W Niemczech mniej niż połowa uchodźców zdolnych do pracy ma zatrudnienie. Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna chce zmienić ten stan rzeczy, proponując obowiązkowe zatrudnienie w ramach tzw. prac integracyjnych. SPD ostrzega jednak przed możliwymi skutkami ubocznymi tej strategii.
Praca jako fundament integracji – ale dane są niepokojące
Zarówno eksperci, jak i politycy niemal jednogłośnie podkreślają, że zatrudnienie jest kluczowym czynnikiem sprzyjającym integracji uchodźców – pozwala nawiązywać relacje społeczne, uczyć się języka i samodzielnie się utrzymywać. Mimo to dane statystyczne z końca 2024 roku napawają niepokojem: zaledwie 45,9% osób w wieku produkcyjnym z tzw. krajów pochodzenia azylowego miało zatrudnienie. Natomiast 43,8% tych osób korzystało ze świadczenia Bürgergeld, czyli odpowiednika zasiłku socjalnego. Dla wielu polityków to wyraźny sygnał, że system integracyjny nie działa jak należy.
CDU chce obowiązkowych „prac integracyjnych”
Zdaniem Aleksandra Throma, polityka CDU, obecna sytuacja to marnowanie potencjału zawodowego i środków publicznych. – „Jeśli niemal połowa osób z krajów głównych pochodzenia azylantów żyje z Bürgergeld, to coś nie działa w procesie integracji. Praca jest najlepszą drogą do integracji” – powiedział Throm w rozmowie z Welt am Sonntag.
CDU zamierza wprowadzić w życie zapisy zawarte w koalicyjnym porozumieniu z SPD. Zakładają one tzw. „umowy integracyjne”, które zobowiązywałyby uznanych uchodźców pozostających bez pracy do podjęcia działań sprzyjających integracji – takich jak szkolenia zawodowe lub prace społeczne – zamiast pozostawania w domu bezczynnie.
Powrót do „prac za euro” – rozwiązanie znane, ale drogie
Wspomniane prace integracyjne to tzw. „Ein-Euro-Jobs”, czyli zadania wykonywane w interesie publicznym, których nie podejmują się standardowe firmy – np. prace porządkowe, pielęgnacja zieleni czy drobne naprawy. Mogą być one przydzielane nie tylko uchodźcom, ale również każdemu długotrwale bezrobotnemu.
Jednak ich zastosowanie w ostatnich latach znacząco zmalało. W grudniu 2024 roku w takich pracach uczestniczyło jedynie ok. 41 tysięcy osób, w tym zaledwie 5 tysięcy z doświadczeniem uchodźczym. Dla porównania – w grudniu 2014 roku było to jeszcze ponad 93 tysiące osób.
Eksperci wskazują, że powodem ograniczenia tych programów są ich wysokie koszty – wymagają bowiem nadzoru, szkolenia uczestników, a często także zapewnienia odzieży roboczej.
Skuteczność pod znakiem zapytania
Nie brakuje też głosów sceptycznych. Prof. Herbert Brücker z Instytutu Badań nad Rynkiem Pracy (IAB) podkreśla, że korzyści płynące z Ein-Euro-Jobs są ograniczone i zależą od grupy docelowej. – „Dla niektórych struktura dnia i aktywność mogą pomóc, ale dla większości długotrwale bezrobotnych obowiązuje zasada: im dłużej ktoś pozostaje bez pracy, tym trudniej mu wejść na otwarty rynek pracy” – wyjaśnia badacz.
Dodatkowo z badań wynika, że osoby zaangażowane w takie działania rzadziej aplikują na regularne stanowiska niż te, które w tym czasie nie uczestniczą w pracach interwencyjnych.
SPD apeluje o ostrożność i jasne zasady
Politycy SPD, choć nie sprzeciwiają się samym umowom integracyjnym, obawiają się ich nieprzemyślanego wdrożenia. Helge Lindh, deputowany SPD, podkreśla, że potrzebna jest jasna koncepcja, która nie stworzy niepotrzebnej konkurencji między uchodźcami a niemieckimi bezrobotnymi. – „Nie możemy dopuścić do tego, by osoby długotrwale bezrobotne odczuły, że uchodźcy zabierają im miejsca pracy. To tylko pogłębiłoby napięcia społeczne” – ostrzega Lindh.
Sukces zależy od gotowości obu stron
Zarówno przedstawiciele samorządów, jak i organizacji eksperckich, jak np. Deutscher Landkreistag, wyrażają ostrożny optymizm. Ich zdaniem umowy integracyjne mogą być pomocne, ale nie są remedium na wszystko. – „Integracja to proces długotrwały, którego nie można narzucić z góry” – zaznacza przewodniczący Achim Brötel.
Badania IAB pokazują, że proces integracji zawodowej może trwać nawet osiem lat – dopiero po takim czasie 68% uchodźców pracuje zawodowo, w porównaniu do 77% wśród ogółu społeczeństwa.
Fałszywe wyobrażenia i bariery systemowe
Brücker zwraca uwagę, że większość uchodźców chce pracować, jednak wielu z nich ma niewłaściwe wyobrażenia o Niemczech. – „Wielu sądzi, że po przyjeździe do bogatego kraju od razu otrzymają pracę. Tymczasem trzeba się starać, znać język i działać systematycznie” – podkreśla naukowiec.
Z kolei Misbah Khan z partii Zielonych oskarża CDU i SPD o utrudnianie integracji poprzez ograniczenia prawne i niewystarczające finansowanie kursów językowych i integracyjnych. – „Integracja to droga dwukierunkowa – musi być również wola ze strony społeczeństwa przyjmującego” – zauważa posłanka.
Braki kadrowe i ograniczone możliwości
Według Brötela, niemieckie samorządy od lat zmagają się z przeciążeniem, a realna integracja staje się coraz trudniejsza przy tak dużej liczbie osób potrzebujących wsparcia. – „Nie da się w nieskończoność rozbudowywać oferty integracyjnej. Samo nałożenie nowych obowiązków tego nie zmieni” – podsumowuje szef Związku Powiatów Niemieckich.
Obecnie każdego roku ponad 300 tysięcy osób rozpoczyna kurs integracyjny – ale to wciąż za mało, by sprostać wyzwaniom, przed którymi stoi niemiecka polityka migracyjna.
źródło: welt.de
Dla uchodźców powinny być OBOWIĄZKOWE kursy niemieckiego i prace społeczne. Nie przyjeżdżają tu przecież pasożytować, tylko jak już, żeby zostać członkiem tego społeczeństwa.
BERLIN – Ja z żoną jako Niemcy pracowaliśmy około 10 lat za 1,50 Euro, po 6 godzin dziennie, sprzątanie parków, plac zabaw itp. co dzień były sprzątane a teraz wszędzie śmiecie i nikogo nie widać do sprzątania
Hahahahaha ale mają problemy !!! Niemcy niedługo przez tą durną politykę będą dziurą w dupie Europy
Przecież to sami inżynierowie i lekarze, więc jakim cudem nie pracują, skoro zapotrzebowanie na nich nie ma dna?
Są to biedni ludzie z traumą, po wielu przeżyciach, po kombinowaniu jak wyłudzać pieniądze, fałszować dokumenty, po nauce władania nożem, a przede wszystkim wielu psychicznie chorych. Niech okrutny i bezduszny rząd nie zmusza ich do jakiejkolwiek pracy.