Nie przestrzegają ciszy nocnej, włączają muzykę bardzo późno. Beztrosko wyrzucają śmieci na podłogę. A co najpoważniejsze, kradną w pobliskim supermarkecie. Około 30 uchodźców od miesięcy sprawia problemy w dzielnicy Wik.
Informowaliśmy o frustracji mieszkańców Arkonastrasse z powodu zachowania tej grupy, która w przeciwieństwie do zdecydowanej większości z 646 mieszkańców, nie przestrzega zasad.
Szef ds. społecznych, Gerwin Stöcken, poważnie traktuje gniew ludzi, stara się znaleźć rozwiązania – i wyjaśnia w wywiadzie dla Kieler Nachrichten, gdzie praworządność wyznacza granice.
Panie Stöcken, dla jasności: kim jest około 30 osób, o których mowa?
Gerwin Stöcken: Ludzie ci uciekli z Ukrainy do Niemiec. Inni pochodzą z bułgarskiego regionu przygranicznego z Turcją i stosunkowo dobrze mówią po turecku, ale większość z nich to analfabeci.
Jak trafili do Kilonii?
Istnieją tak zwani pośrednicy pracy, którzy znajdują im pracę w całym kraju. Przyjeżdżają, wykonują pracę – i są usuwani, gdy tylko przestają być potrzebni lub stawiają opór, ponieważ są wykorzystywani. Następnie zostają pozostawieni sami sobie i stoją tutaj, mówiąc: „Co teraz?”.
Gerwin Stöcken o grupie w Kiel: „Żyją według własnych zasad, w większości bez poczucia niesprawiedliwości”
Ukraińcy otrzymują wsparcie z zasiłku obywatelskiego. Dotyczy to również Romów pochodzących z Ukrainy. I żeby było jasne: zgodnie z SGB II, wiele osób z innych krajów UE nie jest uprawnionych do zasiłku obywatelskiego lub innego wsparcia finansowego, ponieważ nie szukają pracy wystarczająco długo. Nie zmienia to jednak ich prawa do przebywania tutaj.
Tak stanowi unijne prawo do swobodnego przemieszczania się, więc co dalej?
Czasami musimy również powiedzieć ludziom, że muszą wrócić do swojego kraju, ponieważ nie przestrzegają naszych zasad. Ale oni mówią nam: „Nie obchodzi nas, jak nas traktujecie. Tu i tak jest lepiej niż tam, skąd pochodzimy”. Dlatego każda próba dobrowolnego odesłania ich z powrotem spełza na niczym.
Zdecydowana większość uchodźców z Ukrainy to porządni ludzie. Ale ta niewielka grupa żyje według własnych zasad, przeważnie bez poczucia niesprawiedliwości. Dlatego interwencje policji i sądów nie działają. W pewnym momencie nagromadziło się tak wiele wykroczeń, że niemiecki wymiar sprawiedliwości zabrał ich do aresztu. Oni w ogóle tego nie rozumieją. W ich ojczyźnie przyłapanie na kradzieży skończyłoby się bójką i tyle. Jesteśmy jednak państwem konstytucyjnym – i chcemy takim pozostać.
Koniec końców: Nie rozumiemy ich, a oni nie rozumieją nas. Prowadzi to do obaw, a czasem nawet strachu wśród mieszkańców.
Dyrektor ds. społecznych Gerwin Stöcken: „Nie możemy powiedzieć w stylu starego szeryfa: opuśćcie nasze miasto!”
Na ostatnim posiedzeniu rady lokalnej w Wik mówiliście o próbie przeniesienia grupy do innego miejsca zakwaterowania. Czy ta próba się powiodła?
Przede wszystkim obowiązuje nas prawo i porządek. Nie możemy powiedzieć w stylu starego szeryfa: wynoś się z naszego miasta! To może być możliwe w autokratycznym kraju: te 30 osób byłoby tam spokojnych, ale wszyscy poświęcilibyśmy naszą wolność. Zwróciłem się z naszym problemem do minister spraw społecznych Aminaty Touré. Wyobrażam sobie, że wyładowujemy nasz problem na przykład w państwowym ośrodku zakwaterowania w liczącej 500 mieszkańców społeczności Seeth – to też by nie zadziałało. Chcemy go rozwiązać tutaj. Niemniej jednak nie można zostawić silnej dzielnicy Wik samej z problemem, odwołując się do swobody przemieszczania się.
Wydalenie z miejsca zakwaterowania też nie byłoby rozwiązaniem?
Nie, bo wtedy staliby się bezdomni. W takim przypadku natychmiast przysługiwałoby im prawo do zakwaterowania dla bezdomnych. Nikt nie musi spać na ulicy w Kilonii, jesteśmy prawnie zobowiązani do zapewnienia zakwaterowania.
Co Twoim zdaniem poprawiłoby sytuację w Wik?
Chcemy zacząć od rozwoju sąsiedztwa, aby zbliżyć ludzi do siebie. Z mojego doświadczenia wynika, że gdy tylko ludzie rozmawiają ze sobą, a nie o sobie nawzajem, odnosi to większy skutek niż próba przywrócenia sąsiedzkiego porozumienia za pośrednictwem policji. Musimy ciągle konfrontować się z grupą i mówić, że nie tego chcemy.
Kogo masz na myśli mówiąc „my”?
Pracowników socjalnych, policję, lokalne służby porządku publicznego – ale także nas wszystkich. Dochodzimy do punktu, w którym sama dzielnica również może się zaangażować. Potrzebujemy wystarczającej liczby osób, aby się zaangażować: Na przykład ludzi, którzy odważą się wyjść z domu i powiedzieć innym, że nie jest dobrym pomysłem włączanie muzyki na trawniku po 22:00. Albo tych, którzy zadzwonią na policję.
Gerwin Stöcken o początkowych sukcesach: „Niektórzy zrozumieli, że denerwują swoich sąsiadów”
Dla mnie to brzmi jak społeczny romantyzm. Sąsiad prawdopodobnie chce spać o 22:00, ponieważ budzik dzwoni o 5:00 rano.
Nie jest to łatwe, ale aby zobaczyć, co dzielnica jest gotowa wnieść, zorganizujemy warsztaty w ramach rozwoju dzielnicy. Chodzi o wzmocnienie społeczności. Wzmacniamy się jako społeczeństwo, abyśmy mogli wyraźnie skonfrontować się z tą grupą i powiedzieć: „Nie chcemy tego”!
Czy masz wrażenie, że pomogło to w przeszłości?
Tak, szczególnie w Wik. Grupa stała się już mniejsza. Niektórzy zrozumieli, że denerwują swoich sąsiadów i ściągają na siebie nienawiść.
Ale to działa bardzo powoli – czy z twojego punktu widzenia jest jakaś alternatywa?
Nie widzę żadnej i wiem, że trudno to znieść. Nie mogę deportować ludzi do strefy wojny – to jest całkowicie sprzeczne z moimi wewnętrznymi przekonaniami. Czy nie musimy rozważyć interesów tych ludzi, którzy nie przestrzegają naszych zasad, które również warto chronić? Czy nie możemy zorganizować naszej społeczności w tak stabilny sposób, aby każdy wiedział, co jest, a co nie jest tutaj akceptowane? To drugie mogę zrobić sam tutaj na miejscu. Ważne, żebyśmy nie bagatelizowali problemu, ale chodzi też o to, żebym nie miał masy skarg. Wspólnie rozwiążemy ten problem.
źródło: kn-online.de
Pierdolenie kotka za pomocą młotka. Niemców wsadza się do więzień za takie kradzieże, jazdę bez biletów itp. a z taką hołotą nie mogą sobie poradzić. Zamknąć na trzy lata do zamkniętego więzienia z pracą i trzepać skórkę w razie potrzeby. Gdy odpowiedni czas minie wywieź na Ukrainę. Taki margines nigdy nie powstanie na nogi i nie dostosuje się do tych ,pseudodemokratycznych” praw i obowiązków, w których rydzach nas wszystkich trzymają za przysłowiowy ,,RYJ” Oczywiście ten margines ma wszystko głęboko w,,D” i nawet najdoskonalsza demokracja, której nigdzie nie ma, nie podołaby wypalonego mózgu naprawić. Jedyna nadzieja w sztucznej inteligenci-wykasować mózg i… Czytaj więcej »
Aż tak zgłupiał od 1988 – 1990 roku – Do 3 miesięcy rozpatrywany był Azyl – Ci co nie dostali a dostawało około 15 % to na bilet i wypad a nieliczni dostawali tzw. Duldung, czyli pobyt tolerowany ale sam musiał znaleźć sobie pracę i mieszkanie do 3 miesięcy a jak nie, zostawał z niczym na ulicy i musiał opuścić Niemcy
Przybyli z prymitywnych krajów do których cywilizacja nie dotarla a najlepszym przykładem jest zachowanie tej patologii. Łóżko łazienka codzienne dożywianie i to wszystko bo uchodźca z tego się będzie cieszył. A pytanie co panowie widlarze robią poza granicami swojego kraju i dlaczego ich nie deportowano by walczyli?