Niemcy na krawędzi podatkowego przeciążenia? Eksperci ostrzegają przed gwałtownym wzrostem składek socjalnych

4

Średnio 255 euro więcej rocznie na samą składkę zdrowotną – a to dopiero początek

W Niemczech rośnie zaniepokojenie gwałtownym wzrostem obciążeń socjalnych. Ekonomiści ostrzegają, że bez przeprowadzenia pilnych reform, składki na ubezpieczenia społeczne mogą w najbliższych latach przekroczyć granicę 50 procent dochodu, co oznaczałoby historyczne przeciążenie obywateli oraz dalsze osłabienie i tak już chwiejącej się gospodarki.

Prognozy nie pozostawiają złudzeń: składki będą rosnąć

Zdaniem profesora Jürgena Wasema, eksperta ds. ochrony zdrowia z Uniwersytetu w Essen, składki na ubezpieczenie zdrowotne wzrosną w najbliższych dwóch latach o około 0,2 punktu procentowego rocznie – o ile nie zostaną wprowadzone żadne reformy systemowe. Tylko na początku 2025 roku przeciętny pracownik w Niemczech musiał zapłacić o 255 euro więcej za ubezpieczenie zdrowotne niż rok wcześniej. Stało się tak wskutek podniesienia dodatkowej składki do średniego poziomu 2,9% (przy ogólnym poziomie składki 14,6%).

Martin Albrecht, dyrektor zarządzający berlińskiego instytutu badawczego IGES, podkreśla, że w przypadku braku działań, obciążenia będą nadal rosły. Instytut prognozuje, że w ciągu najbliższych 10 lat łączny poziom składek na wszystkie ubezpieczenia społeczne wzrośnie z obecnych 42% do poziomu między 46 a 53%, w zależności od rozwoju sytuacji.

Krytyka polityki rządowej: obietnice zamiast rozwiązań

Prezes Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW), Marcel Fratzscher, skrytykował obecny kurs rządu, twierdząc, że koalicyjne porozumienie CDU/CSU i SPD jedynie pogłębia problem. „Zamiast propozycji ograniczenia wzrostu składek, pojawiają się kosztowne zobowiązania, takie jak utrzymanie poziomu emerytur czy rozszerzenie tzw. renty dla matek” – mówi Fratzscher w rozmowie z agencją DPA.

Podobne stanowisko zajmuje ekonomista Nicolas Ziebarth z Centrum Badań nad Gospodarką Europejską (ZEW) w Mannheim, który nie widzi szans na wdrożenie reform strukturalnych. „Składki socjalne będą rosnąć bez zahamowania” – ocenia. Jego zdaniem to jedno z najpoważniejszych wyzwań dla niemieckiej gospodarki.

Wzrost obciążeń hamuje ożywienie gospodarcze

Eksperci są zgodni: wysokie składki to poważna bariera dla powrotu wzrostu gospodarczego. Marcel Fratzscher ostrzega, że Niemcy mogą już trzeci rok z rzędu doświadczyć recesji. Wzrostowi gospodarczemu nie sprzyjają też międzynarodowe napięcia – cła nałożone przez USA oraz skutki wojny w Ukrainie. „Potrzebujemy ponownego ożywienia prywatnej konsumpcji, ale wysokie składki socjalne skutecznie ją tłumią” – podkreśla Fratzscher.

Komisje zamiast działań – zbyt mało, zbyt późno

Krytyczne uwagi pojawiają się również pod adresem strategii legislacyjnej obecnego rządu. Jochen Pimpertz, ekspert ds. podatków i ubezpieczeń społecznych z Instytutu Gospodarki (IW) w Kolonii, zwraca uwagę, że koalicja powołuje liczne komisje, zamiast wdrażać realne reformy. Dotyczy to między innymi planowanych zmian w systemie ubezpieczeń zdrowotnych i pielęgnacyjnych.

„Komisjom brakuje wyraźnego mandatu działania i powstają za późno” – komentuje Pimpertz. Zauważa również, że propozycje reform w obszarze ubezpieczeń zdrowotnych mają zostać przedstawione dopiero w 2027 roku – co jego zdaniem oznacza, że do tego czasu temat może zostać całkowicie zignorowany lub upolityczniony w trakcie kampanii przed kolejnymi wyborami do Bundestagu.

źródło: welt.de

Niemcy: Szokujące skargi na policjantów. „Mandaty z zemsty”, „nielegalne testy moczu” i pomyłka z 9-latkiem

1

Najnowszy raport urzędnika ds. policji w Berlinie ujawnia bulwersujące przypadki nadużyć i pomyłek ze strony funkcjonariuszy

Wydaje się to trudne do uwierzenia, ale dane mówią same za siebie. Najnowszy raport roczny policyjnego pełnomocnika Berlina, Alexandra Oerke (63 l.), odsłania katalog niepokojących skarg obywateli na funkcjonariuszy policji. W 2023 roku wpłynęły 254 zgłoszenia (dla porównania – w 2022 roku było ich 202). Dotyczyły one zarówno nadużyć i ukrywania nieprawidłowości, jak i bezpodstawnych oskarżeń. Spośród wszystkich przypadków szczególną uwagę przykuwają te najbardziej kontrowersyjne i niepokojące.

  1. Mandaty jako narzędzie zemsty – wojna w ogródkach działkowych

Pewna działkowiczka wpadła w konflikt ze swoim sąsiadem z ogródków oraz przewodniczącym wspólnoty – obaj okazali się być policjantami. Po tym, jak jeden z nich zagroził jej słowami: „jeszcze się zdziwi”, kobieta otrzymała dziesięć zgłoszeń o rzekomym nieprawidłowym parkowaniu. Co znamienne, mandaty wystawiono wyłącznie jej – mimo że naruszenia nie były potwierdzone.

Po złożeniu skargi do policyjnego pełnomocnika kobieta nie tylko straciła swoją działkę (wypowiedziano jej umowę), ale też ujawniono, że za całą akcją stał jej sąsiad – policjant, który w mailu do koleżanki z pracy napisał: „Ta pani sieje zamęt, trzeba jej pokazać granice”.

W efekcie wszczęto wobec policjantów postępowania dyscyplinarne i karne, między innymi z powodu podejrzenia o stosowanie gróźb i nadużycia władzy.

  1. Nielegalne badanie moczu podczas rutynowej kontroli drogowej

Zimą, podczas kontroli opon zimowych w Berlinie, pewien kierowca został poproszony przez młodych funkcjonariuszy o „dobrowolne oddanie próbki moczu”. Według jego relacji, cała procedura trwała dwie godziny, choć faktycznie zajęła 45 minut. Niemniej jednak, sama prośba o oddanie moczu była bezpodstawna i nielegalna – nie istniało żadne uzasadnienie do takiej czynności.

Z 62 skontrolowanych kierowców tylko od tego jednego zażądano próbki, co czyni sprawę szczególnie kuriozalną. Policyjny pełnomocnik potwierdził, że działanie to było bezprawne, a jego zastosowanie naruszyło przepisy.

  1. Policja oddaje prezent… byłemu partnerowi

Po zakończeniu związku kobieta chciała odzyskać klucz do mieszkania od byłego partnera. Mężczyzna zażądał w zamian zwrotu drogiego naszyjnika, który wcześniej jej podarował. Twierdził, że biżuteria nadal należy do niego, ponieważ… dopiero zamierzał ją oficjalnie wręczyć. Wezwał policję, która – mimo że kobieta przedstawiła zdjęcia noszonego naszyjnika – zabrała biżuterię jako sporną własność.

Kiedy kobieta zgłosiła się po odbiór przedmiotu kilka dni później, dowiedziała się, że funkcjonariusze zdążyli już przekazać naszyjnik byłemu partnerowi. Stało się to bezprawnie – o przyznaniu własności powinna decydować droga cywilna, a nie interwencja policji.

W związku z tą sytuacją kobieta złożyła pozew o odszkodowanie przeciwko policji.

  1. Oddział specjalny zatrzymuje mordercę, ale… niszczy mieszkanie sąsiadki

Podczas próby zatrzymania podejrzanego o morderstwo, oddział specjalny SEK wkroczył do mieszkania sąsiadki, gdzie ścigany mężczyzna uciekł przez balkon. Został tam ujęty, ale kobieta została ze zniszczonymi i pokrytymi krwią meblami. Ani policja, ani berlińska Komisja Finansów Senatu nie chciały pokryć strat.

Ostatecznie pomoc zaoferowało tylko stowarzyszenie wspierające ofiary przestępstw. Policyjny pełnomocnik ocenił sytuację jako rażącą i uznał, że odpowiedzialność za odbudowanie zaufania obywateli nie może spoczywać wyłącznie na barkach organizacji pozarządowych.

  1. Państwo ściga 9-latka – pomyłka z dramatycznymi konsekwencjami

Do policyjnego pełnomocnika zgłosiła się matka, która przypadkiem dowiedziała się z urzędu ds. młodzieży, że… jej 9-letni syn jest objęty postępowaniem prowadzonym przez wydział ochrony państwa. Powodem miało być rzekome udostępnienie przez chłopca zdjęcia Adolfa Hitlera w klasowym czacie WhatsApp.

Problem w tym, że dziecko nie posiadało telefonu, nigdy nie należało do takiej grupy, a nauczycielka potwierdziła, że musiało dojść do pomyłki personalnej. Policja popełniła kilka błędów, ale nie przeprosiła matki. Dopiero po czasie usunięto nieprawdziwe dane z policyjnego systemu.

Sprawa uznana została przez policyjnego pełnomocnika za przykład trudności, jakie napotyka obywatel, próbując bronić się przed błędami aparatu ścigania.

źródło: bild.de

Ponad 11 tysięcy osób ewakuowanych z powodu niewybuchu w Kilonii. Największa akcja od dekady

0

Niewybuch z czasów II wojny światowej odkryty na wschodnim brzegu Kilonii. Władze przeprowadzają szeroko zakrojoną ewakuację mieszkańców

Na wschodnim brzegu Kilonii odnaleziono bombę lotniczą z czasów II wojny światowej. W związku z planowaną neutralizacją niewybuchu, w środę przeprowadzana jest największa od co najmniej dziesięciu lat ewakuacja w tym niemieckim mieście portowym. Jak poinformował rzecznik magistratu, niemal cały rejon Dietrichsdorf został objęty działaniami ewakuacyjnymi.

Tysiące osób muszą opuścić domy

Władze miasta szacują, że z powodu zaplanowanej na przedpołudnie neutralizacji bomby, około 11 670 mieszkańców będzie musiało czasowo opuścić swoje domy lub miejsca pracy. Ewakuacją objęto około 6 570 gospodarstw domowych oraz kilka domów opieki.

Szkoły nie zostały dotknięte ewakuacją, ponieważ trwają wiosenne ferie wielkanocne. Dla osób, które nie mają możliwości zapewnienia sobie tymczasowego schronienia, przygotowano szkołę Ellerbeker jako punkt zastępczy.

Rund um die Bombe wurde ein Evakuierungsradius von einem Kilometer bestimmt

Niewybuch z II wojny światowej. Stan techniczny dobry

Znaleziona bomba waży 250 kilogramów i została odkryta przed świętami wielkanocnymi podczas prac sondażowych na podejrzanym obszarze w pobliżu ulicy Johannisburger Straße. Ze względu na lokalizację ładunku, wyznaczono strefę zagrożenia o promieniu około 1000 metrów.

Według informacji przekazanych przez policyjny zespół ds. rozminowania, niewybuch jest w dobrym stanie technicznym i posiada zapalnik ogonowy. W ramach operacji planowana jest częściowa detonacja tzw. zapalnika, co ma umożliwić bezpieczne unieszkodliwienie bomby.

Obowiązkowa ewakuacja do godziny 12:00

Do godziny 12:00 wszyscy mieszkańcy objęci ewakuacją muszą opuścić teren zagrożony. Policja ustawiła posterunki kontrolne i blokady drogowe. Drogi przelotowe, takie jak Bundesstraße 502 oraz Heikendorfer Weg w kierunku portu na wschodnim brzegu, pozostają przejezdne, jednak obowiązuje zakaz postoju i opuszczania pojazdów w tym rejonie.

Władze apelują o pomoc sąsiedzką i czujność

Miasto Kiel zwróciło się z apelem do mieszkańców znajdujących się w strefie zagrożenia. Oto najważniejsze zalecenia:

  • Porozmawiaj z sąsiadami, aby upewnić się, że wiedzą o ewakuacji – nie wszyscy śledzą media lub posługują się językiem niemieckim. Pomocna może być zwykła rozmowa.
  • Słuchaj lokalnych komunikatów radiowych, aby być na bieżąco z przebiegiem akcji.
  • Pozostaw uchylone okna, jeśli opuszczasz mieszkanie – to może zapobiec uszkodzeniom w razie wstrząsów.
  • Zadbaj o terminowe opuszczenie strefy zagrożenia, ponieważ w przypadku przymusowej ewakuacji przez policję, koszty operacji mogą zostać przeniesione na mieszkańca.

Osoby chore, unieruchomione lub wymagające pomocy mogą kontaktować się ze służbami pod specjalnym numerem telefonu Straży Pożarnej w Kilonii: 0431 / 5905-555. Miasto na bieżąco informuje o postępach prac.

Kiel pod bombami w przeszłości

Przypomnijmy, że Kiel był ważnym ośrodkiem przemysłowym, stoczniowym i wojskowym w czasie II wojny światowej, co czyniło go jednym z głównych celów alianckich nalotów bombowych. Według danych miejskich, podczas 90 nalotów zrzucono na miasto około 44 000 bomb burzących, 900 bomb minowych oraz około 500 000 bomb zapalających.

Podsumowanie

Akcja w Kilonii to nie tylko kwestia bezpieczeństwa publicznego, ale także przypomnienie o dramatycznym dziedzictwie wojny, które wciąż wpływa na życie mieszkańców współczesnych miast. Dzięki sprawnej organizacji służb oraz zaangażowaniu społeczności lokalnej, proces ewakuacji i neutralizacji niewybuchu ma przebiec bezpiecznie i bez zakłóceń.

źródło: bild.de

Niemcy: Rząd przewiduje wzrost przemocy ze strony cudzoziemców. Dane szokują, reakcje niepokoją

5

Oficjalne przyznanie się rządu do spodziewanego wzrostu przestępczości wśród migrantów

W wyjątkowo bezpośredni sposób niemiecki rząd przyznał, że w najbliższym czasie spodziewa się dalszego wzrostu liczby przestępstw popełnianych przez cudzoziemców. Informacje te pojawiły się w odpowiedzi na interpelację poselską Martina Hessa (AfD) i zostały ujawnione przez Ritę Schwarzelühr-Sutter (SPD), parlamentarną sekretarz stanu w Federalnym Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.

Wyraźny wzrost przemocy wśród migrantów – liczby mówią same za siebie

Z danych przedstawionych przez rząd wynika, że w 2024 roku odnotowano znaczny wzrost liczby podejrzanych o przestępstwa z użyciem przemocy wśród osób ubiegających się o azyl. W porównaniu do roku 2023 największy wzrost zaobserwowano wśród obywateli Turcji – aż o 47,6%. Kolejne miejsca zajęli Egipcjanie (wzrost o 36,8%), Ukraińcy (28,9%) oraz Pakistańczycy (28%).

W ujęciu liczbowym to jednak Syryjczycy dominują jako grupa z największą liczbą podejrzanych wśród azylantów podejrzewanych o przestępstwa z użyciem przemocy – przy jednoczesnym wzroście o 12,4% w stosunku do roku poprzedniego.

Oficjalna reakcja rządu: „To było do przewidzenia”

Co zaskakuje, rząd nie tylko nie wyraził zdziwienia tymi danymi, ale wręcz przyznał, że taki rozwój sytuacji był przewidywalny. Schwarzelühr-Sutter stwierdziła dosłownie, że „silniejsze wzrosty wśród nie-niemieckich podejrzanych, a tym samym wśród osób przybyłych do Niemiec, można uznać za całkowicie oczekiwane w świetle obecnych ruchów migracyjnych”.

Migranci jako grupa wysokiego ryzyka? Oficjalne uzasadnienie

W odpowiedzi parlamentarnej dodano również, że „wielu poszukujących ochrony wykazuje wiele czynników ryzyka (np. niepewną perspektywę życiową, ubóstwo, doświadczenia przemocy), które sprzyjają popełnianiu przestępstw, w szczególności z użyciem przemocy oraz przestępstw przeciwko mieniu”.

Co więcej, według sekretarz stanu, szczególnie widoczny jest wpływ napływu młodych mężczyzn – jeśli z danej narodowości przybywa do kraju wielu młodych mężczyzn, „sama ta okoliczność zwiększa w zauważalny sposób obciążenie przestępczością”.

Polityczny wstrząs: rząd mówi głosem, który dotąd przypisywano skrajnej prawicy

Komentarz Schwarzelühr-Sutter odbił się szerokim echem. Publicysta Gunnar Schupelius zauważa, że wypowiedzi rządowej urzędniczki brzmią jak stwierdzenia, które dotąd były uznawane za typowe dla skrajnej prawicy. W debacie publicznej wielokrotnie twierdzono, że sugerowanie wyższej przestępczości wśród migrantów czy młodych mężczyzn z zagranicy jest przejawem uprzedzeń. Tymczasem teraz to samo mówi przedstawicielka rządu.

Społeczeństwo, które od dłuższego czasu obserwuje i obawia się wzrostu przestępczości, może poczuć się w pewien sposób potwierdzone – co może tłumaczyć rosnące poparcie dla partii takich jak AfD. Rząd natomiast nie wydaje się podejmować żadnych zdecydowanych działań – ogranicza się do konstatacji i przyglądania się sytuacji, jakby był bezradnym obserwatorem.

Bezpieczeństwo obywateli zagrożone? Krytyka braku działań ze strony władz

Z ust publicystów i opozycji padają oskarżenia o bezczynność rządu. Schupelius komentuje: „Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie jest przecież stacją meteorologiczną. Rząd ma święty obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom”.

Pojawia się pytanie: dlaczego – mając świadomość zagrożenia – władze wciąż dopuszczają do wjazdu setek tysięcy ludzi, których tożsamości nie znają, i których przeszłość często jest niemożliwa do zweryfikowania? Jakie jeszcze wydarzenia muszą nastąpić, aby polityka migracyjna Niemiec uległa realnej zmianie?

Podsumowanie

Przyznanie się rządu Niemiec do przewidywanego wzrostu przestępczości ze strony cudzoziemców to istotny moment w debacie o bezpieczeństwie, migracji i odpowiedzialności państwa. Dane liczbowe są niepokojące, a brak konkretnych działań – jeszcze bardziej. Czy społeczne obawy znajdą odzwierciedlenie w polityce, czy też pozostaną jedynie kolejną prognozą, jak nieunikniona burza, na którą nikt nie reaguje?

źródło: bild.de

Niemcy rozważają wycofanie obietnic azylowych dla Afgańczyków

0

CDU i CSU chcą unieważnić wcześniejsze decyzje o przyjęciu afgańskich uchodźców – pytania o legalność i konsekwencje polityczne

W Niemczech narasta kontrowersja wokół przyszłości tysięcy afgańskich uchodźców, którym w ramach rządowego programu już wcześniej zagwarantowano ochronę i przyjazd do kraju. Jak poinformował Thorsten Frei, parlamentarzysta CDU, jego partia zamierza ponownie przeanalizować wydane już decyzje o przyjęciu tych osób i rozważyć możliwość ich wycofania. Wypowiedź ta wywołała natychmiastową falę krytyki ze strony organizacji praw człowieka, prawników oraz części sceny politycznej.

Nowy minister spraw wewnętrznych a możliwa zmiana kursu

Thorsten Frei przekazał dziennikarzom w Berlinie, że nowy minister spraw wewnętrznych, prawdopodobnie Alexander Dobrindt z CSU, będzie badał, czy decyzje administracyjne dotyczące przyjęcia zagrożonych Afgańczyków można cofnąć. Zapytany wprost, czy celem jest anulowanie tych obietnic, Frei odpowiedział: „Gdyby zapytać mnie osobiście – tak właśnie bym to zbadał.”

To pierwsze tak otwarte potwierdzenie tego, czego obawiały się od dawna organizacje pomocowe: CDU i CSU rozważają porzucenie również tych osób, którym już wcześniej oficjalnie obiecano ewakuację i schronienie w Niemczech. Program, którego to dotyczy, został stworzony z myślą o aktywistach, dziennikarzach, osobach LGBTQ+ oraz kobietach, narażonych na prześladowania przez reżim talibów w Afganistanie.

Tysiące oczekujących, nieliczni uratowani

Według informacji Ministerstwa Spraw Zagranicznych, około 2 600 osób posiadających oficjalną zgodę na przyjazd nadal czeka na ewakuację – głównie w Pakistanie. Do tej pory przetransportowano do Niemiec zaledwie 1 400 osób, w większości kobiety i dzieci, choć pierwotne założenia programu przewidywały znacznie większą skalę pomocy.

Mimo to Unia od dawna naciska na zakończenie ewakuacji. W ramach negocjacji koalicyjnych z SPD zdołała przeforsować zapis o maksymalnym ograniczeniu wszystkich programów przyjmowania uchodźców. Od miesięcy przedstawiciele CDU i CSU otwarcie krytykują dalsze starania na rzecz sprowadzania Afgańczyków. Thorsten Frei podkreślił, że osoby przebywające już w Pakistanie i oczekujące na realizację przyrzeczeń „nie dostaną już niczego”, argumentując, że „możliwości integracyjne społeczeństwa niemieckiego zostały wyczerpane.”

Stanowisko SPD niejednoznaczne

Niejasna pozostaje postawa SPD wobec planów partnera koalicyjnego. W obliczu zbliżającego się głosowania członkowskiego ws. koalicji temat ten może wywołać poważne napięcia. Aziz Bozkurt, przewodniczący grupy roboczej ds. migracji i różnorodności w SPD, wyraził nadzieję, że wypowiedź Thorstena Freia to „jedynie głos jednostki”, a nie oficjalna linia partii. Jego zdaniem wydane obietnice muszą zostać dotrzymane.

Czy cofnięcie zgód jest w ogóle legalne?

Wątpliwości budzi jednak nie tylko wymiar moralny, ale i aspekt prawny całej sprawy. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, indywidualne zgody na przyjęcie uchodźców mają charakter decyzji administracyjnych, które – jeśli zostały wydane zgodnie z prawem – nie mogą być swobodnie unieważniane.

Wycofanie takiej decyzji byłoby możliwe jedynie w szczególnych przypadkach – na przykład, gdy w treści zgody zawarto wyraźną klauzulę o możliwości cofnięcia lub gdy istnieje poważne zagrożenie dla dobra wspólnego. Jak informuje ministerstwo kierowane do niedawna przez Nancy Faeser, takie klauzule rzeczywiście znajdują się w decyzjach o przyjęciu Afgańczyków, jednak mogą być zastosowane wyłącznie w przypadku indywidualnych przesłanek, takich jak konkretne obawy dotyczące bezpieczeństwa. Masowe cofnięcie zgód z powodu ogólnych obaw nie byłoby wystarczająco uzasadnione prawnie.

Organizacje praw człowieka zapowiadają walkę

We wtorek organizacje zajmujące się pomocą uchodźcom stanowczo sprzeciwiły się planom CDU/CSU. Przedstawicielka organizacji Luftbrücke Kabul zapowiedziała, że w razie potrzeby zostaną wszczęte postępowania sądowe przeciwko rządowi federalnemu. Samą ideę wycofania przyrzeczeń nazwała „moralną i praworządnościową kompromitacją”.

Wiebke Judith, ekspertka prawna organizacji Pro Asyl, określiła działania Unii jako „tani populizm kosztem ludzi, którzy wciąż żyją w śmiertelnym zagrożeniu”. Jej zdaniem Niemcy mają prawny obowiązek wywiązać się z podjętych zobowiązań.

Podsumowanie: Niemcy między prawem a polityką – los tysięcy uchodźców w zawieszeniu

Plany CDU i CSU dotyczące ponownego rozpatrzenia i możliwego wycofania zgód na przyjęcie zagrożonych Afgańczyków wywołały szeroką debatę o granicach prawa, moralności i odpowiedzialności międzynarodowej. Choć decyzje administracyjne zawierają pewne furtki prawne, ich masowe anulowanie budzi poważne wątpliwości zarówno pod względem legalności, jak i etyki. W tle pozostaje niepewny los tysięcy ludzi, którzy zaufali niemieckiemu państwu i do dziś czekają na ratunek.

źródło: taz.de

Dlaczego pracownicy w Niemczech rezygnują z pracy? Nowe badania ujawniają najczęstsze powody wypowiedzeń

2

Stres, brak rozwoju, a niekoniecznie zły szef – co naprawdę skłania Niemców do zmiany pracy?

Często mówi się, że to przez złego przełożonego pracownicy decydują się odejść z firmy. „Mam dość szefa, zarabiam za mało – szukam nowej pracy!” – takie wypowiedzi słyszy się regularnie. Ale czy rzeczywiście są to najważniejsze powody rezygnacji z zatrudnienia? Najnowsza analiza naukowców z Uniwersytetu Fryderyka Aleksandra w Erlangen-Norymberdze (FAU) pokazuje, że rzeczywistość wygląda inaczej.

Zespół pod kierownictwem dr Sabine Hommelhoff, specjalistki w dziedzinie psychologii pracy, przeanalizował 78 międzynarodowych badań (w tym 44% z Ameryki Północnej i 18% z Europy), przeprowadził anonimową ankietę online oraz zanalizował dostępne wywiady z osobami, które złożyły wypowiedzenie.

Dwa główne motywy: „ucieczka” i „poprawa”

Naukowcy podzielili motywy rezygnacji z pracy na dwie kategorie:

  • Annäherung („poprawa”): dobrowolne odejście w celu uzyskania lepszych warunków pracy, np. wyższej pensji czy szerszych możliwości rozwoju.
  • Vermeidung („ucieczka”): rezygnacja z powodu negatywnych doświadczeń w obecnym miejscu pracy, np. nadmiernego stresu czy złej atmosfery.

Stres związany z przeciążeniem to najczęstszy powód rezygnacji

Najważniejszym wnioskiem płynącym z analizy jest to, że najczęstszym powodem rezygnacji z pracy jest chroniczne przeciążenie obowiązkami i wynikający z tego stres. Dopiero na kolejnych miejscach pojawiają się ograniczone możliwości awansu i rozwoju zawodowego.

Zaskakujące może być to, że złe relacje z przełożonymi zajęły dopiero trzecie miejsce w zestawieniu. Tymczasem wysokość wynagrodzenia okazała się mieć drugorzędne znaczenie i była rzadziej wskazywana jako główny powód odejścia.

Większość osób podaje więcej niż jeden powód

Jak podkreśla dr Hommelhoff, pracownicy rzadko decydują się na odejście z powodu tylko jednego czynnika:
– „Większość osób podaje trzy, cztery, a nawet więcej powodów jednocześnie. Często są to mieszane motywy – zarówno te związane z ucieczką od negatywnych warunków, jak i te dotyczące chęci poprawy sytuacji zawodowej.”

Co więcej, z przeprowadzonych ankiet wynika, że wielu pracowników nie mówi swojemu pracodawcy całej prawdy o powodach odejścia.
– „Średnio aż jedna czwarta motywów nie jest ujawniana podczas rozmowy końcowej z pracodawcą” – zaznacza Hommelhoff.

Wywiady: atrakcyjność innych ofert ważniejsza niż jakość zarządzania

W analizowanych wywiadach z pracownikami, którzy zmienili pracę, dominowały takie powody jak:

  • lepsze możliwości rozwoju zawodowego,
  • wyższe zarobki,
  • atrakcyjniejsze warunki pracy w innych firmach.

Jakość zarządzania została wskazana dopiero na czwartej pozycji. Co istotne, częściej krytykowano wyższe kierownictwo niż bezpośrednich przełożonych.

Wnioski dla pracodawców: mniej stresu, więcej rozwoju

Dr Hommelhoff wskazuje na konkretne wnioski płynące z badania: – „Pracodawcy powinni dążyć do takiego kształtowania warunków pracy, które zapobiegają przeciążeniu i stresowi. Równie istotne jest, by umożliwiać rozwój zawodowy pracownikom i dawać im perspektywy na przyszłość.”

W świetle wyników badania FAU można stwierdzić, że przywiązanie do utartego przekonania, że „ludzie odchodzą z powodu złych szefów”, nie znajduje pełnego potwierdzenia w danych. Współczesny rynek pracy wymaga bardziej zróżnicowanego podejścia do tematu fluktuacji kadry – uwzględniającego przede wszystkim jakość środowiska pracy, poziom stresu oraz możliwości rozwoju.

źródło: bild.de

Niemcy: Koszty ogrzewania rosną – co to oznacza dla gospodarstw domowych?

2

Choć sezon grzewczy w Niemczech powoli dobiega końca, temat kosztów ogrzewania nadal wzbudza duże zainteresowanie. W ostatnich miesiącach odnotowano znaczący wzrost cen gazu, którym ogrzewana jest znaczna część niemieckich domów. Mimo rosnących wydatków, eksperci przestrzegają przed zbyt wczesnym wyłączaniem ogrzewania, ponieważ może to prowadzić do powstawania wilgoci i rozwoju pleśni. Co dokładnie oznaczają te zmiany dla niemieckich gospodarstw domowych i kiedy najlepiej zakończyć sezon grzewczy?

Ogrzewanie gazowe droższe o 23 procent

Według analizy opublikowanej przez porównywarkę cen Verivox (na podstawie danych agencji dpa), koszty ogrzewania gazem w Niemczech wzrosły o około 23 procent w porównaniu z poprzednim sezonem grzewczym. Na ten wzrost wpłynęły głównie warunki pogodowe oraz zmiany podatkowe – od kwietnia 2024 roku ponownie obowiązuje pełna 19-procentowa stawka VAT na gaz ziemny.

Choć tegoroczna zima była względnie łagodna, wystąpiły okresy silnych mrozów, co skutkowało zwiększonym zapotrzebowaniem na ciepło. Z danych Verivox, uwzględniających informacje Niemieckiej Służby Meteorologicznej, wynika, że w sezonie grzewczym od września do marca gospodarstwa domowe zużyły średnio o 11 procent więcej energii cieplnej niż rok wcześniej.

Średni koszt ogrzewania gazowego wyniósł zimą 2023/2024 około 1858 euro, podczas gdy w poprzednim sezonie było to 1515 euro. Mimo to, jak zaznacza ekspert ds. energii Verivox, Thorsten Storck, ceny nie osiągnęły poziomu rekordowych stawek z lat kryzysu energetycznego 2022 i 2023.

Stabilne ceny ogrzewania olejowego

Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku ogrzewania olejowego. Wg danych Verivox, przeciętny koszt ogrzewania jednorodzinnego domu olejem opałowym wyniósł około 1554 euro, co oznacza jedynie 1-procentowy wzrost w porównaniu z poprzednim okresem grzewczym. Portal HeizOel24 podaje z kolei, że ceny oleju opałowego nieznacznie spadły, ale większe zapotrzebowanie na ciepło zniwelowało ten efekt, co przełożyło się na ogólną stabilność kosztów.

Zmiany w prawie: rząd planuje modyfikację ustawy grzewczej

Nowo formujący się rząd koalicyjny CDU i SPD zapowiedział rewizję tzw. ustawy grzewczej (GEG), wprowadzonej przez poprzednią koalicję rządzącą. Dotychczasowe przepisy zakładały stopniową wymianę starych systemów grzewczych na bardziej ekologiczne rozwiązania, takie jak pompy ciepła.

Według zapisu w projekcie nowej umowy koalicyjnej, nowe prawo ma być bardziej elastyczne, otwarte technologicznie i uproszczone. Oznacza to odejście od sztywnych regulacji dotyczących rodzaju ogrzewania i większą swobodę wyboru dla obywateli. Jednocześnie ma zostać utrzymane państwowe wsparcie finansowe na modernizację systemów grzewczych i termomodernizację budynków – co ma zachęcać do inwestowania w nowoczesne i bardziej wydajne technologie.

Frank Ebisch, rzecznik prasowy Centralnego Związku Branżowego Sanitariat–Ogrzewanie–Klimatyzacja (ZVSHK), podkreślił jednak, że mimo pozytywnych zapowiedzi nadal brakuje konkretnych wytycznych dotyczących technicznych i regulacyjnych aspektów wdrażania nowego prawa. Szczególnie niejasne pozostają kwestie dotyczące swobody wyboru systemu grzewczego i zapewnienia indywidualnego komfortu cieplnego.

Kiedy najlepiej wyłączyć ogrzewanie?

Chociaż wielu mieszkańców Niemiec stara się ograniczyć koszty energii, zbyt wczesne wyłączenie ogrzewania może okazać się szkodliwe dla budynków. Przede wszystkim ryzykujemy powstaniem wilgoci i rozwojem pleśni, zwłaszcza jeśli temperatura wewnętrzna spadnie poniżej bezpiecznego poziomu.

Zalecana temperatura w pomieszczeniach mieszkalnych wynosi od 20 do 22°C, w łazienkach warto ją podnieść o dodatkowy stopień lub dwa. Z kolei w sypialniach, korytarzach czy innych mniej użytkowanych przestrzeniach temperatura 16–18°C jest zazwyczaj wystarczająca. Ważne jednak, by nie dopuścić do całkowitego wychłodzenia wnętrz – ponowne ich ogrzanie wymaga bowiem większego zużycia energii.

Zimne powietrze powoduje kondensację wilgoci na chłodnych powierzchniach, takich jak zewnętrzne ściany czy wnęki okienne. To z kolei tworzy idealne warunki do rozwoju pleśni, szczególnie w słabiej wentylowanych pomieszczeniach. Eksperci zalecają więc, by w okresie przejściowym – na wiosnę – nadal umiarkowanie ogrzewać domy oraz regularnie je wietrzyć.

Co to jest „granica grzewcza” i jak ją rozpoznać?

Jednym z kluczowych wskaźników pomagających określić, kiedy można bezpiecznie wyłączyć ogrzewanie, jest tzw. granica grzewcza. Dla dobrze ocieplonych budynków wynosi ona około 12°C – jeśli przez całą dobę temperatura zewnętrzna nie spada poniżej tej wartości (także w nocy), pomieszczenia wewnątrz domu utrzymują komfortową temperaturę bez dodatkowego dogrzewania.

W przypadku starszych lub słabiej izolowanych budynków granica grzewcza może wynosić nawet 15–17°C. W takich sytuacjach zaleca się utrzymywanie ogrzewania w trybie oszczędnym (np. niższy poziom grzania), by zapobiec nadmiernemu wychłodzeniu i kondensacji wilgoci.

Podsumowanie

Rosnące koszty ogrzewania, szczególnie dla użytkowników gazu, stanowią poważne obciążenie dla wielu niemieckich rodzin. Choć nowe regulacje prawne mają przynieść większą elastyczność w wyborze systemów grzewczych i zachęcić do modernizacji, to nadal pozostaje wiele pytań dotyczących praktycznego wdrożenia tych zmian.

Zarówno użytkownicy gazu, jak i oleju opałowego powinni zachować ostrożność przy wyłączaniu ogrzewania wiosną – zbyt wczesne decyzje mogą skutkować większym zużyciem energii oraz ryzykiem zawilgocenia budynków. Odpowiedni moment na zakończenie sezonu grzewczego zależy nie tylko od pogody, ale też od stanu technicznego nieruchomości i jakości jej izolacji.

źródło: de.euronews.com

Niemcy: Spadające notowania Merza, spór o reformę emerytalną i kontrowersje wokół polityki migracyjnej – co przyniesie nowa koalicja?

1

W Niemczech kończą się właśnie rozmowy koalicyjne między CDU a SPD, a wszystko wskazuje na to, że kraj czeka czarno-czerwona koalicja rządząca. Członkowie SPD już głosują nad projektem umowy koalicyjnej, a na 6 maja zaplanowano wybór lidera CDU, Friedricha Merza, na nowego kanclerza. W obliczu zbliżającego się przejęcia władzy opinia publiczna oraz politycy coraz uważniej przyglądają się propozycjom nowej koalicji, której skład i kierunki działania wzbudzają niemałe emocje.

Spadające zaufanie do Friedricha Merza

Nadzieje CDU na płynne objęcie kanclerskiego urzędu przez Friedricha Merza mogą okazać się złudne – z najnowszego sondażu instytutu Forsa dla tygodnika „Stern” wynika, że zaledwie co piąty respondent uznaje go za osobę godną zaufania. W porównaniu do sierpnia 2024 r. jest to spadek aż o 9 punktów procentowych. Jedyny aspekt, w którym Merz zyskuje uznanie, to jego sposób komunikacji – 61% ankietowanych uważa, że polityk „mówi w sposób zrozumiały”. Wyniki te rzucają cień na nadchodzące głosowanie w Bundestagu i sugerują, że nowy kanclerz nie może liczyć na szeroką społeczną sympatię u progu swojej kadencji.

SPD broni kompromisów w sprawie polityki rozwojowej

Svenja Schulze, pełniąca obowiązki minister rozwoju z ramienia SPD, odniosła się do kontrowersji wokół zapisów koalicyjnych dotyczących przyszłości niemieckiej polityki rozwojowej. Zgodnie z ustaleniami nowej koalicji, współpraca rozwojowa ma w przyszłości pełnić kluczową rolę w zarządzaniu migracją. Schulze określiła to jako „akceptowalny kompromis”, podkreślając, że Niemcy muszą wspierać kraje, które przyjmują największą liczbę uchodźców – zdecydowana większość z nich pozostaje bowiem w regionach swojego pochodzenia, a tylko nieliczni docierają do Europy.

Jednocześnie minister zapowiedziała cięcia w wydatkach na pomoc rozwojową. Po raz pierwszy od 1998 roku niemiecki rząd nie zobowiązuje się w umowie koalicyjnej do przeznaczenia 0,7% dochodu narodowego brutto na pomoc dla krajów rozwijających się. Schulze zaznaczyła, że Niemcy będą musiały realizować swoje cele w tym zakresie, dysponując mniejszymi środkami.

Utrudnienia dla pasażerów kolei pozostaną

Unia zapowiada, że pasażerowie niemieckich kolei muszą przygotować się na kolejne lata pełne utrudnień. Wiceszef frakcji CDU/CSU w Bundestagu, Ulrich Lange, przyznał, że gruntowna poprawa stanu infrastruktury kolejowej potrwa jeszcze wiele lat. Oznacza to dalsze remonty, opóźnienia i zakłócenia w codziennym funkcjonowaniu kolei. Lange wezwał spółkę InfraGO, odpowiedzialną za infrastrukturę kolejową, do opracowania bardziej efektywnego zarządzania budowami, aby zminimalizować negatywny wpływ na pasażerów.

Polityka migracyjna i granice

Nowa koalicja nie planuje wprowadzenia istotnych zmian dla obywateli w zakresie kontroli granicznych. Jak podkreślił Stephan Toscani, lider CDU w Kraju Saary, obecnie obowiązujące stacjonarne kontrole graniczne będą kontynuowane. Istotna zmiana dotyczyć ma natomiast bardziej zdecydowanego egzekwowania przepisów – osoby nieposiadające prawa wjazdu do Niemiec mają być częściej zawracane. Ma to ograniczyć napływ nielegalnych migrantów.

Toscani zaznaczył jednak, że kontrole graniczne wewnątrz strefy Schengen powinny pozostać wyjątkiem. Celem długofalowym pozostaje skuteczna ochrona zewnętrznych granic Unii Europejskiej, która docelowo umożliwi rezygnację z kontroli na granicach wewnętrznych.

Reforma emerytalna według SPD

Wśród najważniejszych priorytetów SPD znajduje się reforma systemu emerytalnego. Lars Klingbeil, przewodniczący partii, sprzeciwia się podwyższeniu ustawowego wieku emerytalnego. Jak zaznaczył, osoby chcące pracować dłużej mogą to już dziś robić dobrowolnie, a partia zamierza jeszcze bardziej to uatrakcyjnić. Propozycje SPD koncentrują się na poszerzeniu grupy osób zobowiązanych do odprowadzania składek emerytalnych oraz dyskusji nad wysokością tych składek.

Klingbeil ostrzegł, że brak reformy doprowadzi wkrótce do wzrostu obciążeń w systemie ubezpieczeń społecznych. Wskazał również na zagrożenie ze strony sił politycznych, które – jak to ujął – „chcą zniszczyć państwo socjalne przy pomocy piły łańcuchowej”. Podkreślił, że SPD ma teraz historyczną szansę na przeprowadzenie głębokiej reformy i musi ją wykorzystać.

Polityk stanowczo odrzucił pomysł likwidacji możliwości przechodzenia na emeryturę po 63. roku życia dla osób z 45-letnim stażem pracy. Zwrócił uwagę na to, że debata publiczna wokół emerytur jest często prowadzona z pozycji uprzywilejowanych osób, które nie mają pojęcia o realiach życia tych, którzy ciężko pracowali przez dekady.

Zieloni przeciwni obowiązkowej służbie wojskowej

Franziska Brantner, przewodnicząca Zielonych, odniosła się do rosnącej dyskusji o ewentualnym przywróceniu obowiązkowej służby wojskowej. W jej ocenie rozwiązaniem nie jest przymus, lecz wzmocnienie ochotniczych form służby. Zieloni chcą uczynić dobrowolną służbę wojskową i rezerwę bardziej atrakcyjnymi, m.in. dzięki poprawie warunków socjalnych, lepszemu wyposażeniu, ograniczeniu biurokracji oraz dostępowi do szkoleń.

Brantner podkreśliła, że zmuszanie młodych ludzi do odbywania służby wojskowej, której nie chcą, jest nieefektywne i prowadzi do szybkiego opuszczania szeregów Bundeswehry. Jej zdaniem, wciąż nie wykorzystano w pełni potencjału osób gotowych do ochotniczego zaangażowania się w służbę dla kraju.

Nowa czarno-czerwona koalicja staje przed ogromnymi wyzwaniami – od reformy emerytur, przez modernizację infrastruktury, aż po sporną politykę migracyjną. Brak społecznego zaufania do przyszłego kanclerza, niełatwe kompromisy w umowie koalicyjnej i narastające napięcia polityczne sprawiają, że Niemcy wkraczają w nowy etap swojej historii z mieszanką niepewności i nadziei.

źródło: welt.de

Wolność słowa w Niemczech jest zagrożona?

3

Międzynarodowa krytyka działań niemieckiego wymiaru sprawiedliwości i polityki – przypadek dziennikarza Davida Bendelsa w centrum kontrowersji

Brytyjski tygodnik The Economist, ceniony na całym świecie jako źródło opinii dla decydentów politycznych i gospodarczych, w swoim najnowszym raporcie ostrzega przed pogarszającym się stanem wolności słowa w Niemczech. Zdaniem redakcji, na wolność wypowiedzi coraz silniej wpływają nowe przepisy, wyroki sądowe oraz rosnąca nietolerancja wobec krytyki, co budzi uzasadnione pytania o przyszłość liberalnej demokracji za Odrą.

Sprawa Davida Bendelsa i konsekwencje satyry politycznej

Centralnym punktem artykułu jest głośna sprawa dziennikarza Davida Bendelsa, redaktora naczelnego prawicowo-populistycznego portalu Deutschland-Kurier. Bendels opublikował w mediach społecznościowych przerobione zdjęcie niemieckiej minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser, na którym trzymała tabliczkę z napisem: „Ich hasse die Meinungsfreiheit” („Nienawidzę wolności słowa”). Choć tego typu satyryczne grafiki są w internecie powszechne – jak zauważa Economist – Faeser zdecydowała się złożyć zawiadomienie do prokuratury.

Sąd uznał dziennikarza za winnego i skazał go na siedem miesięcy więzienia w zawieszeniu, wysoką grzywnę oraz zobowiązał do publicznych przeprosin. Wyrok ten wywołał międzynarodowe poruszenie, a sama grafika – paradoksalnie – rozprzestrzeniła się jeszcze szerzej w sieci, stając się inspiracją dla dziesiątek podobnych przeróbek publikowanych przez internautów.

W opinii Economist, sytuacja ta zszokowała wielu obserwatorów w kraju, którego konstytucja gwarantuje wolność słowa, w tym także jej formy wizualne.

Zaostrzenie kar za krytykę polityków – niebezpieczny precedens?

Magazyn zwraca uwagę na niepokojący trend: niemieckie przepisy dopuszczają zaostrzone kary za znieważenie polityków, zwłaszcza jeśli rzekome znieważenie utrudnia im wykonywanie obowiązków służbowych. Economist uznaje tego typu rozwiązania za zagrożenie dla zdrowej debaty publicznej i ryzyko nadinterpretacji przepisów w celu uciszania krytyki.

Nowe regulacje – jeszcze większe ograniczenia?

Zdaniem brytyjskich dziennikarzy, na horyzoncie rysują się kolejne niepokojące zmiany. W umowie koalicyjnej obecnego niemieckiego rządu przewidziano wzmocnienie instytucji odpowiedzialnych za monitorowanie i zwalczanie tzw. „celowego rozpowszechniania fałszywych informacji”. Media określają to jako próbę wprowadzenia „zakazu kłamstw”, który forsowany jest przez koalicję CDU/CSU i SPD. Konkretnych konsekwencji dla wolności słowa nikt dziś nie potrafi precyzyjnie określić – a to właśnie nieprzewidywalność regulacji stanowi największe zagrożenie, twierdzi Economist.

Coraz mniej Niemców czuje się swobodnie, wyrażając własne zdanie

Artykuł odwołuje się także do niedawnych wyników sondażu instytutu Allensbach, który pokazuje wyraźny spadek poczucia wolności wypowiedzi w niemieckim społeczeństwie. W 2024 roku tylko 40% ankietowanych uznało, że może swobodnie wyrażać swoje poglądy – to najniższy wynik w historii pomiarów. Co więcej, liczba ta zmniejszyła się o połowę w porównaniu do roku 1990, co świadczy o długofalowym trendzie erozji zaufania do swobody wypowiedzi.

Podsumowanie: Wolność słowa w Niemczech na rozdrożu

Publikacja Economist to sygnał ostrzegawczy, którego nie należy ignorować. Choć każde państwo ma prawo do walki z dezinformacją i mową nienawiści, granica między ochroną dobra wspólnego a tłumieniem krytyki i satyry jest niezwykle cienka. Sprawa Davida Bendelsa, plany regulacyjne rządu oraz pogłębiające się poczucie autocenzury wśród obywateli rzucają cień na jeden z fundamentów demokracji – prawo do swobodnego wyrażania opinii.

źródło: bild.de

Niemcy: Tylko 573 przypadki uznanych powikłań po szczepieniach przeciw COVID-19 – ponad 14 tysięcy wniosków o odszkodowanie

3

Tysiące prób uzyskania odszkodowania za rzekome szkody poszczepienne – zaledwie niewielki odsetek zaakceptowanych przypadków

W Niemczech do tej pory jedynie 573 osoby otrzymały oficjalne potwierdzenie, że doznały trwałych uszczerbków na zdrowiu w wyniku szczepienia przeciw COVID-19. Informacje te pochodzą z ogólnokrajowej ankiety przeprowadzonej przez Frankfurter Allgemeine Zeitung w urzędach ds. zaopatrzenia społecznego (Versorgungsämter) we wszystkich krajach związkowych.

Z danych wynika, że łączna liczba złożonych wniosków przekroczyła 14 000. Zdecydowana większość została jednak odrzucona. Wskaźnik pozytywnych rozpatrzeń wynosi zaledwie 6,2%. Obecnie w toku pozostaje jeszcze ponad 2000 postępowań odwoławczych od decyzji odmownych.

Kiedy uznaje się powikłania poszczepienne? Definicja i kryteria

Zgodnie z definicją Instytutu Roberta Kocha (RKI), za powikłanie poszczepienne (impfschaden) uznaje się „zdrowotne i ekonomiczne skutki” uszczerbku zdrowotnego wywołanego szczepieniem. Aby wniosek miał szansę na akceptację, skutki zdrowotne muszą utrzymywać się co najmniej przez sześć miesięcy. Kluczowe znaczenie mają przy tym ekspertyzy medyczne, które muszą potwierdzać prawdopodobny związek między szczepieniem a pogorszeniem stanu zdrowia.

Dodatkowym warunkiem jest fakt, że szczepienie musiało być oficjalnie zalecane lub obowiązkowe. W przypadku szczepień przeciw COVID-19 zalecenie takie wydała Stała Komisja ds. Szczepień (STIKO), co spełnia ten wymóg formalny.

Możliwość rehabilitacji i świadczeń rentowych

W sytuacji, gdy szkoda zostaje uznana, poszkodowani mogą – w zależności od stopnia uszczerbku – ubiegać się o różne formy wsparcia. Obejmują one między innymi leczenie, rehabilitację, a w poważniejszych przypadkach również rentę. Jednak aby móc skorzystać z tych uprawnień, należy wykazać, że skutki przekraczają typowe reakcje poszczepienne (np. gorączkę czy ból w miejscu wkłucia) i mają trwały charakter. Oceny dokonują niezależni biegli.

Setki milionów dawek, niewielki odsetek skutków ubocznych

Od momentu rozpoczęcia kampanii szczepień w grudniu 2020 roku do jej oficjalnego zakończenia w kwietniu 2023 roku, w Niemczech podano łącznie 192,2 miliona dawek szczepionek przeciw COVID-19 – tak wynika z danych Federalnego Ministerstwa Zdrowia.

Co najmniej jedną dawkę otrzymało 64,9 miliona obywateli. Z kolei 52,1 miliona osób zostało zaszczepionych dwukrotnie, a 12,7 miliona otrzymało trzy lub więcej dawek. Mimo szeroko zakrojonej kampanii, 18,4 miliona mieszkańców Niemiec pozostało niezaszczepionych.

Wnioski i wyzwania związane z uznawaniem szkód poszczepiennych

Niewielki odsetek uznanych przypadków w stosunku do liczby wniosków może świadczyć zarówno o rygorystycznym podejściu do oceny wniosków, jak i o rzadkości poważnych skutków ubocznych szczepień. Procedura jest jednak czasochłonna i dla wielu osób również emocjonalnie obciążająca, szczególnie w sytuacji odmowy i konieczności dochodzenia swoich racji na drodze odwoławczej.

Sprawa powikłań poszczepiennych wciąż wzbudza zainteresowanie opinii publicznej i może odgrywać istotną rolę w przyszłych dyskusjach na temat transparentności i zaufania do systemu opieki zdrowotnej w Niemczech.

źródło: zeit.de