Na początku lutego, w połowie lutego, a może dopiero po Wielkanocy? Niemieccy politycy spierają się w kwestii powrotu uczniów do szkół

    Zgodnie z ostatnimi ustaleniami podjętymi na spotkaniu kanclerz Angeli Merkel z premierami poszczególnych krajów związkowych, przynajmniej do 14 lutego szkoły w całych Niemczech mają pozostać „zasadniczo zamknięte”. Ta data nie jest jednak wiążąca, a dodatkowo wzbudza spore kontrowersje. Zarówno poszczególni ministrowie edukacji, jak i konferencja ministrów kultury i oświaty krajów związkowych (niem. Kultusministerkonferenz, KMK), chcą, aby w większym stopniu uwzględniać daleko idące konsekwencje zamknięcia szkół dla dzieci, jak również lokalną sytuację epidemiologiczną.

    Przewodnicząca KMK Britta Ernst zakłada, że otwarcie szkół w ograniczonym stopniu będzie możliwe od początku lutego. Jej zdaniem, jeżeli sytuacja epidemiologiczna nie stanie temu na przeszkodzie, można by na przykład rozpocząć od nauczania w trybie hybrydowym. W pierwszym etapie objęłoby to uczniów ostatnich klas i najmłodsze dzieci. Zdaniem przewodniczącej konferencji, długotrwałe nauczanie zdalne ma negatywne konsekwencje zwłaszcza dla uczniów szkół podstawowych.

    Jednocześnie Ernst uznała za uzasadnione to, że poszczególne landy w różny sposób podchodzą do kwestii otwierania szkół. Jak stwierdziła minister edukacji Brandenburgii, ze względu na bardzo zróżnicowane statystyki zachorowań w poszczególnych krajach związkowych, niewskazane byłoby, aby niektóre landy musiały zwlekać z otwarciem szkół, gdyby sytuacja epidemiologiczna panująca w innych regionach nie pozwalała na wznowienie działalności placówek.

    Minister edukacji Dolnej Saksonii: nauka zdalna na dłuższą metę ze szkodą dla dzieci  

    W Dolnej Saksonii szkoły podstawowe i specjalne są już obecnie częściowo otwarte i oferują nauczanie stacjonarne dla uczniów klas maturalnych. Jednak w obu przypadkach zniesiony jest obowiązek obecności, a zatem rodzice mogą sami zdecydować, czy chcą posyłać dzieci do szkoły, czy wolą, aby uczyły się zdalnie. Minister edukacji Hendrik Tonne bronił tego podejścia, mówiąc, że jest głęboko przekonany o tym, że szkoły powinny pozostać otwarte. Jego zdaniem jest to szczególnie ważne w przypadku uczniów szkół podstawowych, którzy dopiero uczą się czytać, pisać i liczyć.

    Minister zapowiedział, że nawet w obliczu trudności, będzie zabiegał o to, by pomimo pandemii nie zapomniano o edukacji i o tym, co dobre dla dzieci. Podkreślił, że przebywają one w domach już od tygodni, co nie pozostaje bez wpływu na osobowość i zachowania społeczne wielu z nich. Dzieci i nastolatki to nie są po prostu mali dorośli, argumentował ojciec czwórki dzieci. Zaapelował o to, aby w przyszłych dyskusjach mających na celu ustalenie kolejnych środków walki z pandemią, brać pod uwagę nie tylko opinie wirusologów, ale także ekspertów, którzy analizują wpływ pandemii i związanych z nią obostrzeń na sytuację, w jakiej znaleźli się najmłodsi obywatele.

    Badenia-Wirtembergia chce stopniowego powrotu do szkół od 1 lutego

    Także Badenia-Wirtembergia postanowiła pójść własną drogą. Rząd planuje stopniowe otwieranie szkół podstawowych, a także placówek dziennej opieki nad dziećmi już od 1 lutego. Najpóźniej od 22 lutego ma się rozpocząć nauczanie w trybie hybrydowym we wszystkich szkołach ponadpodstawowych. Nadal nie będzie obowiązku uczęszczania na zajęcia. Minister edukacji Susanne Eisenmann (CDU) uzasadnia to podejście długotrwałymi negatywnymi konsekwencjami, jakie może spowodować dalsze zamknięcie szkół.

    Jednak działania te wzbudzają też spore kontrowersje. Między innymi były rzecznik rządu Hans Georg Koch oskarżył obecne kierownictwo CDU o próbę zbicia kapitału politycznego na pandemii COVID-19. Jego zdaniem ci, którym leży na sercu dobro dzieci i rodziców, powinni wiedzieć, że przedwczesne luzowanie obostrzeń nastąpi kosztem kolejnych chorych, gdyż jego zdaniem nie ma się co łudzić, że liczba zakażeń nie wzrośnie w wyniku decyzji podjętej przez rząd.

    Turyngia nie wyklucza zamknięcia szkół aż do Wielkanocy

    Turyngia, w której odnotowuje się najwyższą liczbę zakażeń na 100.000 mieszkańców w ciągu siedmiu dni w skali całego kraju, jest o wiele bardziej ostrożna w kwestii otwierania szkół. Minister edukacji Helmut Holter (Partia Lewicy) powiedział, że należy liczyć się z tym, że jeśli sytuacja epidemiologiczna nie ulegnie poprawie, szkoły mogą pozostać zamknięte aż do Wielkanocy. Chce on uzależnić otwieranie placówek od ilości nowych infekcji. Jeśli liczba nowych zakażeń na 100.000 mieszkańców w ciągu siedmiu dni spadnie poniżej 50, szkoły będą mogły wznowić normalną działalność. Dopuszcza on również możliwość funkcjonowania placówek w ograniczonym zakresie w razie poprawy statystyk nowych zachorowań na COVID-19 w jego kraju związkowym.

    Instytut Roberta Kocha rekomendował już kilka miesięcy temu, aby kwestia zamknięcia szkół była zależna od lokalnej sytuacji epidemiologicznej. W ubiegłym tygodniu 22-osobowa komisja ekspertów, działając na zlecenie Fundacji im. Friedricha Eberta, przedstawiła podobne rekomendacje: jej zdaniem decyzje o zamknięciu szkół powinny być podejmowane na podstawie aktualnych wyników badań naukowych, a także jasnych i przejrzystych kryteriów uzgodnionych na szczeblu ogólnokrajowym.

    Niemiecki Związek Nauczycieli żąda gruntownych reform

    Prezes Niemieckiego Związku Nauczycieli Heinz-Peter Meidinger ostro skrytykował w poniedziałek konferencję ministrów kultury i oświaty krajów związkowych (KMK), która według niego nie jest w stanie podejmować szybkich i jednolitych decyzji. Jego zdaniem KMK musi zostać gruntownie zreformowana. Jedną ze zmian powinno być odstąpienie od zasady jednomyślności na rzecz podejmowania decyzji większością dwóch trzecich głosów. Meidinger stwierdził ponadto, że w czasie kryzysu wywołanego przez pandemię koronawirusa jeszcze bardziej uwydatniają się wieloletnie zaniedbania w sferze edukacji. Jednym z nich jest problem braku nauczycieli, który znacząco utrudnia funkcjonowanie placówek w czasie, kiedy część personelu przebywa na kwarantannie.

    Słów krytyki pod adresem rządu nie szczędzi również opozycja. Katja Suding (FDP) zarzuciła przeciwnikom politycznym m.in. to, że od samego początku nie dość skutecznie chroniono grupy wysokiego ryzyka. Krytycznie wypowiedziała się również na temat strategii szczepień. Jej zdaniem, gdyby nie te zaniedbania, uczniowie już dawno temu mogliby powrócić do szkół. Jednocześnie Suding opowiedziała się za jak najszybszym wznowieniem działalności placówek przy zachowaniu wszelkich niezbędnych środków higieny.

    Źródło: www.spiegel.de

    Obserwuj Dojczland.info i bądź na bieżąco:

    196,777FaniLubię
    24,300ObserwującyObserwuj
    315ObserwującyObserwuj

    1 KOMENTARZ

    Obserwuj
    Powiadom o
    guest

    1 Komentarz
    najstarszy
    najnowszy najpopularniejszy
    Inline Feedbacks
    View all comments
    Olaf

    Nie wierzcie w to ze o tym decydują szefowie landów,czy prezydenci Państw. O tym czy i kiedy dzieci pójdą do szkoły, zadecyduje Georg.Soros.Polecam książkę, ktora właśnie pojawiła się na półkach :”Georg Soros najniebezpieczniejszy człowiek świata „.Andreas von Retyi

    1
    0
    Co o tym myślisz? Skomentuj!x