Zdaniem Violi Priesemann z Instytutu Maxa Plancka w Getyndze, aby móc opanować pandemię koronawirusa i poradzić sobie z nowymi mutacjami, konieczny jest krótki, twardy lockdown.
Jego wprowadzenie pozwoliłoby szybko zredukować liczbę nowych przypadków zakażeń do niskiego poziomu, dzięki czemu urzędy ds. zdrowia miałyby sytuację pod kontrolą. Także wirusolog z Bonn, Hendrik Streeck, krytykuje strategię zarządzania pandemią.
Viola Priesemann: kolejny kompromis już nie pomoże
Priesemann powiedziała, że politycy powinni podjąć zdecydowane kroki. Widać, że kolejne kompromisy nie przynoszą już spodziewanych efektów. Albo uda się zapanować nad pandemią, albo nie. Połowiczny sukces nic nie da. „Stosowanie półśrodków nie ma sensu, bo w ten sposób lockdown niepotrzebnie się przedłuża”, powiedziała Priesemann w imieniu grupy naukowców z Instytutu Maxa Plancka. Jednocześnie podkreśliła, że krajom sąsiednim, takim jak Francja, Belgia i Austria, już wcześniej udało się w sposób trwały zmniejszyć liczbę zakażeń dzięki wprowadzonym obostrzeniom.
Infekcje rozprzestrzeniają się głównie w wyniku kontaktów między rodzinami, powiedziała Priesemann. Pandemia rozwija się w dużej mierze poprzez kontakty społeczne w szkołach, miejscach pracy, sprzyjają jej aktywności w wolnym czasie i przemieszczanie się. Nawet jeśli nie ma dostępnych danych na temat ilości zakażeń, do których doszło w restauracjach i środkach transportu publicznego, nie można zakładać, że w tych miejscach ludzie się nie zarażają, dodała badaczka.
Wirusolog Streeck: surowe ograniczenia dotyczące spotkań na zewnątrz raczej szkodzą, niż pomagają
Hendrik Streeck, wirusolog z Bonn, wezwał do pilnego opracowania lepszych danych na temat pandemii koronawirusa. W większości przypadków nie wiadomo, gdzie doszło do zarażenia, czy niektóre zawody są szczególnie mocno dotknięte pandemią COVID-19, na ile dobrze funkcjonują koncepcje higieny. Jego zdaniem brakuje jasnych wytycznych i długofalowej strategii zarządzania epidemią.
Zarówno Priesemann, jak i Streeck skrytykowali fakt nałożenia surowych ograniczeń dotyczących spotkań na świeżym powietrzu. Priesemann stwierdziła, że jeśli zachowuje się wymagane odległości, ryzyko zakażenia jest tam 20 razy mniejsze niż w pomieszczeniach. Streeck dodał, że negatywną konsekwencją tego ograniczenia jest to, że ludzie częściej spotykają się potajemnie w domach, gdzie w większości przypadków nie zasłaniają ust i nosa.
Źródło: www.t-online.de