Dwa dni po wyborach w Nadrenii Północnej-Westfalii z alarmującymi wynikami dla partii centrowych, kandydat CDU na burmistrza Hagen, Dennis Rehbein (35 lat), podczas telewizyjnego talk-show „Markus Lanz” (56 lat) opowiedział o druzgocących warunkach w swoim mieście.
Rehbein: „Wielu ludzi z Bułgarii, Rumunii, Węgier przyjeżdża na mocy swobody przepływu pracowników do Hagen. Udowadniają, że mają pracę, a zarobki w wysokości kilkuset euro miesięcznie wystarczają, by zostać uznanym za pracownika. Wówczas mają pełny dostęp do systemu socjalnego i mogą go uzupełniać zasiłkiem obywatelskim, zasiłkiem na dzieci, dodatkiem mieszkaniowym.”
„Istnieją mafijne struktury, systematycznie plądrujące państwo socjalne”
Rehbein: „Ludzie są sprowadzani tutaj, trafiają do tzw. rudery mieszkaniowej (‘Schrottimmobilien’) i podejmują pracę. W jednym przypadku 20 osób z Hagen pracowało u fryzjera w Berlinie – za 200 euro miesięcznie każda. W ten sposób uzyskali dostęp do systemu socjalnego i uzyskują pełne świadczenia”.
„Ci ludzie sami są w trudnej sytuacji. W tych budynkach nikt by nie chciał mieszkać. Część pieniędzy jest im odbierana” – mówi Rehbein, który w Hagen zmierzy się w dogrywce o urząd burmistrza z kandydatem AfD.
„Oczywiście, nie jeżdżą do Berlina. Siedzą w Hagen w swojej klitce, po 20 osób w mieszkaniu o powierzchni 60 metrów kwadratowych, a potem są na ulicach. Ludzie mówią mi, że kiedy przyjeżdżają na dworzec główny w Hagen, czują się jak w małym Bukareszcie”.
Chaos urzędniczy napędza mafijną machinę
Rehbein podkreśla chaos urzędniczy: „Problem polega na tym, że sprawą musi się zająć wiele urzędów: ochrona przeciwpożarowa, urząd ds. obcokrajowców, urząd meldunkowy. I jeśli zatrudniam ludzi w Berlinie, ze względu na ochronę danych nie dochodzi do wymiany informacji i urzędy nie mają pojęcia, co się dzieje.”
Rehbein także mówi o problemach edukacyjnych w mieście: „W Hagen mieszka między 7000 a 8000 osób z grupy, którą nazywamy Sinti i Roma. Mamy klasy po 30 uczniów, z czego połowa nie mówi po niemiecku. Dzieci chodzą do szkoły dwa-, trzy-dni, potem przestają. Urzędy odbierają dziecko, znowu je przyprowadzają do szkoły, a nazajutrz znowu nie przychodzi”.
Częstą przyczyną jest, jak mówi politzk CDU: „starsze dzieci opiekują się młodszymi. Najstarsza córka opiekuje się najmłodszymi, którzy jeszcze nie chodzą do szkoły.” Ale: „są też przypadki, że ludzie po prostu się boją, bo z regionów, z których pochodzą, dzieci znikają”.
Jego najbardziej wstrząsający przykład: „Jest taki przypadek, który sam widziałem. Dziewczynka została przyprowadzona do szkoły, a ojciec i najstarszy brat czekali sześć godzin przed szkołą, aż dziewczynka z niej wyjdzie. Zapytano ich o co chodzi, na co odpowiedzieli, że boją się, że dziewczynka już nie wróci do domu”.
źródło: bild.de





A ciekawe kto ten system tak stworzył? Bo AfD jeszcze do tej pory nie miało za bardzo coś do powiedzenia w rządzie.