Poród w Niemczech i formalności, które należy załatwić – instrukcja krok po kroku!

Poród w Niemczech – z Dojczland.info dasz radę!

Formalności po porodzie w Niemczech i inne sprawy, które trzeba załatwić w urzędach to zazwyczaj domena tatusiów. Najlepiej, jeśli jeszcze przed porodem wspólnie posegregujecie wszystkie dokumenty. Niektóre sprawy trzeba załatwić wcześniej, a inne mogą poczekać, aż dziecko będzie na świecie. W niniejszym artykule powiemy Wam o co i kiedy powinniście się ubiegać.

Mutterschaftsgeld czyli zasiłek macierzyński: najpóźniej siedem tygodni przed terminem porodu

Zasiłek macierzyński płaci kasa chorych i właśnie tam musicie złożyć wniosek o to świadczenie. Wystarczy tutaj zwykłe podanie lub formularz ze strony internetowej Waszej kasy chorych. Ważne jest, żebyście nie zapomnieli wysłać razem z takim podaniem zaświadczenia od ginekologa na temat ciąży. Nasza wskazówka: złóżcie wniosek o zasiłek macierzyński pilnując terminu jego wpływu, ponieważ kasa chorych może odmówić wypłaty zasiłku, jeśli wniosek wpłynie za późno.

Więcej na temat Mutterschaftsgeld przeczytacie tutaj: Czym jest zasiłek macierzyński w Niemczech i jak go zdobyć?

Elternzeit czyli urlop rodzicielski: najpóźniej siedem tygodni przed jego rozpoczęciem

Jeśli jesteście czynni zawodowo i chcecie skorzystać z urlopu rodzicielskiego, musicie złożyć wniosek o taki urlop najpóźniej siedem tygodni przed jego rozpoczęciem. Jeśli jeszcze wcześniej wiecie, jak chcecie rozplanować Wasz urlop rodzicielski to taki wniosek możecie złożyć również we wcześniejszym terminie. We wniosku musicie podać, jak mają wyglądać pierwsze 24 miesiące tego urlopu. Elternzeit trwa maksymalnie trzy lata i możecie skorzystać z takiej możliwości albo razem z żoną albo jedno po drugim. W tym czasie możliwa jest też praca na niepełny etat, w wymiarze 30 godzin tygodniowo. Jeśli zdecydujecie się na pracę w niepełnym wymiarze godzin, podajcie najlepiej od razu preferowaną liczbę godzin i dokładny czas pracy. Radzimy, aby wszelkie ustalenia z pracodawcą mieć na piśmie, tak, aby nie doszło do żadnych niepotrzebnych sporów czy niejasności. Najpóźniej osiem tygodni przed upływem drugiego roku Elternzeit musicie się wiążąco określić co dalej. Ponadto nie musicie wykorzystać całego urlopu rodzicielskiego w jednym ciągu.

Więcej na temat Elternzeit przeczytacie tutaj: Elternzeit – czyli wszystko co musisz wiedzieć o urlopie wychowawczym w Niemczech!

Akt urodzenia: tydzień po urodzeniu

Akt urodzenia wystawiany jest w Urzędzie Stanu Cywilnego (Standesamt). Dla większości świeżo upieczonych ojców jest to bardzo wzniosła chwila i wspaniałe uczucie, trzymać w rękach akt urodzenia dziecka. Macie tydzień, żeby iść do urzędu. W niektórych niemieckich klinikach to sekretariat przekazuje dane do Urzędu Stanu Cywilnego. Akt urodzenia rodzice otrzymują w czterech egzemplarzach. Dwa egzemplarze są dla Was, jeden dotyczy wniosku o Elterngeld a ostatni potrzebny będzie do podania o Kindergeld.

Potrzebne Wam będą następujące dokumenty:

  • zaświadczenie o porodzie od lekarza lub w przypadku porodu w domu albo w domu narodzin zaświadczenie od położnej
  • ważny dowód osobisty lub paszport obojga rodziców
  • jeśli jesteście małżeństwem, to także akt ślubu
  • jeśli nie jesteście małżeństwem, potrzebny będzie akt urodzenia partnerki (matki dziecka)
  • jeśli macie już uznanie ojcostwa i zobowiązanie do opieki, potrzebny będzie jeszcze Wasz akt urodzenia

Biuro meldunkowe: jak tylko otrzymacie akt urodzenia dziecka

Jeśli dysponujecie już aktem urodzenia, musicie jeszcze zgłosić Wasze dziecko w biurze meldunkowym i to dość szybko. Co prawda biuro meldunkowe otrzymuje po pewnym czasie informację z Urzędu Stanu Cywilnego, jednak mimo to konieczne jest osobiste zgłoszenie.

Abyście mogli skorzystać z kwoty wolnej od podatku ze względu na posiadanie dzieci i ew. zmienić klasę podatkową, musicie się zgłosić do odpowiedniego Urzędu Skarbowego (Finanzamt). Odkąd zlikwidowano w Niemczech kartę podatkową, zgłoszenie musi nastąpić bezpośrednio w Urzędzie Skarbowym.

Do zgłoszenia potrzebne będą następujące dokumenty:

  • ważny dowód osobisty lub paszport
  • akt urodzenia
  • w przypadku dzieci z innych związków niż małżeńskie dokument uznania ojcostwa

Podanie nazwiska: miesiąc po urodzeniu

Jeśli obydwoje rodzice mają prawo do opieki nad dzieckiem, ale dwa różne nazwiska, muszą miesiąc po urodzeniu podać w Urzędzie Stanu Cywilnego, jakie nazwisko ma nosić ich dziecko. Jeśli tylko jeden rodzic ma prawo do opieki nad dzieckiem, to zazwyczaj to jego nazwisko otrzymuje dziecko. Jednak mając deklarację zgody obojga rodziców, dziecko może też nosić to drugie nazwisko.

Uznanie ojcostwa: przed lub po urodzeniu

Jeśli nie jesteście małżeństwem, aby być pełnoprawnym ojcem dziecka, należy uznać ojcostwo. Można to zrobić przed narodzinami lub po. Uznania ojcostwa można dokonać w Urzędzie Stanu Cywilnego, Urzędzie ds. młodzieży (Jugendamt), Sądzie Rejonowym (Amtsgericht) albo u notariusza (Notar).

Potrzebne będą następujące dokumenty:

  • Wasz akt urodzenia / ewentualnie jako alternatywa może być też poświadczona notarialnie kopia z tzw. Familienbuch. Familienbuch to księga zakładana po ślubie w Urzędzie Stanu Cywilnego, zawierająca akt ślubu oraz dane osobowe małżonków i ich rodziców, do której wpisywane są wszelkie zmiany osobistych danych, jak np. narodzenie dziecka.
  • Ważne dowody osobiste lub paszporty obojga rodziców (jeśli matka dziecka jest obecna)
  • Zgoda matki (jeśli jest nieobecna)

Prawo do opieki nad dzieckiem: przed lub po urodzeniu

Prawo do opieki nad dzieckiem reguluje prawa i obowiązki względem dziecka – Wasze, jako rodziców albo innych osób uprawnionych do opieki. Rozróżnia się tutaj trzy rodzaje opieki.

  • Opieka nad osobą dziecka: opieka nad dzieckiem i jego wychowanie, włącznie z zapewnieniem możliwości nauki i zdobycia wykształcenia
  • Opieka nad stanem majątkowym: zarządzanie majątkiem dziecka, włącznie z jego kieszonkowym
  • Prawo do reprezentacji dziecka: zachowanie praw dziecka wobec osób trzecich albo w przypadku sporów sądowych

Jeśli jesteście małżeństwem, to z automatu każdy z Was otrzymuje „połowę” prawa do opieki nad dzieckiem. Jeśli nie jesteście małżeństwem, prawo do opieki nad dzieckiem otrzymuje matka dziecka, nawet jeśli ojciec uznał ojcostwo. Jednak za zgodą matki można wnioskować o prawo do opieki nad dzieckiem również dla ojca w Urzędzie ds. młodzieży (Jugendamt). Wtedy jesteście równouprawnieni w zakresie opieki nad dzieckiem i macie takie same prawa i obowiązki jak pary będące małżeństwem. Nie trzeba tego robić przed urodzeniem. Jednak w związku z tym, że zaraz po urodzeniu ma się na głowie inne rzeczy, a wspólne prawo do opieki nad dzieckiem bardzo ułatwia wycieczki po urzędach, warto złożyć taki wniosek jeszcze przed porodem.

Kindergeld, czyli zasiłek rodzinny: możliwie jak najszybciej

Najszybciej otrzymacie pierwszy zasiłek, jeśli już przed porodem wszystko przygotujecie i zaraz po urodzeniu dostarczycie dokumenty. O Kindergeld można wnioskować tylko mając akt urodzenia dziecka, a więc dopiero po porodzie. Po urodzeniu nie należy zbyt długo zwlekać ze złożeniem wniosku, ponieważ wstecz można otrzymać zasiłek tylko za okres sześciu miesięcy. Wniosek należy złożyć w Niemieckiej Kasie Świadczeń Rodzinnych (Familienkasse) albo w Urzędzie Pracy. Trzeba mieć ze sobą akt urodzenia wystawiony przez Urząd Stanu Cywilnego. Taki formularz o przyznanie zasiłku można sobie ściągnąć z internetu. Na pierwsze i drugie dziecko otrzymacie po 192 euro, na trzecie dziecko kwota wzrasta do 198 euro a na czwarte i każde kolejne dziecko rodzice otrzymują po 223 euro.

Więcej na temat Kindergeld przeczytacie tutaj: Zasiłek rodzinny (Kindergeld) w Niemczech: aktualne podwyżki oraz najważniejsze informacje

Elterngeld, czyli zasiłek wychowawczy wypłacany jednemu z rodziców do 14. miesiąca życia dziecka: najpóźniej trzy miesiące po narodzinach

W związku z tym, że Elterngeld wypłacane jest wstecz tylko za okres trzech miesięcy, w tym przypadku również nie należy zwlekać ze złożeniem wniosku. Można to zrobić w placówce ds. zasiłków rodzicielskich (Elterngeldstelle), należącej do urzędu ds. młodzieży (Jugendamt). Potrzebny będzie oczywiście akt urodzenia dziecka. Ponadto należy przedstawić zaświadczenie o zarobkach z ostatniego roku (jeśli tylko matka składa wniosek o Elterngeld to wystarczy tylko jej zaświadczenie). Wasz pracodawca musi w tym celu wypełnić takie zaświadczenie. Do tego jeszcze zaświadczenie o posiadanych już dzieciach, aby mógł być wypłacony bonus (tzw. Kinderbonus) w wysokości 75 euro za miesiąc. Jednak uwaga: rodzeństwo nie może mieć jeszcze ukończonych trzech lat. Jeśli obydwoje rodzice planują wykorzystać Elternzeit, to należy to zaznaczyć w podaniu. Wtedy rodzice mają prawo do wypłaty Elterngeld przez okres czternastu miesięcy. Jeśli tylko jeden rodzic wykorzystuje Elternzeit, wtedy Elterngeld płacone jest tylko przez dwanaście miesięcy i w przypadku okresu trwania Elternzeit przez 24 miesiące, kwota wypłacana co miesiąc jest zmniejszana o połowę. Tak więc w efekcie nie otrzymuje się więcej pieniędzy.

Więcej na temat Elterngeld przeczytacie tutaj: Elterngeld – czyli wszystko co musisz wiedzieć o zasiłku wychowawczym w Niemczech!

Ubezpieczenie zdrowotne: dwa miesiące po urodzeniu

Jest to duży plus w niemieckim systemie zdrowotnym: Wasze dziecko jest ubezpieczone zdrowotnie już od pierwszej minuty życia. Bez pośpiechu możecie dziecko pisemnie zgłosić w ciągu pierwszych dwóch miesięcy od narodzin. Niektóre kasy chorych wymagają kopii aktu urodzenia przy składaniu wniosku. Jeśli jesteście ubezpieczeni w państwowej kasie chorych, wtedy ubezpieczenie rodzinne dla Waszego dziecka jest bezpłatne. Osoby ubezpieczone prywatnie musza płacić składki za swoje dziecko, ale przed przyjęciem dziecka do ubezpieczenia nie jest konieczne sprawdzenie jego stanu zdrowia. Jeśli jeden rodzic jest ubezpieczony prywatnie, a drugi państwowo, wtedy dziecko nie może zostać ubezpieczone bezpłatnie, jeśli rodzic ubezpieczony prywatnie ma większą pensję (więcej niż 3.375 euro na miesiąc). W takim wypadku dziecko musi zostać objęte prywatną opieką ubezpieczeniową.

Poród w Niemczech: Rozmówki niemieckie przydatne dla kobiet w ciąży

Wszystkim kobietom planującym poród w Niemczech polecamy nasze rozmówki, które zawierają wiele przydatnych zwrotów:

Czy w Niemczech istnieje prawo do drugiej opinii lekarskiej?

Jeśli czeka Was w Niemczech operacja, to warto zasięgnąć opinii drugiego specjalisty – tak uważa większość ludzi. Jednak nie przy wszystkich diagnozach przysługuje prawo do drugiej opinii.

W połowie roku 2015, niemiecki ustawodawca wyraźnie określił, kiedy przysługuje prawo do takiej drugiej opinii lekarskiej. Ustalił też, że państwowe kasy chorych muszą ponieść koszty z tym związane. Prawa pacjenta udokumentowane na piśmie to już coś – jednak nie przy wszystkich diagnozach. Prawo do dalszych opinii ekspertów przysługuje tylko w przypadku planowych operacji jak i w przypadku operacji, które ze względów gospodarczych wykonywane są częściej niż byłoby to konieczne z medycznego punktu widzenia.

To, przy których konkretnie zabiegach można zasięgnąć drugiej opinii, nie zostało jeszcze uregulowane. Na wytyczne z listą takich zabiegów niestety trzeba jeszcze poczekać.

Prawo do drugiej opinii lekarskiej w Niemczech

W związku  z tym, że osoby ustawowo ubezpieczone mogą dowolnie wybrać sobie lekarza, nie stanowi to problemu, aby zasięgnąć drugiej opinii u kolejnego eksperta. Ten może to rozliczyć z państwową kasą chorych. Jeśli planujecie zasięgnąć takiej drugiej opinii lekarskiej w Niemczech, powinniście poinformować o tym Waszego lekarza i poprosić go o udostępnienie w tym celu historii choroby, wyników badań czy zdjęć rentgenowskich.

Pacjenci maja prawo do wglądu w całą swoją kartę pacjenta. Mogą też zażądać kopii w wersji elektronicznej. Dzięki temu nie trzeba przeprowadzać podwójnych badań, które mogą mieć negatywny wpływ na zdrowie pacjenta, a poza tym wiążą się z kosztami. Pacjenci mają prawo do kopii swoich akt i wszystkich badań. Jedynie za koszty tych kopii lekarz może wystawić rachunek.

Nowe regulacje przy określonych zabiegach

Jeśli planowana jest operacja, która zgodnie z nowymi przepisami uzasadnia prawo do drugiej opinii, wtedy lekarz musi poinformować pacjenta przynajmniej 10 dni wcześniej o takiej możliwości. Jednak nie zostało jeszcze sprecyzowane, jakich procedur medycznych ma to dotyczyć.

Ponadto należy poinformować pacjenta, że ma on prawo do wglądu w swoje akta i że w tym wypadku kasa chorych pokrywa również koszty kopii tych dokumentów. Lekarz powinien także wskazać listę specjalistów, którzy są odpowiednio wykwalifikowani, aby przygotować taką drugą opinię przed planowanym zabiegiem.

Dodatkowe usługi kas chorych

Państwowe kasy chorych mogą też opłacić ubezpieczonym pacjentom zasięgnięcie drugiej opinii przed operacją na własną rękę. Dlatego warto zapytać o taką możliwość w swojej kasie chorych.

Np. połowa wszystkich 62 kas chorych w NRW proponuje tą opcję. Z tych 32 ok. 2/3 zezwalają na poradę drugiego specjalisty w przypadku zabiegów na kręgosłup, biodro, kolano lub ramię. 1/3 kas chorych mających w ofercie dodatkowe usługi, umożliwia pacjentom chorym na raka, opinię drugiego specjalisty.

W pojedynczych przypadkach, oferta ta skierowana jest także do pacjentów z zaplanowaną operacją serca albo jakimś innym sposobem leczenia. W zależności od kasy chorych, różny jest przebieg postępowania w sprawie zasięgnięcia drugiej opinii. Np. w NRW połowa tych wcześniej wymienionych 32 kas chorych załatwia to poprzez portale online – wgrywa się dokumenty i na ich podstawie następuje konsultacja lekarska. Druga połowa z kolei ustala termin u jednego ze specjalistów, z którymi współpracuje.

Jakość drugiej opinii

W przyszłości w trakcie postępowania w sprawie drugiej opinii będzie trzeba przestrzegać wytycznych odnośnie jakości porady: zarówno jeśli chodzi o jakość oceny jak i o kwalifikacje lekarza, który ją wydał. Te wymagania dotyczą jednak operacji, które dopiero mają zostać ustalone i które zgodnie z przepisami wymagają drugiej opinii. W przypadku wszystkich innych postępowań w sprawie drugiej opinii nie ma żadnych konkretnych wytycznych.

Pacjenci powinni mieć na uwadze, że w pewnych okolicznościach nie otrzymają obiektywnej drugiej opinii. W szpitalach sprawy gospodarcze również mają duże znaczenie. Medycyna to tak naprawdę jeden wielki biznes. Dlatego taka druga porada może ew. podlegać wpływom biznesowym.

Podobnie jest w przypadku drugiej opinii w kasach chorych. Tutaj istnieje ryzyko, że tzw. „współpracujący specjaliści” albo portale online odwiodą pacjenta od drogiego zabiegu. Warto więc drążyć temat, dlaczego akurat ci, a nie inni specjaliści są szczególnie wykwalifikowani do przeprowadzenia drugiej opinii. Należy wyjaśnić bezpośrednio z ubezpieczycielem, czy powstaną jakieś ewentualne koszty dodatkowe i kiedy można liczyć na drugą ekspertyzę.

Obok kas chorych istnieją też biura, które specjalizują się w przygotowywaniu drugiej opinii. Jednak wtedy pacjent musi sam za nią zapłacić.

Generalnie należy mieć na uwadze, że w przypadku zabiegów na biodro, kolano czy kręgosłup, chodzi o zabiegi, których nie da się już cofnąć. Są to przełomowe momenty w życiu. Życie ze sztucznym kolanem nie jest już tym samym co z własnym kolanem, ale za to pewnie mniej bolesne. Taka decyzja jest niezwykle ważna i musi zostać dobrze przemyślana. Zanim pacjent jako laik w ogóle będzie mógł podjąć taką decyzję, zdany jest na doradztwo i drugą specjalistyczną opinię.

Niesamowita historia! Żydowski chłopiec po 70 latach odnajduje swoich polskich wybawicieli

0

Mamy rok 1943. W całej Europie szaleje wojna. Niemcy starają się realizować swój szalony plan eksterminacji Żydów. W tej przerażającej atmosferze wychowuje się wówczas czteroletni Michael Hochberg, który mieszka wraz z rodzicami w warszawskim getcie. W pewnym momencie, zrozpaczona matka Michaela przerzuca go za mury getta, w nadziei, że w ten sposób uda jej się ocalić ukochanego syna przed nieuchronną śmiercią.

IMG_7386

I rzeczywiście, dziecko zostaje znalezione przez żołnierzy AK. Zajmują się nim małżonkowie Rozalia oraz Józef Jakubowscy, którzy ukrywają go we własnym mieszkaniu. Mimo, że Niemcy nieustannie przypominają, iż ukrywanie Żydów będzie karane śmiercią, Jakubowscy nie uginają się. Również ich córka, Krystyna, akceptuje Michaela jak własnego brata. Wraz z końcem wojny Polacy oddają go do żydowskiego domu dziecka, w nadziei, że zostanie tam odebrany przez członków rodziny, którym udało się przeżyć wojnę. Niestety rodzice dziecka zostali zabici w obozie koncentracyjnym. W roku 1950 Michael emigruje do Izraela, gdzie osiada na stałę i zakłada rodzinę. Nigdy jednak nie zapomina o polskiej rodzine, której zawdzięcza życie.

70 lat później dochodzi do niesamowitego spotkania: Michael Hochberg dowiaduje się, iż jego przyrodnia siostra z okresu niemieckiej okupacji mieszka aktualnie w Nowym Jorku i postanawia ją odwiedzić.

Wideo przedstawiające kilka momentów spotkania możecie obejrzeć poniżej:

Jazda pasem awaryjnym w Niemczech i konsekwencje prawne

Chcesz wyminąć w korku inne samochody, a może złapałeś gumę i chcesz zjechać na pas awaryjny i tam zaparkować? Dzięki naszemu artykułowi dowiesz się, co jest dozwolone na pasie awaryjnym w Niemczech. Istotne jest, czy rzecz ma miejsce na ulicy w terenie zabudowanym lub też w terenie niezabudowanym.

Pas awaryjny jest pasem położonym obok jezdni, jest także nazywany pasem wielofunkcyjnym. W przeciwieństwie do pasa parkingowego, na którym można w strefie zabudowanej i niezabudowanej parkować oraz zatrzymywać się, na pasie awaryjnym nie wszystko jest dozwolone.

Jazda pasem awaryjnym jest w Niemczech generalnie zabroniona

Niemiecki kodeks drogowy (Straßenverkehrsordnung) nieprzychylnie odnosi się do jazdy po pasie awaryjnym, zasadniczo nie jest ona dozwolona: „Pobocze służy bezpieczeństwu, np. w sytuacji awarii lub wypadku“ wyjaśnia prawnik Dr. Michael Burmann ze Związku Robotniczego Prawa Ruchu Drogowego w Niemieckim Związku Prawników (Arbeitsgemeinschaft Verkehrsrecht im Deutschen Anwaltverein – DAV). W przypadku gdy kierowca np. złapie gumę i zjeżdża na prawą stronę z jezdni, to może w takiej sytuacji użyć pasa awaryjnego do zatrzymania się.

Jazda pasem awaryjnym w Niemczech w terenie zabudowanym

Poza terenem zabudowanym jazda pasem awaryjnym jest dozwolona tylko dla wolno jeżdżących pojazdów, takich jak pojazdy wielkogabarytowe, posiadających dużą ładowność albo rolniczych furmanek, za którymi mógłby się w przeciwnym razie utworzyć się korek. Takie pojazdy mogą zatrzymać się na pasie awaryjnym lub dalej jechać po pasie awaryjnym w wolnym tempie, po to by inni uczestnicy ruchu drogowego mogli je wyprzedzać. Istotne jest, iż na autostradzie taka jazda nie jest dozwolona pasem awaryjnym.

Jazda pasem awaryjnym w Niemczech na autostradzie

Na autostradzie nikt nie jest upoważniony do jazdy po pasie awaryjnym. Służy on bowiem jako środek bezpieczeństwa i daje możliwość zatrzymania się w razie awarii lub wypadku. W sytuacji gdy niektórzy kierowcy chcą sobie i innym nieco usprawnić jazdę w czasie korku i jadą pasem awaryjnym do najbliższego zjazdu, to ich czyn jest wykroczeniem. Takie zachowanie jest postrzegane jako niedozwolone wyprzedzanie prawa stroną.

Mandat za jazdę po pasie awaryjnym w Niemczech

Mandat za jazdę po pasie awaryjnym w terenie zabudowanym wynosi w Niemczech 30 euro, a w terenie niezabudowanym – 100 euro, można także otrzymać 1 punkt karny w skali Flensburg. Pamiętajmy, że gdy podczas jazdy po pasie awaryjnym w Niemczech będziemy mieli wypadek, to ponosimy współodpowiedzialność, a w niektórych przypadkach nasza wina może zostać zakwalifikowana jako nadrzędna.

Piesi mogą wymijać na pasie awaryjnym, zarówno w strefie zabudowanej, jak i poza nim: piesi muszą wymijać na pasie awaryjnym, kiedy na chodniku jest transportowany przedmiot wielkogabarytowy i tym samym przeszkadza innym pieszym. Na drogach, gdzie brakuje chodnika piesi muszą również korzystać z pasa awaryjnego. Kiedy nie ma pasa awaryjnego to muszą się oni także poruszać po drodze.

W terenie zabudowanym w zasadzie można na pasie awaryjnym parkować i zatrzymywać się. Jednakże tylko wtedy, gdy pas jest dostatecznie utwardzony. Oczywiście, mogą się na nim także zatrzymywać kierowcy, którzy złapali gumę lub miała miejsce inna awaria pojazdu.

Teilzeit, czyli wszystko o pracy na pół etatu w Niemczech

Jedną z form zatrudnienia w Niemczech jest praca w niepełnym wymiarze godzin – Teilzeit. Na takie zatrudnienie decydują się zazwyczaj kobiety, aby z powodzeniem łączyć ze sobą pracę zawodową z wychowywaniem dzieci i dbaniem o dom. Poniżej przeczytacie na czym polega praca Teilzeit i jakie są najważniejsze wady i zalety takiej formy zatrudnienia.

Co oznacza zatrudnienie na pół etatu w Niemczech?

Jak sugeruje nazwa – Teilzeit to praca, która jest wykonywana przez pracownika przez mniejszą ilość godzin niż gdybyśmy byli zatrudnieni na pełny etat. Ważne jest, iż pracownik zatrudniony w niepełnym wymiarze godzin pracuje we wszystkie dni w tygodniu, ale mniej godzin niż osoba zatrudniona na pełnym etacie. Praca w ramach niepełnego etatu w Niemczech obejmuje od 15 do 30 godzin tygodniowo. Przy tygodniowej liczbie godzin wynoszącej od 30 godzin mówi się, iż jest to „bliski pełnego etatu niepełny etat” (vollzeitnahe Teilzeit).

Przy czasie pracy poniżej 15 godzin mówi się o drobnym zatrudnieniu, które jest znane jako praca za 450 euro lub Minijob. Termin „pełny etat” oznacza 100% stopień zatrudnienia, ale współcześnie czas pracy jest zależy od zakładu i wynosi pomiędzy 35 a 42 godziny. Ciekawostką jest fakt, iż współcześnie co trzeci pracownik w Niemczech pracuje w niepełnym wymiarze lub w ramach pracy dodatkowej (Nebenjob). Od lat 90. liczba osób zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin ma tendencję rosnącą. W roku 2008 prawie 5 milionów zatrudnionych w Niemczech pracowało mniej niż 21 godzin tygodniowo i była to ich główna praca. Połowa pracowników zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin znajduje się w regularnym stosunku pracy, pracuje bezterminowo i nie jest to dla nich dodatkowe zatrudnienie.

Pisemne oświadczenie pracownika dotyczące zmiany ilości godzin

Od 2001 roku w Niemczech obowiązuje roszczenie prawne dotyczące pracy w niepełnym wymiarze godzin. Pamiętajmy, iż osoba zatrudniona w danej firmie może bez żadnych problemów złożyć wniosek o zmianę pełnego etatu na niepełny wymiar godzin.

Podanie o niepełny wymiar godzin najlepiej powinno zostać oddane pracodawcy w formie pisemnej. Zaleca się, aby zaplanowaną pracę w niepełnym wymiarze uzgodnić z innymi pracownikami i dokładnie przestrzegać ustalonego czasu pracy.

Określenie ilości godzin w umowie o pracę

Pamiętajmy, iż w przypadku umowy na niepełny etat w niemieckiej umowie o pracę musi się znaleźć nie tylko wysokość pensji, ale także liczba godzin tygodniowo, na którą pracownik umawia się z pracodawcą. Oznacza to, iż niekoniecznie musi być to dokładnie 1/2 etatu, ani dokładnie 3/4 etatu, tylko dowolna liczba godzin mniejsza niż ta obowiązująca osobę na całym etacie (np. 26 h tygodniowo). W jaki sposób godziny te zostaną podzielone w tygodniu jest kwestią indywidualnych ustaleń z pracodawcą: jednego dnia pracownik może pracować dłużej, a np. w piątek krócej – ustalenia ta zawiera aneks do umowy (Nebenabrede). Kolejna kwestia to nadgodziny. W momencie gdy została ustalona konkretna ilość godzin, a zaistnieje potrzeba dodatkowych godzin to każda godzina przepracowana ponad ustalenia będzie nadgodziną, za którą najpierw należy się wyrównanie w formie wolnego czasu, albo – gdy to jest niemożliwe – wynagrodzenie pieniężne. W umowie o pracę nie musi być określona żadna stawka godzinowa albo tygodniowa, jeśli pracownik podlega pod układ zbiorowy obowiązujący w danej branży. Wtedy wystarczy informacja o grupie zaszeregowania wg układu zbiorowego.

Rodzaje Teilzeit w Niemczech

W Niemczech istnieje kilka możliwości pracy w niepełnym wymiarze godzin. Poniżej przedstawiamy krótką charakterystykę każdego z nich:

  • Klasyczny model pracy w niepełnym wymiarze godzin (Teilzeit classic)

Dzienny czas pracy zostaje zredukowany o konkretną ilość godzin. W praktyce jest to dla pracodawcy najwygodniejsza forma zatrudnienia na niepełny etat. Czas pracy wynosi wtedy 5 dni w tygodniu i jest redukowany każdego dnia o kilka godzin. Dla pracownika oznacza to więcej czasu wolnego i uregulowany stały rytm pracy. Dla pracodawcy większą wydajność i mniejsze koszty utrzymania firmy. Taka opcja nadaje się dla wszystkich pracowników, także dla specjalistów.

Przykład korzyści wynikających z tego modelu pracy, porównując z pełnym etatem, czyli 40 godzinami pracy (5*8 godzin):

– 30-godzinny tydzień pracy, czyli praca na tzw. ¾ etatu

Pracując 30 godzin tygodniowo, 6 godzin dziennie przez 5 dni, macie codziennie 2 godziny więcej czasu wolnego.

– 20-godzinny tydzień pracy, czyli praca na tzw. pół etatu

Pracując 20 godzin tygodniowo, 4 godziny dziennie przez 5 dni, macie codziennie 4 godziny więcej czasu wolnego.

  • Zmienna wersja modelu klasycznego (Teilzeit classic vario)

Tygodniowy czas pracy zostaje podzielony na 2 do 5 dni. Dzienna, tygodniowa i miesięczna liczba godzin pracy jest tu bardzo zróżnicowana. W pewnym sensie łączycie w tym wypadku niepełnym etat z całym etatem. Macie tutaj całkowitą dowolność w podziale czasu pracy (pracujecie np. 2-4 dni w tygodniu lub 5 dni, czas pracy może być każdego dnia inny). W ten sposób zyskujecie wolne pojedyncze godziny dziennie lub nawet całe dni. Ten wariant można polecić wszystkich pracownikom, także specjalistom i kadrze kierowniczej. Pracodawca zyskuje dzięki tej metodzie większą efektywność pracy i lepsze obłożenie miejsc pracy w przypadku wahań stopy zysku.

Przykład korzyści wynikających z tego modelu pracy, porównując z pełnym etatem, czyli 40 godzinami pracy (5*8 godzin):

– 3-dniowy tydzień pracy

Pracując 15 godzin tygodniowo, 1x6h + 1x4h + 1x5h macie codziennie kilka godzin więcej czasu wolnego i dodatkowo jeszcze całe 2 wolne dni.

– 4-dniowy tydzień pracy

Pracując 24 godziny tygodniowo, 6 godzin dziennie przez 4 dni, macie codziennie 2 godziny więcej czasu wolnego i dodatkowo jeszcze jeden cały dzień.

– 5 dniowy tydzień pracy

Pracując 34 godziny tygodniowo, 2x8h + 3x6h macie 3 razy w tygodniu 2 godziny więcej czasu wolnego.

  • Praca w niepełnym wymiarze dzielona z innym współpracownikiem (Teilzeit Jobsharing)

Dwóch pracowników dzieli się jednym stanowiskiem na własną odpowiedzialność. W ten sposób pracując na niepełny etat możecie wspólnie przejąć projekty, które zajmują cały etat i odpowiedzialnie nimi zarządzać. Warunkiem koniecznym, aby taki rodzaj pracy się powiódł, jest oczywiście regularna wymiana informacji miedzy sobą i dokładne ustalenia. Największy sens ma to w przypadku firm, w których obsługa klientów jest bardzo mocna rozłożona w czasie. Taki model polecany jest głównie specjalistom i kadrze kierowniczej. Zyskujecie dzięki temu więcej czasu wolnego (możecie pracować 5 dni po kilka godzin lub 2-4 dni w różnym wymiarze godzin), jesteście prywatnie bardziej elastyczni, a zawodowo macie sporą decyzyjność (w porozumieniu z drugim współpracownikiem).

Przykład korzyści wynikających z tego modelu pracy, porównując z pełnym etatem, czyli 40 godzinami pracy (5*8 godzin):

– 5 dniowy tydzień pracy

Pracując 25 godzin tygodniowo, 5x5h macie codziennie 3 godziny więcej czasu wolnego

– 3 dniowy tydzień pracy

Pracując 21 godzin tygodniowo, 2x8h + 1x5h macie raz 3 godziny więcej czasu wolnego i dodatkowo jeszcze całe 2 wolne dni

  • Praca w niepełnym wymiarze godzin z możliwością inwestowania (Teilzeit Invest)

Jest to tzw. niewidoczny niepełny etat. Pracujecie tak naprawdę w pełnym wymiarze godzin, ale płacone macie za niepełny etat. Różnicę otrzymujecie w postaci wpłat na lokatę długoterminową albo jako dni wolne. W ten sposób możliwe są dłuższe okresy niepracujące, np. urlop naukowy albo nawet wcześniejsza emerytura. Wynagrodzenie będziecie wtedy nadal otrzymywać.

W tym modelu pracujecie 5 dni w tygodniu na pełen etat ale zyskać możecie całe tygodnie, miesiące czy nawet lata wolnego. Taka opcja polecana jest wszystkim pracownikom, także specjalistom i kadrze kierowniczej.

Dla pracowników oznacza to zalety podatkowe, możliwość zaoszczędzenia pieniędzy lub wolnego, a także czas na dalsze kształcenie. Pracodawcy też się to opłaca, ponieważ ma do dyspozycji pracownika na cały etat i zróżnicowany sposób wypłaty wynagrodzenia.

Przykład korzyści wynikających z tego modelu pracy, porównując z pełnym etatem, czyli 40 godzinami pracy (5*8 godzin):

– 4-miesięczny okres zwolnienia z obowiązku świadczenia pracy

Pracujecie 40h, 5x8h, oszczędzacie 1/12 wypłaty (w postaci wpłat na lokatę) przez 4 lata i zyskujecie 4 miesiące wolnego w tym czasie.

– urlop naukowy

Ustalony czas pracy to 30h a rzeczywisty czas pracy 40h, rozłożone na 5x8h. Zyskujecie 10h w tygodniu w postaci czasu wolnego i w przypadku umowy 3-letniej macie cały 1 rok wolnego.

– wcześniejsza emerytura

Ustalony czas pracy to 30h, a rzeczywisty czas pracy 40h, rozłożone na 5x8h. Zyskujecie 10h w tygodniu w postaci czasu wolnego i w przypadku umowy 6-letniej możecie iść 2 lata wcześniej na emeryturę.

  • Zespołowa praca w niepełnym wymiarze godzin (Teilzeit-Team)

Pracodawca określa w tym wypadku, ilu pracowników potrzebuje w określonych okresach. Następnie pracownicy ustalają już miedzy sobą w zespole czas pracy każdego z nich. Krótkoterminowe zmiany są oczywiście możliwe. Dla pracowników jest to najbardziej elastyczna forma zatrudnienia a dla pracodawcy jest to opcja optymalizacji obłożenia i orientacji na klienta. Ten model polecany jest wszystkim pracownikom, w szczególności specjalistom. Możecie w ten sposób pracować 2, 3 , 4 lub 5 dni w tygodniu – zyskując codziennie wolne poszczególne godziny lub całe dni czy nawet tygodnie (w porównaniu do pracy na pełen etat). Macie tutaj sporą decyzyjność, luźny podział czasu pracy, ale musicie się też wykazać umiejętnością pracy zespołowej.

Przykład korzyści wynikających z tego modelu pracy, porównując z pełnym etatem, czyli 40 godzinami pracy (5*8 godzin):

– zespół 5-osobowy

Codzienny czas pracy: od poniedziałku do piątku w godzinach 08.00-20.00

Obsadzenie pracowników: 2 pracowników od godz. 08.00 do 10.00, 3 pracowników od godziny 10.00 do 16.00 i 2 pracowników od godziny 16.00 do 20.00

Tygodniowy czas pracy przypadający na pracownika to 30 godzin, podział pracy 5x6h. W ten sposób zyskujecie codziennie 2 godziny wolnego.

–  zespół 6-osobowy

Codzienny czas pracy: od poniedziałku do soboty, w godzinach 10.00-20.00

Obsadzenie pracowników: od poniedziałku do piątku 2 pracowników w godzinach 10.00-12.00, 3 pracowników od 12.00 do 18.00, 2 pracowników od godziny 18.00 do 20.00 i w soboty 3 pracowników w godzinach 10.00-13.00.

Ustalony czas pracy to w tym wypadku 23 godziny tygodniowo (rzeczywisty czas pracy może się w poszczególnych tygodniach różnić).

Przykładowy podział czasu pracy to: 2x6h i 2×4 godziny oraz 3h w sobotę

W ten sposób zyskujecie codziennie 2-4 godziny wolnego i jeden cały wolny dzien.

  • Praca sezonowa (Teilzeit Saison)

Ten model pracy polega na tym, że w tzw. wysokim sezonie pracujecie na pełen etat, a przy niskim zapotrzebowaniu macie wolne. Pracodawcy mogą w ten sposób zapobiec zwolnieniom i odpada im wdrożenie nowych pracowników na kolejny sezon. Pracownicy otrzymują przez cały rok co miesiąc wynagrodzenie. Dla pracodawcy jest to spora oszczędność kosztów, gdyż nie musi szukać i szkolić co rok nowych pracowników. Pracownicy mają z kolei w tym wypadku naprawdę długie okresy wolnego (często nawet kilka miesięcy). Taki model pracy polecany jest wszystkim pracownikom, także specjalistom.

Przykład korzyści wynikających z tego modelu pracy, porównując z pełnym etatem, czyli 40 godzinami pracy (5*8 godzin):

– praca 4 miesiące w roku

Pracujecie w ciągu roku tylko 4 miesiące, ale za to w pełnym wymiarze godzin.

Pracując 40 godzin tygodniowo, 5x8h, macie 8 miesięcy wolnych w ciągu roku.

Jeśli chodzi o wynagrodzenie, to otrzymujecie 1/3 miesięcznego wynagrodzenia przysługującego za pracę na cały etat.

– praca 2×3 miesiące w roku

Pracujecie 2 razy w roku, za każdym razem po 3 miesiące, 5x8h i macie wtedy wolne, także 2 razy po 3 miesiące. Jeśli chodzi o wynagrodzenie to otrzymujecie połowę miesięcznego wynagrodzenia przysługującego za pracę na cały etat.

  • Home office czyli praca zdalna z domu (Teilzeit Home)

W tym wypadku pracujecie na niepełny etat, ale z domu. W określonych, wcześniej ustalonych godzinach jesteście do dyspozycji, co ułatwia współpracę. Odpada Wam tutaj dojazd do i z pracy, więc możecie zaoszczędzić sporo czasu. Więź z firmą często jest wzmocniona przy pomocy pojedynczych dni, które trzeba przepracować będąc na miejscu, w biurze.

W tym wariancie możecie pracować 2, 3, 4 lub 5 dni w tygodniu i zyskujecie wolne poszczególne godziny lub nawet całe dni. Ważne jest, że oszczędzacie nie tylko czas ale i pieniądze, ponieważ odpadają Wam koszty dojazdu do biura. Potrzeba do tego jednak dużego poczucia odpowiedzialności i samodyscypliny. Pracodawcy takie rozwiązanie też może się opłacać, ze względu na mniejsze koszty zakładowe.

Przykład korzyści wynikających z tego modelu pracy, porównując z pełnym etatem, czyli 40 godzinami pracy (5*8 godzin):

– praca w niepełnym wymiarze godzin, 4 dni w tygodniu

Pracując 24 godziny tygodniowo, 6 godzin dziennie przez 4 dni, macie codziennie 2 godziny więcej czasu wolnego i dodatkowo jeszcze jeden cały dzień.

– praca w pełnym wymiarze godzin przez 4 dni w tygodniu

Pracując 32 godziny tygodniowo, 8 godzin dziennie przez 4 dni, macie wolny jeden cały dzień.

– praca 5 dni w tygodniu (łącząc pełen etat z niepełnym)

Pracując 34 godziny w tygodniu, 2x8h i 3x6h, zyskujecie 3 razy w tygodniu po 2 wolne godziny.

Dr Łukasz Wolak z uchodzcywniemczech.pl o pracy naukowca i kilku mało znanych wydarzeniach historycznych

0

Dojczland.info: Dzień dobry. Dzisiaj będzie z nami rozmawiać pan dr Łukasz Wolak z uchodzcywniemczech.pl. Dziękujemy, że zechciał Pan poświęcić nam swój czas. Jest pan naukowcem, którego zakres zainteresowań skupia się głównie wokół Polaków w Niemczech po II wojnie światowej, polskich organizacji emigracyjnych, a także przestępstw wobec polskich dóbr kultury zarówno podczas II wojny światowej, jak również w czasach PRL-u. Skąd wzięło się zainteresowanie tymi tematami?

Dr Łukasz Wolak: Na początek chce podziękować Państwu za zaproszenie do rozmowy.

Zagadnienie grabieży dóbr kultury zainteresowało mnie podczas podstawowych studiów historycznych. W pracy magisterskiej chciałem wykazać cały proces grabieży od jej początkowego stadium na terenie III Rzeszy przez Anschluss Austrii i przyłączenie części Czechosłowacji po właściwe stadium na terenie okupowanej Polski. Jeszcze przed końcem studiów moje zainteresowania zaczęły ewoluować. Nałożyły się na nie kolejne tematy – kradzieże dóbr kultury na terenie Polski oraz przestępstwa wobec zabytków. Wynikały one wprost z zainteresowań kryminalistyką. Tak się złożyło, że z czasem porzuciłem te problemy i zainteresowałem się polskimi uchodźcami wojennymi w Republice Federalnej Niemiec. Tym razem było ono związane z tematem pracy doktorskiej, którą poświęciłem dziejom Zjednoczenia Polskich Uchodźców w Republice Federalnej Niemiec (ZPU).

To wówczas po raz pierwszy zetknąłem się tą grupą Polaków, która po zakończeniu II wojny światowej zdecydowała się pozostać na terenie zachodnich stref okupacyjnych a później Republiki Federalnej Niemiec. To środowisko utworzyli byli więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych i niemieckich obozów pracy, byli żołnierze Polskich Sił Zbrojnych, byli żołnierze Armii Krajowej, byli Powstańcy Warszawscy, a także polskie dzieci poddane w czasie wojny przymusowej germanizacji. Z upływem czasu zaczęli do niego dołączać uchodźcy polityczni z komunistycznej Polski. Była to bardzo różnorodna grupa, która z różnych powodów nie zdecydowała się wracać do kraju albo opuściła go w obawie przed represjami aparatu bezpieczeństwa. W omawianym przypadku zainteresowały mnie wszelkie przejawy aktywności tego środowiska związanego z ZPU a ponieważ zarząd tej organizacji dążył do scentralizowania wielu obszarów aktywności Polaków w Niemczech jego zasięg był dość szeroki. Równolegle zacząłem interesować się „jednostką” tzn. poszczególnymi działaczami i członkami organizacji. Szybko zorientowałem się, że o wielu działaczach brak jakichkolwiek informacji. Zdałem sobie wówczas sprawę z ogromu braków badawczych. Początki były dość skromne, ponieważ tylko w nielicznych przypadkach mogłem o nich powiedzieć coś więcej – mniej więcej kilka zdań. Jednak nadal o zdecydowanej większości nic nie wiedziałem! Stopniowo docierając do kolejnych archiwaliów związanych z  działaczami ZPU przede wszystkim z centralnymi strukturami: zarządem głównym, sądem, główną komisją rewizyjną, zdobywałem kolejne informacje.  Z upływem lat w kilku przypadkach okazało się, że wiele z tych osób swoją aktywnością zapisało bardzo ciekawą kartę w historii. W którymś momencie postanowiłem pójść dalej i zgłębić wiedzę o kolejnych przedstawicielach tamtego środowiska co z powodzeniem trwa po dzień dzisiejszy. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że to praca na kolejne lata.

Jak scharakteryzowałby pan swoją działalność naukową? Na czym ona polega?

Zasadniczo moja praca nie różni się od pracy historyków zatrudnionych w jednostkach badawczych np. w Uniwersytetach czy instytucjach, które statutowo zajmują się badaniami naukowymi. I ja prowadzę kwerendy archiwalne oraz biblioteczne, spotykam się lub koresponduje ze świadkami minionych wydarzeń, uczestniczę w konferencjach i staram się publikować swoje wyniki badań. Pewną wartością dodaną – równoległą do powyższych działań, jest moja aktywność na blogu. To w środowisku historyków nadal mało rozpowszechniona forma popularyzacji wiedzy. Takich form upowszechniania nauki przy tak ogromnym potencjale polskiej humanistyki powinno być zdecydowanie więcej – ale to jedynie moje skromne zdanie. Na blogu w dużej mierze zamieszczam nieznane dotąd w polskiej historiografii częściowe biogramy różnych działaczy. Staram się uwypuklać w mniej lub bardziej interesujący sposób historie związane z tamtym środowiskiem. Nie jestem ograniczony żadną barierą ani tematem a tym bardziej problemami badawczymi, które mogą wywołać pewne kontrowersje. Uważam, że należy dyskutować nad każdym opisywanymi przeze mnie przypadkami i jestem otwarty na dyskusję. Większość czasu spędzam przed komputerem, w sieci znajduje się co raz więcej różnego rodzaju źródeł, czasami odrywam się od wirtualnego świata i korzystam z tradycyjnego sposobu wyszukiwania informacji.

W jaki sposób można zostać naukowcem? Jaką drogę należy przejść, aby móc zająć się pracą naukową?

Czy naukowcem można zostać!? Wydaje mi się, że to raczej droga, którą się wybiera. Poza tym warto się zastanowić nad tym co oznacza bycie naukowcem? Oczywiście dzisiaj każdy może wybrać taką drogę. Wyobrażam sobie, że elementem decydującym będą pewne predyspozycje lub własne zainteresowania. Inne będą towarzyszyły naukom ścisłym a inne szeroko rozumianej humanistyce. Zdecydowanie podstawową sprawą są studia. Wraz z ich wyborem i dalszą edukacją nabywamy podstawową wiedzę i umiejętności warsztatowe. Bardzo często zdarza się, że już na studiach zaczynamy interesować się jakimś zagadnieniem – krystalizują się nasze wyobrażenia. Jeśli tylko decydujemy się pogłębiać dalej nasze zainteresowania wyjściem z sytuacji będą dalsze studia np. doktoranckie – ale nie jest to warunek konieczny do prowadzenia badań. Właściwie przez cały czas zajmując się nauką uczymy się nowych rzeczy i zdobywamy kolejną wiedzę. W badaniach jesteśmy zobligowani do stosowania przyjętych zasad i metod badawczych. Decydując się na taką drogę zobligowani jesteśmy, poszukując odpowiedzi na pytania na które nikt dotąd nie odpowiedział, do wykorzystania szerokiej bazy źródłowej a w naukach ścisłych – wyników badań laboratoryjnych. To warunek konieczny aby realizować się naukowo.

Nad jakim zagadnieniem(ami) pracuje pan aktualnie?

W chwili obecnej pracuje nad słownikiem/leksykonem działaczy polskich uchodźców. Przez ostatnie lata udało mi się zebrać informacje o kilkuset działaczach tamtego środowiska.  Niestety po dziś dzień wielu z nich pozostaje anonimowych. Ponadto na bieżąco zajmuje się dziejami Zjednoczenia Polskich Uchodźców, które mam nadzieje w tym roku zakończyć.

Co panu sprawia najwięcej radości w pracy naukowej i motywuje do dalszego działania?

Poszukiwania i odkrycia – to chyba najlepszy tandem. Osobiście największą satysfakcję sprawiają mi same poszukiwania przede wszystkim dokumentów/wszelkich informacji/fotografii. Mógłbym to porównać do „białego” wywiadu lub pracy detektywa. Bardzo często poszukiwaniom towarzyszą emocje, które udzielają się po odkryciu nieznanych dotąd faktów. Coraz częściej wykorzystujemy do naszych badań spotkania ze świadkami historii. To równie ekscytujący moment w pracy historyka. Ponadto nadal uwielbiam tradycyjną metodę wykonywania kwerend. Wertowanie dokumentów czy przeglądanie katalogów kartkowych w bibliotekach ma w sobie „to coś” chociaż współcześnie wydaje się to metoda archaiczna. Nie wyobrażam sobie jednak wielu dziedzin bez tej tradycyjnej metody poszukiwań w tym: archeologów, historyków sztuki a nawet historyków dziejów starożytnych, mediewistów czy dziejów najnowszych. Wielu z nas korzysta z bibliotek i archiwów.

Czy podczas pańskich badań udało się panu dotrzeć do informacji i faktów, które nie były wcześniej znane szerszej publiczności?

Tak – zdecydowanie tak. Przytoczę kilka interesujących przypadków.

Jakiś czas temu przeglądając materiały poświęcone jednemu z działaczy Zjednoczenia Polskich Uchodźców odkryłem polski wątek sprawy związanej z aresztowaniem Olega Pieńkowskiego, którą prowadził kontrwywiad Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL. Okazało się, że cała sprawa ruszyła po aresztowaniu brytyjskiego łącznika Wynne’a Genville przez KGB na Węgrzech, który kontaktował się O. Pieńkowskim. Ponieważ kilka razy przed aresztowaniem Genville przebywał wraz z brytyjską delegacją w PRL i wizytował zakłady związane z Centralą Handlu Zagranicznego jego wizyty na terenie Polski prześwietlał kontrwywiad MSW. Odbyło się to na prośbę KGB, które zbierało informacje o jego wcześniejszej aktywności wywiadowczej i ewentualnych kontaktach. Ustalono z kim i gdzie się spotykał ale nie było żadnego punktu zaczepienia. Niestety polska komórka kontrwywiadu ustaliła nie wiele. To co w całej sprawie zwróciło moją uwagę to moment w którym Genville podczas kolejnego pobytu w Polsce starał się u dyrektora wojewódzkiego Polskiego Związku Motorowego w Łodzi o wydanie prawa jazdy uprawniającego do kierowania pojazdem na terenie KDL. Związek Motorowy dość szybko wydał mu taki dokument a on z kolei wjechał samochodem na teren ZSRS i prawdopodobnie wyjechał inną drogą. W toku prowadzonej sprawy przez MSW dyrektor Związku nie przyznał się do tego aby taki dokument wydawał. Niestety poza tymi informacjami cała sprawa urywa się i nie wiem jakie były dalsze działania prowadzone przez kontrwywiad MSW.

W innym przypadku rozpocząłem odkrywanie nie znanych dotąd losów zasłużonego przedwojennego oficera rezerwy kawalerii – rtm. dr inż. Bolesława Zawalicz-Mowińskiego ps. „Zawalicz”, „Gończ”, „Stef”, „Witold”, Dyrektor”. Niemal od pierwszych chwil po przegranej wojnie obronnej Polski w 1939 r. zaangażował się on w działalność Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) na terenie okręgu warszawskiego a po przekształceniu tej struktury w Armię Krajową na terenie obszaru warszawskiego. Z chwila wybuchu Powstania Warszawskiego walczył w nim na stanowisku zastępcy dowódcy Zgrupowania „Róg”. Podczas walk wraz z oddziałem otrzymał rozkaz odbicia i utrzymania Katedry pw. św. Jana. Ta operacja mimo wielkich strat oddziału zakończyła się powodzeniem. Za odwagę i poświęcenie rtm. Zawalicz-Mowiński otrzymał awans na stopień majora rezerwy kawalerii oraz Krzyż Virtuti Militari kl. V. Jego powojenne losy wydają się być jeszcze bardziej ciekawsze, ponieważ z chwilą zakończenia wojny znalazł się na terenie brytyjskiej strefy okupacyjnej Niemiec. Tam rozpoczął kolejny etap swojego życia angażując się w działalność społeczno-kombatancką m.in. współtworząc Samopomoc Wojska SPK a później Oddział Stowarzyszenia Polskich Kombatantów na terenie tamtej strefy. W latach 1947-1954 był prezesem Oddziału SPK, kilka razy delegatem na Zjazd Rady SPK w Londynie, wiceprzewodniczącym Rady SPK w Londynie a także architektem i pierwszym prezesem Zjednoczenia Polskich Uchodźców w RFN. Wiele wskazuje również na to, że zaangażował się na terenie Zachodnich Niemiec w działalność siatki wywiadowczej, której zadaniem było zbieranie informacji o komunistach w Polsce a także wspieranie tzw. „drugiej konspiracji” a więc żołnierzy niezłomnych. W 1954 r. nagle wyemigrował do Kanady. Od tamtej pory urywa się wszelki ślad po jego działalności. Jego historia bardzo mnie zainspirowała. Niestety sam Zawalicz-Mowiński nie jest szerzej rozpoznawalną postacią zarówno przez historyków jak również w przestrzeni publicznej. Dzieje się tak dlatego, że przez wiele lat żył w cieniu. Być może za działalność wywiadowczą przeciwko komunistom sam skazał się na zapomnienie aby nie narażać własnej rodziny? Być może kultywowanie etosu walki  i wspomnień uniemożliwiała mu jego praca na terenie Kanady? To są kolejne pytania na które będę szukam odpowiedzi. Dzisiaj w oparciu o drobne poszlaki zakładam, że kontynuował działalność wywiadowczą w Kanadzie. Niestety brak mocnych dowodów na poparcie tej tezy. Pewna próba zrekonstruowania ciągu wydarzeń z pierwszej połowy lat 50-tych zdaje się potwierdzać moje przemyślenia na ten temat ale to zdecydowanie za mało by móc jednoznacznie odpowiedź, że w Kanadzie pracował dla wywiadu. Zmarł w 1993 r. w Toronto w stopniu podpułkownika  lub pułkownika rezerwy kawalerii Wojska Polskiego. Od tamtego czasu praktycznie nie wspominany.

Kolejnym ciekawym przypadkiem na który trafiłem przeglądając archiwa była sprawa Władysława Kaweckiego oficera żandarmerii Legionów Polskich, oficera żandarmerii Wojska Polskiego, przedwojennego dziennikarza, współpracownika II Oddziału Sztabu Głównego, podczas wojny członka ZWZ w Krakowie, współpracownika Gestapo, uczestnika komisji Katyńskiej w 1943 r., redaktora niemieckiej rozgłośni „Wanda” w Rzymie, a po wojnie kierownika obozu dla uchodźców w Würzburgu, wreszcie pracownika amerykańskiego kontrwywiadu wojskowego (ang. Counter Intelligence Service) i kontrwywiadu zachodnioniemieckiego (niem. Bundesamt für Verfassungsschutz). W tym przypadku okazało się, że W. Kawecki podjął pełną współpracę z kontrwywiadem zagranicznym Wojskowej Służby Wewnętrznej (Oddziałem II Zarządu I WSW PRL). To co mnie zaskoczyło w jego sprawie to skala współpracy i jej zasięg. Materiały i informacje przekazywane WSW dotyczyły przede wszystkim żołnierzy Oddziałów Wartowniczych przy Armii Amerykańskiej, funkcjonowania CIC w tym personalia współpracowników zachodnich służb wywiadowczych (CIA, BND, UOK, MI6, oraz francuskiego wywiadu), a także organizacji społecznych i emigracyjnych w tym: Polskiego Komitetu Imigracyjnego, Zjednoczenia Polskich Uchodźców, Związku Żołnierzy Kresowych, Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, Działu Badań i Ocen Polskiej Sekcji Radia Wolna Europa w Monachium (w tym: Kajetana Golejewskiego-Czarkowskiego, Cezarego Szymczewskiego, Kazimierza Zamorskiego, Mr Fiszera – szefa pionu bezpieczeństwa RWE, Adama Niebieszczańskiego, Haliny Zamorskiej- wł. Urszuli Zamorskiej oraz Janiny Zadrożnej), Związku Polaków w Niemczech, Związku Polaków „Zgoda”, Polish American Immigration and Relief Committee, polskiego duchowieństwa wraz z przypadkami jego współpracy z CIC i wielu innych pojedynczych działaczy z terenu RFN. W sumie meldunki przekazane przez niego objęły ponad 300 osób w tym największą grupę stanowili Polacy, następnie Rosjanie, Czechosłowacy, Bułgarzy, Łotysze, Jugosłowianie oraz obywatele NRD. W kilkunastu przypadkach przekazane przez niego informacje trafiły na biurko rezydenta KGB w Warszawie oraz jednostek MSW krajów bloku wschodniego. W całej sprawie pod koniec współpracy centrala WSW wspólnie z podległymi jednostkami oraz Zarządem II Sztabu Generalnego (wywiadem wojskowym) planowała jego porwanie. Ten plan nosił kryptonimem „Fala”. Szczęście w nieszczęściu ostatecznie do niego nie doszło. Na chwilę przed jego realizacją W. Kawecki został aresztowany przez zachodnioniemiecki kontrwywiad pod zarzutem szpiegostwa na rzecz wywiadu PRL i osadzony w monachijskim areszcie. Niestety nie są mi znane kulisy zatrzymania ani jego przesłuchania w Monachium. Niemniej przy tej okazji uwypuklił się cały tragizm sytuacji w jakiej Kawecki znalazł się po opuszczeniu aresztu. Po kilku miesiącach opuścił więzienie, w międzyczasie wyrzucony został z pracy, bawarski wymiar sprawiedliwości prowadził przeciwko niemu postępowanie sądowe, pozostał bez środków do życia a jednostka werbująca – WSW, ostatecznie odmówiła mu pomocy. Niedługo po tych wydarzeniach W. Kawecki zmarł.

Jak dociera pan do informacji oraz historii, które opisuje pan na swoim blogu, http://uchodzcywniemczech.pl/?

Jak już wcześniej wspominałem wiele informacji, które publikuje na blogu pochodzi z przeprowadzanych kwerend archiwalnych a więc ze źródeł. Pewne uzupełnienia a nawet całe problemy znajdują się również w literaturze przedmiotu, która jest bardzo obszerna a nowe publikacje wciąż pojawiają się na rynku wydawniczym. Kolejną metodą są rozmowy ze świadkami wydarzeń, którzy byli związani ze środowiskiem polskich uchodźców lub funkcjonowali w tamtej przestrzeni. Należy również dodać, że w sieci możemy odnaleźć wiele różnych wspomnień, które również są przydatne w tej pracy.

Co osoby zainteresowane mogą znaleźć na pańskim blogu?

Przede wszystkim znaczną garść informacji biograficznych byłych działaczy Zjednoczenia Polskich Uchodźców, archiwalne fotografie i materiały źródłowe, zagadnienia związane z działalnością polskich dipisów i Zjednoczeniem Polskich Uchodźców. Relacjonuje również własne poszukiwania archiwalne dzieląc się swoimi odkryciami. Zamieszczam również sprawozdania z konferencji tematycznych i projektów naukowych w których mogę uczestniczyć a także relacjonuje spotkania poświęcone szeroko rozumianej polskiej emigracji politycznej. Staram się również omawiać najciekawsze publikacje, które poświęcone są tematyce emigracyjnej. W zakładce literatura czytelnik odnajdzie duży wybór publikacji poświęconych zarówno polskim dipisom jak również polskim uchodźcom, emigracji politycznej 1945-1989 a także niemieckiej Polonii. W zakładce poświęconej działaczom i członkom ZPU opublikowałem ponad 300 nazwisk, które przez wiele lat były związane z ZPU. Oczywiście to nie koniec tego przedsięwzięcia. Jeszcze wiele nazwisk pozostaje do odkrycia. Wiele zagadnień wymaga mojej uwagi i z pewnością ich finał znajdzie się na blogu. Mogę zapewnić, że mój blog nie jest skończoną formą. Conajmiej kilka razy będzie jeszcze ewoluował i zmieniał swoją zawartość.

Jakie są pana najbliższe plany? Czy na horyzoncie widać jakieś nowe projekty?

W pierwszej kolejności chce dokończyć prace nad leksykonem działaczy ZPU oraz publikacją poświęconą Zjednoczeniu Polskich Uchodźców. To dla mnie dwie fundamentalne prace nad którymi koncentruje całą swoją uwagę. Oczywiście w dalszej kolejności mam kilka nowych tematów, nad którymi powoli myślę ale z różnych względów nie będę konkretyzował tych zagadnień. Mogę jedynie zapewnić, że będą poświęcone historii i obecności Polaków w Niemczech po 1945 r. Czy uda się zrealizować te przedsięwzięcia z pewnością czas i możliwości pokażą.

dr Łukasz Wolak, historyk i dokumentalista, ukończył studia podyplomowe Zarządzanie Bezpieczeństwem na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Były pracownik Oddziału IPN we Wrocławiu oraz Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta UWr. Uczestnik Centralnego Projektu Badawczego IPN pt. „Polska emigracja polityczna w latach 1939-1990”. Kontynuuje badania związane z polskimi uchodźcami w Niemczech po II wojnie światowej, których wyniki w części publikuje na popularno-naukowym blogu: (http://uchodzcywniemczech.pl).

Zainteresowania badawcze: Polacy w Niemczech po 1945 r., polskie organizacje emigracyjne po II wojnie światowej, działacze emigracyjni w Niemczech po 1945 r., tajne służby PRL.

Einbürgerungstest – czyli wszystko o „teście na Niemca”!

W jednym z naszych artykułów wyjaśnialiśmy, w jaki sposób można uzyskać niemieckie obywatelstwo i jak wspomnieliśmy jednym z warunków jest zdanie egzaminu sprawdzającego naszą znajomość niemieckiej kultury, obyczajów, historii i polityki – Einbürgerungstest. Wprowadzenie tego obowiązkowego testu miało miejsce niedawno, bo w roku 2008.

Jakich pytań możemy się spodziewać?

To pytanie zadają sobie wszystkie osoby, którym zależy na uzyskaniu niemieckich dokumentów. Osoba przystępująca do egzaminu w trakcie pisemnego testu musi odpowiedzieć na 30 pytań wybranych z obowiązującego katalogu 300 pytań, które dotyczą zagadnień ogólnych. Ponadto, czekają na nas pytania dodatkowe, specyficzne dla landu, w którym się mieszka. W teście pojawią się 3 takie pytania (w sumie do każdego landu przygotowano 10 pytań). Katalog pytań wraz z odpowiedziami jest dostępny w internecie na stronie internetowej Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców (Bundesamts für Migration und Flüchtlinge – BAMF).

Wszystkie pytania można podzielić na następujące kategorie:

  • Pytania ogólne: wśród nich znajdują się takie zagadnienia jak: „Życie w demokracji”- związane z trójpodziałem władzy, uprawnień podstawowych organów władzy, wolności politycznych, praw obywatelskich, konstytucji, godła i flagi, świąt państwowych, liczby ludności, sąsiadów Niemiec, itp.
  • Pytania związane z organizacją życia społecznego w Niemczech, np. dotyczące ciszy nocnej, obchodzonych świąt religijnych i panujących tradycji – Karnawału, Pfingsten (Zielone Świątki), czy tego, do jakiego urzędu należy się udać, w konkretnej sprawie – np. uzyskania Kindergeld, czy też zgłoszenia demonstracji.
  • Pytania związane z danym landem, w którym się mieszka: np. wybranie z podanych miast stolicy landu, wybranie właściwego godła i kolorów flagi, podanie które z wymienionych miast czy okręgów wchodzi w skład danego landu, umiejętność wskazania (na podstawie mapy), gdzie znajduje się „nasz” land,
  • Pytania historyczne odnoszące się przeszłości Niemiec, np. dotyczące zjednoczenia Niemiec i powstania hymnu. Wiele pytań sprawdza naszą wiedzę na temat lat 1933-1945 (niektóre, dla nas Polaków są oczywiste, np. wskazanie kiedy trwała II wojna światowa). Część pytań historyczny dotyczy także stref okupacyjnych po II wojnie światowej, DDR oraz powstania RFN. Możemy się spotkać z pytaniami, które są dodatkowo zobrazowane archiwalnymi fotografiami: np. Willy’ego Brandta w Warszawie w 1970 roku.

Zdanie testu

Aby zdać ten egzamin należy odpowiedzieć poprawnie przynajmniej na 17 pytań, czyli powyżej 50%, co nie jest aż takim trudnym zadaniem. Na rozwiązanie testu dostajemy 60 minut. Każde pytanie ma 4 możliwe odpowiedzi, z których tylko jedna jest właściwa.

Przystąpienie do egzaminu kosztuje 25 euro, test możemy zdawać np. lokalnej Volkshochschule czy innym ośrodku egzaminacyjnym (np. AIM Bildung).  Chęć zdawania należy zgłosić odpowiednio wcześniej (najlepiej przynajmniej 4 tygodnie przed testem). Podczas zapisu, jak również w dniu egzaminu należy mieć przy sobie dokument potwierdzający tożsamość. Warto zaznaczyć, że w przypadku niepowodzenia test możemy powtarzać dowolną ilość razy. Wyniki zazwyczaj otrzymamy po około 2 tygodniach.

Z testu zwolnieni są ci kandydaci na obywateli, którzy chodzili/chodzą w Niemczech do szkoły i (będą) mieli w szkole przedmiot „polityka„, na którym są omawiane takie zagadnienia.

Marek Fis o swojej karierze, problemach z alkoholem i wiele więcej!

0

Dojczland.info: Dzień dobry panie Marku. Dziękujemy, że zechciał pan odpowiedzieć na kilka naszych pytań. Czy mógłby pan na początek opowiedzieć, jak to się stało, że został pan komikiem?

Marek Fis: Wszystko zaczęło sie w 2006 roku. Miałem zaledwie 22 lata i rzuciłem studia w Bremen i Berlinie. Perspektywa była nieciekawa. Pewnego dnia szedłem przez Berlin i zauważyłem reklamę na konkurs nowych talentów, komików, w Quatsch Comedy Club, najważniejszym niemieckim kabarecie. Możnaby to porównać do Idola. Jury jest publiczność. Miało się 5 minut czasu oraz trzeba było przejść trzy rundy i być zawsze wśród pierwszej trójki, aby dostać sie do finału. Zwycięzca miał zagwarantowany występ w gronie znanych komików. Dostałem się do finału i zająłem tam 2 miejsce. Byłem trochę załamany, bo tylko zwycięzca coś dostał, a ja byłem przecież tak blisko. Lecz tydzień po finale zadwzwonili do mnie z Quatsch Comedy Club i widocznie im się spodobałem, bo dostałem szansę i ją wykorzystałem. Do dziś tam występuję i jestem im bardzo wzdzięczny. Są dla mnie jak rodzina.

Dojczland.info: Zaistniał pan także w niemieckiej telewizji. Jak do tego doszło?

Marek Fis: Dostałem zaproszenie do Show Comedy Rekruten, która miała być emitowana w Comedy Central (kanał telewizyjny – red.). Niestety któryś z operatorów narobił bałaganu z nagraniem i ten program nigdy nie pojawił sie na wizji. Wśród gości był w ten wieczór Knacki Deuser, ojciec znanego programu Nightwash. Spodobał mu się mój występ i podpisałem z nim umowę menadżerską. Za jakiś czas wystapiłem właśnie w tym programie. Ten występ był naprawdę super i zwrócił na niego uwagę Stefan Raab, który zaprosił mnie do Tv total. Wtedy to tempo mnie naprawdę przerażało. Moim marzeniem był zawsze występ w Tv total i miałem okazję wystąpić tam aż trzy razy.

Dojczland.info: Czy to właśnie ten występ zadecydował o pańskim sukcesie?

Marek Fis: Ten występ wywołał ogromne echo. Był to mój pierwszy występ, ktory obejrzało milion ludzi. Odtąd zaczęło sie dla mnie nowe życie. Wtedy postawiłem wszystko na jedną kartę – kabaret.

Dojczland.info: Czy kiedykolwiek robiono panu sugestie odnośnie pańskiego programu lub zabraniano poruszać pewnych kwestii?

Marek Fis: Ja nie robię Wellness Comedy, tylko walę prosto z mostu. Jeśli się to komuś nie podoba, to jest to jego dobrym prawem. Nie dam sobie nigdy zabronić mówić co myślę. Nikt nie jest w stanie do tego doprowadzić. Nie boję się krytyki i nikogo. Mówię to co myślę i tak pozostanie. To nie znaczy, że moja opinia jest jedyną prawdą, ale wyrażam swoje poglądy na życie. Każdy musi mieć do tego prawo. Krytyka jest ważna, obrażanie jest argumentem ludzi bez argumentów.

Dojczland.info: Jakie uczucia towarzyszą panu podczas występów?

Marek Fis: Kocham to co robię i nie wyobrażam sobie czegoś innego. Trafiłem z zawodem w 10. Mam koncentrację i napięcie jak u piłkarza przed ważnym meczem. To jednak 90 minut pracy głową plus spontaniczne akcje. Po tym czuje się jak po maratonie. Szczęśliwy, ale też zmęczony. Dlatego trzeba odpoczać. Codziennie inny hotel, miasto, ciągle w trasie. To takie życie nomada. Wiele osób nie widzi co za tym wszystkim stoi i z czego trzeba zrezygnować.

Dojczland.info: Czy kiedykolwiek spotkał się pan z negatywnymi reakcjami publiczności lub osób postronnych?

Marek Fis: Ja smieje sie z wszystkich. Polakow, Niemcow, Islamistow, politykow, celebrytow no i oczYwiscie z siebie. Wiadomo ze to nosi ze soba krytyke. Mam swoje poglady i Jak mnie cos wkurza to otwarcie o tym mowie. Ta political correctness mnie denerwuje. Nie zapomnijmy tez ze jestem komikiem i to jest moje zadanie.

Dojczland.info: W Polsce jest pan mniej znany, niż w Niemczech. Z czego to wynika?

Marek Fis: Występowałem w wiadomosciach TVP, byłem gościem w Dzień Dobry TVN oraz na kilku emisjach w TVP Info, no i na ustach gazet kiedy robiłem skecze w TV. Moja postać została jednak niejako stworzona po niemiecku i opiera się na moich doświadczeniach zdobytych w Niemczech. Nie występuję po polsku i dlatego w Polsce by to nie zadziałało.

Dojczland.info: Czy śledzi pan skoki narciarskie i ostatnie wyczyny naszych skoczków?

Marek Fis: Oczywiście śledzę skoki, ale nie jestem mega fanem. Mój sport to piłka nożna. Byłem na Euro w Francji i dopingowałem naszą kadre. Panowała tam niesamowita atmosfera wśród polskich fanów. Żadnych rozrób, tylko mega wsparcie. Jak tylko o tym myślę, to dostaję gęsiej skórki. Jeśli mam czas, to jeżdżę na każdy mecz Biało-Czerwonych. Ale zawsze płacę. Może Zbigniew Boniek coś załatwi?!

Pytania fanów zadane na naszym Fanpage’u:

Mateusz: Jak długo pan pił i czy udało się panu przestać?

Marek Fis: Piłem od 18. roku życia, ale nie codziennie, tylko przy okazjach takich jak urodziny, śluby, podczas urlopu. Nigdy nie przekraczałem granicy. Piwo mi smakowało. Dopiero w 2013/14 roku, kiedy moje małżeństwo było w kryzysie i miałem prywatne i służbowe niepowodzenia oraz popełniłem kilka błędów, wtedy zacząłem nadużywać alkoholu. Jak byłem pijany na scenie w Ravensburg i organizator musiał mnie ściągnąć ze sceny, dotarło do mnie, że albo zapiję się na śmierć i stracę wszystko, lub powiem stop i poddam się leczeniu, żeby uratować życie i być wzorem dla syna, którego kocham ponad wszystko.

Łukasz: Czy bywa pan smutny?

Marek Fis: Oczywiście. Nie jestem robotem. Tak jak każdy bywam smutny, szcześliwy, zadowolony, zły lub załamany. Problem w tym, że ja jako komik zawsze muszę być wesoły. Ale to jest bajka i nie ma nic wspólnego z życiem.

Łukasz: Jak żyć panie Marku?

Marek Fis: Życie jest cieżkie, ale piękne. Każdy dzień jest prezentem. Mamy rodzinę, przyjaciół dla których warto żyć. Nie wolno się poddawać. Można upaść, ale trzeba wstać. Miłość jest tak ważna i piękna.

Grzegorz: Czy zna pan Steffena Möllera?

Marek Fis: Niestety nie osobiście. Kilka razy o mnie się wypowiadał, raz dosyć niesmacznie. Ja go bardzo lubiłem i szanowałem. Zrobił naprawdę kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o stosunki polsko-niemieckie. Chętnie bym się z nim spotkał w pociągu Berlin – Warszawa i porozmawiał. On jest raczej Beatles, a ja Metallica, ale każdy ma inny gust.

Gdzie można spotkać Marka Fisa?

Marek Fis wznowił występy i można go spotkać podczas tournee po Niemczech! Na stronie jego stronie internetowej znajdziecie informacje na temat terminów występów oraz możecie zakupić bilety na jego show: https://www.marek-fis.de.

Czy w Niemczech można oddać towar zakupiony w sklepie?

Jak informuje Michele Scherer z centrali konsumenckiej (Verbraucherzentrale) w Poczdamie, nie istnieje przepis zezwalający na wymianę towaru zakupionego w handlu stacjonarnym. Mimo to, sprzedawcy często z grzeczności wymieniają rzeczy przyniesione do sklepu. W tym wypadku mają oni jednak prawo do ustalenia reguł ewentualnej wymiany, jak na przykład konieczność przedłożenia rachunku za zakupiony towar, albo zwrot pieniędzy w postaci talonu na zakupy w sklepie.

A co jeśli zakupiony towar jest wadliwy? 

Inaczej ma się to, jeśli towar jest wadliwy. W tej sytuacji zastosowanie znajduje bowiem prawo gwarancyjne. Zgodnie z nim sprzedawca odpowiada za prawidłowe funkcjonowanie towaru do dwóch lat od daty zakupu. W przypadku wad kupujący muszą się zatem zwrócić do sprzedawcy. Należy jednak mieć na uwadze, iż kupujący musi udowodnić, że wada była już dana podczas przekazania towaru.

Tylko w pierwszych sześciu miesiącach od zakupu ciężar dowodu spoczywa na sprzedawcy. W tym okresie to on musi dowieść, że towar nie był wadliwy w momencie jego przekazania.

Czy te same reguły obowiązują podczas zakupów w internecie?

W przypadku zakupów przez internet reguły są inne: tutaj obowiązuje bowiem 14-dniowe prawo do zwrotu towaru. Okres ten zaczyna się wraz z otrzymaniem przez kupującego towaru. Sprzedawca internetowy musi oprócz tego poinformować o tym prawie na swojej stronie. W przeciwnym razie prawo do zwrotu towaru wydłuża się aż do roku i 14 dni (liczone od otrzymania towaru przez kupującego).

Również w internecie obowiązuje kilka wyjątków: prawo do zwrotu towaru nie jest dane od ręki dla płyt CD lub DVD, które zostały już rozpakowane. Z obowiązywania tej reguły zostały wyjęte również produkty psujące się (np. medykamenty albo żywność), a także rzeczy sprzedawane przez osoby prywatne. Dotyczy to również bardzo często zamówień indywidualnych.

Sugerujesz się internetowymi opiniami o lekarzach? Dowiedz się dlaczego nie warto tego robić!

Zgodnie z aktualnymi badaniami ARD, jednego z największych publicznych nadawców radiowo telewizyjnych w Europie, prawie 85% niemieckiego społeczeństwa korzysta z internetu. Internet to znak naszych czasów, a jego obecność jest wielkim dobrodziejstwem i ułatwieniem w życiu codziennym. Swego czasu pisaliśmy o przydatnych funkcjach Google, a to przecież tylko niewielka część internetu! Korzyści wynikające z istnienia internetu leżą jak na dłoni. Niestety, jak to w życiu bywa, internet ma również drugą, mniej pozytywną stronę. Jest on bowiem miejscem wielu przestępstw (niektóre już opisywaliśmy: Szantaż internetowy w Niemczech ma miejsce coraz częściej, Kupując w tych niemieckich sklepach internetowych nigdy więcej nie zobaczysz Twoich pieniędzy, ani towaru!). Zaczynając na sprzedawcach, którzy po zainkasowaniu pieniędzy za towar znikają bez śladu (włącznie z towarem), na kradzieżach danych i pornografii dziecięcej kończąc.

Dzisiaj chciałbym się skupić na kolejnym z negatywnych aspektów internetu, mianowicie nieprawdziwych opiniach, które nagminnie pojawiają się w sieci.

Lekarze zatrudniają firmy, które piszą dla nich opinie

Swego czasu miałem okazję pracować w niemieckiej agencji reklamowej, w której byłem odpowiedzialny za marketing internetowy. Naszymi klientami byli między innymi znani lekarze, a także renomowane kliniki piękności. Jednym z punktów współpracy było dodawanie pozytywnych opinii na portalach takich jak jameda.de, czy docinsider.de. Samo dodawanie opinii przez agencje reklamowe nie dyskredytowałoby do końca tego typu portali. W końcu każdy ma możliwość założenia konta i dodania własnej opinii. Problem leży gdzieś indziej. Mianowicie pewnego razu jedna z klinik, która korzystała z naszych usług, otrzymała negatywną opinię na jednym z wymienionych portali. Zostaliśmy więc poproszeni o jej usunięcie. W tej sytuacji skontaktowaliśmy się z portalem i wyjaśniliśmy o co chodzi. Nasza prośba o usunięcie negatywnej opinii została wysłuchana i ta zniknęła ze strony (!).

Zastanawiacie się po co to piszę? Moje przesłanie jest bardzo proste: nie polegajcie wyłącznie na opiniach, które znajdziecie w internecie. Pewnego razu wybrałem się do dentysty w Kolonii, który miał bardzo pozytywne opinie na jameda.de. Fakt, swoją pracę wykonał dobrze, ale za zęba zapłaciłem kilka razy więcej, niż u mojego obecnego dentysty, który do niedawna nie miał żadnych opinii w internecie, a z którego pracy jestem zadowolony o wiele bardziej. Wiadomo, że wiele z tych opini jest prawdziwa, ale nie brakuje niestety i tych „sztucznych”. Sam przykładowo dodaje prywatnie opinie o lekarzach, z których jestem zadowolony, a także o tych, do których więcej nie pójdę. Warto umówić wizytę i przekonać się samemu, jak to wygląda w rzeczywistości oraz w razie wątpliwości zasięgnąć opinii innego fachowca.