Niemcy budują nowe centrum deportacyjne przy lotnisku BER. Start budowy zaplanowano na 2026 rok

1

Zgoda władz gminy Schönefeld otwiera drogę do powstania kontrowersyjnego ośrodka dla migrantów

Decyzja zapadła: w środowy wieczór (16 lipca) rada gminy Schönefeld zatwierdziła miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla długo planowanego ośrodka przy lotnisku Berlin-Brandenburg (BER). Oznacza to zielone światło dla budowy nowego centrum przyjęć i deportacji migrantów, którego realizacja ma się rozpocząć w 2026 roku.

To ważny krok w kierunku realizacji inwestycji, która od dawna była przedmiotem debat i protestów. Mimo sprzeciwu przeciwników deportacji, projekt pokonał największą dotychczasową przeszkodę administracyjną.

Nowy kompleks tylko 200 metrów od ogrodzenia lotniska

Nowy budynek ma powstać zaledwie 200 metrów od północnego ogrodzenia lotniska BER. Plan zakłada stworzenie 48 miejsc w tzw. ośrodku zatrzymania przed deportacją (Ausreisegewahrsam), a także pomieszczeń służbowych dla policji oraz urzędników odpowiedzialnych za sprawy cudzoziemców.

Na terenie lotniska funkcjonuje już obecnie tymczasowy punkt zbiorczy dla osób objętych deportacją, dysponujący 32 miejscami — jednak w chwili obecnej zaledwie 7 z nich jest zajętych.

Wydanie pozwolenia na budowę jeszcze przed końcem 2026 roku

Jak poinformowało na prośbę dziennika BILD ministerstwo spraw wewnętrznych Brandenburgii, kolejnym i ostatnim formalnym krokiem jest teraz postępowanie w sprawie wydania pozwolenia na budowę. Resort zakłada, że decyzja zapadnie w przyszłym roku. Sama budowa potrwa około dwóch lat, co oznacza, że częściowe uruchomienie centrum mogłoby nastąpić do początku 2028 roku.

Według urzędników, inwestor już rozpoczął prace przygotowawcze na działce, w tym rozbiórkę istniejących zabudowań.

Das geplante „Aufnahme- und Ausreisezentrum“ am BER-Flughafen hat nun grünes Licht

Kontrowersyjny inwestor i umowa bez przetargu

Projekt budzi jednak wiele kontrowersji, również z powodu osoby inwestora. Jest nim 66-letni Jürgen B. Harder, prywatny przedsiębiorca budowlany i mąż byłej pływaczki Franzi van Almsick. Harder był w 2015 roku skazany za korupcję przy inwestycjach na lotnisku we Frankfurcie.

Równie kontrowersyjny jest sam kontrakt budowlano-najmu. Zgodnie z ustaleniami, kraj związkowy Brandenburgia ma przez 25 lat płacić ponad 300 milionów euro za użytkowanie centrum. Co istotne, umowa została zawarta bez przeprowadzenia przetargu.

Ówczesny minister spraw wewnętrznych Brandenburgii, Michael Stübgen (CDU), tłumaczył tę decyzję tym, że Harder posiadał działkę niezbędną do realizacji projektu, co stanowiło — jak to ujął — „cechę wyjątkową” dającą mu pozycję monopolisty.

Rząd federalny się wycofał, Brandenburgia trwa przy umowie

W reakcji na kontrowersje rząd federalny częściowo wycofał się z projektu, natomiast Brandenburgia pozostaje konsekwentna. Jak potwierdziło ministerstwo na pytanie dziennika BILD, umowa najmu zawarta z firmą Harder Ny GmbH obowiązuje bez zmian.

źródło: bild.de

Niemcy: Rekordowe wydatki państwa na czynsze dla beneficjentów Bürgergeld – prawie 1,5 miliarda euro w jeden miesiąc

2

Pomysł na reformę – kanclerz Merz proponuje limit czynszowy. Spór w koalicji o koszty utrzymania osób pobierających Bürgergeld

W niedzielnym wywiadzie dla programu „Sommerinterview” w telewizji ARD kanclerz Niemiec Friedrich Merz (CDU) przedstawił kontrowersyjną propozycję reformy systemu zasiłków socjalnych. Zaproponował wprowadzenie limitu wysokości czynszu, który państwo może pokrywać dla beneficjentów świadczenia Bürgergeld.

Merz uzasadnił swój pomysł rosnącymi kosztami ponoszonymi przez państwo. „Dotychczasowe kwoty wypłacane przez Federalną Agencję Pracy są zbyt wysokie i wymagają przeglądu w ramach koalicji” – oświadczył.

Na reakcję koalicjanta nie trzeba było długo czekać. Wiceprzewodnicząca frakcji SPD Dagmar Schmidt odrzuciła pomysł ograniczeń i jasno zadeklarowała: „Nie będzie żadnych cięć świadczeń z naszym udziałem.”

Oficjalne dane: 1,48 miliarda euro na czynsze tylko w marcu 2025

Tymczasem najnowsze dane Federalnej Agencji Pracy (BA) za marzec 2025 roku potwierdzają, że wydatki państwa na koszty zakwaterowania (KdU) dla osób pobierających Bürgergeld osiągnęły rekordowy poziom – około 1,48 miliarda euro.

Łączna kwota wypłaconych świadczeń w marcu wyniosła 3,94 miliarda euro, z czego około 38 procent – zostało przeznaczone na opłacanie czynszów.

Dla porównania: w marcu 2023 roku koszty te wynosiły 1,37 miliarda euro. To oznacza wzrost o około 110 milionów euro, czyli o ponad 8 procent w ciągu zaledwie dwóch lat.

Dane BA publikowane są z około trzymiesięcznym opóźnieniem, dlatego wartości z marca są obecnie najnowszymi dostępnymi statystykami.

Rekordowy poziom już po raz drugi – trend niepokojący

Wysokość wydatków na czynsze w wysokości 1,48 miliarda euro została po raz pierwszy odnotowana w grudniu 2024 roku, po czym nieznacznie spadła w styczniu i lutym. Jednak już w marcu 2025 ponownie osiągnęła rekordowy poziom.

Pomimo wcześniejszych zapowiedzi o możliwym ograniczeniu wydatków, nie widać żadnych trwałych efektów obniżających koszty zakwaterowania.

Tysiące jednoosobowych gospodarstw z mieszkaniami powyżej 100 m²

Analiza szczegółowych danych BA pokazuje, że w marcu 2025 roku aż 181 667 „wspólnot potrzebujących” (niem. Bedarfsgemeinschaften) otrzymywało z budżetu państwa finansowanie zakwaterowania w mieszkaniach lub domach o powierzchni 100 metrów kwadratowych i więcej.

Wśród nich znalazło się 20 236 jednoosobowych gospodarstw domowych – oznacza to, że osoby samotne, które otrzymują Bürgergeld, mieszkają samotnie na ponad 100 m², a czynsz finansowany jest przez państwo.

Dla porównania, wielu pracujących Niemców nie może sobie pozwolić na taki metraż, co rodzi społeczne kontrowersje.

W tej grupie znalazły się również:
22 861 dwuosobowych gospodarstw domowych,
27 617 trzyosobowych,
– oraz 110 953 czteroosobowych i większych, gdzie – jak zaznacza BA – w niektórych przypadkach taka powierzchnia może być uzasadniona.

Samotni beneficjenci zajmują duże lokale

Statystyki pokazują również, że w Niemczech około 1,4 miliona osób pobierających Bürgergeld mieszka samotnie, otrzymując pełne finansowanie czynszu z budżetu państwa.

Spośród nich:
około 234 000 osób ma do dyspozycji mieszkanie o powierzchni 60 m² lub większej,
– w przypadku 92 000 gospodarstw domowych Agencja Pracy nie dysponuje dokładnymi danymi dotyczącymi metrażu.

Reforma czy konieczność?

Statystyki dostarczone przez BA zdają się wspierać argumentację kanclerza Merza o potrzebie przeglądu obecnych zasad finansowania kosztów zakwaterowania w ramach systemu Bürgergeld. Jednocześnie wywołują ożywioną debatę publiczną na temat sprawiedliwości społecznej, skuteczności polityki socjalnej i konieczności reformy – w obliczu rosnących wydatków budżetowych.

źródło: bild.de

Niemcy zapowiadają sprzeciw wobec nowego budżetu UE. Rząd odrzuca plan podwyżek i nowych danin dla koncernów

1

Propozycja Komisji Europejskiej nie do przyjęcia w czasach oszczędności

Rząd federalny Niemiec jednoznacznie odrzucił zaprezentowany przez Komisję Europejską projekt budżetu Unii Europejskiej na lata 2028–2034. Planowane znaczące zwiększenie wspólnotowych wydatków oraz pomysł wprowadzenia nowych unijnych danin dla wielkich przedsiębiorstw uznano za nieakceptowalne w obecnych warunkach gospodarczych.

— Propozycja Komisji nie jest możliwa do wytłumaczenia w czasach, gdy wszystkie państwa członkowskie podejmują ogromne wysiłki na rzecz konsolidacji swoich krajowych budżetów — oświadczył w środę wieczorem w Berlinie rzecznik rządu Stefan Kornelius. — Dlatego nie możemy zaakceptować tego wniosku — dodał.

Budżet UE ma wzrosnąć o 700 miliardów euro

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedziała wcześniej znaczne zwiększenie wspólnotowych wydatków, tłumacząc to potrzebą sfinansowania nowych inwestycji, zwłaszcza w obszarze obronności i bezpieczeństwa. Łączny budżet UE na okres 2028–2034 miałby wynieść około 2 bilionów euro — o 700 miliardów więcej niż w trwającej obecnie perspektywie budżetowej.

W budżecie tym określane są zarówno roczne limity wydatków Unii, jak i ich przeznaczenie. Jako największa gospodarka Wspólnoty, Niemcy pokrywają zazwyczaj blisko jedną czwartą wszystkich unijnych środków.

Inwestycje w technologie, naukę i migrację

Komisja Europejska argumentuje, że wzrost wydatków jest konieczny, aby Europa mogła stać się bardziej konkurencyjna w kluczowych sektorach, takich jak zielone technologie, cyfryzacja czy biotechnologia. Większe środki miałyby też trafić do sektora naukowego, a także na wspólną politykę rolną oraz zarządzanie migracją.

Nowe źródła dochodów: opłata za elektroodpady i danina od koncernów

Część nowych wydatków Komisja chce sfinansować dzięki tzw. nowym własnym zasobom — czyli unijnym podatkom i opłatom niezależnym od składek państw członkowskich. Wśród zaproponowanych rozwiązań znalazła się m.in. opłata od elektrośmieci, które nie trafiają do recyklingu.

Szczególne kontrowersje wzbudził jednak plan wprowadzenia dodatkowej opłaty dla dużych firm, których roczny obrót przekracza 100 milionów euro. Ma ona być niezależna od osiąganych zysków.

Stanowcze „nie” Berlina dla nowej daniny

Choć rząd niemiecki popiera cel budżetu, jakim jest poprawa konkurencyjności i wzmocnienie zdolności obronnych Europy, sprzeciwia się nowym obciążeniom fiskalnym dla dużych przedsiębiorstw.

— Kierunek polityki Komisji Europejskiej jest słuszny. Europa musi być silna i zdolna do działania na arenie międzynarodowej. Ale nie poprzedzamy dodatkowego opodatkowania wielkich firm — podkreślił Kornelius.

Przemysł bije na alarm: to zły moment na nowe obciążenia

Protest wobec planów Komisji zgłaszają także niemieckie organizacje gospodarcze. Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (VDA) ostrzega, że firmy znajdują się w wyjątkowo trudnej sytuacji ekonomicznej.

— Jakiekolwiek podnoszenie podatków czy wprowadzanie nowych danin jest obecnie niedopuszczalne — stwierdziła prezeska VDA Hildegard Müller. Jej zdaniem danina niezależna od zysków jest szczególnie szkodliwa dla rozwoju i osłabia konkurencyjność unijnych firm.

Podobne stanowisko wyraził Niemiecki Związek Izb Przemysłowo-Handlowych (DIHK). — To byłby całkowicie błędny sygnał. Przedsiębiorstwa potrzebują wiatru w żagle, a nie kolejnych obciążeń — powiedziała główna dyrektorka wykonawcza DIHK, Helena Melnikov.

Przed Unią długie i trudne negocjacje

Wniosek Komisji Europejskiej trafi teraz pod obrady 27 państw członkowskich UE oraz Parlamentu Europejskiego. Proces negocjacyjny zapowiada się na wyjątkowo trudny i może potrwać nawet dwa do trzech lat.

źródło: zeit.de

Nowe przepisy w Berlinie: Za nóż w metrze nawet 10 000 euro grzywny

5

Berliński senat wprowadza zakaz w odpowiedzi na falę przemocy w komunikacji miejskiej

W 2024 roku w Berlinie odnotowano średnio dziewięć ataków nożem dziennie – wynika z danych policyjnych. W odpowiedzi na nasilającą się przemoc w środkach transportu publicznego, władze miasta zdecydowały się na wprowadzenie zakazu noszenia noży i innych rodzajów broni w komunikacji miejskiej. Nowe przepisy obowiązują od północy z 16 na 17 lipca 2025 roku.

Zakaz dotyczy wszystkich środków komunikacji miejskiej i dworców

Od teraz we wszystkich środkach komunikacji miejskiej w Berlinie obowiązuje całkowity zakaz wnoszenia broni. Zakaz obejmuje również budynki dworcowe i perony. Nie dotyczy on jednak przystanków autobusowych i tramwajowych.

Zabronione są:

  • wszystkie rodzaje noży, niezależnie od długości ostrza,
  • broń hukowa, gazowa i sygnałowa,
  • broń sieczna i kłująca (np. pałki teleskopowe, kastety),
  • broń elektryczna (paralizatory),
  • kusze.

Policja może teraz kontrolować pasażerów bez podejrzenia

Nowe przepisy znacząco ułatwiają pracę berlińskiej policji. Funkcjonariusze mogą przeprowadzać kontrole bez konieczności istnienia konkretnego podejrzenia, np. sprawdzając pasażera na peronie. Jeśli u danej osoby zostanie znalezione nielegalne narzędzie – np. nóż czy gaz pieprzowy – może ono zostać skonfiskowane na miejscu.

Jak zapowiadają władze, kontrole będą przeprowadzane regularnie i będą miały charakter prewencyjny. Za złamanie zakazu grozi kara pieniężna w wysokości nawet do 10 000 euro.

Wyjątki przewidziane dla określonych grup zawodowych

W przepisach przewidziano wyjątki dla niektórych grup zawodowych, m.in. dla:

  • funkcjonariuszy policji,
  • strażaków,
  • kucharzy i pracowników gastronomii,
  • dostawców i innych przedsiębiorców, którzy potrzebują noży do pracy.

Dozwolone jest również przewożenie nowo zakupionych noży, pod warunkiem że są fabrycznie zapakowane. Osoby wybierające się na piknik mogą zabrać np. scyzoryk, ale tylko wtedy, gdy nie jest on łatwo dostępny. Berlińska policja precyzuje: „Nóż nie jest uznawany za dostępny, jeśli jego wyjęcie wymaga wykonania więcej niż trzech czynności”.

Kampania informacyjna i działania prewencyjne

O nowym zakazie pasażerowie są informowani poprzez:

  • komunikaty głosowe w pojazdach,
  • treści i grafiki na tablicach elektronicznych,
  • plakaty w gablotach na stacjach metra – pierwsze pojawiły się już na Alexanderplatz.

Podobne przepisy w innych landach

Zakaz wprowadzony w Berlinie nie jest odosobnionym przypadkiem. Podobne przepisy obowiązują już m.in. w Hesji i Hamburgu, natomiast w Badenii-Wirtembergii trwają prace nad ich wdrożeniem. Berlińska senator ds. wewnętrznych, Iris Spranger (SPD), opowiada się za wspólnym podejściem wszystkich krajów związkowych. – „W tej sprawie prowadzę rozmowy z moimi odpowiednikami z innych landów i będę dalej intensywnie zabiegać o wspólne działania również podczas konferencji ministrów spraw wewnętrznych” – zapowiedziała.

Trzy istniejące strefy zakazu broni w Berlinie

Już wcześniej w Berlinie obowiązywały trzy strefy zakazu noszenia broni i noży:

  • Kottbusser Tor,
  • Görlitzer Park,
  • Leopoldplatz.

Jednak ich skuteczność pozostaje kwestią sporną. Szef berlińskiego oddziału Związku Zawodowego Policji (GdP), Stephan Weh, napisał w lutym na platformie X (dawniej Twitter):
„Strefy zakazu noży to czyste placebo. Żaden terrorysta ani poważny przestępca nie zrezygnuje z broni tylko dlatego, że postawiono znak zakazu – choćby był pięknie zaprojektowany.”

Dla pociągów dalekobieżnych zakaz już obowiązuje

Warto dodać, że w niemieckim transporcie dalekobieżnym zakaz wnoszenia broni i niebezpiecznych noży obowiązuje już od dawna z mocy prawa, niezależnie od aktualnych działań władz lokalnych.

źródło: web.de

Niemcy: Aktywistki klimatyczne zdemontowały znaki drogowe i namalowały fałszywe oznakowania – sprawą zajmuje się policja

0

Ulm: Zdemontowane znaki, zamalowane pasy i „nowe” ścieżki rowerowe. Kolejna akcja klimatycznych radykałów – tym razem na ulicach Badenii-Wirtembergii

W nocy z piątku na sobotę, nieznani sprawcy przeprowadzili w Ulm (Badenia-Wirtembergia) bezprawną akcję związaną z działalnością klimatyczną, podczas której zdemontowano znaki drogowe, naniesiono nielegalne oznaczenia pasów ruchu oraz namalowano tęczowe przejście dla pieszych.

Choć na szczęście nie doszło do zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego, sprawa została zakwalifikowana jako zniszczenie mienia, a śledztwo prowadzi nie tylko policja, ale również wydział ds. bezpieczeństwa państwa (Staatsschutz).

17 znaków drogowych usuniętych – część porzucono w krzakach

Zgodnie z informacjami przekazanymi przez policję, sprawcy zdemontowali łącznie 17 znaków drogowych w rejonie ulicy Olgastraße.

– „Następnie zamalowali je różową farbą i wyrzucili do pobliskich zarośli lub zostawili w pobliżu miejsca zdarzenia” – przekazał rzecznik policji.

Świadkowie zeznali, że sprawcami były prawdopodobnie trzy kobiety, które następnie przy użyciu różowej farby namalowały fikcyjną ścieżkę rowerową bezpośrednio na jezdni.

Tęczowe przejście dla pieszych – kolejny element „instalacji”

Kilkaset metrów dalej, w rejonie Neue Straße, w pobliżu placu Hans-und-Sophie-Scholl-Platz, ta sama grupa – jak się przypuszcza – namalowała na jezdni imitację przejścia dla pieszych w kolorach tęczy.

Oznaczenia te nie mają żadnej mocy prawnej, mogą wprowadzać uczestników ruchu w błąd i potencjalnie prowadzić do niebezpiecznych sytuacji.

Uczestniczki w fartuchu lekarskim i różowym swetrze – tropy wskazują na ruch Extinction Rebellion

Według policji, jedna z uczestniczek miała na sobie biały fartuch lekarski z napisem „Scientist Rebellion” – to odniesienie do radykalnej grupy działającej w ramach międzynarodowego ruchu Extinction Rebellion.

Inna kobieta została opisana jako ubrana w różowy sweter – kolor, który dominował również na zamalowanych znakach i śladach farby.

„Letzte Generation” przyznaje się do akcji – opublikowano nagranie

W mediach społecznościowych, a dokładnie na profilu „Widerstands-Kollektiv Ulm” na Instagramie, zamieszczono nagranie, w którym członkini tej grupy przyznaje się do przeprowadzenia akcji. „Ogłosiliśmy centrum Ulm strefą Tempo 30, usuwając znaki zezwalające na wjazd samochodom (‘KFZ frei’) oraz te, które znosiły ograniczenie prędkości do 30 km/h”  – słychać na filmie.

Na nagraniu widać, jak nocą demontowane są znaki drogowe. Co ciekawe, tęczowe przejście dla pieszych namalowano już za dnia – blisko ratusza.

Powtórka z przeszłości? Sprawdzane są możliwe powiązania

Policja bada, czy incydent ten ma związek z wcześniejszą akcją, podczas której kilka tygodni temu na Frauenstraße (przy Starym Cmentarzu) została również nielegalnie wyznaczona ścieżka rowerowa.

Śledczy analizują wszystkie materiały i proszą świadków o kontakt. Informacje można przekazywać pod numerem: 0731 / 188-3312.

Kontekst i konsekwencje

Choć tym razem nikt nie ucierpiał, działania takie są nie tylko nielegalne, ale mogą stanowić zagrożenie dla uczestników ruchu drogowego, jeśli np. kierowcy lub piesi zinterpretują fałszywe oznaczenia jako obowiązujące.

Z uwagi na powiązania z ruchem ekstremistycznym i możliwe motywacje ideologiczne, sprawą zajmuje się również Staatsschutz, czyli wydział odpowiedzialny za przeciwdziałanie zagrożeniom dla porządku konstytucyjnego.

źródło: bild.de

Grupa Syryjczyków napastowała kobiety w nocnym autobusie w Berlinie – sprawą zajmuje się policja kryminalna

3

Napastowanie i molestowanie w autobusie linii N8

Trzy kobiety zostały zaatakowane słownie i fizycznie przez grupę mężczyzn

Do bulwersującego incydentu doszło około godziny 3:00, w nocy z wtorku na środę, w autobusie linii N8 w Berlinie. Trzy kobiety w wieku 22, 23 i 26 lat zostały werbalnie i fizycznie napastowane przez około dziesięcioosobową grupę młodych mężczyzn, gdy siedziały w tylnej części pojazdu jadącego w kierunku Hermannplatz.

Według relacji policji, mężczyźni dopuszczali się wobec kobiet wulgarnych komentarzy o podtekście seksualnym oraz obscenicznych gestów. Dwóch z nich posunęło się jeszcze dalej, dotykając jednej z kobiet po nogach i pośladkach.

Dwóch sprawców zatrzymanych przez policję

Funkcjonariusze berlińskiej policji zostali zaalarmowani i dotarli na miejsce zdarzenia jeszcze w trakcie kursu autobusu. Po ich przybyciu grupa napastników rozbiegła się w różnych kierunkach. Policjanci zdołali zatrzymać dwóch mężczyzn w pobliżu miejsca zdarzenia. Obaj mają po 18 lat i – jak ustalono – są obywatelami Syrii.

Zatrzymani zostali przewiezieni do policyjnego aresztu w celu ustalenia tożsamości i przeprowadzenia czynności identyfikacyjnych. Po zakończeniu formalności zostali zwolnieni.

Ofiary w szoku, sprawą zajmuje się policja kryminalna

Choć poszkodowane kobiety nie odniosły obrażeń fizycznych, według policyjnych ustaleń były wyraźnie wstrząśnięte przebiegiem zdarzenia.

Jak nieoficjalnie informuje Bild, ofiary to najprawdopodobniej osoby transpłciowe, co może mieć znaczenie dla kwalifikacji czynu. Z tego względu dalsze postępowanie zostało przekazane do jednostki policji kryminalnej zajmującej się przestępstwami z podłożem motywowanym nienawiścią – tzw. Staatsschutz Landeskriminalamt.

Śledztwo w toku

Policja prowadzi intensywne dochodzenie w celu ustalenia tożsamości pozostałych sprawców, którzy wciąż pozostają na wolności. Władze apelują do świadków zdarzenia lub osób podróżujących tym samym autobusem o kontakt z lokalnym komisariatem.

Zdarzenie to poruszyło opinię publiczną w Berlinie i ponownie wywołało dyskusję na temat bezpieczeństwa w środkach transportu publicznego, zwłaszcza w porach nocnych.

źródło: bild.de

Niemcy: Matka zostawiła 4-letnią córkę samą w basenie – dziecko niemal utonęło. Zapadł wyrok

0

Chwila nieuwagi, która mogła kosztować życie. Proces w Berlinie zakończony wyrokiem w zawieszeniu

W jednym z berlińskich sądów zakończył się proces 23-letniej Parwin A., która w listopadzie 2024 roku pozostawiła swoją 4-letnią córkę bez opieki w basenie rekreacyjnym Stadtbad Lankwitz. Kobieta udała się sama popływać w głębszym basenie, a jej dziecko – pozostawione bez nadzoru – po chwili zostało zauważone leżące bezwładnie na dnie zbiornika wodnego. Tylko dzięki szybkiej reakcji przypadkowego świadka nie doszło do tragedii.

Tragiczne zdarzenie w Stadtbad Lankwitz

Do incydentu doszło 14 listopada 2024 roku. Parwin A., uczennica szkoły zawodowej, przez dłuższy czas bawiła się ze swoją córką w płytkim basenie. W pewnym momencie posadziła dziewczynkę na ławce i powiedziała: „Siedź tu grzecznie, mama zaraz wróci”. Następnie weszła do oddzielonego, 25-metrowego basenu, aby popływać kilka długości.

Wkrótce po jej odejściu dziewczynka znalazła się z powrotem w wodzie – i zaczęła się topić. 37-letni mężczyzna z Ukrainy, przebywający w tym samym kompleksie basenowym, zauważył dziecko leżące bez oznak życia na dnie basenu. Natychmiast wskoczył do wody i wyciągnął je na brzeg. Konieczna była dwukrotna reanimacja. Dziewczynka spędziła 10 dni w szpitalu, w tym na oddziale intensywnej terapii.

Matka wdzięczna, ale sąd nie miał wątpliwości

Parwin A. wyraziła wdzięczność wobec osób, które uratowały życie jej córce. W sądzie zapewniła, że dziecko doszło do siebie i obecnie uczy się pływać, przygotowując się do zdobycia niemieckiego odznaczenia pływackiego „Seepferdchen”.

Jednak sędzia Anke Moritz z berlińskiego sądu rejonowego nie miała wątpliwości co do winy oskarżonej. W uzasadnieniu wyroku mówiła jasno i bezkompromisowo:

To nie był nieszczęśliwy wypadek! Dziecko de facto utonęło – było martwe. Pani świadomie oddała się własnej przyjemności i pozostawiła je bez opieki. Gdy nie znalazła córki na ławce, uznała Pani, że poszła do toalety. Nawet jej Pani nie szukała! To rażące naruszenie obowiązków opiekuńczych.”

Sędzia zwróciła również uwagę, że choć obecnie stan dziecka wydaje się stabilny, nie można wykluczyć długofalowych następstw neurologicznych. Podkreśliła, że małe dzieci nie mogą przebywać w takich miejscach samodzielnie, nawet przez chwilę.

Wyrok: kara więzienia w zawieszeniu

Parwin A. została skazana na cztery miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu za niedopełnienie obowiązków opiekuńczych jako matka. Sąd uznał, że swoim postępowaniem naraziła córkę na śmiertelne niebezpieczeństwo, które mogło zakończyć się nieodwracalną tragedią.

źródło: bild.de

Niemcy: Co czwarty emeryt po 45 latach pracy otrzymuje mniej niż 1300 euro miesięcznie

4

Średnia emerytura to 1668 euro, ale różnice są ogromne

W Niemczech emeryci, którzy przez co najmniej 45 lat opłacali składki do systemu ubezpieczeń emerytalnych, otrzymują średnio 1668 euro miesięcznie. Jednak – jak wynika z odpowiedzi Federalnego Ministerstwa Pracy na interpelację posła Lewicy Dietmara Bartscha, do której dotarła niemiecka agencja prasowa dpa – ponad jedna czwarta z nich musi przeżyć za kwotę poniżej 1300 euro.

Duże różnice regionalne: Zachód z wyższymi świadczeniami niż Wschód

Z danych resortu wynika, że występują wyraźne różnice regionalne – zarówno między poszczególnymi krajami związkowymi, jak i między wschodnią a zachodnią częścią Niemiec.

  • W zachodnich landach średnia emerytura po 45 latach składkowych wynosi 1729 euro,
  • We wschodnich – jedynie 1527 euro.

Najwyższe świadczenia wypłacane są w Hamburgu (średnio 1787 euro), podczas gdy najniższe odnotowano w Turyngii – zaledwie 1491 euro miesięcznie.

Nierówność płci: Mężczyźni otrzymują znacznie więcej niż kobiety

Średnia emerytura dla mężczyzn z 45-letnim stażem składkowym wynosi 1778 euro. W przypadku kobiet ta kwota jest znacznie niższa – zaledwie 1449 euro. Oznacza to różnicę rzędu 329 euro miesięcznie, co przekłada się na znacznie trudniejszą sytuację finansową kobiet na emeryturze.

Bartsch: „To akt oskarżenia wobec polityki emerytalnej”

Poseł Lewicy Dietmar Bartsch skrytykował w rozmowie z dpa aktualny stan rzeczy, określając go jako dowód porażki państwowej polityki społecznej:
– Jeśli co czwarty emeryt po 45 latach pracy musi przeżyć za mniej niż 1300 euro, to jest to akt oskarżenia wobec obecnej polityki emerytalnej – powiedział.
Podkreślił, że obecny poziom emerytur pokazuje, jak bardzo niedostateczne są świadczenia z ustawowego systemu emerytalnego i jak słabo zabezpieczają finansowo osoby starsze.

Rząd: dane nie oddają pełnego obrazu sytuacji

Ministerstwo Pracy wskazuje jednak, że sama wysokość emerytury nie odzwierciedla całkowitej sytuacji finansowej emerytów. Wskazuje na rozpiętość świadczeń – od bardzo niskich do wysokich – oraz na fakt, że do okresów „składkowych” wliczane są także tzw. okresy nieskładkowe, np. czas nauki w szkole i na studiach, okresy bezrobocia bez zasiłku czy praca w niepełnym wymiarze godzin. Wszystkie te czynniki wpływają na ostateczną wysokość świadczenia, nawet jeśli formalnie uzbiera się wymagane 45 lat.

Niska emerytura nie zawsze oznacza ubóstwo

Rząd zaznacza również, że poziom życia emerytów nie zależy wyłącznie od wysokości emerytury z państwowego systemu. W grę wchodzą również inne źródła dochodu oraz łączna sytuacja dochodowa gospodarstwa domowego.
Przykładowo, kobiety, które przez wiele lat nie pracowały zawodowo i utrzymywały się z dochodów partnera, mogą pobierać bardzo niskie emerytury, mimo że ich gospodarstwo domowe jako całość pozostaje stabilne finansowo.

Lewica domaga się reformy systemu emerytalnego

Bartsch ponownie wezwał do radykalnej zmiany w systemie emerytalnym. Krytykuje zapowiadaną przez rząd „stabilizację” poziomu emerytur, określając ją jako utrwalenie obecnego, niesatysfakcjonującego stanu rzeczy.
– To nie dobra wiadomość, lecz groźba, że nic się nie zmieni – powiedział poseł.
Lewica postuluje, by do systemu emerytalnego obowiązkowo włączyć wszystkich pracujących – nie tylko osoby zatrudnione na etacie, ale również samozatrudnionych i wolne zawody.

Plan reformy: poziom 48% ma zostać utrzymany

Pod koniec czerwca federalna minister ds. polityki społecznej Bärbel Bas (SPD) przedstawiła projekt nowej ustawy emerytalnej. Zakłada on utrzymanie tzw. poziomu emerytalnego (Rentenniveau) na poziomie 48%.

Rentenniveau to wskaźnik określający relację między wysokością emerytur a przeciętnym wynagrodzeniem. Jeśli poziom ten pozostaje stabilny, oznacza to, że emerytury rosną proporcjonalnie do płac.

Pracodawcy krytykują jednak związane z tym wysokie koszty – sięgające miliardów euro rocznie – podczas gdy związki zawodowe domagają się jeszcze wyższego poziomu świadczeń.

Podsumowanie

Choć niemiecki system emerytalny przez dekady uchodził za jeden z filarów stabilności społecznej, dane przedstawione przez Ministerstwo Pracy pokazują wyraźnie jego ograniczenia. Niskie świadczenia, duże różnice regionalne i nierówności między płciami stawiają pod znakiem zapytania bezpieczeństwo finansowe wielu osób starszych. Debata o reformie systemu emerytalnego nabiera więc nowej intensywności i będzie jednym z kluczowych tematów najbliższych lat.

źródło: spiegel.de

Niemcy: Wypalenie zawodowe nową „pandemią” wśród młodych? Alarmujące dane z raportu zdrowotnego DAK 2025

1

Pokolenie Z a zdrowie psychiczne – niepokojące wnioski z najnowszego raportu

Najnowszy DAK-Gesundheitsreport 2025 rzuca światło na rosnące problemy zdrowia psychicznego wśród niemieckiej młodzieży zawodowej. Wbrew powszechnemu przekonaniu, że młodzi ludzie z pokolenia Z (osoby w wieku od około 15 do 30 lat) kierują się przede wszystkim potrzebą równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, raport ujawnia znacznie głębsze problemy – szczególnie natury psychicznej.

Z badania wynika, że ponad jedna czwarta pracujących przedstawicieli tej grupy wiekowej wykazywała w ostatnich tygodniach objawy depresji. W grupie osób między 18 a 24 rokiem życia odsetek ten wynosił aż 37 procent.

„Wypalenie to nowa pandemia młodych”

Eksperci nie mają wątpliwości: sytuacja jest alarmująca. Współautor raportu, Volker Nürnberg, porównuje wypalenie zawodowe do nowej pandemii, która dotyka w szczególności młodych ludzi. Wskazuje, że w wielu przypadkach nie chodzi już tylko o przemęczenie – „akumulator” jest nie tylko rozładowany, ale wręcz „uszkodzone jest ładowanie”. Dlatego – jak podkreśla – konieczne jest zapewnienie młodym odpowiedniego wsparcia na progu życia zawodowego.

Źródła danych: analiza i reprezentatywna ankieta

Raport powstał na podstawie danych zgromadzonych przez DAK za rok 2024 oraz reprezentatywnej ankiety przeprowadzonej jesienią tego samego roku przez instytut Forsa. Badaniem objęto 7068 osób w wieku od 18 do 65 lat. Przedstawiciele pokolenia Z (urodzeni w latach 1995–2010) stanowią ok. 20 procent wszystkich pracujących w Niemczech – czyli około 8,5 mln osób z 43 milionów zatrudnionych.

Młodzi bardziej ostrożni wobec infekcji, ale rzadziej chorują

Kolejnym efektem pandemii COVID-19 jest zmiana podejścia do infekcji. Ponad połowa młodych pracowników wykazuje dziś większą ostrożność niż przed pandemią. Aż 25 procent osób poniżej 30. roku życia deklaruje, że dziś częściej niż wcześniej korzysta ze zwolnienia lekarskiego przy pierwszych objawach przeziębienia – takich jak kaszel czy katar. Dla porównania, w całej populacji pracujących odsetek ten wynosi 18 procent.

Pomimo zwiększonej liczby zgłoszonych przypadków choroby, młodzi pracownicy mają średnio krótsze okresy absencji, co skutkuje niższym ogólnym wskaźnikiem chorobowości. Według danych DAK, w 2024 roku wskaźnik ten dla osób poniżej 30. roku życia wyniósł 4,7 procent, co stanowi wartość o 13 procent niższą niż średnia dla wszystkich grup wiekowych (5,4 procent).

Najważniejsze: dobre relacje w pracy i atmosfera

Choć mówi się o dużych różnicach między pokoleniami, jeśli chodzi o oczekiwania wobec pracy, raport pokazuje, że młodzi i starsi pracownicy w wielu aspektach myślą podobnie. Dla osób poniżej 30. roku życia najważniejszym czynnikiem pracy jest „dobre środowisko pracy” – tak samo jak w przypadku ogólnej średniej wszystkich pracowników.

Na drugim miejscu znalazła się równowaga między pracą a życiem prywatnym – tzw. work-life balance. Jako „bardzo ważny” aspekt wskazało ją 61 procent młodych zatrudnionych (dla porównania, wśród wszystkich pracujących – 55 procent).

Napięcia międzypokoleniowe: problem, który wpływa na samopoczucie

Pomimo wspólnych wartości, raport ujawnia istnienie napięć między różnymi grupami wiekowymi w miejscu pracy. Aż 28 procent przedstawicieli pokolenia Z zadeklarowało, że doświadcza konfliktów międzypokoleniowych. Co czwarty z nich czuje się z tego powodu silnie lub bardzo silnie obciążony psychicznie.

Najwięcej takich przypadków odnotowano w sektorze ochrony zdrowia oraz w zawodach związanych z wychowaniem i edukacją – po 30 procent. Z kolei w branży IT (przetwarzania danych) tylko 12 procent respondentów wspomniało o takich napięciach.

Apel DAK: Potrzebne większe zrozumienie dla młodych pracowników

Andreas Storm, prezes zarządu DAK, zaapelował do pracodawców o większe zrozumienie dla potrzeb młodego pokolenia – szczególnie w obliczu postępujących zmian demograficznych. Zwrócił uwagę na konieczność promowania „zdrowego współistnienia w zespołach” i podkreślił, że tylko zmotywowani pracownicy są w stanie osiągać wysoką efektywność i produktywność.

Podsumowanie:

Raport DAK 2025 to wyraźny sygnał ostrzegawczy. Pokolenie Z w Niemczech nie tylko mierzy się z typowymi wyzwaniami młodego wieku, ale także z nasilającym się wypaleniem zawodowym i problemami psychicznymi, których skala może z czasem jeszcze wzrosnąć. Pracodawcy i decydenci powinni potraktować ten sygnał poważnie – nie jako krytykę młodych, ale jako wskazówkę, że nadchodzi pokolenie, które potrzebuje nie tylko dobrej pracy, lecz także troski, wsparcia i realnych perspektyw na zdrowe życie zawodowe.

źródło: tagesschau.de

Kryzys piwowarstwa w Niemczech: Malejąca konsumpcja, rosnące koszty i widmo upadku małych browarów

1

Tradycja w niebezpieczeństwie

Niemcy bez piwa? Jeszcze do niedawna byłoby to nie do pomyślenia. Jednak jedna z najbardziej rozpoznawalnych i zakorzenionych w niemieckiej kulturze gałęzi przemysłu stoi dziś w obliczu największego kryzysu od dekad. Coraz więcej konsumentów sięga po napoje bezalkoholowe, a jednocześnie gwałtownie rosną koszty produkcji piwa. W efekcie wiele małych browarów nie jest w stanie utrzymać się na rynku i zmuszonych jest do zamknięcia działalności.

Rosnące koszty przy stagnacji cen

Według raportu „Deutscher Biermarkt“ (Niemiecki rynek piwa), opracowanego przez firmę doradczą Roland Berger, od 2020 roku koszty produkcji piwa rosną nawet o 6% rocznie. To znacznie szybciej niż ceny sprzedaży, które pozostają relatywnie stabilne. Powstała luka kosztowa wynosi już 12%, co prowadzi do poważnych strat finansowych. Coraz więcej browarów notuje wysokie straty i balansuje na granicy opłacalności.

Zmniejszający się popyt

Niepokojący jest również spadek konsumpcji piwa wśród samych Niemców. W ciągu ostatnich 31 lat spożycie spadło aż o 35%. Zgodnie z danymi Niemieckiego Związku Piwowarów (Deutscher Brauer-Bund, DBB), tylko w pierwszych czterech miesiącach 2025 roku sprzedaż piwa w gastronomii zmniejszyła się o ponad 9% w porównaniu do analogicznego okresu w 2024 roku.

Rodzinne browary zagrożone upadkiem

Holger Eichele, dyrektor generalny Niemieckiego Związku Piwowarów, alarmuje na łamach „BILD“:
– Coraz więcej rodzinnych browarów, nierzadko prowadzonych od kilkuset lat, musi się zamykać – mówi z niepokojem.

Obecnie w Niemczech działa jeszcze około 1500 browarów – większość z nich to małe, regionalne zakłady, prowadzone przez właścicieli. To właśnie one są najbardziej narażone na skutki kryzysu. Koszty energii, surowców oraz wynagrodzeń pracowników stale rosną.
– Tak jak w przypadku gastronomii czy handlu detalicznego, wysoka inflacja i niskie nastroje konsumenckie mają bezpośredni wpływ na kondycję browarów – tłumaczy Eichele.

Nieuczciwa konkurencja ze strony gigantów

Kolejnym problemem dla małych producentów jest agresywna polityka cenowa dużych koncernów. Te, mając większe zaplecze finansowe, mogą obniżać ceny, z czym lokalne browary nie są w stanie konkurować.
Również Ulrich Biene, rzecznik prasowy dużego browaru Veltins, nie ukrywa powagi sytuacji:
– Presja kosztowa na małych piwowarów jest ogromna i z perspektywy wielu z nich zagraża ich dalszemu istnieniu.

Ceny w górę, ale tylko częściowo

Veltins, razem z browarami Krombacher i AB InBev, zapowiedział na październik podwyżki cen hurtowych – jednak na razie bez wskazania konkretnego poziomu. Firma zauważa, że choć marki premium wciąż znajdują nabywców, to coraz częściej pojawiają się one w promocjach.
– Niemieccy miłośnicy piwa kupują dziś napój zależnie od aktualnej oferty promocyjnej, niczym w czasach marki niemieckiej – komentuje Biene.
Co więcej, według niego w żadnym innym kraju Europy piwo nie jest tak tanie jak w Niemczech.

Postulat zniesienia podatku VAT

Deutscher Brauer-Bund apeluje do rządu federalnego o realizację wcześniej zapowiedzianych działań osłonowych – w szczególności o zmniejszenie stawki podatku VAT dla sektora gastronomicznego.
– Ten krok byłby kluczowy, by ustabilizować sytuację gastronomii w całym kraju – mówi Eichele. – A to przełożyłoby się także na poprawę kondycji browarów, które są z nią ściśle powiązane.

Podsumowanie

Niemieckie piwo – symbol narodowej tożsamości i eksportowy hit – znajduje się w głębokim kryzysie. Jeśli rząd nie podejmie zdecydowanych działań, kolejne lokalne browary mogą zniknąć bezpowrotnie. A wraz z nimi – wielowiekowa tradycja, która przez pokolenia była dumą niemieckiego rzemiosła.

źródło: bild.de