Jeż ma kłopoty. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) po raz pierwszy umieściła to zwierzę jako „potencjalnie zagrożone” na swojej Czerwonej Liście Gatunków Zagrożonych. Jest to drugi poziom w siedmiostopniowej skali tej listy, która waha się od „niezagrożony” do „wymarły”.
„W szczególności niszczenie siedlisk wiejskich z powodu intensyfikacji rolnictwa, dróg i rozwoju miast doprowadziło do spadku liczebności jeża zachodnioeuropejskiego”, mówi IUCN. Jeże muszą być lepiej chronione.
To bez wątpienia sygnał alarmowy. Nawet jeśli „potencjalnie zagrożony” nadal brzmi tak, jakby istniała duża szansa na powstrzymanie spadku populacji (od 16 do 33 procent w Niemczech, w zależności od kraju związkowego). Pojawia się jednak również pytanie, dlaczego jeże dopiero teraz znalazły się w potrzebie. W końcu jeże były narażone na wyżej wymienione zagrożenia przez dziesięciolecia.
Autor Peter Kurzeck, który zmarł w 2013 roku, wiedział o tym lepiej niż wielu innych i wskazał to wymownie. „Vorabend” to tytuł powieści Kurzecka opublikowanej w 2011 roku. Jest to piąta część jego pamiętnika „Das alte Jahrhundert” (Stare stulecie), który ostatecznie składa się z ośmiu tomów i sam w sobie jest najbardziej monumentalnym tomem liczącym nieco ponad tysiąc stron.
50 stron z jeżami jako głównymi bohaterami
I co tam jest napisane? „Wojna, powiedziałem. Wojna przez dziesięć, piętnaście lat. Albo wcześniej i nie zdawałeś sobie z tego sprawy od razu. Jednostronna. Wojna, której jeże nie chcą. Nie rozumieją jej. Wojna eksterminacji i unicestwienia”. Być może datą publikacji powieści był rok 2011, ale jako artysta, Kurzeck zajmował się przede wszystkim przeszłością i jej wpływem na teraźniejszość.
Rok 1984 jest centralnym punktem „Starego stulecia”. Kurzeck wspomina w nim „całą okolicę, czas”, jak to ujął. To, co było przed 1984 rokiem. Chodzi o okolice Giessen, Lollar i jego rodzinnej wioski Staufenberg oraz o okres od lat pięćdziesiątych do siedemdziesiątych. Warto o tym pamiętać, gdy Kurzeck tematycznie opisuje trudy jeży w „Vorabend”.
Ponad pięćdziesiąt stron „Vorabend” poświęconych jest jeżom i ich niezdolności do obrony. Pojawiają się w tej powieści jako cierpiący główni bohaterowie, którzy coraz bardziej tracą swoje siedlisko, w coraz to nowych zwrotach akcji: „Jeże nie rozumieją!” Kurzeck staje się ich obrońcą. „Jak wszystko wokół nich znika. Nic nie pozostaje. Nie mają swojego miejsca. Prawie nie mogą znaleźć jedzenia. I nie ma już ciszy i spokoju. Spaliny. Chmury sadzy. Ołów. I jeszcze trucizna, którą rozpylają rolnicy”.
Światowa Unia Ochrony Przyrody nie wyraziła się obecnie jaśniej. Być może jedyną zadziwiającą rzeczą jest to, że pomimo wcześniejszej skargi Kurzecka, jeże przez tak długi czas tak dzielnie broniły się przed pułapkami nowoczesności.
źródło: tagesspiegel.de
Niech ktoś się zajmie tymi drogami pomiędzy lasami!!!!
Ja mieszkam BW, jadąc do pracy na rano.
Prawie codziennie widzę przejechane zwierzątka 😢.
Lisy, wiewiórki, jeże,kuny…..
Czy kierowcy mogliby zmniejszyć prędkość na tych szlakach!????
Często widzę jak się oczy pod wpływem świateł samochodowych świeca.
Nie raz mi lisek przez ulicę przebiegł, sarenka.
To są tylko spłoszone zwierzęta,my ludzie powinniśmy trochę wyobraźni mieć.