Na Facebooku Anna L. pisze, że studiuje na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie. Jednak wynika z dochodzenia prokuratury w Lubece, młoda Ukrainka ma być oszustką wyłudzającą pieniądze za fałszywe testy na koronawirusa. Śledczy nie mając co do tego wątpliwości: kobieta postanowiła podawała się za lekarza, aby zarobić na strachu ludzi!
Policja przeszukała pomieszczenia punktu testowego
W piątek policja przeszukała pomieszczenia punktu testowego w centrum Lubeki. Właściciele punktu otrzymali zarzut: wymazy do testów na koronawirusa nie zostały zbadane lub zbadano je niewłaściwie.
Według informacji BILD, oskarżeni to Anna L. i jej chłopak, student Samuel D. z Berlina. Przez prawie dziesięć dni para oferowała w swoim punkcie testowym zarówno bezpłatne szybkie testy, jak i testy PCR za 119,90 euro.
Watpliwości klientki doprowadziły do wyjścia na jaw procederu
Potem wszystko wyszło na jaw: Jedna z klientek miała najwyraźniej wątpliwości co do negatywnego wyniku testu i skontaktowała się z berlińskim laboratorium, które miało rzekomo zbadać jej próbkę.
Tam dowiedziała się, że laboratorium nigdy nie współpracowało z punktem testowym na koronawirusa w Lubece i że próbka nigdy nie została zbadana.
Wyniki badań zostały podpisane przez Annę L., która podawała się za lekarza i posiadała tytuł doktora. Jednakże podobnie jak wyniki testów, również tytuł przedsiębiorczej Ukrainki ma być fałszywy. Ulla Hingst, rzeczniczka prokuratury w Lubece tak skomentowała sytuację: „Istnieje podejrzenie, że mamy do czynienia ze szczególnie poważnym przypadkiem oszustwa i nadużycia tytułu prawnego”.
Obecnie badana jest liczba fałszywych testów, za które para oszustów zainkasowała pieniądze. Oprócz centrum testowego na koronawirusa w Lubece, przeszukano również mieszkania należące do podejrzanych w Berlinie.
źródło: www.bild.de
Rząd robi przekręty na maseczkach, na testach pewnie też, a szarym ludziom nie wolno.
No bo cały hajs ma iść do rządu/koncernów farmacetycznych a nie gdzieś na boki
Dokładnie. Frajerzy są wszędzie.