Work-life balance: Bawaria chce zezwolić na dzienny czas pracy przekraczający 10 godzin

2

Maksymalnie dziesięć godzin pracy dziennie – i  co najmniej jedenaście godzin nieprzerwanego odpoczynku w ciągu doby: czas pracy w Niemczech jest ściśle regulowany przepisami prawa. Bawaria chce jednak zezwolić na wydłużenie maksymalnego dziennego czasu pracy.

Ulrike Scharf: „Musimy wreszcie dostosować przepisy o czasie pracy do realiów życia ludzi”

Na pierwszy rzut oka coś tu się nie zgadza: dłuższy dzień pracy po to, by móc łatwiej pogodzić życie prywatne i zawodowe? Tego właśnie od lat domagają się w Niemczech zrzeszenia pracodawców i rzemieślnicy. Nie chodzi jednak o to, by móc więcej pracować, ale o to, by zatrudnieni mieli większą swobodę w organizowaniu pracy.

Bawaria wsłuchuje się w te głosy i rozważa dopuszczenie możliwości pracy w wymiarze ponad dziesięciu godzin dziennie. „Musimy wreszcie dostosować przepisy o czasie pracy do realiów życia ludzi” – powiedziała minister pracy i spraw socjalnych Ulrike Scharf (CSU) dla „Rheinische Post” . „Potrzebujemy większej elastyczności, aby móc pogodzić pracę z życiem rodzinnym – to również zwiększy wskaźnik zatrudnienia” – dodała. W jej opinii pierwszym ważnym krokiem w tym kierunku byłoby zezwolenie na dobrowolne wydłużenie czasu pracy do ponad dziesięciu godzin w niektóre dni robocze w ciągu tygodnia, przy zapewnieniu ochrony pracowników. W ten sposób tygodniowy czas pracy wynoszący 24 godziny mógłby zostać w sposób bardziej elastyczny rozłożony na dwa dni.

Celem większa elastyczność, a nie zwiększenie wymiaru czasu pracy

Do tej pory ustawodawstwo niemieckie nie dopuszczało pracy w wymiarze przekraczającym 10 godzin dziennie. Przepisy stanowią, że czas pracy pracowników w ciągu jednego dnia roboczego nie może przekroczyć 8 godzin. Może on zostać wydłużony do 10 godzin, jeżeli w ciągu 6 miesięcy kalendarzowych lub w ciągu 24 tygodni średni czas pracy przypadający na jeden dzień roboczy nie przekroczy 8 godzin. Między zakończeniem pracy a jej rozpoczęciem musi być zachowany jedenastogodzinny okres odpoczynku.

Dlatego od lat mówi się w Niemczech o zbyt sztywnych zasadach dotyczących czasu pracy. Przedsiębiorstwa, związki pracodawców, Centralny Związek Rzemiosła Niemieckiego (niem. Zentralverband des Deutschen Handwerks), ale także partie takie jak FDP domagają się w związku z tym złagodzenia ustawy o czasie pracy – i ustalenia np. maksymalnego tygodniowego czasu pracy zamiast dziennego czasu pracy. Także Bawaria już w 2019 roku zapowiedziała, że chce uelastycznić przepisy ustawy o czasie pracy, występując z inicjatywą w Bundesracie. Wskazywano wówczas na to, że wielu pracowników chciałoby mieć możliwość przerwania pracy na kilka godzin ze względu na sprawy rodzinne, dokończenia zadań służbowych wieczorem i rozpoczęcia pracy jak zwykle następnego dnia.

Zapobieganie niedoborowi wykwalifikowanych pracowników

Bawarska minister pracy Scharf wyjaśnia, że potrzeba zmian w tym zakresie wynika m.in. z braku wykwalifikowanych pracowników w turystyce, gastronomii i budownictwie. Firmy muszą być w stanie zaoferować bardziej elastyczne formy zatrudnienia.

Źródło: Der Spiegel

Niemiecki minister finansów Christian Lindner chce całkowitego zniesienia podatku solidarnościowego

0

Podatek solidarnościowy (niem. Solidaritätszuschlag, pot. Soli) dotyczy w Niemczech tylko pracowników o wysokich dochodach. Minister finansów Christian Lindner proponuje, aby teraz także najlepiej zarabiający nie musieli już ponosić tych kosztów.

Podatek solidarnościowy nadal płaci w Niemczech dziesięć procent osób o najwyższych dochodach

FDP już od dawna zajmuje się tym tematem. Chodzi o pomysł całkowitego zniesienia podatku solidarnościowego. Federalny minister finansów Christian Lindner (FDP) po raz kolejny apeluje o zmniejszenie obciążeń podatkowych dla obywateli i przedsiębiorstw. „Na przykład zniesienie tzw. podatku solidarnościowego pozwoliłoby szybko i skutecznie poprawić konkurencyjność naszego kraju” – powiedział lider FDP agencji informacyjnej DPA.

W tym przypadku Lindner ma na myśli szczególnie osoby o wysokich zarobkach: dla większości podatników w Niemczech podatek solidarnościowy został już zniesiony, ale dziesięć procent osób o najwyższych dochodach nadal musi go płacić.

Lindner powiedział, że FDP zdaje sobie sprawę z tego, że jej koalicjanci – SPD i Zieloni – są raczej zwolennikami wyższych podatków. Niemiecki minister finansów zamierza jednak przekonać swoich partnerów z koalicji rządzącej, aby otworzyli się na inny punkt widzenia. „Trudna sytuacja gospodarcza wymaga nowych odpowiedzi” – stwierdził. Jednocześnie podkreślił, że pakiet ustaw, który miałby na celu zwiększenie dynamiki wzrostu gospodarczego, mógłby zwiększyć szanse na reelekcję.

Podatek wprowadzony w 1991 roku miał być w założeniach jednorazowym obciążeniem

Eksperci z ministerstwa Lindnera przedstawili niedawno propozycje dotyczące tego, jak można by wzmocnić konkurencyjność Niemiec. Jedną z nich było obniżenie podatku dochodowego. Ta propozycja nie spodobała się zwłaszcza politykom z Partii Zielonych. W późniejszym wywiadzie dla gazety „Bild am Sonntag” Lindner zdystansował się od pomysłu obniżenia podatków. „Dopóki koalicjanci nie zaczną myśleć o tym w inny sposób, będę się koncentrował na tym, co jest osiągalne” – powiedział.

Podatek solidarnościowy został wprowadzony w Niemczech w 1991 roku i miał być jednorazowym obciążeniem obok podatku dochodowego. Jego celem było m.in. pokrycie kosztów zjednoczenia Niemiec. Stało się jednak inaczej. Soli stał się opłatą stałą, która obowiązuje w tym kraju już od trzech dekad. Od 2021 roku jest ona jednak nakładana tylko na osoby lepiej zarabiające.

Źródło: Der Spiegel

Wojna na Ukrainie: Caritas spodziewa się nowej „fali uchodźców”

Katolicka organizacja charytatywna Caritas International spodziewa się nowej „fali uchodźców” uciekających z objętej wojną Ukrainy. „Jeśli infrastruktura nadal będzie niszczona, a temperatury będą spadać, ludzie zamieszkujący niektóre obszary nie będą mieli wyboru i będą musieli wyjechać” – powiedział agencji informacyjnej DPA szef zespołu ds. Ukrainy Gernot Krauß. „Spodziewamy się kolejnej fali uchodźców” – dodał.

Żywność, woda i pieniądze

Już miliony ludzi musiały opuścić swoją ojczyznę. Zdaniem Kraußa, wśród tych, którzy pozostali, jest wiele starszych kobiet, a te będą musiały wyjechać. Według Agencji ONZ ds. Uchodźców, prawie osiem milionów Ukraińców mieszka obecnie w krajach europejskich jako uchodźcy wojenni. Ponad 6,5 miliona to tzw. uchodźcy wewnętrzni, czyli osoby, które ze względu na wojnę opuściły swoje miejsce zamieszkania, jednak nie wyjechały z Ukrainy.

Jak podaje Caritas, jednym z jej zadań na Ukrainie jest dystrybucja żywności i wody pitnej. Według informacji podanych przez Niemiecką Agencję Prasową, organizacja ta rozdaje potrzebującym karty prepaid doładowane kwotą o równowartości 56 euro miesięcznie. Jednak według Kraußa jednym z problemów jest infrastruktura, która jest obiektem ataku ze strony Rosji. „Gdy nie ma prądu, nie działają też karty bankomatowe”.

Kilka tygodni temu w ataku na ośrodek pomocy społecznej w Mariupolu zginęło dwóch pracowników Caritas

Caritas stara się udzielać pomocy humanitarnej na miejscu i w dużej mierze radzi sobie bez transportów. Niektórych rzeczy nie można już jednak nabyć w kraju, np. generatorów. Już ubiegłej zimy trudno było zaopatrzyć się na miejscu w materiały opałowe. „Udzielamy potrzebującym jednorazowej pomocy zimowej o wartości około 560 euro. Przeznacza się ją na okna, naprawę dachu, materiały opałowe lub odzież zimową” – powiedział Krauß.

Organizacja charytatywna działa poprzez lokalny oddział Caritas. Największą organizacją zatrudniającą około 2.000 pracowników jest Caritas Ukraina Kościoła Grekokatolickiego. „Problem polega na tym, że oni sami są poszkodowani i często mają członków rodziny, którzy stracili domy i musieli uciekać” – podsumował Krauß. Dodał, że praca ta wiąże się ze sporym niebezpieczeństwem. Kilka tygodni temu w ataku na ośrodek pomocy społecznej w Mariupolu zginęło dwóch pracowników Caritas.

Źródło: Tagesschau

 

Saksonia chce w połowie stycznia znieść obowiązek noszenia maseczek w autobusach i pociągach

Obowiązek noszenia maseczek w środkach lokalnego transportu publicznego w Saksonii ma wkrótce zostać zniesiony. Minister zdrowia Saksonii Petra Köpping (SPD) chce z niego zrezygnować w połowie stycznia. Uzasadniając w środę podjętą decyzję powołała się na wypowiedź znanego niemieckiego wirusologa Christiana Drostena, który stwierdził, że COVID-19 staje się chorobą endemiczną.

W środę w Saksonii odnotowano łącznie tylko 96 nowych zakażeń

Dlatego też minister zdrowia Saksonii chce, aby noszenie maseczek w autobusach i pociągach już wkrótce było jedynie „pilnym zaleceniem”. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie prawdopodobnie na wtorkowym posiedzeniu rządu.

Köpping argumentowała ponadto, że obostrzenia pandemiczne są dopuszczalne tylko w przypadku przeciążenia spowodowanego przez koronawirusa. A teraz z wielu wskaźników wyłania się „pozytywny obraz” sytuacji. Zapadalność na COVID-19 jest na niskim poziomie. Na przykład w środę w Saksonii odnotowano łącznie tylko 96 nowych zakażeń. Mimo to minister podkreśliła, że nadal ważną rolę odgrywają szczepienia, a ponadto każdy może chronić sam siebie używając maseczki.

Rząd Saksonii już kilka tygodni temu zapowiedział, że w najbliższym czasie ponownie przyjrzy się sytuacji pandemicznej i przedyskutuje dalsze kroki. Köpping zapewniła, że w konsultacjach tych będą uczestniczyli przedstawiciele środowisk medycznych.

Co dalej z obowiązkiem izolacji?

Jeśli we wtorek rząd Saksonii da zielone światło dla planowanych zmian, wówczas pójdzie ona w ślady innych krajów związkowych, które także zdecydowały się już na poluzowanie obostrzeń. Po tym jak nie udało się wypracować wspólnego stanowiska w tej sprawie i jednolitych regulacji obowiązujących w całych Niemczech, w grudniu Bawaria i Saksonia-Anhalt poszły własną drogą i zniosły obowiązek noszenia maseczek w autobusach i pociągach.

Niektóre landy postanowiły również znieść obowiązek izolacji osób zakażonych. Także rząd Saksonii planuje pochylić się teraz nad tym tematem. Na chwilę obecną trudno jednak powiedzieć, czy jest szansa na zniesienie obowiązku izolacji w tym kraju związkowym w niedługim czasie.

Planowane zniesienie obowiązku noszenia maseczek w autobusach i pociągach nie wpłynie na wymóg zakrywania ust i nosa w gabinetach lekarskich, który będzie obowiązywał do odwołania, ponieważ tę kwestię reguluje federalna ustawa o ochronie przed zakażeniami.

Źródło: SÄCHSISCHE.DE

Zoo w Kolonii otrzyma w spadku po Amerykance 26 milionów dolarów

0

Zoo w Kolonii może liczyć na duże pieniądze w najbliższych latach. Pewna Amerykanka ustanowiła je spadkobiercą majątku o wartości około 26 mln dolarów. Zoo poinformowało o tym w środę 4 stycznia. Pieniądze trafiły do fundacji, z której będzie ono teraz co roku otrzymywać wypłatę dywidendy. Właśnie wpłynęła pierwsza pula środków w wysokości 700 tys. dolarów. W najbliższych latach kwota ta może wzrosnąć do nawet 1,5 mln dolarów.

Pieniądze pochodzą od Elizabeth Reichert. Kobieta urodziła się w Kolonii, a po II wojnie światowej wraz z mężem Arnulfem przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych. W czasie reżimu nazistowskiego małżeństwu udało się ukryć dzięki pomocy mieszkańców Kolonii, ponieważ Arnulf Reichert był Żydem. W USA oboje zbudowali hurtownię zoologiczną. Elizabeth Reichert zmarła w lutym 2022 roku, w wieku 96 lat.

Pieniądze mają być przeznaczone na nowe obiekty dla zwierząt

Jak poinformował w środę koloński ogród zoologiczny, bezdzietna para obdarowała zoo ze względu na wdzięczność wobec Kolonii i miłość do zwierząt. Ich wybór padł na zoo w tym mieście również dlatego, że chcieli, aby spadek po nich przyniósł długofalowe korzyści jak największej liczbie mieszkańców Nadrenii.

Według informacji przekazanych przez ogród zoologiczny, życzeniem Reichertów było, aby pieniądze te płynęły wyłącznie na dalszy rozwój hodowli zwierząt w zoo – czyli na nowe obiekty dla zwierząt. „Dzięki dywidendom zoo ma zapewnione znaczące dodatkowe dochody. Dzięki temu możemy w przyszłości jeszcze bardziej elastycznie podchodzić do modeli finansowania” – powiedział członek zarządu zoo Christopher Landsberg.

Źródło: Westdeutscher Rundfunk

Saksonia: 12-latka zaatakowała nożem kolegę z klasy

0

W szkole średniej w miejscowości Riesa, w kraju związkowym Saksonia, 12-letnia dziewczyna zaatakowała nożem kolegę. Do zdarzenia doszło jeszcze przed rozpoczęciem zajęć, około godziny 8 rano.

Możliwe, że szóstoklasistka ma zaburzenia psychiczne

Wkrótce w szkole pojawiła się policja i karetka pogotowia. U chłopaka stwierdzono ranę ciętą klatki piersiowej. Został przewieziony do szpitala i przebadany. Rzecznik policji Marko Laske poinformował, że dziewczyna została zabrana przez policję, a następnie objęta specjalistyczną opieką medyczną.

Możliwe, że szóstoklasistka ma zaburzenia psychiczne. Według policji zarówno dziewczyna, jak i jej zaatakowany nożem kolega są narodowości niemieckiej.

Policja wszczęła dochodzenie, próbuje ustalić motyw

Mimo że dziewczyna jest jeszcze w wieku, w którym nie ponosi się odpowiedzialności karnej, badamy dokładny przebieg zdarzenia i próbujemy dowiedzieć się, jaki był ewentualny motyw – powiedział rzecznik policji Marko Laske. Na razie nie wiadomo, skąd dziewczyna wzięła nóż.

Nauczycielka i dwóch innych uczniów byli w szoku po tym, co zaszło w szkole. Wszystkich objęto opieką psychologiczną.

Źródło: Bild

Niemcy uważają kwestię reparacji wojennych za zamkniętą

3

Warszawa domaga się od Berlina ponad biliona euro za szkody wyrządzone przez Niemców w Polsce podczas II wojny światowej. Odmowa negocjacji przez Niemcy pokazuje „absolutnie lekceważącą postawę” – skarży się polski wiceminister spraw zagranicznych.

Niemcy traktują Polskę jak państwo wasalne

W sporze o reparacje za II wojnę światową polski wiceminister spraw zagranicznych ostro zganił Niemcy. „Niemcy nie prowadzą przyjaznej polityki wobec Polski, chcą tu rozszerzyć swoją strefę wpływów i traktować Polskę jak państwo wasalne” – powiedział we wtorek w wywiadzie dla PAP Arkadiusz Mularczyk.

Odmowa negocjacji w sprawie odszkodowań, których domaga się jego rząd, pokazuje absolutnie lekceważący stosunek do Polski i Polaków – dodaje Mularczyk. Dialog z Niemcami w tej sprawie ma być kontynuowany „poprzez organizacje międzynarodowe”.

1,3 biliona euro jako odszkodowanie

Rządząca w Polsce nacjonalistyczna partia PiS zażądała na początku września od Niemiec równowartości 1,3 biliona euro za szkody spowodowane wojną. Z kolei minister spraw zagranicznych Niemiec, Annalena Baerbock, odniosła się do wystosowanej przez Polskę noty. Podczas ostatniej wizyty w Warszawie na początku października oświadczyła, że „kwestia reparacji z punktu widzenia rządu federalnego jest kwestią zamkniętą”.

Źródło: Die Welt

Najpierw ona uciekła z milionem euro, teraz on ukradł 135 000 euro z tej samej firmy!

1

Cem M. (27) lubi jeździć szybkimi samochodami, chwali się nimi na Instagramie. Jako pracownik firmy zajmującej się przewozem gotówki trudno było mu pozwolić sobie na takie samochody, nadal mieszka z czwórką rodzeństwa u rodziców na wschodzie Stuttgartu. Kiedy jego koleżanka z pracy Mirnesa S. (42 l.) ukradła z firmy milion euro, musiał pomyśleć: Skoro ona potrafiła, to ja też potrafię! Jego łupem padło 135 tysięcy euro.

Cem M. pracował w tym samym oddziale firmy Prosegur oraz w tym samym czasie co Mirnesa S. Ta zniknęła ze swoim milionowym łupem w połowie października. Cem M. pełnił z kolei nocną służbę przed Wigilią. W niezauważonym momencie przeciął znajdujący się w sejfie tzw. safebag (zamykany worek bankowy) i wyjął z niego dużą kwotę pieniędzy.

Nadinspektor Ilona Bonn (28 l.) tak relacjonuje te wydarzenia: „Cztery dni później przeszukaliśmy jego mieszkanie, ale nie udało się znaleźć ani jego, ani pieniędzy. Następnie w miniony piątek sam zgłosił się na komisariat”.

BILD znalazł mieszkanie Cema M. na pierwszym piętrze starego budynku mieszkalnego. Na pytanie o brata, jego siostra stwierdziła, że „jest w pracy, w firmie zajmującej się transportem pieniędzy”. Rzeczniczka Prosegur Julia Altmann (28 l.) odpowiedziała na zapytanie BILDa, że firma komentuje toczących się postępowań.

Łup nadal pozostaje zaginiony. Sędzia zdecydował jednak, że Cem M. może pozostać na wolności. Musi jedynie regularnie zgłaszać się do prokuratury. Jak jednak wymiar sprawiedliwości ma zamiar zapobiec temu, żeby zabrał pieniądze z kryjówki i uciekł?

źródło: bild.de

Oto jak niemieccy politycy owijają w bawełnę: Nie chcą rozmawiać o agresywnych migrantach, ale o zakazie petard

7

Zdjęcia z Sylwestra wywołują przerażenie w całych Niemczech: Samochody policyjne ostrzeliwane z rac. Brutalne ataki na ratowników medycznych i strażaków oraz rzucanie w ich stronę fajerwerków. Uszkodzenie mienia. Przemoc. Podpalenia.

Dramatyczna sytuacja w stolicy Niemiec

Szczególnie w stolicy Niemiec sytuacja była momentami dramatyczna. Według policji w samym Berlinie w sylwestra doszło do 145 aresztowań. Aresztowani to w większości młodzi mężczyźni. Odnotowano 18 narodowości, 27 podejrzanych to Afgańczycy, 21 Syryjczyków. 45 z aresztowanych to Niemcy.

Ale zamiast mówić o sprawcach, nieudanej integracji i migracji, niemieccy politycy po prostu nie chcą nazwać rzeczy po imieniu.

Klaus Lederer (48), berliński senator ds. kultury i czołowy kandydat Partii Lewicy w wyborach do Izby Reprezentantów w Berlinie, jako pierwszy zabrał głos. Sceny z sylwestra nazwał „całkowicie nie do przyjęcia”. W konsekwencji domaga się wprowadzenia ogólnokrajowego (!) zakazu sprzedaży petard w Sylwestra.

Absurdem jest to, że Ci, którzy spokojnie obchodzili Sylwestra w Lesie Bawarskim lub we Fryzji Wschodniej, musieliby w przyszłości – jeśli Lederer dopnie swego – obejść się bez fajerwerków z powodu warunków panujących w Berlinie.

Z kolei pełnomocnik rządu federalnego ds. integracji Reem Alabali-Radovan (32, SPD) podejrzewa „społeczne przyczyny” zamieszek w Sylwestra.

Drugi burmistrz Hamburga i senator ds. nauki Katharina Fegebank (45, Zieloni) również zamieściła na Twitterze znamienny tweet. Napisała: „Musimy teraz dokładnie zbadać, co możemy zrobić, aby zapewnić, że to się nie powtórzy”.

Na początku brzmi dobrze. Jej kolejny tweet jest już jednak w innym tonie: „Czy to rozszerzenie stref zakazu, czy ogólny zakaz sprzedaży fajerwerków: rządy federalne i krajów związkowych muszą teraz współpracować, aby znaleźć sposób na ochronę tych, którzy chcą pomóc innym”.

Mówiąc wprost: zakazy sprzedaży petard zamiast konsekwencji dla sprawców przemocy.

Nie ma jasnej odpowiedzi polityków na pytanie, jaki udział w atakach na policję i straż pożarną mają migranci: w wywiadzie dla Deutschlandfunk ekspert SPD ds. polityki wewnętrznej i członek Bundestagu Sebastian Fiedler (49) obwinia „utratę zaufania” do organów bezpieczeństwa wśród „osób, których rodziny mają historię imigracyjną”.

Czy podburzone tłumy mężczyzn atakują zatem petardami i przedmiotami policjantów i ratowników, bo im nie „ufają”?

„Błędna debata” na temat migracji?

Dieter Janecek (46), rzecznik ds. polityki gospodarczej grupy parlamentarnej Zielonych, porównuje ekscesy przemocy w Sylwestra do przemocy na paradach karnawałowych. Jednak na pytanie, na którym orszaku karnawałowym dochodzi do ataków na policję i straż pożarną, polityk Zielonych nie ma odpowiedzi.

Najwyraźniej potępia nawet dyskusję o sprawcach. Dla niego „dość obrzydliwe” jest to, jak „pewne kręgi” próbują teraz prowadzić „całkowicie błędną” debatę na temat migracji.

Poseł z Neukölln Hakan Demir (38, SPD) udowadnia, że dyskusję o sylwestrowej przemocy można prowadzić także bez relatywizacji i trywializacji. Na Twitterze wyraźnie potępia „ataki na siły ratownicze i policję”. I żąda: „Musimy zbadać przyczyny skłonności do przemocy, aby wprowadzić odpowiednie środki”. W tym celu używa hasztagu „konsekwencje”.

Dzięki temu polityk SPD ma szansę przemówić z serca mieszkańców Neukölln, z których wielu samo ma imigranckie pochodzenie. W wywiadzie dla niemieckiego BILDa wielu z nich wypowiadała się w podobnym tonie: „To, co oni tu robią, jest niemożliwe. Sprawcy powinni siedzieć w więzieniu.

Spahn uważa, że nieudana integracja jest częściowo odpowiedzialna za sylwestrowe zamieszki

Jasne stanowisko w tej sprawie zajął za to Jens Spahn (CDU). Zastępca przewodniczącego grupy parlamentarnej CDU/CSU, skrytykował gwałtowne ataki na siły ratunkowe w Sylwestra – i obwinił za eskalację nieudaną politykę integracyjną. Stwierdził, że politycy w Niemczech muszą poważnie zadać sobie pytanie, dlaczego uroczystości sylwestrowe wciąż eskalują w tych samych miejscach z tymi samymi uczestnikami, powiedział Spahn w poniedziałek portalowi t-online. „Chodzi bardziej o nieuregulowaną migrację, nieudaną integrację i brak szacunku dla państwa niż o fajerwerki” – powiedział Spahn.

„Ataki na siły ratownicze są niewypowiedziane” – kontynuował wiceprzewodniczący partii parlamentarnej. Jego zdaniem są one również dowodem na słabość państwa. W poniedziałek rząd nie podał żadnych informacji, które grupy są odpowiedzialne za ataki. Federalna minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser (SPD) mówiła tylko o chaotycznych i brutalnych przestępcach.

Polka wyjechała do pracy w Niemczech i ślad po niej zaginął. Policja prosi o pomoc (AKTUALIZACJA)

0

Aktualizacja: Gliwicka policja policja poinformowała dzisiaj o odwołaniu poszukiwań. – Zaginiona skontaktowała się z policją, jest cała i zdrowa, nie zagraża jej żadne niebezpieczeństwo. Dziękujemy za pomoc – przekazał rzecznik tamtejszej policji Marek Słomski.

Policja prowadzi poszukiwania 46-letniej Angeliki Marcinkowskiej, która na początku grudnia wyjechała do pracy na terenie Niemiec. Telefon kobiety jest wyłączony, nie nawiązała także kontaktu z bliskimi. Służby proszą o pomoc i publikują zdjęcia oraz rysopis Polki.

Poszukiwania prowadzi Komisariat Policji w Pyskowicach. Zaginiona 46-letnia Angelika Marcinkowska wyjechała do pracy na terenie Niemiec 3 grudnia 2022 roku.

– Docelowo miejscem pracy miało być miasto Dusseldorf. Telefon, którym dysponowała zaginiona, pozostaje wyłączony. Pyskowiczanka nie nawiązała też żadnego kontaktu z bliskimi – podaje policja w komunikacie.

Polka zaginęła w Niemczech

Policja informuje o szczegółach wyglądu Angeliki Marcinkowskiej.

Rysopis zaginionej 46-latki:

  • 160 centymetrów wzrostu,
  • szczupła budowa ciała,
  • włosy czarne, faliste, długie,
  • oczy ciemne

Niestety funkcjonariusze nie posiadają informacji odnośnie ubioru Polki w chwili zaginięcia.

Policja prosi o pomoc

Każdy kto zna miejsce aktualnego pobytu zaginionej 46-latki, lub ją w ostatnim czasie widział, jest proszony o kontakt z Komisariatem Policji w Pyskowicach (telefon całodobowy 47 8592 550).

Sprawę prowadzi aspirant Łukasz Łuksza z wydziału kryminalnego (telefon 47 8590577, e-mail: [email protected])