Mario Czaja, prezes berlińskiego Czerwonego Krzyża, opowiada się za tym, aby osoby, które nie stawią się na umówiony wcześniej termin szczepienia, płaciły karę. Czaja zasugerował w rozmowie z RBB, że każdy, kto nie zgłosi się na drugie szczepienie w jednym z punktów szczepień i nie odwoła terminu, powinien zostać ukarany grzywną w wysokości od 25 do 30 euro. Powiedział, że w niektórych przypadkach jest to również powszechna praktyka wśród lekarzy prowadzących prywatną praktykę. „Niestety od kilku tygodni mamy do czynienia z tym, że coraz częściej ludzie nie odwołują terminów, choć są umówieni w punktach szczepień. Jest to dość niesolidarne wobec tych, którzy chcą szybciej umówić się na wizytę” – stwierdza Czaja. Z jego informacji wynika, że od pięciu do dziesięciu procent terminów nie jest dotrzymywanych.
Szefowa Zielonych w Berlinie obawia się, że ludzie przestraszą się kary
Z kolei szefowa berlińskiej Partii Zielonych Silke Gebel wezwała do ułatwienia dostępu dla osób, które chcą się zaszczepić. W RBB-Inforadio powiedziała, że rodzice powinni mieć możliwość zabierania dzieci do punktów szczepień, aby mogły one bezpiecznie uczestniczyć w wizytach szczepiennych. Ten środek jest ważniejszy niż karanie osób, które nie przychodzą na umówione szczepienia. Pytanie brzmi również, czy ludzie, którzy do tej pory sceptycznie podchodzili do szczepień przeciwko koronawirusowi, nie przestraszą się na dobre groźbą kary, powiedział Gebel.
Instytut Roberta Kocha nie dostrzega negatywnego trendu
Według ostatniego sondażu Instytutu Roberta Kocha w Niemczech nie występuje jak dotąd trend wskazujący na opuszczanie terminów szczepień. 98,7 procent ludzi jest chętnych na drugie szczepienie, wynika z sondażu. Potwierdził to również minister zdrowia w Niemczech Jens Spahn.
Jednocześnie jednak z krajów związkowych napływają coraz liczniejsze sygnały o zmniejszającej się gotowości ludności do szczepień. Według ankiety przeprowadzonej przez ntv w ministerstwach zdrowia krajów związkowych coraz więcej obywateli nie stawia się na umówione szczepienia. Tak zwany wskaźnik „no-shows” jest jednak różny w poszczególnych krajach związkowych. W ostatnią niedzielę na to pytanie odpowiedziało jedenaście ministerstw.
Różne wartości w zależności od kraju związkowego
Podczas gdy Turyngia i Berlin podają odpowiednio jeden i dwa procent osób, które nie pojawiają się na umówionym terminie szczepienia, wskaźnik w Szlezwiku-Holsztynie wynosi dobre trzy procent, w Dolnej Saksonii dobre cztery procent, a w Nadrenii-Palatynacie sześć procent. W brandenburskich punktach szczepień odsetek ten wynosi od pięciu do dziesięciu procent. Brema zgłasza dziesięć procent, Saksonia niecałe dwanaście. W Hesji odsetek ten wynosi aż 20 procent. W ośrodkach szczepień na obszarze Westfalii-Lippe wskaźnik ten waha się między 10 a 30 procent, jak podaje Ministerstwo Zdrowia w Düsseldorfie. Eksperci widzą kilka przyczyn odwoływania wizyt: Sezon urlopowy, kolejna wizyta osoby szczepionej, np. u lekarza rodzinnego, czy faktycznie zmniejszająca się chęć do szczepień.
źródło: www.n-tv.de
🤣🤣🤣🤣 typowe Niemcy,za wszystko karami strasza🤣🤣🤣. Niech wyjda na ulice i przypadkowe osoby zapytaja… CZEMU NIE CHCA SIE SZCZEPIC!??? Ale dokladnie przypadkowe osoby,zadne podstawione i to w tv puszcza.A nie straszyc!!!!
Racja. Ludzie juz mama w pompie jakies igly wiedzac, ze beda musieli jeszcze kilkakrotnie sie szczepic. Ale niemiaszki jak gabka chlona kazde wiadomosci z ZDF i RTL przytakujac i podporzadkowujac sie.