Ursula O. (58) ma zapłacić grzywnę w wysokości 600 euro, ponieważ podczas protestu sprzymierzeńców inicjatywy „Querdenken” przedstawiła policji rzekomo nieprawidłowe zaświadczenie zwalniające ją z obowiązku noszenia maski. Kobieta otrzymała pomoc adwokat Beate Bahner, która zasłynęła w Niemczech tym, że wiosną 2020 r. chciała wystąpić do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, aby obalić przepisy koronawirusowe. Po publicznym wzywaniu do prostestów, Bahner została umieszczona na oddziale pschychiatrycznym (pisaliśmy o tym tutaj). Teraz prawniczka chce udowodnić, że Urszula O. nie popełniła błędu, uzyskując od berlińskiego lekarza zaświadczenie o zwolnieniu z obowiązku noszenia maski.
Lekarz wydał zaświadczenie na odległość?
Prokuratura zakłada, że lekarz, który wystawił zaświadczenie jednak prawdopodobnie nigdy nie widział pacjenta, a zaświadczenie wysłał pocztą po rozmowie telefonicznej.
Oskarżona Ursula O. tłumaczy: „W autobusie zakręciło mi się w głowie od maski, potem straciłem przytomność. Generalnie nie mogę nosić maski. Mam niepokój, panikę, czuję się, jakby ktoś trzymał mnie za usta i nos”.
Lekarz rodzinny nie chciał wystawić jej zaświadczenia, więc poprosiła o radę znajomego, który skierował ją do swojej żony, lekarza ogólnego w Berlinie.
Adwokatka odrzuca badanie biegłego
Sędzia i prokurator uważają, że badanie przez biegłego z pewnością mogłoby wyjaśnić, czy stan zdrowia pani O. rzeczywiście wymaga zwolnienia.
Adwokata Bahner jednak tego nie chce i grozi, że zażąda przesłuchania w procesie specjalisty od aerozoli, który odkrył, że maski przynoszą więcej szkody niż pożytku.
Proces jest kontynuowany, przesłuchany ma zostać również berliński lekarz.
źródło: www.bild.de, zdjęcie Reinhard Roskaritz, Bild