Niemcy: Dwutonowa kula oderwała się z instalacji i stoczyła przez miasto – policja szuka sprawców

2

Groźny incydent w Detmold: kula uszkodziła infrastrukturę i mogła doprowadzić do tragedii

W nocy z soboty na niedzielę doszło w niemieckim Detmold (Nadrenia Północna-Westfalia) do niecodziennego i bardzo niebezpiecznego incydentu. Około godziny 3:35 policja i straż pożarna zostały zaalarmowane o zniknięciu charakterystycznego elementu miejskiej przestrzeni – pomarańczowej, czterometrowej kuli, ważącej około dwóch ton. Obiekt zwykle zdobi rondo w 75-tysięcznym mieście położonym w regionie Ostwestfalen.

Kula zerwana z zabezpieczeń: stoczyła się 100 metrów ulicą

Jak ustaliła policja, nieznani sprawcy przecięli zabezpieczenia wokół dzieła sztuki – zarówno ogrodzenie budowlane, jak i pasy mocujące, które utrzymywały kulę w miejscu od czasu uszkodzenia jej zawieszenia podczas burzy na początku kwietnia. Kula, która wcześniej wisiała swobodnie na czterech stalowych linach, została celowo puszczona luzem i zaczęła toczyć się po ulicy.

Według policyjnych ustaleń, potężny obiekt przetoczył się na odległość około 100 metrów. W tym czasie uderzył w latarnię oraz znak drogowy, po czym zatrzymał się w przydrożnym rowie. Na szczęście w momencie zdarzenia na ulicach panował niewielki ruch, dzięki czemu nie doszło do wypadku z udziałem pojazdów czy pieszych.

Policja nie ma wątpliwości: to nie był żart

Policja traktuje incydent bardzo poważnie i prowadzi dochodzenie w kierunku niebezpiecznego ingerowania w ruch drogowy oraz uszkodzenia mienia. Funkcjonariusze wykluczają, że był to niewinny wybryk.

Burmistrz miasta, Frank Hilker, nie kryje oburzenia. – To poważny atak na bezpieczeństwo publiczne. Skutki mogłyby być tragiczne. Gdyby ktoś został ranny lub zginął, mielibyśmy do czynienia z katastrofą – powiedział. Podkreślił również, że zważywszy na rozmiary i wagę kuli, akcję musiało przeprowadzić kilka osób. – Jest oczywiste, że mamy do czynienia z grupą chuliganów – stwierdził. Zaapelował także do świadków o zgłaszanie się do lokalnej policji.

Policja poszukuje sprawców i prosi o pomoc

Wszystkie osoby, które mogły widzieć cokolwiek podejrzanego w okolicach miejsca zdarzenia, proszone są o kontakt z policją w Detmold pod numerem telefonu: 05231 – 6090.

Dzieło sztuki zabezpieczone, sprawa w toku

Uszkodzona kula została już usunięta z miejsca zdarzenia. Z pomocą Technisches Hilfswerk (THW) – niemieckiej służby ratownictwa technicznego – przetransportowano ją na specjalistycznym pojeździe i tymczasowo ulokowano na zabezpieczonym terenie.

Obiekt powstał w 2002 roku i jest dziełem hamburskiej artystki Gabriele Staarmann. Symbolizuje wejście do nowej dzielnicy miasta Detmold i przez ponad dwie dekady stanowił jego charakterystyczny punkt orientacyjny.

Sprawa jest rozwojowa. Policja nie wyklucza, że sprawcom zostaną postawione poważne zarzuty związane z narażeniem życia i zdrowia uczestników ruchu drogowego.

źródło: bild.de

Niemcy: Tysiące osób demonstrowało w ponad 60 miastach za delegalizacją AfD

8

Ogólnokrajowy dzień protestu pod hasłem „Zakaz AfD teraz!” – największe manifestacje odbyły się w Berlinie, Monachium i Hamburgu

W niedzielę, tysiące obywateli w całych Niemczech wyszły na ulice, by domagać się delegalizacji skrajnie prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). Demonstracje odbyły się w około 60 miastach pod wspólnym hasłem: „AfD-Verbot jetzt!” („Zakaz AfD teraz!”). Organizatorzy protestów podkreślali, że nie ma już miejsca na zwłokę, a działania rządu są niezbędne.

Tłumy w stolicy – nawet 7500 uczestników pod Bramą Brandenburską

Centralnym punktem dnia protestu była manifestacja w Berlinie, gdzie pod Bramą Brandenburską zgromadziło się, według szacunków organizatorów, do 7500 osób. Policja podała bardziej ostrożne dane – około 4000 uczestników. Uczestnicy nieśli transparenty i skandowali hasła wzywające do natychmiastowego zakazu działalności AfD.

Monachium i Hamburg również z dużą frekwencją

Drugą co do wielkości demonstracją była ta w Monachium – tam, według danych policyjnych, protestowało około 2500 osób. W Hamburgu i w regionie północno-zachodnich Niemiec na ulice wyszło łącznie około 2000 demonstrantów. W innych większych miastach również zanotowano liczne zgromadzenia.

Mniejsze miasta też protestowały – od Bochum po Jena

W Bochum manifestowało około 1500 osób, w Getyndze i Hanowerze – po 600. W Norymberdze pojawiło się 400 uczestników, a w Essen – tylko kilkaset, mimo że pierwotnie zapowiadano aż 5000. Policja z Nadrenii Północnej-Westfalii przekazała, że w wielu miastach frekwencja była znacznie niższa od zapowiadanej. Przykładowo: w Essen zarejestrowano jedynie 500 osób z 5000 planowanych, w Witten – 220 z 1000 zgłoszonych, a w Dortmundzie – 400 ze zgłoszonych 300.

Inne większe zgromadzenia odnotowano w Münster (500 uczestników), Wiesbaden (150) oraz we Fryburgu, gdzie – według danych policji – protestowało kilka setek osób. W Lipsku manifestowało około 500 osób, w Dreźnie – do 550, w Halle – 500, a w Jenie – 200.

Demonstracje przebiegły spokojnie – bez incydentów

Według informacji przekazanych przez policję, do niedzielnego wieczoru wszystkie zgromadzenia odbyły się pokojowo. Nie odnotowano żadnych poważniejszych incydentów czy konfrontacji.

Organizatorzy protestów apelują do polityków: czas na konkretne działania

Organizatorzy akcji krytycznie ocenili dotychczasową postawę władz, zarzucając im bierność i opieszałość. Podkreślili, że choć kwestia zakazu partii to procedura prawna, inicjatywa w tej sprawie musi wyjść od polityków. – „Pytanie o zakaz to kwestia prawna, ale decyzję musi podjąć polityka” – stwierdzili przedstawiciele ruchów społecznych.

Tło protestów: AfD oficjalnie uznana za skrajnie prawicową – decyzja sądu wciąż w zawieszeniu

Bezpośrednim impulsem do zorganizowania ogólnokrajowego protestu było ujawnienie na początku maja tajnego raportu niemieckiego Urzędu Ochrony Konstytucji (Verfassungsschutz), w którym AfD została oficjalnie sklasyfikowana jako „ugruntowanie skrajnie prawicowa” partia. Mimo tego, formalne uznanie tej kwalifikacji prawnej pozostaje w zawieszeniu – do czasu ostatecznej decyzji sądu.

Protesty pod hasłem „Keine Ausreden mehr – AfD-Verbot jetzt!” („Żadnych wymówek – zakaz AfD teraz!”) były częścią zorganizowanego dnia akcji, który objął niemal cały kraj.

źródło: bild.de

Tragedia w Niemczech: martwy noworodek znaleziony na ulicy w Berlinie. Policja prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa

0

Makabryczne odkrycie w niedzielny poranek – ciało noworodka porzucone na poboczu

Berlin – Wstrząsające zdarzenie w berlińskiej dzielnicy Neukölln. W niedzielę rano, około godziny 5:00, funkcjonariusz policji jadący rowerem do pracy natrafił na tragiczny widok: na ścieżce wzdłuż Muru Berlińskiego, niedaleko Kölner Damm w osiedlu Gropiusstadt, znalazł zawiniątko, które początkowo uznał za porzuconą lalkę. Po dokładniejszych oględzinach okazało się jednak, że to ciało nowo narodzonego dziecka.

Jak potwierdziła policja, chodziło o dziewczynkę. Według informacji przekazanych przez dziennik Bild, dziecko zostało zabite.

Policja wszczyna śledztwo – zaangażowana sekcja zabójstw, technicy i psy tropiące

Po makabrycznym odkryciu, na miejsce natychmiast wezwano funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego, techników policyjnych oraz jednostkę dochodzeniowo-śledczą zajmującą się zabójstwami. Teren został odgrodzony i szczegółowo przeszukany – wykorzystano m.in. drona oraz psy tropiące.

W godzinach porannych na miejscu zdarzenia pojawiła się również specjalistyczna grupa z psami przeszkolonymi do poszukiwań ludzi. Policjanci rozpoczęli działania mające na celu ustalenie, czy w okolicy przebywa kobieta, która mogła niedawno urodzić dziecko, a obecnie nie ma go przy sobie.

Obdukcja potwierdza: dziewczynka przyszła na świat żywa i zmarła w wyniku przemocy

Na polecenie prokuratury, w niedzielę przeprowadzono sekcję zwłok. Jej wyniki nie pozostawiają wątpliwości: noworodek urodził się żywy, był zdolny do przeżycia, a przyczyną śmierci były obrażenia zadane w wyniku działania osób trzecich.

Zabójstwo noworodka wstrząsnęło opinią publiczną. Śledczy traktują sprawę jako priorytetową i intensyfikują działania mające na celu odnalezienie matki oraz ewentualnych sprawców.

Pies tropiący trafia na trop – poszukiwania prowadzą do bloku mieszkalnego

Wczesnym popołudniem nastąpił przełom. Jeden z psów tropiących podjął trop i doprowadził funkcjonariuszy do jedenastopiętrowego bloku mieszkalnego przy Lippschitzallee. Według nieoficjalnych informacji dziennika Bild, pies zatrzymał się przy drzwiach jednego z mieszkań na trzecim piętrze.

Policjanci z wydziału zabójstw przez dłuższy czas przebywali w budynku, jednak później go opuścili. Rzecznik prokuratury, Sebastian Büchner, potwierdził użycie psów w dochodzeniu, ale z uwagi na dobro śledztwa odmówił komentarza na temat szczegółów operacji przeprowadzonej w budynku.

Policja prosi o pomoc – każdy może mieć cenne informacje

Policja apeluje do mieszkańców o przekazywanie wszelkich informacji, które mogą pomóc w ustaleniu tożsamości dziecka, jego matki oraz okoliczności tragedii. Zgłoszenia można kierować do każdej jednostki policji.

źródło: bild.de

Niemcy: Najwyższe świadczenia socjalne dla azylantów w Europie. System przyciąga migrantów z całego kontynentu

4

Kryzys migracyjny w Berlinie – brak miejsc, prowizoryczne rozwiązania

Sytuacja mieszkaniowa dla osób ubiegających się o azyl w Berlinie osiągnęła punkt krytyczny. Wszystkie dostępne miejsca zakwaterowania są już zajęte, miasto wynajmuje hotele, a prowizoryczne miasteczko namiotowe na terenie dawnego lotniska Tegel stało się trwałym elementem krajobrazu stolicy. Jak twierdzą lokalne władze, Berlin nie jest w stanie przyjąć już żadnych kolejnych migrantów i azylantów.

Z nadzieją patrzy się więc na nowy rząd federalny i jego zapowiedzi dotyczące ograniczenia niekontrolowanej imigracji.

Nowa polityka graniczna: koniec „przepuszczania”

Nowy kanclerz federalny, Friedrich Merz (CDU), postanowił spełnić swoją wyborczą obietnicę – zakończyć proceder swobodnego przekraczania granic przez migrantów. Minister spraw wewnętrznych Alexander Dobrindt (CSU) ogłosił, że nie będzie już dochodzić do „przepuszczania” cudzoziemców na granicach bez uprzedniej weryfikacji.

Zgodnie z niemieckim prawem, a konkretnie z artykułem 16a Ustawy Zasadniczej oraz paragrafem 18 Ustawy o Azylu, azyl nie przysługuje osobie, która przybyła z tzw. „bezpiecznego kraju trzeciego”. Wszystkie sąsiednie kraje Niemiec są uznawane za bezpieczne. Te przepisy były jednak od 2015 roku ignorowane – najpierw przez ówczesną kanclerz Angelę Merkel (CDU), a później przez kolejne rządy. Teraz ma się to zmienić.

Nielegalne trasy pozostają otwarte

Problem polega jednak na tym, że kontrolą objęte są wyłącznie przejścia graniczne na autostradach i głównych drogach krajowych. Mniejsze drogi oraz tereny zielone wciąż pozostają niechronione, co umożliwia przemytnikom i migrantom ominięcie oficjalnych punktów kontrolnych. Tym samym, mimo formalnych zmian, wiele w praktyce się nie zmienia.

Zasiłki jako główny czynnik przyciągający

Jeszcze istotniejszy niż luki w kontroli granic jest tzw. „pull-faktor” – czyli czynnik przyciągający migrantów do Niemiec. Obecnie osoba ubiegająca się o azyl otrzymuje w Niemczech 441 euro miesięcznie oraz zakwaterowanie. Dla porównania:

  • Dania oferuje 236 euro plus mieszkanie,
  • Francja – 210 euro,
  • Polska nie wypłaca żadnych pieniędzy, zapewnia jedynie dach nad głową.

Po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku azylowego, samotna osoba dorosła otrzymuje w Niemczech 563 euro miesięcznie w ramach tzw. Bürgergeld (odpowiednik zasiłku obywatelskiego), a także pełne pokrycie kosztów najmu mieszkania (łącznie z opłatami za ogrzewanie) oraz ubezpieczenie zdrowotne. W Polsce, nawet po przyznaniu azylu, świadczenia ograniczają się do zakwaterowania i zaledwie 160 euro miesięcznie.

Brak azylu nie oznacza braku świadczeń

Największa różnica ujawnia się w sytuacji, gdy wniosek o azyl zostanie odrzucony. W Niemczech, mimo odmowy, osoby te nadal otrzymują Bürgergeld. Tymczasem we Francji, w Polsce i Danii wszystkie świadczenia w takim przypadku są wstrzymywane. Co więcej, Dania umieszcza osoby z odrzuconym wnioskiem azylowym w specjalnych ośrodkach deportacyjnych.

Dlaczego Niemcy są celem numer jeden?

Zestawienie przygotowane przez ARD w marcu jasno pokazuje, jak silna jest motywacja migrantów do wyboru Niemiec jako kraju docelowego. Bez względu na to, czy uzyskają azyl, czy nie – mogą liczyć na długoletnie, a nawet bezterminowe utrzymanie z systemu socjalnego. Nic dziwnego, że wielu migrantów rezygnuje z pozostania w Grecji, Włoszech czy Polsce i kontynuuje podróż właśnie do Niemiec. Inne kraje Unii Europejskiej, mając świadomość tej sytuacji, często „przepuszczają” migrantów dalej na północ z pełną świadomością, gdzie ci finalnie się udadzą.

Apel o ujednolicenie systemu świadczeń w UE

Według autora tekstu, Gunnara Schupeliusa, tylko ujednolicenie poziomu świadczeń socjalnych w krajach Unii Europejskiej może doprowadzić do realnego zahamowania migracji do Niemiec. Dopóki RFN będzie oferować tak hojne wsparcie – zwłaszcza osobom, które nie uzyskały prawa do pobytu – dopóty napływ migrantów będzie trwał. Publicysta uznaje to za jedną z największych niesprawiedliwości, jakie obecny rząd funduje własnym obywatelom: finansowanie zasiłków dla osób, które powinny opuścić kraj.

źródło: bild.de

Niemcy: Coraz więcej firm rezygnuje z inwestycji w USA – wolą rozwijać się na rodzimym rynku

2

Amerykańska polityka celna zniechęca niemieckie przedsiębiorstwa

Polityka celna prowadzona przez prezydenta USA, Donalda Trumpa, miała na celu przyciągnięcie większej liczby zagranicznych inwestorów do Stanów Zjednoczonych. Jednak najnowsze dane wskazują, że efekt jest odwrotny od zamierzonego. Wśród niemieckich firm narasta poczucie niepewności co do inwestowania w USA, a zainteresowanie inwestycjami na rynku krajowym wyraźnie rośnie.

Nowe priorytety inwestycyjne: Niemcy zamiast USA

Według wiosennej ankiety przeprowadzonej przez firmę doradczą i audytorską Deloitte wśród 200 członków zarządów niemieckich przedsiębiorstw, aż 80% dyrektorów finansowych (CFO) planuje średnioterminowo skoncentrować swoje inwestycje na Niemczech. To wzrost o 7 punktów procentowych w porównaniu do poprzedniego badania, gdzie odsetek ten wynosił 73%.

W tym samym czasie udział firm deklarujących inwestycje w Ameryce Północnej spadł z 25% do zaledwie 19%. Szczególnie widoczne jest to w przypadku firm nastawionych na eksport – tylko 38% z nich nadal rozważa ekspansję w USA, podczas gdy 62% skupia się na rynku niemieckim. Również zainteresowanie inwestycjami w Azji wykazuje tendencję spadkową.

USA nie jest już postrzegane jako stabilny partner

Kwestie geopolityczne i handlowe coraz mocniej determinują sytuację rynkową i perspektywy firm – zauważył główny ekonomista Deloitte, Alexander Börsch. – Budowanie odporności oraz skuteczne zarządzanie ryzykiem geopolitycznym staje się kluczowe dla sukcesu.

Z badania wynika, że niemieckie firmy zamierzają koncentrować swoje wydatki na transformacji cyfrowej (49%) oraz wzmacnianiu odporności operacyjnej (34%). Natomiast 20% respondentów planuje ograniczenie wydatków na rozbudowę mocy produkcyjnych. W branży motoryzacyjnej ten odsetek wzrasta do 50%, a w przemyśle maszynowym – do 25%.

Firmy lepiej przygotowane na ryzyka geopolityczne

Pozytywnym sygnałem jest to, że połowa przedsiębiorstw deklaruje, iż potrafi dziś skutecznie identyfikować i zarządzać ryzykiem geopolitycznym. Dwa lata wcześniej taką gotowość wykazywało jedynie 33% firm. Aby się zabezpieczyć, przedsiębiorcy stosują m.in. analizy scenariuszowe (41%), ograniczają zależności od konkretnych rynków zbytu i dostaw (34%) oraz przeprowadzają stres testy (33%). W branży motoryzacyjnej niemal co drugie przedsiębiorstwo planuje przenieść lub ponownie ocenić lokalizacje swoich zakładów.

Nadzieje pokładane w polityce wewnętrznej

Wysoki poziom niepewności znacząco wpływa na strategie dyrektorów finansowych – stwierdził ekspert Deloitte ds. finansów, Markus Seeger. – Na pierwszym planie pozostają optymalizacja kosztów i transformacja cyfrowa, choć nie mniej istotne są również strategie wzrostu, zwłaszcza w sektorze MŚP i usług.

Zdaniem autorów badania, odpowiednie działania polityczne mogłyby zachęcić firmy do realizacji wstrzymywanych dotąd inwestycji. Trzy czwarte ankietowanych firm rozważyłoby taki krok, gdyby uproszczono przepisy biurokratyczne. Ponadto, 44% przedsiębiorstw wskazało, że byłoby skłonne zainwestować więcej w nowe technologie, gdyby otrzymały w tym zakresie konkretne wsparcie.

Co trzeci przedsiębiorca uznał, że niedawno przyjęty pakiet inwestycyjny dotyczący infrastruktury i obronności również stanowiłby bodziec do wznowienia zamrożonych inwestycji.

źródło: manager-magazin.de

Niemcy: 150 domniemanych sprawców nadużyć w diecezji Speyer – przełomowy raport ujawnia skalę przestępstw i systemowego milczenia

1

Przełomowa analiza ukazuje, jak struktury kościelne sprzyjały przemocy seksualnej

W diecezji Speyer opublikowano pierwsze w historii tej jednostki kościelnej kompleksowe badanie dotyczące nadużyć seksualnych. Liczący 473 strony raport jasno wskazuje: przez dekady struktury Kościoła katolickiego nie tylko nie zapobiegały przemocy, lecz wręcz ją umożliwiały. Brak kontroli władzy, autorytarny styl zarządzania oraz sztywna moralność seksualna Kościoła przyczyniły się do systemowego tuszowania przestępstw – wynika z badań przeprowadzonych przez zespół naukowców Uniwersytetu w Mannheim.

Skala przemocy: 150 podejrzanych – księża, siostry zakonne i inni pracownicy Kościoła

Na podstawie analizy akt personalnych i innych dokumentów diecezjalnych z lat 1946–2023 zidentyfikowano 109 księży oraz 41 świeckich pracowników Kościoła jako osoby podejrzane o dopuszczenie się nadużyć seksualnych. Wśród nich znalazły się także siostry zakonne. Autorki raportu wskazują jednak na wysokie prawdopodobieństwo istnienia tzw. „ciemnej liczby” – przypadków dotąd nieujawnionych ani nieudokumentowanych.

Szczyt liczby przestępstw przypadł na lata 50. i 60. XX wieku. Od tego czasu liczba znanych przypadków stopniowo malała, jednak nie oznacza to, że problem całkowicie zanikł.

Domy dziecka jako ogniska przemocy

Szczególnie niepokojące są ustalenia dotyczące instytucji opiekuńczych. Jak podkreślono w raporcie, wiele przypadków nadużyć miało miejsce w prowadzonych przez Kościół domach dziecka i placówkach opieki dla młodzieży. Autorzy badania określili je jako „hotspoty przemocy seksualnej”. Panujące tam „klimaty organizacyjne” sprzyjały molestowaniu, a sprawcy – zarówno duchowni, jak i osoby świeckie – mogli działać bez większego ryzyka poniesienia konsekwencji.

Jeden z przykładów opisano w kontekście dawnego domu dziecka przy Engelsgasse w Spirze, gdzie miały miejsce zarówno nadużycia seksualne, jak i przemoc fizyczna. – Autonomia zakonów, wspierana przez Rzym, pozwalała im działać niemal bez nadzoru – zaznaczyła historyczka i kierowniczka badania, prof. Sylvia Schraut. – Relacje nadzorcze pomiędzy diecezją a zakonami pozostają do dziś nie do końca uregulowane.

Dalsze badania w toku – druga część raportu w 2027 roku

Uniwersytet w Mannheim zapowiedział kontynuację projektu badawczego, który zaplanowany jest na cztery lata. Kolejny raport, mający zostać opublikowany w 2027 roku, będzie zawierał szczegółowe analizy indywidualnych przypadków nadużyć.

Bernd Held, przedstawiciel rady ofiar działającej przy diecezji Spira, podkreślił, że raport jasno ukazuje struktury sprzyjające przemocy. – Moim apelem do władz diecezji jest konieczność ich rozbicia. Tylko wtedy można mieć nadzieję, że podobne wydarzenia już się nie powtórzą – powiedział.

Reakcja diecezji: „Kościół musi być bezpiecznym miejscem”

W trakcie konferencji prasowej generalny wikariusz diecezji Spira, ks. Markus Magin, nie krył emocji: – Wyniki badania są ogromnym obciążeniem, przede wszystkim dla ofiar, ale również dla mnie jako współodpowiedzialnego za obecną działalność diecezji.

Zaznaczył jednak, że Kościół katolicki podjął już pewne „kroki rozwojowe i zmiany”. – Jesteśmy instytucją uczącą się – dodał Magin. – Naszym celem jest, by do takich nadużyć więcej nie dochodziło. Kościół ma być miejscem bezpiecznym. Ludzie muszą wiedzieć, że ich dzieci są w nim bezpieczne.

źródło: katholich.de

Niemcy uszczelniają granice: Nowe kontrole i pierwsze skutki „zwrotu azylowego”

3

Od środy Niemcy zaostrzyły kontrole graniczne, wprowadzając nową politykę migracyjną, która zakłada możliwość odmowy wjazdu osobom ubiegającym się o azyl już na granicy. Działania te dotyczą szczególnie przejść granicznych z Polską, Francją, Szwajcarią i Austrią. W ciągu pierwszych 24 godzin reporterzy BILD relacjonowali sytuację z czterech kluczowych punktów.

Przełom po 3524 dniach: Niemcy wprowadzają nowe zasady na granicach

Nowe wytyczne dla funkcjonariuszy Federalnej Policji Granicznej wydał świeżo powołany minister spraw wewnętrznych z CSU, Alexander Dobrindt. Zakładają one, że osoby ubiegające się o azyl mogą zostać zatrzymane na zewnętrznych granicach Niemiec i niewpuszczone na terytorium państwa.

Dotychczas migranci mogli niemal bez przeszkód wjeżdżać do Niemiec i przez wiele miesięcy oczekiwać na decyzję o ewentualnym odesłaniu ich do tzw. „bezpiecznych państw trzecich”. Teraz jednak rozpoczął się nowy rozdział.

Do zadań granicznych oddelegowano dodatkowo 3000 funkcjonariuszy, a zmiany zostały wydłużone do 12 godzin. Liczba kompanii Federalnej Policji Rezerwowej została podwojona do 12.

Granica z Francją: Wzmożona obecność służb i pierwsze zatrzymania

Największe natężenie ruchu między Niemcami a Francją obserwuje się na przejściu Goldene Bremm w Saarbrücken. Codziennie przejeżdżają tamtędy dziesiątki tysięcy pojazdów.

Od środy funkcjonariusze uzbrojeni w broń automatyczną kontrolują pojazdy – szczególnie dostawcze furgonetki i samochody z francuskimi tablicami rejestracyjnymi. Na miejscu działają specjalne punkty kontrolne z udziałem nawet 10 funkcjonariuszy.

O 15:30 zatrzymano 22-letniego mężczyznę z Afryki, który nie posiadał dokumentów. Został przewieziony do mobilnego punktu przesłuchań. Jeśli okaże się, że nie ma podstaw do ubiegania się o azyl – zostanie odesłany do Francji.

Równocześnie na pobliskim przejściu drogowym (drogi B41 i N3) także wzmożono kontrole, choć dzień wcześniej miejsce było nieobsadzone. Francuscy mieszkańcy pobliskiego Stiring-Wendel z niepokojem obserwują działania niemieckich służb. Jeden z mieszkańców powiedział: „Niemcy zawracają ludzi, a my też nie chcemy ich mieć u siebie.”

Granica ze Szwajcarią: Kontrole w tramwajach i pierwszy zatrzymany

Weil am Rhein (dzielnica Friedlingen) to ważny punkt tranzytowy dla migrantów podróżujących z południa Europy. Już od kilku lat funkcjonariusze sprawdzają dokumenty pasażerów tramwaju linii 8 kursującego z Bazylei (Szwajcaria) do Weil am Rhein.

W środę o godzinie 9:20 zatrzymano mężczyznę, którego następnie przesłuchiwano przez 50 minut w pobliskim kontenerze służb. Okazało się, że wobec niego istnieje otwarty nakaz aresztowania – do odbycia pozostało mu 7 dni kary. Mimo to został przekazany stronie szwajcarskiej.

Szwajcarski resort sprawiedliwości skrytykował działania Niemiec na platformie X (dawniej Twitter), uznając je za sprzeczne z obowiązującym prawem międzynarodowym. Po stronie szwajcarskiej nie było w tym czasie żadnych funkcjonariuszy.

Granica z Polską: Więcej patroli, ale skuteczność ograniczona

Na przejściu we Frankfurcie nad Odrą, które sąsiaduje z polskim miastem Słubice, wzmożony ruch związany był z dniem wolnym od pracy i dobrą pogodą.

Kontrole są prowadzone rotacyjnie – sprawdzane są głównie dostawcze Mercedesy i pojazdy o podejrzanym wyglądzie. Piesi są również zatrzymywani. Dwóch młodych mężczyzn o południowej urodzie zostało skontrolowanych – obaj posiadali niemieckie paszporty, jeden z nich był uczniem z Frankfurtu nad Odrą.

Na autostradzie A12 prowadzącej do Berlina kontrole powodują kilkukilometrowe korki. Czas oczekiwania dla kierowców ciężarówek wynosi około godziny.

Andreas Broska z niemieckiego związku policjantów (GdP) ocenia działania sceptycznie: „Jeśli naprawdę chcemy kontrolować granicę, musimy prowadzić także kontrole w miejscach nieobsadzonych. Większość nielegalnych przekroczeń odbywa się nocą i przez tzw. zieloną granicę”.

Rzeka Nysa Łużycka, będąca naturalną granicą, obecnie ma niski poziom wody, co umożliwia przejście pieszo.

Granica z Austrią: Zatrzymania na autostradzie i w górach

Na przejściu granicznym Kiefersfelden na autostradzie A93, łączącej Austrię z Bawarią, codziennie przejeżdża około 25 000 pojazdów. Na miejscu pracuje około 20 funkcjonariuszy, część z nich wyposażona jest w broń maszynową.

Funkcjonariusze zatrzymują podejrzane pojazdy i kierują je do zadaszonych punktów kontrolnych. Jeden z przykładów to włoski minibus z sześciorgiem mężczyzn – po sprawdzeniu okazało się, że to grupa alpinistów jadących do Salzburga.

W czwartek rano zatrzymano 24-letniego Kurda z Turcji imieniem Alparslan. Mężczyzna podróżował bez dokumentów – został odesłany do austriackiego Kufstein.

„Przyjechałem dwa dni temu z Istambułu przez Włochy. Kiedyś już byłem w Niemczech, miałem wtedy papiery uchodźcy” – powiedział reporterowi BILD. Teraz grozi mu deportacja do Austrii.

Tego samego dnia zatrzymano i zawrócono sześciu innych migrantów: Syryjczyka, Palestyńczyka, dwóch Albańczyków i dwóch Ukraińców.

Rozszerzenie kontroli również poza przejściami

Federalna Policja wspierana jest obecnie przez jednostki z innych landów, m.in. z Nadrenii Północnej-Westfalii i Szlezwiku-Holsztynu.

Kontrole prowadzone są także w mniejszych przejściach, takich jak górska droga w miejscowości Sachrang, gdzie funkcjonariusze – zarówno w mundurach, jak i w cywilu – zatrzymują podejrzane pojazdy.

Rzecznik Federalnej Policji, pan Scharf, podsumował działania: „Naszym celem jest obsadzenie możliwie jak największej liczby punktów kontrolnych. Dzięki wzmocnieniu personelu zwiększają się nasze możliwości operacyjne.”

źródło: bild.de

Niemcy: Przemyt 45 000 papierosów udaremniony na A12. Polak zatrzymany przez celników

1

Zatrzymanie na autostradzie A12 w Brandenburgii

Pod koniec kwietnia br. funkcjonariusze niemieckiego urzędu celnego przeprowadzili rutynową kontrolę drogową na autostradzie A12 w okolicach miejscowości Friedersdorf (Brandenburgia). W wyniku tej kontroli zatrzymano pojazd na polskich numerach rejestracyjnych, którego kierowca, 28-letni obywatel Polski, próbował przemycić znaczną ilość nielegalnych papierosów.

225 kartonów ukrytych w różnych częściach pojazdu

W toku przeszukania funkcjonariusze znaleźli aż 45 000 sztuk papierosów, co odpowiada 225 kartonom. Towar został ukryty w wielu miejscach samochodu — między innymi pod matą bagażnika, za wewnętrzną tapicerką oraz w torbach i pod ubraniami. Zastosowane metody ukrycia miały utrudnić wykrycie przemytu podczas ewentualnej kontroli drogowej.

Poważne konsekwencje finansowe i postępowanie karne

W związku z wykrytym przemytem niemiecki urząd celny naliczył zaległą akcyzę w wysokości 8 907,93 euro. Dodatkowo od kierowcy pobrano 1 000 euro tytułem zabezpieczenia finansowego na poczet ewentualnych przyszłych kar.

Obywatel Polski będzie musiał odpowiedzieć przed sądem w Niemczech za podejrzenie popełnienia przestępstwa skarbowego, a konkretnie za próbę uchylania się od opodatkowania wyrobów tytoniowych. Postępowanie jest prowadzone przez niemieckie służby w ramach prawa podatkowego.

Walcząc z przemytem – działania niemieckiego Zolla

Niemieckie służby celne regularnie prowadzą kontrole drogowe, szczególnie w pobliżu granicy z Polską, która jest uznawana za jeden z newralgicznych punktów tranzytowych. Przemyt wyrobów tytoniowych, ze względu na różnice w opodatkowaniu między krajami UE, wciąż pozostaje istotnym problemem w regionie. Zatrzymanie 45 000 papierosów jest kolejnym przykładem skutecznych działań prewencyjnych podejmowanych przez Zoll i potwierdza, że tego typu transporty nie pozostają bez reakcji służb.

źródło: bild.de

Niemcy: Syryjczyk z HIV ugryzł 17-latka za zbyt wolną jazdę – sąd wydał zaskakująco łagodny wyrok

3

Brutalny atak na tle drogowej sprzeczki

W niemieckim Ansbach (Bawaria) zapadł kontrowersyjny wyrok w sprawie 37-letniego dostawcy pizzy, Jehada J., który ugryzł 17-letniego kierowcę po kłótni drogowej. Mimo że oskarżony jest nosicielem wirusa HIV, sąd rejonowy skazał go jedynie na 16 miesięcy więzienia w zawieszeniu za niebezpieczne uszkodzenie ciała. Wyrok wywołał poruszenie i dyskusje o adekwatności kar w podobnych przypadkach.

Ugryzł go w klatkę piersiową

Do zdarzenia doszło, gdy nastolatek – Yousef S. – poruszał się swoim autem z prędkością około 20 km/h. Zdaniem oskarżonego, który spieszył się z dostawą pizzy, kierowca jechał zbyt wolno. Jehad J. zaczął używać świateł drogowych, by wymusić szybszą jazdę, co doprowadziło do konfrontacji.

W jej trakcie dostawca pizzy wpadł w furię i ugryzł 17-latka w klatkę piersiową. W wyniku ataku chłopak doznał fizycznych obrażeń i – jak sam relacjonował – ciężkiego urazu psychicznego.

Trauma i strach przed zakażeniem

Mimo że wykonany później test na obecność wirusa HIV dał u nastolatka wynik negatywny, ofiara długo żyła w ogromnym stresie. – Gdy dowiedziałem się o jego chorobie, pojawiły się u mnie poważne problemy psychiczne. Bałem się wychodzić z domu – powiedział Yousef S. w rozmowie z „Bildem”.

Na jego ciele pozostała również blizna, która każdego dnia przypomina mu o tamtym incydencie. – Blizna na mojej piersi wciąż tam jest – dodał.

Oskarżony: „Nie zarażam”

Jehad J., obywatel Syrii, tłumaczył przed sądem, że nie był agresorem, lecz działał w obronie własnej. Twierdził, że to nastolatek pierwszy go zaatakował, a on jedynie się bronił. – Złamałem sobie rękę podczas tej szarpaniny – przekonywał.

Odnosząc się do swojej choroby, zaznaczył: – Od 2017 roku jestem w terapii. Mój lekarz mówi, że jeśli biorę regularnie tabletki, nie zarażam. To zgodne z aktualnym stanem wiedzy medycznej: osoby z HIV, które są skutecznie leczone, nie przekazują wirusa dalej. Dla ofiary jednak lęk był realny – i bardzo dotkliwy.

Brak przeprosin i wątpliwe okoliczności

W trakcie procesu pojawiło się także podejrzenie, że oskarżony może być zakażony wirusem zapalenia wątroby typu C (HCV), jednak nie zostało ono potwierdzone. Co istotne, Jehad J. nie przeprosił swojej ofiary ani podczas procesu, ani wcześniej. Zachowanie to dodatkowo spotęgowało krytykę wobec łagodnego wymiaru kary.

16 miesięcy w zawieszeniu – czy to sprawiedliwe?

Choć prokuratura oskarżyła mężczyznę o „spowodowanie uszczerbku na zdrowiu poprzez podanie trucizny lub innych szkodliwych substancji”, sąd ograniczył się do wyroku 16 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu. To oznacza, że Jehad J. nie trafi do więzienia, jeśli przez okres próby nie popełni kolejnego przestępstwa.

Wyrok wywołał poruszenie, a wiele osób uznało go za zbyt pobłażliwy, biorąc pod uwagę okoliczności zdarzenia, możliwe zagrożenie zdrowia oraz brak skruchy ze strony oskarżonego.

źródło: bild.de

Tragiczna zbrodnia w Krefeld: 25-letni sprzedawca śmiertelnie dźgnął swoją szefową

0

Dramat w centrum miasta

W niemieckim Krefeld (Nadrenia Północna-Westfalia) doszło do wstrząsającej zbrodni, której ofiarą padła 41-letnia właścicielka sklepu. Według ustaleń prokuratury i policji, jej 25-letni pracownik zaatakował ją nożem w pomieszczeniu socjalnym lokalu handlowego. Kobieta zmarła jeszcze na miejscu, mimo szybkiej interwencji służb ratunkowych.

Śmiertelna napaść podczas liczenia utargu

Z doniesień dziennika „Bild” wynika, że do zbrodni doszło w środę wieczorem, gdy kobieta wspólnie z pracownikiem liczyła dzienne utargi. Wtedy mężczyzna niespodziewanie zaatakował ją nożem, zadając jej liczne ciosy. Następnie zbiegł z miejsca zdarzenia, prawdopodobnie zabierając ze sobą gotówkę ze sprzedaży.

Zatrzymanie sprawcy i areszt tymczasowy

Choć sprawca próbował uciec, jego plan się nie powiódł. Zaledwie chwilę później natknął się na patrol policji tuż przed sklepem, gdzie został zatrzymany. Następnego dnia, w czwartek, 25-latek został doprowadzony do sądu rejonowego w Krefeld, gdzie sędzia śledczy wydał nakaz aresztowania pod zarzutem zabójstwa. Podejrzany trafił do aresztu śledczego.

Śledztwo w toku

Motywy brutalnej zbrodni pozostają niejasne. Policja powołała specjalną komisję śledczą ds. zabójstw, która prowadzi dochodzenie w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności tragedii. Śledczy nie wykluczają, że tłem ataku mogły być względy finansowe, ale na tym etapie żadna hipoteza nie została oficjalnie potwierdzona.

Miasto w szoku

Tragiczne wydarzenia wstrząsnęły lokalną społecznością. Krefeld, miasto liczące około 230 tysięcy mieszkańców, uchodziło dotąd za spokojne miejsce. Policja zapewnia, że dokłada wszelkich starań, by sprawa została szybko i dokładnie wyjaśniona.

źródło: stern.de