Kiedy wreszcie skończy się pandemia koronawirusa? Szef KBV ma nadzieję, że wiosną…

Po półtora roku pandemii koronawirusa wielu ludzi jest już zmęczonych i zadaje sobie pytanie: jak długo jeszcze? Szef Krajowego Stowarzyszenia Lekarzy Ustawowego Ubezpieczenia Zdrowotnego (KBV) Andreas Gassen uważa, że może ona potrwać jeszcze pół roku do trzech kwartałów. „Przypuszczam, że pandemia koronawirusa skończy się na wiosnę 2022 roku”, powiedział w czwartek Andreas Gassen w wywiadzie dla „Rheinische Post”. „Do tego czasu odsetek zaszczepionych będzie jeszcze nieco wyższy, ale przede wszystkim wzrośnie liczba osób z przeciwciałami. Wówczas ograniczenia prawdopodobnie staną się zupełnie niepotrzebne.”

Florian Hoffmann, sekretarz generalny Niemieckiego Interdyscyplinarnego Stowarzyszenia Intensywnej Terapii i Medycyny Ratunkowej (DIVI), oczekuje, że od 2022 roku szczepionki będą dostępne także dla niemowląt. Już teraz Biontech i Moderna prowadzą różne badania, niektóre nawet z udziałem niemowląt. Zdaniem Hoffmanna pod koniec tego roku można się spodziewać szczepionki dla dzieci poniżej dwunastego roku życia. Ta grupa prawdopodobnie otrzyma zmniejszoną dawkę szczepionki.

Jesienią liczba zakażeń znowu wzrośnie

Jednocześnie Gassen stwierdził, że jesienią liczba zakażeń ponownie wzrośnie. Jednak liczba przypadków ciężkiego przebiegu choroby COVID-19 będzie znacznie niższa niż ostatniej zimy.

Liczba hospitalizacji z powodu COVID-19 wzrasta od tygodni. W środę Instytut Roberta Kocha (IRK) podał, że wskaźnik wyliczany na podstawie liczby osób przyjętych do szpitala z powodu koronawirusa na 100.000 mieszkańców w ciągu 7 dni wynosi obecnie 1,81. Dotychczasowa wartość maksymalna wynosiła około 15,5 w okresie Bożego Narodzenia. W przypadku wskaźnika hospitalizacji nie określono ogólnokrajowej wartości progowej, która wskazywałaby, kiedy sytuacja staje się krytyczna, m.in. ze względu na duże różnice regionalne. Dodatkowo wartość ta odzwierciedla sytuację epidemiczną z wyraźnym opóźnieniem, ponieważ od zakażenia do dnia przyjęcia do szpitala mija średnio dziesięć dni.

Dyskusja o szczepieniach przypominających

W międzyczasie wiele niemieckich krajów związkowych zaczęło oferować szczepienia przypominające dla osób starszych i z obniżoną odpornością. Z reguły jest to dla nich trzecie szczepienie, przy czym preparat przeciwko koronawirusowi należy podać najwcześniej po sześciu miesiącach. Klaus Reinhardt, przewodniczący Niemieckiego Stowarzyszenia Medycznego, skrytykował decyzję o podjęciu dalszych działań bez odpowiedniej rekomendacji Stałej Komisji ds. Szczepień (Stiko). Reinhardt powiedział w czwartek, że teoretycznie wiele przemawia za tzw. szczepionką przypominającą. Nadal jednak nie ma przekonujących badań na temat tego, czy, dla kogo i kiedy konieczne jest jej podanie.

Stiko planuje wydać rekomendację w najbliższym czasie, jak powiedział w środę Niemieckiej Agencji Prasowej jej szef Thomas Mertens. Jednak konkretna data jeszcze nie padła.

Krytyka ze strony polityków

Ekspert Zielonych ds. zdrowia Janosch Dahmen zarzucił rządowi federalnemu niejasną i spóźnioną strategię szczepień przypominających przeciwko COVID-19. Jego zdaniem rząd federalny zaniedbał systematyczne zbieranie danych dla Niemiec na wczesnym etapie, które pokazałyby, dla kogo i kiedy tzw. szczepienia przypominające mają istotny sens.

Ekspert SPD ds. zdrowia Karl Lauterbach powiedział: „Obawiam się, że teraz trzecią szczepionkę otrzyma wiele osób, które nie odniosą z tego korzyści, a ci, którzy pilnie jej potrzebują, nie otrzymają jej”.

Jaki jest cel zasady „2G”?

Wirusolog z Bonn Hendrik Streeck opowiedział się przeciwko ograniczeniom „2G”, tzn. ofertom tylko dla osób zaszczepionych i ozdrowieńców. To nie ma „ani społecznego, ani medycznego sensu”, powiedział w czwartek dziennikarzom gazety „Neue Osnabrücker Zeitung”. Jego zdaniem, tego rodzaju ograniczenia niewiele by dały. „To nie jest tak, że ludzie, którzy nie są zaszczepieni lub którzy nie są ozdrowieńcami po prostu siedzą sfrustrowani w domu i nie mają żadnego życia społecznego,” wyjaśnił.

Hamburg wprowadził w weekend model „2G”, który jak dotąd jest unikalny w Niemczech: organizatorzy i restauratorzy mogą przyjmować wyłącznie zaszczepionych i wyleczonych gości – dzięki temu są oni w znacznym stopniu zwolnieni z wcześniejszych ograniczeń nałożonych w związku z pandemią koronawirusa. Alternatywnie, mogą oni również wpuszczać osoby posiadające negatywny wynik testu na koronawirusa, ale wówczas obowiązują ich limity dotyczące dopuszczalnej liczby gości i inne wymogi.

Źródło: www.web.de

W mundurze na demonstracji „Querdenker” – przeciwko policjantowi z NRW wszczęto postępowanie dyscyplinarne

Na demonstracji zwolenników ruchu „Querdenken” w Berlinie pojawił się w policyjnym mundurze jeden z funkcjonariuszy z Nadrenii Północnej-Westfalii. Mężczyzna został zawieszony w obowiązkach, wszczęto przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne.

Dla zwolenników ruchu Querdenken nadkomisarz z Nadrenii Północnej-Westfalii jest „odważnym bohaterem”

Jak podała policja, funkcjonariusz przez około 50 minut uczestniczył w demonstracji zorganizowanej przez ruch „Querdenken”, ubrany w koszulę, krawat i marynarkę z napisem „Polizei” (policja) i herbem landu Nadrenia Północna-Westfalia. Funkcjonariusze berlińskiej policji podeszli do mężczyzny, ustalili jego dane osobowe i zorientowali się, że jest to rzeczywiście umundurowany nadkomisarz z Nadrenii Północnej-Westfalii. Mężczyzna zwrócił na siebie uwagę w ostatnią sobotę na spotkaniu partii „Die Basis” na Leipziger Platz, przeciwnej obostrzeniom wprowadzanym w związku z pandemią koronawirusa.

Według doniesień istnieje zdjęcie funkcjonariusza, na którym widać go w mundurze z napisem „Beim Faschismus mach ich nicht mit” („Nie biorę udziału w faszyzmie”). Mówienie o „faszyzmie” w odniesieniu do środków walki z pandemią jest popularną narracją wśród zwolenników ruchu „Querdenken”. W tych kręgach policjant jest uznawany za „odważnego bohatera”.

Przeciwko funkcjonariuszowi wszczęto postępowanie dyscyplinarne

Po ujawnieniu tego incydentu Komenda Powiatowa Policji w Siegen-Wittgenstein zabroniła nadkomisarzowi wykonywania obowiązków służbowych. Postępowanie dyscyplinarne będzie dotyczyło naruszenia obowiązku neutralności i dobrego sprawowania. Chociaż urzędnicy państwowi mogą brać udział w demonstracjach, nie wolno im tego robić w mundurach służbowych.

Jak poinformowała policja w Nadrenii Północnej-Westfalii, we wtorek przesłuchano funkcjonariusza. Policja nie podała jednak, w jaki sposób skomentował swój udział w demonstracji. Jak dotąd nie prowadzono przeciwko niemu żadnych dochodzeń w sprawach karnych.

Źródło: www.n-tv.de

Niemcy: Pijana wjechała w grupę pieszych – trzy osoby zostały ranne!

0

Kobieta wjechała samochodem w grupę ludzi w pobliżu Rostocku. Kilka osób zostało rannych, jedna starsza kobieta poważnie. Sprawczyni wypadku nie została zatrzymana.

Kilku rannych, jedna osoba poważnie

Pijana kobieta wjechała samochodem w grupę ludzi w pobliżu Rostocku. Przejechała pieszą, która doznała poważnych obrażeń ciała. 53-letnia sprawczyni wypadku nie została aresztowana, ponieważ nie było śladów umyślnego działania, powiedział w czwartek rano rzecznik policji. Przechodniom w końcu udało się zatrzymać samochód kobiety.

W środowy wieczór w mieście Rerik blisko Rostocku, kobieta najpierw uderzyła swoim samochodem w zaparkowany samochód, a następnie wjechała na chodnik. Tam jej samochód zderzył się z grupą pięciu osób. 62-letnia kobieta doznała poważnych obrażeń. Ale nie było śmiertelnego niebezpieczeństwa, jak powiedział w czwartek rano rzecznik policji. Dwie inne kobiety w wieku 66 i 72 lat zostały potrącone i lekko ranne.

Dochodzenie w sprawie nieumyślnego uszkodzenia ciała

Pijana kobieta jechała dalej i po 50 metrach została zatrzymana przez przechodniów, którzy stanęli przed samochodem i otworzyli drzwi od strony kierowcy. Wszystkie osoby ranne w tym wypadku zostały zabrane do szpitali.

Badanie kierowcy na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu wykazało wartość 2,28 promili. Funkcjonariusze odebrali kobiecie prawo jazdy i prowadzą teraz śledztwo w kierunku stworzenia zagrożenia w ruchu drogowym oraz nieumyślnego uszkodzenia ciała.

Źródło: www.t-online.de

Lauterbach: szef powinien mieć prawo zapytać pracownika o szczepienie przeciwko COVID-19

Pracodawcy mają już prawo żądać od swoich pracowników dowodu przeprowadzenia testu na koronawirusa. Ekspert SPD ds. zdrowia Karl Lauterbach domaga się, aby dotyczyło to również statusu szczepień. Jego zdaniem tylko w ten sposób można zapewnić wystarczające bezpieczeństwo zarówno dla samych zatrudnionych, jak i dla potencjalnych klientów firmy. Jednak rząd federalny nadal się waha.

Lauterbach przypuszcza, że w obliczu zbliżających się wyborów do Bundestagu, rząd federalny może zwlekać z wprowadzeniem nowych środków walki z pandemią koronawirusa. Uważa jednak, że ze względu na wysoką liczbę nowych zakażeń, podjęcie niepopularnych działań może okazać się konieczne. „Nie możemy czekać do wyborów do Bundestagu, musimy reagować już teraz” – kontynuował epidemiolog z SPD. Dodał, że w Nadrenii Północnej-Westfalii sytuacja już powoli wymyka się spod kontroli.

Jens Spahn również opowiada się za zmianą obowiązujących przepisów

Rzecznik rządu Steffen Seibert powiedział, że obecnie rząd federalny analizuje tę kwestię. „Są argumenty za i przeciw”, stwierdził. Również rzeczniczka Federalnego Ministerstwa Zdrowia potwierdziła, że trwają dyskusje na ten temat. Minister zdrowia Jens Spahn byłby skłonny poprzeć zmianę ustawy o ochronie przed infekcjami, która umożliwiłaby pracodawcom uzyskanie informacji o statusie szczepień pracowników w ciągu najbliższych sześciu miesięcy.

W przyszłym tygodniu Bundestag ma zająć się ustawą o ochronie przed infekcjami. Ma wówczas zapaść ostateczna decyzja w sprawie propozycji, zgodnie z którą wprowadzanie ewentualnych obostrzeń miałoby w przyszłości następować w oparciu o dane obrazujące obciążenie szpitali, a nie liczbę nowych zakażeń (zapadalność). Na razie nie wiadomo, czy kwestia prawa do informacji odnośnie statusu szczepień pracowników również znajdzie się w porządku obrad.

Źródło: www.n-tv.de

Badenia-Wirtembergia: minister finansów z Partii Zielonych broni platformy online służącej do zgłaszania oszustw podatkowych

0

W Badenii-Wirtembergii osoby, które chcą złożyć doniesienie na współobywateli do urzędu skarbowego, mogą to teraz zrobić również za pośrednictwem internetu. Minister finansów z Partii Zielonych Danyal Bayaz uruchamia specjalną platformę online, która ma ułatwić zgłaszanie oszustw podatkowych i odrzuca krytykę ze strony CDU i FDP.

„Dodatkowy instrument w walce o większą sprawiedliwość podatkową”

„Uchylanie się od płacenia podatków jest policzkiem wymierzonym wszystkim tym, którzy uczciwie płacą podatki. Kosztuje nas to w Niemczech około 50 miliardów euro rocznie” – powiedział w środę w Stuttgarcie polityk Zielonych.

Nowy portal umożliwiający złożenie anonimowego donosu jest „dodatkowym instrumentem w walce o większą sprawiedliwość podatkową”. Wcześniej można już było dokonywać anonimowych zgłoszeń listownie lub telefonicznie, i nie inaczej jest w innych krajach związkowych. „W 2021 roku powinno to być jednak możliwe również za pośrednictwem internetu, stąd system online” – wyjaśnił Bayaz. Jest to pierwsza tego typu platforma w całych Niemczech.

Przedstawiciele innych partii krytykują nową platformę

CDU/CSU i FDP nie szczędziły słów krytyki pod adresem Zielonych. Sekretarz generalny CSU Markus Blume napisał na Twitterze, że Zieloni chcą „promować donosicielstwo i siać nieufność wśród sąsiadów. Czego jeszcze mamy się spodziewać, jeśli Zieloni dojdą do władzy?”

Bayaz wyjaśnił, jak działa portal: „Oczywiście zgłoszenia muszą być dobrze uzasadnione, w przeciwnym razie nie zostaną nawet rozpatrzone przez organ kontroli skarbowej.” Zieloni zapewniają, że „nikt nie musi się obawiać, że w przyszłości donos sąsiada wystarczy, aby wszcząć dochodzenie podatkowe. Ponadto, chodzi o wykrywanie istotnych przypadków oszustw podatkowych.”

Źródło: www.welt.de

Przekroczył dozwoloną prędkość o niemal 200 km/h! Kierowca z Düsseldorfu nagrywał wideo przy prędkości 305 km/h

0

Po nielegalnym wyścigu na autostradzie A3 w Düsseldorfie, policja odkryła film nagrany przez jednego z kierowców pędzącego z prędkością 305 km/h. 23-letni kierowca sfilmował się na odcinku autostrady w pobliżu Leverkusen, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 120 km/h – poinformowały w środę policja i prokuratura w Düsseldorfie.

stan licznika z filmu zrobionego przez kierowcę, o którym mowa w artykule

Podejrzani w wieku 22 i 23 lat pochwalili się osiągniętą prędkością na portalach społecznościowych. Do wyścigu doszło w połowie marca. Świadek zaobserwował jak kierowcy sportowych samochodów ustawili się obok siebie na trzech pasach ruchu, po czym rozpoczął się niebezpieczny, nielegalny wyścig.

Zeznania świadka potwierdzone dzięki nagraniom z monitoringu

W samochodach o dużej mocy ścigali się z pełną prędkością nawet w tunelu przy kampusie uniwersyteckim, w którym obowiązuje ograniczenie prędkości do 80 km/h.

Policja zabezpieczyła nagrania z kamer monitoringu drogowego w tunelu, które potwierdziły relację świadka. Wówczas wszczęto śledztwo przeciwko młodym osobom z Solingen, Wesseling i Krefeld.

Podczas obławy skonfiskowano dwa z trzech samochodów sportowych (Audi R8, Mercedes AMG i BMW M3), a także nośniki danych. Ponadto podejrzanym tymczasowo odebrano prawa jazdy. Trzeci samochód został w międzyczasie sprzedany.

Skonfiskowane Audi R8

Źródło: www.t-online.de

Turyngia: rodzicom uczniów nieprzebadanych na obecność koronawirusa grożą grzywny w wysokości 60-250 euro

Turyński minister edukacji Helmut Holter zapowiedział, że w przyszłości rodzicom nie przestrzegającym przepisów dotyczących obowiązkowych testów na koronawirusa dla uczniów będzie grozić grzywna w wysokości od 60 do 250 euro. Nie dotyczy to rodziców tych dzieci i młodzieży, które zostały już zaszczepione lub są ozdrowieńcami. Niezastosowanie się do tego wymogu ma być uznawane za wykroczenie.

Holter powiedział, że wysokość grzywny dla rodziców, którzy nie chcą, aby ich dzieci były poddawane testom, powinna być ustalana w oparciu o stopniową skalę. Powtarzające się wykroczenia podlegałyby wyższym karom. Nadal jednak dopracowywane są szczegóły.

Po okresie pierwszych dwóch tygodni obowiązkowe testy wyłącznie w przypadku najwyższego poziomu ostrzegawczego

W okresie pierwszych 14 dni szkolnych zostanie przeprowadzona faza testowa, którą Holter nazywa buforem bezpieczeństwa. W tym czasie w szkołach dwa razy w tygodniu odbywać się będą obowiązkowe testy na koronawirusa. Następnie obowiązek przeprowadzania testów będzie istniał jedynie w przypadku najwyższego, trzeciego poziomu ostrzegawczego. Decydującymi kryteriami w tym zakresie w Turyngii oprócz poziomu zapadalności będą dane dotyczące hospitalizacji oraz zajętości łóżek na szpitalnych oddziałach intensywnej terapii.

Ministerstwo zapowiedziało, że w nowym roku szkolnym, w którym nauka odbywać się będzie w trybie stacjonarnym, już jesienią ruszy ogólnokrajowy program nadrabiania zaległości. W ciągu najbliższych dwóch lat szkoły będą mogły skorzystać z wielu dodatkowych możliwości finansowania. Nacisk ma być położony na rozwój społeczno-emocjonalny, motoryczny i poznawczy dzieci i młodzieży.

Źródło: www.n-tv.de

Praca w Niemczech: z Teilzeit na Vollzeit, czyli zwiększenie etatu

Praca w niepełnym wymiarze godzin bez wątpienia ma swoje plusy – daje więcej wolnego czasu, i możliwość spędzania go z rodziną i przyjaciółmi. Jednak wraz ze skróceniem wymiaru godzin pracy zmniejsza się również wypłata. Pracownicy zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzin (niem. Teilzeit) bardzo często chcą zwiększyć swój etat. Jednak powrót do 40-godzinnego tygodnia pracy może nie być taki łatwy. W jaki sposób to zrobić i na co zwrócić uwagę?

Problem ten bardzo często dotyka kobiet, które wpadają w tzw. pułapkę pracy w niepełnym wymiarze godzin. Po powrocie z urlopu macierzyńskiego skracają one czas pracy z powodu opieki nad dziećmi. Po tym czasie, kiedy rodzic może ponownie zaangażować się w życie zawodowe, może okazać się, że firma tak dostosowała swoje działania, że praca tej osoby nie jest już niezbędna w pełnym wymiarze pracy. Jak rozwiązać taką sytuację?

Czy istnieje prawo określające warunki powrotu do pracy na pełen etat?

Teoretycznie istnieje takie prawo, jednak wszystko zależy od tego jak długo pracownik pracuje w ramach niepełnego wymiaru godzin pracy i od wielkości w firmy, w której jest zatrudniony. Od 2019 roku istnieje zapis prawny, który umożliwia pracownikom pracę w niepełnym wymiarze przez określony czas (niem. Brückenteilzeit) i powrót na pełen etat po co najmniej jednym, a maksymalnie pięciu latach.

Czy to prawo dotyczy wszystkich firm?

Niestety w tym wypadku istnieją pewne ograniczenia – firma musi zatrudniać powyżej 45 pracowników. Jeżeli w przedsiębiorstwie pracuje od 46 do 200 osób, to pracodawca musi zatwierdzić jeden tego typu wniosek na każde 15 zatrudnionych osób. Oznacza to, że jeśli w firmie pracuje np. 59 pracowników, to nie więcej niż trzy osoby mogą w danym momencie pracować w ramach niepełnego wymiaru godzin przez określony czas. W firmach tej wielkości pracuje około 10 milionów pracowników, a kolejne 15 milionów zatrudnionych jest w mniejszych firmach. Oznacza to, że pozostałe dwanaście milionów pracowników może bez ograniczeń korzystać z prawa do pracy w niepełnym wymiarze godzin przez określony czas.

Jakie warunki musi spełniać pracownik?

Przede wszystkim pracownik nie musi się nikomu tłumaczyć, z jakiego powodu chce pracować w niepełnym wymiarze godzin. Nie jest wymagane żadne uzasadnienie, aby się o to ubiegać. Jednak takie prawo mają tylko pracownicy, którzy są zatrudnieni w danej firmie przez minimum sześć miesięcy. Oczywiście pracodawca może wyrazić na to zgodę wcześniej, ale nie ma takiego obowiązku. Kolejnym warunkiem jest fakt, że poprzednia praca w niepełnym wymiarze godzin miała miejsce co najmniej rok temu.

Warto także podkreślić, że pracownik nie musi pracować w pełnym wymiarze godzin pracy, aby móc go zmniejszyć. Może się to tyczyć osób, które dotychczas pracowały w wymiarze 80%, a teraz chcą zejść do 50%.

Czy pracodawca może odmówić pracy w niepełnym wymiarze godzin przez określony czas?

Pracodawcy w niektórych sytuacjach mogą odmówić – warunek jest jednak taki, że muszą precyzyjnie uzasadnić swoją odmowę. W przypadku sporu prawnego muszą umieć poświadczyć, dlaczego decyzja była odmowna i jakie działania firmy to uniemożliwiły.

W jaki sposób można zwiększyć swój wymiar pracy?

Jeśli praca w niepełnym wymiarze godzin była uzgodniona przed 2019 rokiem i nie został ustalony czas, po którym pracownik wraca do pełnego wymiaru czasu pracy, to sytuacja może być problematyczna. Jeśli jednak na podobne stanowiska mają zostać zatrudnione nowe osoby, to osoby już zatrudnione w firmie mają pierwszeństwo do zwiększenia etatu. Bywa to jednak trudne, jeśli na nowe stanowiska wymagane są inne kwalifikacje i umiejętności. Aby ubiegać się o zwiększenie wymiaru godzin pracy, wystarczy napisać nieformalny list, w którym pracownik określi pożądany czas pracy i moment, w którym może rozpocząć pracę. Może być on dostarczony nawet za pomocą poczty elektronicznej.

Czy pracownik może określić godziny, w których chce pracować?

Niektórzy pracownicy chcą skończyć pracę np. przed godziną 15, aby móc odebrać dziecko z przedszkola lub rozpocząć pracę po określonej godzinie. Jednak w tym wypadku wszystko zależy jedynie od dobrej woli przełożonego.

Niemcy: Szpitale domagają się zaległych pieniędzy za łóżka intensywnej terapii i składają dziesiątki pozwów

Łącznie 46 pozwów zostało złożonych przez niemieckie szpitale przeciwko czterem rządom krajów związkowych w związku z finansowaniem nowo utworzonych łóżek intensywnej opieki medycznej w czasie pandemii koronawirusa. Tak wynika z ankiety przeprowadzonej przez redakcję niemieckiego dziennika WELT w ministerstwach zdrowia krajów związkowych.

Najwięcej pozwów zostało złożonych w NRW

Sytuacja jest najbardziej uderzająca w Nadrenii Północnej-Westfalii: W grę wchodzi łącznie 27 procesów sądowych, z których jedenaście zostało zakończonych. Wartość przedmiotu sporu w otwartych jeszcze sprawach wynosi około 6,4 mln euro.

Rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia informuje, że szpitale zazwyczaj skarżyły się na „częściowe lub odmowne zawiadomienia” rządu krajowego w kontekście finansowania łóżek intensywnej terapii. „Często kwestionuje się określenie konkretnego zwiększenia możliwości leczenia w intensywnej terapii.” Mówiąc wprost, oznacza to, że szpitale nie są w stanie udowodnić, że rzeczywiście zakupiły część zatwierdzonych łóżek do intensywnej terapii wraz z odpowiednim wyposażeniem – a teraz pozywają, ponieważ nie otrzymują zwrotu żądanych kosztów.

Tło: W marcu 2020 r. rząd federalny przyjął tzw. ustawę o pomocy COVID-19. Przewiduje ona między innymi, że szpitale otrzymają premię w wysokości 50 000 euro za każde dodatkowe łóżko do intensywnej terapii, które stworzą lub przekształcą z istniejącego. Powinno to zapobiec ewentualnym „wąskim gardłom” na oddziałach intensywnej terapii. Środki te są finansowane z rezerwy płynności finansowej funduszu zdrowia.

Czy łóżka kiedykolwiek zostały ustawione?

Od połowy marca do końca września właściwy Federalny Urząd Zabezpieczenia Społecznego przekazał krajom związkowym na ten cel 686,1 mln euro. W kategoriach czysto matematycznych oznacza to 13 722 nowych łóżek intensywnej terapii. Nie wiadomo jednak, czy wszystkie te łóżka zostały w ogóle ustawione i czy były odpowiednio wyposażone. Finansowanie to wygasło we wrześniu 2020 r.

Dwanaście szpitali w Turyngii również złożyło pozew przeciwko tamtejszemu Ministerstwu Zdrowia. Według ministerstwa zdrowia, kraj związkowy zażądał od szpitali „dokumentów uzasadniających płatności, z których wynika, że dokonano inwestycji”. Dotychczas udało się zawrzeć ugodę pozasądową z pięcioma szpitalami: Szpitale złożyły wymagane dokumenty uzasadniające płatność i w rezultacie otrzymały płatności.

Kraj związkowy Hesja został również pozwany w jednym z przypadków za zatwierdzenie trzech dodatkowych łóżek intensywnej opieki medycznej; kwota sporna wynosi 150 000 euro. Dolna Saksonia jest w trakcie sprawdzania dokumentów szpitali dotyczących zainstalowanych respiratorów, jak podało Ministerstwo Zdrowia. Zgodnie z aktualnym stanem rzeczy, spór toczy się o 26 kwot ryczałtowych, odpowiadających 1,3 mln euro.

W Bawarii w różnych sądach administracyjnych toczy się obecnie sześć procesów sądowych z powództwa szpitali, których suma wynosi 1,6 mln euro.

Również w tym przypadku Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że powodowe szpitale nie chciały przedstawić dowodu poniesionych kosztów inwestycyjnych na zakup respiratorów: są zdania, że odpowiednia ustawa nie przewiduje takiego obowiązku i że płatność należy traktować jako „premię niezależną od kosztów inwestycyjnych”.

źródło: www.welt.de

Berlin: Kobieta zmarła po „egzorcyzmach” – mąż i teściowie skazani

1

22-latka otrzymywała przez tydzień słoną wodę do picia, ponieważ była bezdzietna – i w rezultacie zmarła. Jej mąż i jego rodzice zostali skazani, podobnie jak rzekomy „uzdrowiciel”.

„Egzorcyzmy” doprowadziły do śmierci młodej kobiety

Użyli wobec 22-latki „słonej wody, aby wypędzić diabła” – z fatalnymi konsekwencjami: trzech członków rodziny i domniemany uzdrowiciel zostali skazani przez sąd krajowy w Berlinie.

Sąd skazał męża ofiary na 3 lata i 8 miesięcy pozbawienia wolności. 36-latek i współoskarżeni zostali uznani za winnych uszkodzenia ciała skutkującego śmiercią. 57-letnia matka ma spędzić w więzieniu 2 lata i 8 miesięcy, 59-letni ojciec został skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu. Oskarżenie o „wypędzanie diabła” niestety się potwierdziło – powiedziała sędzia przewodniczący. Z powodu bezdzietności, 22-letniej muzułmance przez tydzień podawano słoną wodę.

W przypadku domniemanego uzdrowiciela, 50-latka, sąd orzekł w sprawie zabójstwa z powodu zaniedbania i wymierzył karę jednego roku i sześciu miesięcy w zawieszeniu. Ponadto kazano mu zapłacić 1.500 euro.

Codziennie woda z solą

Trzej członkowie rodziny z Libanu postanowili w listopadzie 2015 roku poddać 22-latkę religijnej „terapii” z powodu bezdzietności. Za radą oskarżonego „uzdrowiciela”, kobieta codziennie przez tydzień otrzymywała półtora litra wody z dodatkiem soli kuchennej.

Według sądu, młoda kobieta już pierwszego dnia była znacznie osłabiona. Jej mąż i teściowie zdali sobie sprawę, że z każdym dniem jest coraz gorzej. „Ale nie zaprzestali ”, jak można przeczytać w wyroku. 22-latka wyraziła wstępną zgodę na udział w „kuracji słoną wodą”, ale drugiego dnia już nie chciała jej kontynuować.

Pod koniec ośmiomiesięcznego procesu oskarżeni złożyli zeznania. Prokurator zażądał kary do pięciu lat więzienia. Obrońcy wystąpili o wyroki w zawieszeniu lub uniewinnienie „uzdrowiciela”.

Oskarżeni trzej mężczyźni mają niemieckie obywatelstwo, natomiast obywatelstwo 57-letniej kobiety – zgodnie z jej zeznaniami – nie zostało potwierdzone. Nikt z nich nie był aresztowany i póki co pozostają na wolności. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny i można się od niego odwołać.

Źródło: www.spiegel.de