Niemcy: Trzech mężczyzn oskarżonych o szpiegostwo na rzecz Rosji. Celem miał być były ukraiński żołnierz

0

Akt oskarżenia w sprawie domniemanych agentów

Federalna Prokuratura Niemiec postawiła zarzuty trzem mężczyznom podejrzanym o działalność szpiegowską na rzecz rosyjskiego wywiadu. Śledczy twierdzą, że oskarżeni działali w Niemczech na zlecenie rosyjskich służb specjalnych i mieli za zadanie śledzić byłego żołnierza Sił Zbrojnych Ukrainy. Jak wynika z informacji niemieckich organów ścigania, możliwe, że operacja miała doprowadzić nawet do zabójstwa tej osoby.

Akt oskarżenia został złożony w Wyższym Sądzie Krajowym we Frankfurcie nad Menem, gdzie ostateczną decyzję o rozpoczęciu procesu podejmie wydział ds. bezpieczeństwa państwa. Oskarżeni to obywatele Ukrainy, Armenii i Rosji.

Misja zlecona przez rosyjski wywiad

Zgodnie z ustaleniami niemieckiej prokuratury federalnej, w maju 2024 roku obywatel Armenii otrzymał zlecenie od rosyjskiego wywiadu, by rozpracować mężczyznę przebywającego w Niemczech, który po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji brał udział w walkach po stronie Ukrainy. W realizacji zadania miało pomóc dwóch wspólników – obywatel Ukrainy oraz Rosji.

Celem operacji było zlokalizowanie i zebranie informacji o wskazanej osobie. W tym celu planowano spotkanie w jednej z kawiarni w centrum Frankfurtu nad Menem 19 czerwca 2024 roku. To właśnie tam podejrzani mieli rozpoznać ofiarę i zdobyć szczegóły dotyczące jej tożsamości i miejsca pobytu.

Udział niemieckiej policji zapobiegł spotkaniu

Plany agentów nie zostały zrealizowane dzięki szybkiej reakcji potencjalnej ofiary, która wcześniej skontaktowała się z niemiecką policją. Dzięki temu udało się zapobiec spotkaniu, a cała akcja została udaremniona.

Krótko po planowanej dacie spotkania, wszyscy trzej podejrzani zostali aresztowani przez funkcjonariuszy Krajowego Urzędu Kryminalnego Hesji i od tego czasu przebywają w areszcie śledczym.

Podejrzenia o przygotowania do zamachu

Prokuratura Federalna podejrzewa, że przeprowadzona operacja rozpoznawcza mogła stanowić wstęp do kolejnych działań rosyjskiego wywiadu na terenie Niemiec. W szczególności bierze się pod uwagę możliwość, że planowana była likwidacja śledzonego mężczyzny.

Zarzuty, które usłyszeli oskarżeni, dotyczą działalności szpiegowskiej na rzecz obcego wywiadu w szczególnie poważnym przypadku. Przestępstwa tego typu traktowane są przez niemiecki wymiar sprawiedliwości z najwyższą surowością i rozpatrywane są przez sądy zajmujące się bezpieczeństwem państwa.

Kontekst polityczny i zagrożenia dla bezpieczeństwa

Sprawa wpisuje się w szerszy kontekst rosnącego napięcia między Rosją a krajami Unii Europejskiej oraz intensyfikacji operacji wywiadowczych prowadzonych przez Rosję na terenie Europy. Niemcy, jako jeden z kluczowych członków NATO i UE, są szczególnie narażone na działania rosyjskich służb specjalnych, zwłaszcza w obliczu trwającej wojny w Ukrainie.

Federalna Prokuratura oraz niemieckie służby bezpieczeństwa stale monitorują zagrożenia płynące ze strony obcych wywiadów, a wykrycie i zatrzymanie podejrzanych w tej sprawie traktowane jest jako znaczący sukces niemieckiego kontrwywiadu.

Sprawa pozostaje w toku. Ostateczna decyzja o rozpoczęciu procesu należy do Wyższego Sądu Krajowego we Frankfurcie. Jeśli zarzuty się potwierdzą, podejrzanym grożą wieloletnie kary pozbawienia wolności.

źródło: tagesschau.de

Niemcy: Mężczyzna zaatakował policjanta nożem – padł strzał, napastnik ciężko ranny

1

Interwencja w Euskirchen zakończyła się użyciem broni przez funkcjonariusza

W środę po południu doszło do dramatycznego incydentu z udziałem policji w niemieckim Euskirchen. Podczas próby przymusowego umieszczenia mężczyzny w szpitalu psychiatrycznym jeden z funkcjonariuszy został zaatakowany nożem. W odpowiedzi oddano strzał z broni służbowej. Napastnik w ciężkim stanie trafił do szpitala.

Wezwanie z ośrodka zdrowia psychicznego

Zgłoszenie do policyjnej interwencji napłynęło około godziny 15:00 ze strony miejskiego zespołu pomocy psychiatrycznej. Funkcjonariusze mieli udzielić wsparcia w realizacji decyzji o przymusowej hospitalizacji mieszkańca jednej z miejskich placówek.

Po przybyciu na miejsce, sytuacja niespodziewanie wymknęła się spod kontroli. Jak poinformował rzecznik policji w środowy wieczór, 50-letni mężczyzna zaatakował interweniujących funkcjonariuszy nożem. W obliczu bezpośredniego zagrożenia życia, jeden z policjantów zdecydował się użyć broni palnej.

Napastnik ranny, sprawę przejęła inna jednostka

Ranny napastnik otrzymał pomoc medyczną jeszcze na miejscu zdarzenia. Następnie został przetransportowany do szpitala. Jego obrażenia określono jako poważne, jednak w chwili publikacji nie podano dokładnych informacji na temat jego stanu zdrowia.

W trosce o zachowanie pełnej bezstronności, śledztwo w sprawie incydentu przejęło Prezydium Policji w Bonn, które nie było zaangażowane w interwencję. Ich zadaniem będzie szczegółowe wyjaśnienie przebiegu zdarzeń oraz ocena zasadności użycia broni przez funkcjonariusza.

źródło: bild.de

Niemcy: Maczety obok marmolady – kontrowersyjna sprzedaż w berlińskim dyskoncie

2

W Berlinie codziennie dochodzi średnio do 10 ataków nożem. Tymczasem dyskont oferuje niebezpieczne narzędzia obok podstawowych produktów spożywczych

Berlin zmaga się z rosnącą falą przemocy z użyciem ostrych narzędzi – w 2024 roku odnotowano tam 3412 ataków nożem, co oznacza prawie dziesięć dziennie. W czasie, gdy politycy, policja i sądy debatują nad sposobami walki z eskalacją agresji, jeden z popularnych niemieckich dyskontów – sieć Norma – rozpoczął sprzedaż maczet i noży typu bushcraft po okazyjnych cenach.

Maczety za niecałe 10 euro w Berlinie-Kreuzbergu

W środę, 22 maja, w sklepie Norma w dzielnicy Kreuzberg pojawiły się w sprzedaży maczety o długości całkowitej 50 i 56 cm, a także noże bushcraftowe z ząbkowanym grzbietem – wszystkie w tej samej cenie: 9,99 euro. Oferta została zaprezentowana jako idealna do zastosowań ogrodowych, biwakowych oraz outdoorowych. Sieć, posiadająca ponad 1450 sklepów w całej Europie, wprowadziła ten asortyment nie we wszystkich lokalizacjach, ale także przez internet (choć w chwili publikacji artykułu był już niedostępny online).

Produkty nie były wystawione – trzeba było o nie poprosić

Dziennikarze BILD odwiedzili sklep w dniu rozpoczęcia sprzedaży. Choć narzędzia były promowane w gazetce reklamowej, nie znajdowały się na ogólnodostępnych półkach. Jak wyjaśniła jedna z pracownic sklepu, z powodów bezpieczeństwa należało poprosić personel o ich wydanie.

Maczeta a prawo – co wolno, a czego nie?

Adwokatka Nicole Mutschke potwierdza, że posiadanie maczety jest w Niemczech legalne. Zastrzega jednak: „Ustawodawca dostrzega potencjalne zagrożenie wynikające z użycia maczety, dlatego ogólnie zabrania noszenia jej w przestrzeni publicznej”. Maczeta, mimo swojej groźnej formy, nie podlega w Niemczech ustawie o broni, co oznacza, że jej sprzedaż i zakup są legalne i nieobjęte specjalnymi ograniczeniami prawnymi.

Stanowisko dyskontu – to narzędzie rekreacyjne, nie broń

Na pytanie dziennikarzy BILD, rzecznik Normy odpowiedział, że maczety są przeznaczone wyłącznie do użytku rekreacyjnego i biwakowego. „Nie są one sklasyfikowane jako broń w rozumieniu prawa, dlatego mogą być kupowane i posiadane bez ograniczeń wiekowych” – stwierdził. Jednocześnie dodał, że sklep zdecydował się wprowadzić dobrowolne ograniczenie sprzedaży – tylko dla osób powyżej 16. roku życia, z kontrolą przy kasie. „Wyraźnie odcinamy się od jakiegokolwiek zastosowania tych narzędzi niezgodnego z ich przeznaczeniem” – zaznaczył.

Ekspertka: Zaskakujące, ale zgodne z prawem

Adwokatka Mutschke przyznaje, że sytuacja budzi pewien niepokój: „Dziwi mnie, że takie narzędzia można kupić w supermarkecie. Jednak trzeba mieć świadomość, że przy złej woli niemal każdy przedmiot może zostać użyty jako broń”.

Czy maczeta to rzeczywiście sprzęt dla turysty? Głos z pola namiotowego

Czy maczeta faktycznie jest przydatna podczas biwakowania? Dziennik BILD zapytał o to wieloletnich miłośników kempingu przebywających na polu namiotowym Naturfreunde Springeberg w pobliżu Erkner pod Berlinem.

Bernd Nörenberg, który od 35 lat spędza wakacje pod namiotem, mówi: „Po co komu maczeta? Może do przycinania gałęzi, ale ja mam tylko młotek, żeby wbijać śledzie. Nie rozumiem, czemu się to reklamuje – przecież ktoś może to wykorzystać w złych celach”.

Podobnego zdania jest Petra Bartel, która biwakuje od 23 lat: „Po co mi maczeta? Nie muszę się przecież przebijać przez dżunglę. Przeraża mnie, ile osób chodzi dziś z nożami – nawet trzynastolatek potrafi dźgnąć kolegę w szkole. Mam tylko nóż do grzybów i siekierkę do drewna – to są dla mnie narzędzia”.

źródło: bild.de

Pożar zniszczył ośrodek dla uchodźców. Niemiecka policja wyklucza działanie osób trzecich

2

Dramatyczne sceny w Schweiburg w Dolnej Saksonii – płomienie strawiły dawną gospodę, w której mieszkali młodzi uchodźcy

W środę po południu, 22 maja, w miejscowości Schweiburg w powiecie Wesermarsch (Dolna Saksonia) doszło do poważnego pożaru budynku wykorzystywanego jako ośrodek dla uchodźców. Ogień zajął dawną gospodę, w której mieszkało około 20 młodych mężczyzn, głównie z Syrii. Według wstępnych ustaleń pożar wybuchł w tylnej części budynku, gdzie dawniej znajdowała się sala bankietowa.

Von dem Saal blieb nach dem Feuer nichts mehr übrig

Pierwsze chwile dramatu – reakcja mieszkańców i burmistrza

Do zdarzenia doszło około godziny 15:10. Jak relacjonuje burmistrz Schweiburg, Henning Kaars, był on wówczas w lokalnym supermarkecie, gdy jedna z mieszkanek weszła do sklepu zaniepokojona sytuacją na zewnątrz. „Powiedziała: 'Coś tam się dzieje’. Wyszliśmy wszyscy przed sklep. Zaledwie 50 metrów dalej palił się budynek. Z komina i dachu unosił się gęsty dym” – opisał burmistrz w rozmowie z dziennikiem Bild. Natychmiast wezwano straż pożarną i policję.

Szybka ewakuacja uchodźców. Na szczęście nikt nie zginął

W momencie wybuchu pożaru wielu mieszkańców budynku nie było na miejscu. Siedmiu przebywających w środku uchodźców zdołało uciec na zewnątrz i nie odnieśli poważnych obrażeń. Początkowe doniesienia mówiły o ośmiu ewakuowanych osobach, jednak później skorygowano te dane. Według informacji Bild, wszyscy uchodźcy to młodzi mężczyźni, głównie pochodzący z Syrii.

Strażacy opanowali ogień, ale straty są znaczne

Na miejsce przybyły liczne jednostki straży pożarnej i służb ratunkowych. Choć udało się ugasić pożar i zapobiec jego rozprzestrzenieniu, to całkowitemu zniszczeniu uległa tylna część budynku – dawna sala bankietowa, w której zakwaterowani byli uchodźcy. Burmistrz Kaars zapowiedział natychmiastową pomoc dla poszkodowanych. „Zostaną przeniesieni do innych mieszkań na terenie naszej gminy. Jestem pod wielkim wrażeniem gotowości mieszkańców do pomocy – już kilka minut po pożarze otrzymaliśmy oferty przekazania odzieży i żywności” – powiedział Kaars.

Policja: Brak oznak podpalenia. Trwa dochodzenie

Według komunikatu policji z Delmenhorst/Oldenburg-Land/Wesermarsch nie ma żadnych dowodów wskazujących na udział osób trzecich. Śledczy są zdania, że pożar wybuchł wewnątrz budynku. Choć dokładna przyczyna wciąż nie została ustalona, wykluczono zewnętrzne działanie celowe, takie jak podpalenie.

Ein Feuerwehrmann überprüft das Dach von dem Saal

Szkody przekraczają 100 tysięcy euro. Zamknięta ważna droga krajowa

Policja szacuje straty materialne na ponad 100 000 euro. Z powodu intensywnego zadymienia oraz szeroko zakrojonej akcji gaśniczej konieczne było czasowe zamknięcie drogi krajowej B437 między Friedeburgiem a Rodenkirchen w obu kierunkach.

źródło: bild.de

Niemcy znów zmagają się z niedoborem jodu: Eksperci ostrzegają przed poważnymi skutkami zdrowotnymi

0

Jodowy kryzys powraca

Po latach względnego spokoju problem niedoboru jodu w Niemczech znów daje o sobie znać. Najnowsze badania wskazują, że nawet jedna trzecia niemieckiego społeczeństwa może być dotknięta tym deficytem. Eksperci alarmują: skutki niedoboru mogą być poważne – zarówno dla układu hormonalnego, jak i dla funkcjonowania mózgu czy układu nerwowego.

Powrót problemu po dwóch dekadach

Jeszcze dwadzieścia lat temu Niemcy nie były już uznawane za kraj zagrożony niedoborem jodu. Jednak według badań Instytutu Roberta Kocha sytuacja znacząco się pogorszyła – już od około dekady obserwuje się spadek podaży jodu w diecie. Obecnie aż 32% mieszkańców cierpi na jego niedobór. Zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), Niemcy ponownie znajdują się w gronie krajów z niedoborem jodu.

Dlaczego jod jest tak ważny?

Jod to pierwiastek śladowy, niezbędny do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Kluczową rolę odgrywa w pracy tarczycy – umożliwia produkcję hormonów regulujących pracę serca, ciśnienie krwi, wzrost tkanek, podział komórek, a także funkcjonowanie mózgu i układu nerwowego. Hormony te mają także wpływ na masę ciała i ogólne samopoczucie.

Niedobór jodu może prowadzić do powstania guzków tarczycy, które w rzadkich przypadkach mogą być złośliwe. Częstym objawem jest również powiększenie tarczycy, czyli tzw. wole (struma). Niedobór może być także przyczyną obniżonego nastroju, trudności z koncentracją, zaburzeń uczenia się, a u kobiet w ciąży i karmiących piersią – może doprowadzić do trwałych uszkodzeń rozwoju dziecka.

Przyczyny obecnego niedoboru

Głównym źródłem jodu w diecie jest sól jodowana – wprowadzona do powszechnego użytku w Niemczech w latach 80. XX wieku, skutecznie zapobiegła niedoborom. Problem jednak powrócił, ponieważ coraz mniej osób używa soli jodowanej, a przemysł spożywczy również coraz rzadziej z niej korzysta. Powodem mogą być dodatkowe koszty lub konieczność tworzenia różnych wersji produktów na potrzeby rynków zagranicznych – co dla wielu producentów staje się zbyt uciążliwe.

Kolejnym czynnikiem jest spadająca świadomość społeczeństwa na temat roli jodu w zdrowiu. Niektórzy konsumenci rezygnują z jodowanej soli, chcąc jeść jak najbardziej „naturalnie”, nie zdając sobie sprawy z możliwych konsekwencji.

Jak chronić się przed niedoborem?

Chociaż zbyt duże spożycie soli może prowadzić do nadciśnienia, to warto zadbać o to, by używana sól była jodowana. Sól morska czy himalajska – szczególnie w postaci grubych kryształów – nie zawiera istotnych ilości jodu. Dobrym źródłem jodu są także ryby morskie, owoce morza i algi. W przypadku owoców i warzyw zawartość jodu jest znikoma, ponieważ gleby w Niemczech są ubogie w ten pierwiastek.

Na szczególną uwagę zasługują osoby na diecie roślinnej – weganie powinni starannie kontrolować poziom spożywanego jodu. Zdecydowanie warto unikać fast foodów i gotowych dań – choć zawierają dużo soli, to nie jest to sól jodowana. Lepszym rozwiązaniem jest samodzielne gotowanie z nieprzetworzonych składników i używanie jodowanej soli.

Endokrynolodzy, tacy jak prof. Joachim Feldkamp z kliniki uniwersyteckiej w Bielefeld, zalecają dodatkowe suplementowanie jodu w ilości 100 mikrogramów dziennie – dla większości ludzi to skuteczna i bezpieczna forma profilaktyki.

A co z chorobami tarczycy?

Według specjalistów, również osoby cierpiące na przewlekłe zapalenie tarczycy typu Hashimoto mogą bez obaw spożywać sól jodowaną – wbrew wciąż krążącym mitom. Należy jedynie pilnować, by nie przekraczać dziennej dawki 200 mikrogramów. Natomiast przy innych schorzeniach tarczycy, jak np. choroba Gravesa-Basedowa (Morbus Basedow), ilość przyjmowanego jodu powinna być ograniczona.

Eksperci podkreślają, że przedawkowanie jodu przy normalnej diecie i typowym stylu życia jest praktycznie niemożliwe. Wyjątek mogą stanowić niektóre algi lub środki kontrastowe stosowane przy badaniach radiologicznych, które zawierają bardzo wysokie stężenia jodu i mogą zaburzyć pracę tarczycy.

Podsumowanie:

Niemcy znów zmagają się z poważnym problemem zdrowia publicznego. Spadające spożycie jodu, niska świadomość społeczna i zmiany w przemyśle spożywczym doprowadziły do sytuacji, w której miliony ludzi są narażone na skutki jego niedoboru. Eksperci apelują o zwiększenie edukacji w tym zakresie i stosowanie prostych środków zaradczych – jak jodowana sól i odpowiednia dieta – które mogą zapobiec poważnym konsekwencjom zdrowotnym.

źródło: tagesschau.de

Niemcy: Syryjski lekarz oskarżony o tortury i morderstwa. Prokuratura żąda dożywocia

1

Brutalne tortury, zabójstwa i operacje bez znieczulenia – syryjski ortopeda odpowiada przed niemieckim sądem za współudział w systemie terroru reżimu Assada

Frankfurt nad Menem – Prokuratura Federalna w Niemczech domaga się kary dożywotniego pozbawienia wolności, dożywotniego zakazu wykonywania zawodu lekarza oraz zastosowania tzw. zabezpieczenia prewencyjnego wobec 40-letniego syryjskiego ortopedy Alaa M. Lekarz oskarżony jest o zbrodnie przeciwko ludzkości oraz zbrodnie wojenne, których miał się dopuścić w latach 2011–2012 w wojskowym szpitalu w Homs, działając na rzecz reżimu Baszara al-Assada.

Trzyletni proces w Niemczech i setki godzin materiałów dowodowych

Proces przed Wyższym Sądem Krajowym we Frankfurcie trwa od ponad trzech lat. Podczas 186 dni rozpraw przesłuchano ponad 50 świadków, zaprezentowano liczne opinie biegłych oraz przeanalizowano ogromną ilość dokumentów i materiałów fotograficznych – poinformowała jedna z dwóch federalnych prokuratorek podczas kończącego się wystąpienia oskarżenia. Mowy końcowe obrońców i pełnomocników oskarżycieli posiłkowych zaplanowano na kolejny tydzień. Ogłoszenie wyroku przez senat ds. bezpieczeństwa państwowego ma nastąpić 16 czerwca.

Makabryczne zarzuty: przypalanie genitaliów, operacje bez narkozy

Zarzuty wobec Alaa M. są wyjątkowo poważne i wstrząsające. Według prokuratury był on częścią brutalnego aparatu represji w wojskowym szpitalu w Homs. Przypisuje mu się udział w co najmniej dwóch przypadkach zabójstwa oraz ośmiu przypadkach ciężkich tortur. Między innymi oblał on łatwopalną substancją i podpalił okolice genitalne chłopca, który nie miał więcej niż 14 lat.

Według aktu oskarżenia, Alaa M. wstrzyknął również jednemu z pacjentów śmiertelną substancję, przeprowadził operację złamanego uda bez zastosowania znieczulenia, odmawiał chorym dostępu do niezbędnych leków oraz brutalnie znęcał się nad więźniami – jeden z nich był rzekomo zawieszony pod sufitem.

Zbrodniarz wojenny w roli cenionego lekarza w Hesji

Po ucieczce z Syrii, oskarżony przybył w 2015 roku do Niemiec, gdzie rozpoczął pracę jako ortopeda w kilku klinikach, m.in. w Bad Wildungen w północnej Hesji. Przełożeni opisywali go jako uprzejmego, pracowitego i ambitnego lekarza. Dopiero w 2020 roku został rozpoznany przez ofiary w niemieckiej produkcji telewizyjnej dotyczącej sytuacji w Homs, co doprowadziło do jego aresztowania. Od tego czasu przebywa w areszcie śledczym.

Sadystyczne skłonności i rażące naruszenie etyki lekarskiej

Według prokuratury, Alaa M. nie wykazywał w Niemczech zachowań przestępczych, co jednak nie zmienia faktu, że dobrowolnie włączył się w funkcjonowanie brutalnego reżimu i nadużywał swojej pozycji lekarza do zadawania cierpienia. Zamiast nieść pomoc, wykorzystywał swoją wiedzę medyczną do poniżania i torturowania ludzi, co – według opinii biegłego – sprawiało mu satysfakcję. Ekspertyza psychiatryczna wskazuje na obecność sadystycznego zaburzenia osobowości.

Z tego powodu prokuratura postuluje nie tylko najwyższy wymiar kary, ale również zabezpieczenie prewencyjne, które ma uniemożliwić przedwczesne zwolnienie oskarżonego z więzienia.

Międzynarodowy wymiar sprawiedliwości: sądzenie zbrodniarzy wojennych w Niemczech

Proces Alaa M. to przykład zastosowania tzw. zasady jurysdykcji uniwersalnej w niemieckim prawie międzynarodowym. Dzięki niej możliwe jest ściganie sprawców zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości, niezależnie od miejsca ich popełnienia czy obywatelstwa ofiar i sprawców. Niemiecki wymiar sprawiedliwości odgrywa w ten sposób coraz większą rolę w egzekwowaniu międzynarodowego prawa karnego.

Wydanie wyroku w tej sprawie może okazać się jednym z ważniejszych precedensów w zakresie ścigania zbrodni wojennych w Europie.

źródło: suddeutsche.de

Niemcy: Mężczyzna przeżył upadek z 13 metrów, bo spadł na worki ze śmieciami. Trzech oskarżonych przed sądem w Bochum

0

Dramatyczne wydarzenia w Nadrenii Północnej-Westfalii – zarzut usiłowania zabójstwa

Trzech mężczyzn w wieku 27, 28 i 33 lat odpowiada przed Sądem Krajowym w Bochum za próbę zabójstwa. Według ustaleń prokuratury, mieli oni wyrzucić 36-letniego mężczyznę z okna mieszkania na czwartym piętrze. Ofiara, cudem ocalona dzięki upadkowi na stertę worków ze śmieciami, doznała poważnych obrażeń, ale przeżyła.

Assaf A. (33), Samer E. (27) i Tammo M. (28) przebywają w areszcie

Kłótnia, noże i dramatyczny finał na wysokości czwartego piętra

Do zdarzenia doszło 20 października 2024 roku, w niedzielny poranek. Jak wynika z aktu oskarżenia, około godziny 8:00 jedna z mieszkanek budynku poczuła się nękana przez 36-latka, który nacisnął dzwonek do niewłaściwego mieszkania. Kobieta, zirytowana sytuacją, powiadomiła telefonicznie trzech mężczyzn, których znała.

– „Podejrzani przybyli do mieszkania kobiety i uzbroili się tam w kuchenne noże” – relacjonuje rzeczniczka sądu. Następnie udali się do mieszkania, w którym przebywał 36-latek. – „Wielokrotnie kopali w drzwi, domagając się wejścia” – dodaje rzeczniczka.

W obawie przed konfrontacją, przebywający wewnątrz mężczyzna również uzbroił się w kuchenny nóż. Po tym, jak został wpuszczony do środka, doszło do konfrontacji – wszyscy czterej mężczyźni znaleźli się w jednym pomieszczeniu, trzymając noże w rękach.

Według śledczych, w pewnym momencie uzgodnili, że wyrzucą broń. Niedługo później doszło do bójki, w trakcie której 36-latek został wypchnięty przez okno. Spadł z wysokości 13 metrów, jednak przeżył tylko dzięki temu, że upadł na worki ze śmieciami. Z poważnymi obrażeniami – m.in. złamanymi żebrami i urazem kręgosłupa – został przewieziony do szpitala.

Zeznania ofiary: „Byłem zastraszany, oferowano mi pieniądze”

W trakcie rozprawy sądowej pokrzywdzony, który w wyniku obrażeń kuleje, zeznał, że od czasu zdarzenia cierpi na ciągły ból i lęki. Zgłosił również przypadki zastraszania oraz niepożądanych kontaktów ze strony osób powiązanych z oskarżonymi. – „Rodzina jednego z oskarżonych próbowała wpłynąć na moje zeznania. Oferowano mi pieniądze i straszono, że mnie lub mojemu dziecku może się coś stać” – powiedział mężczyzna. Twierdzi również, że próbowano wmówić mu, iż sam wyskoczył z okna.

Sąd reaguje: surowe ostrzeżenie dla oskarżonych i obecnych na sali

Obawy ofiary znalazły potwierdzenie także w ustaleniach sądu i policji, które odnotowały próby wpływania na przebieg postępowania. W związku z tym w sądzie wprowadzono wzmożone środki bezpieczeństwa.
Sędzia Volker Talarowski skierował stanowcze ostrzeżenie do oskarżonych oraz wszystkich obecnych na sali:
– „Tutaj nie obowiązuje prawo ulicy. Żyjemy w państwie prawa, w którym nie można wpływać na wymiar sprawiedliwości poprzez pieniądze ani groźby. Jeśli sąd uzna, że nie jest traktowany poważnie, zostaną wyciągnięte dotkliwe konsekwencje.”

W tle sprawy: niejasne motywy i oskarżenia pod adresem ofiary

Do dziś nie ustalono dokładnie, co było powodem tak gwałtownej reakcji trzech mężczyzn. Oskarżeni utrzymują, że działali w obronie kobiety, która miała być rzekomo zastraszana przez 36-latka. Kobieta wcześniej pracowała jako prostytutka, co – według zeznań – mogło wpłynąć na ocenę sytuacji przez sprawców. Sam poszkodowany stanowczo zaprzecza, jakoby miał kogokolwiek grozić czy naruszyć czyjeś bezpieczeństwo.

źródło: bild.de

Niemcy: Sprawca zamachu w Solingen przyznał się do winy – wstrząsający początek procesu

0

Tragiczny atak podczas święta miejskiego w Solingen

W Düsseldorfie rozpoczął się proces 27-letniego Syryjczyka Issy Al H., oskarżonego o dokonanie islamistycznego ataku nożowego podczas święta miejskiego w Solingen w sierpniu 2024 roku. W wyniku zamachu zginęły trzy osoby, a osiem zostało rannych. Już na początku procesu oskarżony przyznał się do zarzucanych mu czynów.

„Zabiłem niewinnych, nie niewiernych” – dramatyczne wyznanie oskarżonego

W pisemnym oświadczeniu, które zostało odczytane przez jego obrońców, Issa Al H. wyraził skruchę i przyznał się do ataku:
„Zaciążyła na mnie ogromna wina. Jestem gotów przyjąć wyrok” – głosił fragment dokumentu. Dodał również: „Zabiłem niewinnych ludzi, nie niewiernych”. Zgodnie z jego słowami, oczekuje i zasługuje na dożywotnie pozbawienie wolności.

Zarzuty: potrójne morderstwo i dziesięć usiłowań zabójstwa

Prokuratura federalna zarzuca Al H. potrójne morderstwo oraz dziesięć usiłowań zabójstwa. Ofiary śmiertelne to dwóch mężczyzn w wieku 56 i 67 lat oraz kobieta mająca 56 lat. Ośmiu kolejnych uczestników festynu zostało rannych – niektórzy bardzo poważnie. Dwie osoby zostały trafione w ubrania, co również zakwalifikowano jako próbę zabójstwa.

Powiązania z tzw. Państwem Islamskim

Według aktu oskarżenia, Issa Al H. kilka godzin przed atakiem złożył w internetowych materiałach wideo przysięgę wierności tzw. Państwu Islamskiemu (IS). Śledczy twierdzą, że motywem działania była chęć „pomszczenia” ofiar działań zbrojnych państw zachodnich w Syrii i na terenach palestyńskich. Miał również aktywnie szukać kontaktu z dżihadystycznymi grupami w sieci i być instruowany przez ideologicznych operatorów IS, m.in. w zakresie wyboru broni.

Atak z zaskoczenia: uderzenia w szyję i okrzyki „Allahu akbar”

Według prokuratury, napastnik działał z pełnym zaskoczenia, atakując swoje ofiary nożem głównie od tyłu, zadając ciosy w okolice szyi. Podczas zamachu miał wielokrotnie krzyczeć „Allahu akbar”. Jedna z ofiar zdołała stawić opór i odeprzeć atak.

„Zostałem zmanipulowany” – próba wytłumaczenia się w rozmowie z psychiatrą

Psychiatra sądowy zeznał, że podczas badania oskarżony określił zamach jako „problem” lub „głupotę”, twierdząc, że nie był w pełni świadomy tego, co robi. Al H. powiedział, że uważa siebie za ofiarę – nie był rzekomo radykalnym islamistą, lecz został zmanipulowany przez radykalne osoby, z którymi kontaktował się w internecie.

Według jego relacji, szczególne wrażenie zrobiły na nim zdjęcia ofiar wojny w Strefie Gazy – szczególnie dzieci. Oskarżony miał rozpowszechniać te treści na Telegramie, po czym został skontaktowany przez nieznanego mężczyznę, który namówił go do zamachu. W rozmowach z biegłym Al H. podkreślał, że pali papierosy, woli filmy akcji od lektury Koranu, często opuszczał modlitwy piątkowe i nie uważa siebie za osobę głęboko wierzącą.

Brak deportacji mimo nakazu – systemowe zaniedbania

Jak się okazuje, Issa Al H. miał zostać deportowany do Bułgarii już w 2023 roku, zgodnie z europejskimi przepisami azylowymi. Jednak kiedy władze próbowały go przymusowo przetransportować, zniknął z ośrodka dla uchodźców. Drugi taki próbny wniosek nie został już podjęty. Ta sytuacja wywołała w Niemczech burzliwą debatę na temat skuteczności procedur deportacyjnych i zagrożeń dla bezpieczeństwa wewnętrznego. W sprawie zaniedbań powołano komisję śledczą w parlamencie krajowym w Düsseldorfie.

Proces w warunkach najwyższego bezpieczeństwa

Rozprawa toczy się w specjalnie zabezpieczonej sali Sądu Krajowego w Düsseldorfie. W postępowaniu uczestniczy 12 oskarżycieli posiłkowych – to zarówno ranni w ataku, jak i bliscy ofiar śmiertelnych. Zaplanowano 22 dni rozpraw, w trakcie których przesłuchanych zostanie ponad 50 świadków oraz wielu biegłych sądowych. Ogłoszenie wyroku może nastąpić 24 września 2025 roku.

W przypadku skazania, Issie Al H. grozi dożywotnie pozbawienie wolności z możliwością zastosowania zabezpieczenia prewencyjnego po odbyciu kary. Podczas pierwszego dnia procesu oskarżony przez większość czasu trzymał głowę opuszczoną. Podnosił wzrok tylko wtedy, gdy zwracał się do niego sędzia.

źródło: tagesschau.de

Niemcy: Syryjska rodzina zniknęła po nieudanej próbie deportacji

1

Kontrowersyjna interwencja w szkole podstawowej w Naumburgu

Rząd kraju związkowego Saksonia-Anhalt stanął w obronie nieudanej próby deportacji syryjskiej rodziny, podczas której funkcjonariusze próbowali odebrać 10-letnią dziewczynkę bezpośrednio ze szkoły. Mimo fali krytyki, władze podkreślają, że działania służb były zgodne z prawem i przeprowadzone z należytą ostrożnością.

Do zdarzenia doszło w szkole podstawowej w Naumburgu. Jak poinformowali minister spraw wewnętrznych Saksonii-Anhalt, Tamara Zieschang (CDU), oraz starosta powiatu Burgenlandkreis, Götz Ulrich (również CDU), nie istnieją żadne ogólnokrajowe przepisy, które zabraniałyby przeprowadzania deportacji w placówkach oświatowych.

Starosta: Działania nie naruszyły godności ludzkiej

Götz Ulrich oświadczył podczas konferencji prasowej, że odebranie uczniów ze szkoły w celu deportacji nie jest niezgodne z prawem, jeśli stanowi jedyną możliwą metodę realizacji obowiązku opuszczenia kraju. Jego zdaniem, fakt, że uczniowie lub nauczyciele byli świadkami takiej akcji, nie stanowi naruszenia godności człowieka.

Minister Zieschang: „Nie zastosowano przymusu fizycznego”

Minister Zieschang zaznaczyła, że wszystkie zaangażowane służby działały zgodnie z prawem, z wyczuciem i rozwagą. Deportacja dziecka ze szkoły miała być środkiem ostatecznym, zastosowanym dopiero po dokładnej analizie sytuacji i z zachowaniem zasady proporcjonalności.

Jak poinformowała, funkcjonariusze nie wchodzili ani do klas lekcyjnych, ani do sali gimnastycznej. Dziewczynka została wyprowadzona ze szkoły przez nauczycieli. – W żadnym momencie nie użyto wobec niej przymusu fizycznego – podkreśliła minister.

Rodzina unikała kontaktu z władzami

Decyzja o odebraniu dzieci ze szkoły miała być wynikiem wcześniejszego zachowania rodziny. Rodzice odwiedzali swoje miejsce zamieszkania wyłącznie w godzinach 7:00–15:00, czyli wtedy, gdy dzieci przebywały w szkole. Poza tymi godzinami cała rodzina unikała kontaktu z władzami. Obecnie – według danych ministerstwa – od 20 maja cała rodzina jest nieuchwytna i przebywa w nieznanym miejscu.

Doniesienia medialne: Dziecko płakało i prosiło o pomoc

Według informacji opublikowanych wcześniej przez Mitteldeutsche Zeitung, funkcjonariusz miał wyprowadzić płaczącą dziewczynkę ze szkoły, a dziecko miało prosić swoją nauczycielkę o pomoc. Minister Zieschang przedstawiła jednak inną wersję wydarzeń, twierdząc, że uczniowie nie byli świadomi działań służb, ponieważ dziewczynka została przekazana funkcjonariuszom dopiero na szkolnym dziedzińcu.

Szkoły to nie „strefy wolne od prawa” – podkreśla rząd

Minister spraw wewnętrznych zaznaczyła, że szkoły nie stanowią „stref wolnych od prawa”. Jak dodała, próba deportacji zakończyła się niepowodzeniem, ponieważ ojciec dziecka stawił opór podczas próby wejścia na pokład samolotu na lotnisku we Frankfurcie nad Menem.

Rodzina miała obowiązek opuszczenia Niemiec, ponieważ wcześniej uzyskała już ochronę międzynarodową w Bułgarii – tym samym, zgodnie z unijnymi przepisami, powinna ubiegać się o azyl właśnie w tym kraju.

Głos sprzeciwu ze strony organizacji społecznych i polityków

Próba deportacji ze szkoły spotkała się z ostrą krytyką ze strony różnych środowisk. Rzecznik ds. integracji Saksonii-Anhalt, Susi Möbbeck (SPD), podkreśliła, że szkoły powinny być „miejscem zaufania, bezpieczeństwa i nauki” – a nie przestrzenią dla policyjnych interwencji. Głos sprzeciwu wyraziły również m.in. Rada ds. Uchodźców oraz Związek Zawodowy Edukacji i Nauki (GEW).

źródło: welt.de

Niemcy: Kościoły krytykują plan wstrzymania łączenia rodzin uchodźców. „Rodziny należą do siebie”

4

Rząd chce zawiesić rodzinne łączenie uchodźców na dwa lata

We wtorek niemieckie rządowe gremium – Bundeskabinett – ma podjąć decyzję w sprawie kontrowersyjnego projektu ustawy, zakładającego dwuletnie zawieszenie prawa do łączenia rodzin dla uchodźców objętych tzw. ochroną uzupełniającą (subsydiarną). Pomysł ten, forsowany przez ministra spraw wewnętrznych Alexandra Dobrindta (CSU), spotyka się z ostrym sprzeciwem Kościołów w Niemczech.

Kościoły apelują o zachowanie jedności rodzin

Obie największe wspólnoty chrześcijańskie w Niemczech – Kościół ewangelicki i Kościół katolicki – stanowczo sprzeciwiają się planowanemu ograniczeniu. Ich przedstawiciele podkreślają, że rozdzielanie rodzin uchodźców jest nie tylko moralnie wątpliwe, ale może również negatywnie wpłynąć na proces integracji.

Chrześcijański biskup Berlina i pełnomocnik Kościoła Ewangelickiego w Niemczech (EKD) ds. uchodźców, Christian Stäblein, wezwał w rozmowie z dziennikarzami Neue Berliner Redaktionsgesellschaft do „hojnych regulacji” w zakresie łączenia rodzin osób objętych ochroną subsydiarną – a więc tych, którym nie przysługuje pełne prawo do azylu, ale których życie lub zdrowie byłoby zagrożone w ojczyźnie.

Rodziny należą do siebie. Rodzice i dzieci, rodzeństwo – powinni być razem. To elementarna zasada miłości bliźniego – powiedział Stäblein. Podkreślił, że długotrwała rozłąka z najbliższymi jest szczególnie obciążająca dla uchodźców, a zjednoczenie rodzin jest kluczowe dla ich stabilizacji, nauki języka i integracji społecznej.

Biskup katolicki: „To etycznie wątpliwe i szkodliwe”

Podobną opinię wyraził arcybiskup Hamburga, Stefan Heße, który w Konferencji Episkopatu Niemiec odpowiada za kwestie migracji. W rozmowie z tą samą redakcją określił rządowy plan jako „bardzo problematyczny”.

Ochrona rodziny to jedno z podstawowych praw zapisanych w niemieckiej konstytucji. To prawo dotyczy wszystkich rodzin w naszym kraju – także tych szukających u nas schronienia – zaznaczył Heße.

Według arcybiskupa przedłużająca się rozłąka uchodźców z najbliższymi członkami rodziny jest nie tylko „moralnie bardzo wątpliwa”, ale także znacząco utrudnia ich integrację w niemieckim społeczeństwie.

Tło decyzji: uzgodnienia w umowie koalicyjnej

Plan wstrzymania prawa do łączenia rodzin dla osób objętych ochroną uzupełniającą jest częścią porozumienia zawartego przez partie tworzące niemiecki rząd koalicyjny – Unię CDU/CSU oraz SPD. Zgodnie z projektem ustawy, osoby posiadające status ochrony subsydiarnej miałyby przez dwa lata nie mieć możliwości sprowadzenia do Niemiec najbliższych krewnych.

Status ochrony uzupełniającej otrzymują uchodźcy, którzy nie zostali zakwalifikowani jako osoby prześladowane zgodnie z definicją Konwencji Genewskiej, ale którym w kraju pochodzenia grozi śmierć, tortury lub nieludzkie traktowanie – na przykład w wyniku trwającej wojny.

źródło: tagesschau.de