Kontrole na 52 przejściach granicznych
Polska rozpoczęła zapowiedziane kontrole na granicy z Niemcami. Od północy funkcjonariusze Straży Granicznej sprawdzają podróżnych na 52 przejściach granicznych. Informację potwierdziło polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w komunikacie opublikowanym w serwisie X (dawniej Twitter). Warszawa zareagowała w ten sposób na działania niemieckich władz, które od października 2023 roku prowadzą wyrywkowe kontrole po swojej stronie granicy.
Przy jednym z punktów kontrolnych w Krajniku Dolnym funkcjonariusze w policyjnych kamizelkach, wspierani przez żandarmerię wojskową, zatrzymują kierowców nadjeżdżających od strony niemieckiego Schwedt – w tym także Niemców, którzy jeszcze przed rozpoczęciem dnia pracy chcą zatankować taniej w Polsce. Ciężarówki nie są kontrolowane. Umundurowani funkcjonariusze zazwyczaj przepuszczają bez zatrzymywania pojazdy z polskimi tablicami rejestracyjnymi jadące z Frankfurtu nad Odrą do Słubic. Z kolei samochody z niemieckimi tablicami są zatrzymywane na krótko. Skrupulatnie kontrolowani są natomiast piesi.
Siemoniak: „Kontrole wymierzone w przemytników, nie zwykłych podróżnych”
Minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak zaznaczył, że działania służb granicznych mają na celu wyłącznie powstrzymanie procederu nielegalnego przerzutu migrantów przez granicę. „Zwykli podróżni nie mają się czego obawiać” – podkreślił Siemoniak w cytowanym przez resort wpisie w mediach społecznościowych. Funkcjonariusze zwracają szczególną uwagę na busy, pojazdy z przyciemnianymi szybami oraz te z dużą liczbą pasażerów.
Kontrole wstępnie mają potrwać do 5 sierpnia. Osoby przekraczające granicę muszą mieć przy sobie ważny dowód osobisty lub paszport.
Aresztowanie na granicy z Litwą
Kontrole prowadzone są również na 13 przejściach granicznych z Litwą. W godzinach porannych polska Straż Graniczna zatrzymała tam obywatela Estonii, który przewoził w swoim samochodzie cztery osoby usiłujące nielegalnie przekroczyć granicę.
Reakcja na niemieckie działania i napięcia wokół migracji
Decyzja polskich władz o wprowadzeniu kontroli jest odpowiedzią na działania rządu federalnego Niemiec. Od maja, po objęciu urzędu przez nową koalicyjną administrację, niemiecki minister spraw wewnętrznych Alexander Dobrindt (CSU) zarządził zaostrzenie kontroli na granicy z Polską. Oprócz zwiększonej liczby kontroli, zdecydowano również o możliwości zawracania osób ubiegających się o azyl bezpośrednio na granicy.
To właśnie ta ostatnia decyzja wzbudziła w Polsce duże kontrowersje. Pojawiły się oskarżenia – podsycane przez środowiska skrajnie prawicowe – że niemieccy funkcjonariusze przewożą migrantów, którzy wcześniej nie przebywali w Polsce, właśnie na polskie terytorium.
Brak odpowiedzi na niemiecką propozycję wspólnych patroli
Minister Dobrindt zadeklarował chęć zacieśnienia współpracy z polską stroną i zaproponował wspólne patrole po niemieckiej stronie granicy. Jak dotąd, oferta ta nie została przez Warszawę przyjęta ani oficjalnie skomentowana.
Obawy przedsiębiorców i głos mieszkańców pogranicza
Przedstawiciele niemieckich stowarzyszeń biznesowych działających w regionach przygranicznych wyrazili zaniepokojenie negatywnym wpływem kontroli na transport towarów oraz ruch pracowniczy. Jak mówią, opóźnienia mogą uderzyć w lokalne firmy i codzienne życie mieszkańców pogranicza.
Mieszkaniec Eberswalde, który co tydzień dojeżdża do pracy w Schwedt i przy okazji tankuje w Polsce, przyznał, że kontrole mu nie przeszkadzają. – „To nawet dobrze, że dzięki nim będzie mniej przemytu. Najgorzej, gdy funkcjonariusze nie mówią po niemiecku i nie wiadomo, o co im chodzi. Ale dopóki sprawdzają tylko dokumenty, a nie bagażnik, to wszystko jest w porządku” – powiedział młody mężczyzna.
źródło: spiegel.de