Sześć osób ze Zgorzelca i okolic prokuratura oskarżyła o kradzież przeszło 6 mln euro z urzędu celnego w Emmerich na północy Niemiec. Proces o „kradzież stulecia” zacznie się w maju przed Sądem Okręgowym w Jeleniej Górze.
Do kradzieży w urzędzie celnym w Emmerich na północy Niemiec doszło 1 listopada 2020 r. Sprawcy przebili się do skarbca przez ścianę z piwnicy sąsiedniego domu. Jak wynika z naszych ustaleń, liczyli najwyżej na pół miliona euro. Znaleźli 6,4 mln euro.
I chociaż do przestępstwa doszło w Niemczech, to proces będzie się toczył w Polsce. Strona niemiecka przekazała polskiej prokuraturze ściganie tej sprawy, bo – jak wynika z ustaleń śledztwa – u nas powstał pomysł zorganizowania kradzieży, u nas powstała przestępcza szajka i wreszcie w Polsce policji udało się namierzyć i zatrzymać – zdaniem śledczych – wszystkich zamieszanych w tę sprawę.
Kradzież stulecia w Emmerich am Rhein. Wszystko zaplanował celnik
O tym, że to w Zgorzelcu zaplanowano niemiecki „skok stulecia”, „Wyborcza” usłyszała pierwszy raz w lutym 2021 r. od znanego dolnośląskiego gangstera. Szczegóły, które wtedy opowiedział, dziś się potwierdziły. Przede wszystkim to, że kradzież wymyślił niemiecki celnik, Polak pochodzący ze Zgorzelca.
Jak się później okazało, to Dawid L. p1racował w centrali niemieckiej służby celnej. Odpowiadał za remonty. To on miał się dowiedzieć, że w Emmerich am Rhein, małym miasteczku niedaleko granicy niemiecko-holenderskiej, przechowywane są spore pieniądze, a skarbiec jest słabo zabezpieczony. Nie było kamer ani instalacji alarmowej. To on miał wpaść na pomysł, żeby ukraść gotówkę.
Z ustaleń śledztwa wynika, że zaczął szukać wspólników w rodzinnym Zgorzelcu. Zdobył potrzebne do akcji informacje, wśród nich plany i zdjęcia skarbca w Emmerich. Na czele złodziejskiej szajki – zdaniem prokuratury – stanął znany w zgorzeleckim półświatku Rafał C. ps. „Cadra”.
Kradzież stulecia w Emmerich am Rhein. Łup – 6,4 mln euro
Początkowo akcję zaplanowano na noc z 24 na 25 października 2020 r. Ale okazało się, że w jednym z biur ktoś dłużej siedział w pracy i mieszkańcy Zgorzelca wrócili do Polski, przekładając „operację” o kilka dni. Na pobliskim kempingu, po holenderskiej stronie granicy, zostawili dwa auta z narzędziami.
W nocy z soboty 31 października na niedzielę 1 listopada przystąpili do działania. Trzech mężczyzn weszło do piwnicy, kolejnych dwóch pilnowało, czy w okolicy jest spokojnie. Przez całą noc przy pomocy wiertarki rdzeniowej przewiercali ścianę. Przed południem 1 listopada odjechali z Emmerich i przejechali na holenderski kemping.
Łup załadowali do dwóch busów, które zapakowali na lawety – i tak przejechali do Polski. Byli przekonani, że niemiecka policja nie zwróci uwagi na lawetowane samochody, tylko będzie szukać złodziei uciekających busem ze skradzionymi pieniędzmi.
W ciągu kilku miesięcy historia o ich akcji rozeszła się po dolnośląskim półświatku. Zaczęły krążyć opowieści, że przestępcy pokłócili się o podział łupu. Inicjator całego przedsięwzięcia miał zostać oszukany i próbował odzyskać należną mu część skradzionej gotówki. Rzekomo miał się dogadywać ze znanymi gangsterami. Było kwestią czasu, kiedy o wszystkim dowie się policja. I rzeczywiście na trop tej historii wpadli policjanci z dolnośląskiego zarządu CBŚP. W ubiegłym roku zaczęły się zatrzymania. Niestety – póki co – śledczym nie udało się odzyskać łupu.
19 maja zaplanowana jest pierwsza rozprawa przed jeleniogórskim sądem.
źródło: wyborcza.pl
Zdolny reżyser mógłby z tego ukręcić całkiem niezły film.