Czy pacjenci powinni płacić za wizytę na tzw. SORze (niem. Notaufnahme), jeśli ewidentnie nie wymaga tego ich sytuacja zdrowotna? Tego żąda Stowarzyszenie Kas Chorych (KV) i mowa jest już nawet o konkretnych opłatach. Rzecznik KV w Dolnej Saksonii Detlef Haffke uważa, że należy lepiej zorganizować napływ pacjentów i lepiej nim zarządzać. Z kolei lekarze z kas chorych w Bremie żądają opłat nie tylko za wizytę na oddziale ratunkowym, ale też za każdą wizytę u lekarza. Jeśli ktoś będzie się rzeczywiście kwalifikował jako „pilny przypadek”, czyli jego obecność na SOrze będzie miała uzasadnienie, wtedy otrzyma zwrot pieniędzy.
Lekarze kas chorych: nie ma obawy, że kogoś nie będzie stać na leczenie
Jörg Hermann, Kierownik Stowarzyszenia Kas Chorych w Bremie, krytykuje zachowanie wielu pacjentów i jego przyczyny: „Politycy od lat mydlą ludziom oczy. Wydaje im się, że w każdej chwili mogą skorzystać z ustawowego ubezpieczenia zdrowotnego i otrzymają wyśmienitą pomoc medyczną”. Takie założenie grozi „rozwaleniem całego systemu”. Jednak w przypadku wprowadzenia opłat, nie należy się obawiać, że ktoś nie będzie mógł sobie pozwolić na leczenie. Aby osoby biedniejsze czy przewlekle chore nie były poszkodowane, można by było określić górną granicę opłat. Korzyścią na pewno byłoby to, że każdy zastanowi się dwa razy, zanim zjawi się na oddziale ratunkowym z wrośniętym paznokciem.
Pani Minister Reimann jest przeciwna tzw. „biletowi wstępu”
Minister zdrowia w Dolnej Saksonii, Carola Reimann z SPD, jest bardzo sceptyczna. Optuje ona za tym, aby lepiej informować społeczeństwo na temat dyżurów lekarzy. „Nie uważam, żeby dobrym rozwiązaniem było to, że pacjenci przed wejściem na oddział ratunkowy, będą musieli wykupić sobie bilet” – powiedziała w poniedziałek Pani Minister. Ponadto w szpitalach powinny istnieć gabinety, w których na początku należałoby ustalić, jaki jest stan pacjenta. Czyli, czy kwalifikuje się do szpitalnej izby przyjęć czy też nie. Coś takiego działa już w takich miastach jak Braunschweig czy Hannover. W klinice w Braunschweig między godziną 10 a 14 w dni robocze można skorzystać z pomocy dwóch lekarzy domowych na ostrym dyżurze, którzy przejmują opiekę nad pacjentami z niewielkimi dolegliwościami. W weekendy to zadanie lekarzy kas chorych, pełniących akurat dyżur. Rzecznik kliniki Thomas Warnken potwierdza, że takie rozwiązanie bardzo odciąża szpitalny oddział ratunkowy.
Obrońca pacjentów też nie jest przychylny pomysłowi wprowadzenia opłat
Największy obrońca pacjentów w Niemczech, Eugen Brysch odrzucił pomysł „zapłaty za wstęp na oddział ratunkowy”. Argumentuje to tym, że w samym Berlinie aż 57% pacjentów szukało pomocy u swojego lekarza, zanim udało się na SOR. Dyrektor Zrzeszenia Społeczeństw Szpitalnych w Dolnej Saksonii (NKG), Helke Engelke, również jest przeciwny wprowadzeniu opłaty dla pacjentów. Radzi, aby lepiej uświadamiać społeczeństwo. Uważa, że nie wynika to z niczyjej złej woli ale szpital jest dla wielu osób po prostu pierwszym miejscem, jakie przychodzi im do głowy, gdy coś się stanie. A przecież do szpitalnej izby przyjęć powinni trafiać tylko pacjenci z poważnymi problemami zdrowotnymi, wymagającymi stacjonarnego leczenia.
Zieloni z Dolnej Saksonii krytykują propozycję
Rzeczniczka ds. zdrowia z ramienia Zielonych, z Dolnej Saksonii, Meta Janssen-Kucz, uważa pomysł wprowadzenia opłat za „absurdalny”. Nie można bowiem obarczać pacjentów odpowiedzialnością za problemy strukturalne w systemie zdrowia.
źródło: ndr.de