Niclas Matthei, znany w sieci jako „król mandatów” (wspominaliśmy o nim tutaj), jeszcze niedawno był lokalnym fenomenem za sprawą zgłaszania nieprawidłowo zaparkowanych samochodów. W ciągu ostatnich miesięcy jego publiczny wizerunek uległ jednak radykalnej przemianie — materiały publikowane przez niego na Instagramie wzbudzają oburzenie, napędzają dyskusje o granicach prowokacji i stawiają pytania o możliwe konsekwencje prawne jego działań.
Skąd wziął się rozgłos?
W 2024 roku Matthei stał się rozpoznawalny w regionie Chemnitz i w innych częściach Saksonii dzięki aktywności polegającej na nagrywaniu i zgłaszaniu kierowców parkujących w sposób utrudniający ruch lub łamiących przepisy. Ubrany w jaskrawe odblaskowe ubrania, z kaskiem rowerowym na głowie, szybko zyskał uwagę lokalnych mediów i internautów — jedni widzieli w nim „strażnika porządku”, inni — kontrowersyjną postać medialną.
Przemiana treści i eskalacja prowokacji
Jesienią 2024 r. obserwujący jego profil zaczęli zauważać wyraźną zmianę w tonie i treści publikowanych materiałów. W listopadzie 2024 r. Matthei pojawił się na zdjęciach z niewielkim wąsikiem w stylu, który dla wielu użytkowników był jednoznacznym skojarzeniem z wąsami Adolfa Hitlera. To wywołało falę komentarzy — od żartów, przez krytykę, po oburzenie i groźby.
Kolejne posty stopniowo oddalały się od „donosicielstwa” i przybierały ostrzejszy, ideologiczny wydźwięk: wpisy z antylewicowym i nacjonalistycznym przekazem, fotografie z przedstawicielami skrajnej prawicy oraz prowokacyjne gesty wobec osób i instytucji, które Matthei krytykował.
Użytkownicy byli tym wyraźnie zdezorientowani. Jeden z nich zapytał wprost, czy Matthei nie został teraz „pomocnikiem Alice Weidel”. Część komentujących okazywała jawny gniew wobec jego nowego wizerunku: „Nie płacz potem, jeśli ktoś ci w końcu rozbije nos. Twój wąs daje tylko kolejny powód, żeby to zrobić.” Takie prowokacyjne wpisy stały się od tego momentu normą. Pod jednym z klipów sam życzył natomiast „dobrego poranka narodowi niemieckiemu”, a na innym zdjęciu widoczny jest obok europosła AfD, Alexandra Jungblutha.
Akcja z książkomatem i przyznanie się do prowokacji
W październiku Matthei opublikował materiał, w którym przyznawał się do zniszczenia „książkomatu” w miejscowości Boblitz (powiat Oberspreewald-Lausitz). W poście stwierdził, że była to zaplanowana akcja mająca na celu odzyskanie uwagi mediów. Wpisy tego typu — w których autor chwalił się prowokacyjnymi zamiarami — wzmacniały wrażenie, że działania są przemyślane pod kątem rozgłosu.
Najgorsze materiały: sprofanowanie Koranu i muzyka propagandowa
W ostatnich tygodniach na jego kanale pojawiły się nagrania, które wielu internautom i komentatorom wydają się przekraczać granice prowokacji i wchodzić w obszar potencjalnych przestępstw. W dwóch opublikowanych klipach Matthei pali egzemplarz Koranu. Na tle tych scen słyszalna jest marszowa melodia „Erika” autorstwa Hermsa Nielsa — utworu powszechnie kojarzonego z niemiecką kulturą wojskowo-obozową okresu III Rzeszy. W nagraniach autor opatrzył swoje działanie prowokacyjnymi komentarzami, m.in. używając frazy „Allahu Akbar” w kontekście celebracji zniszczenia książki.
Należy przypomnieć, że publiczne palenie świętych ksiąg bywało źródłem gwałtownych protestów międzynarodowych oraz kryminalnych konsekwencji w innych krajach — i dlatego podobne materiały wywołały w sieci duże poruszenie oraz obawy o bezpieczeństwo i eskalację napięć.
Pojawienie się broni: czy to realne zagrożenie?
W jednym z ostatnich filmów Matthei wystąpił z repliką lub prawdziwym pistoletem na moście; przy tym znów użył zwrotu „Allahu Akbar” i wygłosił słowa „Jestem najwyższą istotą we wszechświecie”. Z uwagi na brak pełnej weryfikacji nie jest pewne, czy broń była prawdziwa. W komentarzach pod materiałem internauci przypomnieli o przepisach prawa dotyczących posiadania i noszenia broni palnej (wskazując m.in. na odpowiedzialność karną za posiadanie broni bez pozwolenia oraz zakazy dotyczące broni pozornej), na co Matthei miał odpowiedzieć enigmatycznie: „W Niemczech tak. Ja jestem za granicą.”
Reakcje internautów i społeczności — od wsparcia po groźby
Reakcje pod jego materiałami są skrajne: niektórzy użytkownicy chwalą go i dopingują, inni apelują o pociągnięcie go do odpowiedzialności. Pojawiają się pytania o bezpieczeństwo autora i komentarze o tym, że takie prowokacje narażają jego życie. Wielu obserwatorów zwraca uwagę na eskalację przemocy symbolicznej i ideologicznej w mediach społecznościowych oraz na ryzyko, że prowokacje mogą prowadzić do realnych incydentów.
Potencjalne konsekwencje prawne
Z punktu widzenia prawa materiały Mattheiego mogą rodzić różne zarzuty i postępowania, w zależności od ustaleń śledczych:
- Zdewastowanie mienia publicznego (przykładowo: zniszczenie „książkomatu”) — czyn ścigany z kodeksu karnego lub przepisów o wykroczeniach przeciwko mieniu.
- Zachęcanie do nienawiści lub znieważanie grup religijnych — jeśli spalanie Koranu zostanie zakwalifikowane jako publiczne znieważanie przedmiotów kultu religijnego lub jako podżeganie do nienawiści, mogą być prowadzone postępowania na podstawie przepisów penalizujących podżeganie do nienawiści.
- Naruszenie przepisów o broni — jeśli broń okaże się prawdziwa i nieuprawnione jest jej posiadanie, możliwe są zarzuty karne związane z nielegalnym posiadaniem broni; posługiwanie się atrapą bez odpowiednich oznaczeń też może skutkować sankcjami (w zależności od kwalifikacji czynu).
- Propagowanie symboliki zakazanej — wykorzystanie symboliki czy utworów jednoznacznie kojarzonych z ideologią nazistowską może wzbudzić reakcję prokuratury, jeśli będzie to traktowane jako jej pochwała (konkretną kwalifikację prawną będzie jednak wymagało ustalenie intencji i kontekstu).
W każdym przypadku o ewentualnych środkach karnych i decyzjach organów ścigania zadecydują prokuratura i sąd po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego.
Co dalej? Ryzyko eskalacji i pytania o odpowiedzialność platform społecznościowych
Sprawa Mattheiego stawia też szersze pytania: gdzie przebiega granica między prowokacją a działaniem przestępczym, jaka jest odpowiedzialność platform społecznościowych za treści promujące nienawiść lub przemoc oraz jak reagować na podobne przypadki, aby nie nakręcać spirali rozgłosu.
Eksperci ds. bezpieczeństwa i prawnicy zwracają uwagę na kilka elementów:
- szybka weryfikacja treści i usuwanie materiałów, które realnie zagrażają bezpieczeństwu publicznemu;
- działania prewencyjne — informowanie społeczności o ryzyku i edukacja w zakresie rozpoznawania treści prowokacyjnych;
- zapewnienie, by instytucje państwa, w tym organy ścigania, traktowały poważnie sygnały o potencjalnym zagrożeniu i działały zgodnie z prawem, jednocześnie chroniąc prawo do wolności wypowiedzi.
Podsumowanie
Niclas Matthei — „król mandatów” — przeszedł w krótkim czasie od lokalnego fenomenu związanego z egzekwowaniem drobnych wykroczeń do postaci, której działania mogą nosić znamiona naruszeń prawa i prowokować poważne społeczne napięcia. Jego materiały, w tym palenie Koranu oraz prezentacja z bronią, spotkały się z ostrą krytyką i obawami o konsekwencje. Sprawa jest w toku — o ewentualnych postępowaniach karnych i administracyjnych zdecydują teraz odpowiednie organy.
źródło: freiepresse.de





Czyli dla typa 4 zrzuty, dla ciapatych zabijających chrześcijan – choroba psychiczna.
Od razu było widać że jakiś czubek.
Od początku było wiadomo że to czub