Imprezy firmowe mogą czasem wymknąć się spod kontroli – ale gdzie jest granica? Przynajmniej dla Okręgowego Sądu Pracy w Düsseldorfie, jeszcze nie w przypadku skoku do Renu pod rzekomym wpływem używek.
Pracownik, który wskoczył do rzeki na imprezie firmowej, a następnie został z tego powodu zwolniony bez wypowiedzenia, mógł pozostać w firmie. Obie strony zgodziły się na ugodę (sygnatura sprawy: 3 Sa 211/23).
Mężczyzna rzekomo zażywał kokainę
Producent wind zorganizował zeszłego lata imprezę firmową na statku imprezowym nad brzegiem Renu w Kolonii.
Podczas imprezy mężczyzna, który był zatrudniony w firmie jako stażysta od początku 2021 r., a obecnie pracuje w dziale sprzedaży, został rzekomo zauważony przez sprzątaczkę w toalecie podczas zażywania białego proszku. Następnie wskoczył do Renu i pływał wokół łodzi. Po powrocie na łódź stwierdził, że chciał się zabawić.
„Być może chciałem rozładować atmosferę tym działaniem” – powiedział 33-latek w sądzie. Zaprzeczył, że wcześniej spożywał kokainę w toalecie na statku. Pracodawca powołał się na obserwację świadka.
Taniec z plastikowym flamingiem
Pracodawca złożył apelację po przegraniu sprawy w pierwszej instancji. Argumentował, że powód już wcześniej zwrócił na siebie uwagę niewłaściwym zachowaniem na imprezie firmowej.
Mężczyzna chwycił wówczas plastikowego flaminga, do czego się przyznał: „Nie jeździłem jednak na nim, jak twierdził, ale tańczyłem z nim po sali” – podkreślił. Został za to upomniany, ale nie otrzymał ostrzeżenia.
Ostrzeżenie, ale nie zwolnienie
Według rzecznika sądu, Okręgowy Sąd Pracy, w przeciwieństwie do sądu niższej instancji, uznał incydent za naruszenie obowiązków przez mężczyznę. Jednakże ostrzeżenie byłoby właściwą sankcją, uznał Okręgowy Sąd Pracy.
Ponieważ mężczyzna chciał kontynuować pracę w firmie, obie strony zawarły ugodę. Mężczyzna otrzymał ostrzeżenie za zakłócanie spokoju w miejscu pracy, ale stosunek pracy pozostał w mocy.
źródło: spiegel.de