Nowy kanclerz zapowiada większą rolę Niemiec na arenie międzynarodowej, ale konkretów na razie brak…
„Germany is back on track” – nowy kurs Niemiec?
Nowy kanclerz Niemiec, Friedrich Merz z Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), zapowiedział wyraźne wzmocnienie pozycji swojego kraju na arenie międzynarodowej. Już przy okazji prezentacji umowy koalicyjnej trzy miesiące temu ogłosił – po angielsku – że „Niemcy wracają na właściwy tor”. Hasło to miało symbolizować nowy kierunek, wyraźnie odróżniający się od polityki poprzedniego rządu kierowanego przez socjaldemokratę Olafa Scholza.
Merz zarzuca swojemu poprzednikowi zbytnią ostrożność i brak zdecydowania w sprawie pomocy dla Ukrainy, zbyt ograniczone ambicje w polityce europejskiej oraz mentorski ton wobec partnerów zagranicznych. Zapowiada tymczasem nową jakość i większą odpowiedzialność Niemiec, w tym objęcie roli lidera w Unii Europejskiej i stworzenie najsilniejszej armii wśród państw NATO w Europie.
Niezależność od USA – deklaracja bez pokrycia?
Po zwycięstwie wyborczym Merz oświadczył, że Europa powinna dążyć do większej niezależności w zakresie bezpieczeństwa, uniezależniając się od Stanów Zjednoczonych. Jako powód podał brak zaufania do USA pod rządami Donalda Trumpa. Jednak jego pierwsza wizyta w Waszyngtonie zdawała się temu przeczyć.
Wystąpienie kanclerza było wyjątkowo powściągliwe i nerwowe, szczególnie w porównaniu z dominującym tonem Trumpa. Jedynym konkretem była obietnica zwiększenia wydatków na obronność, co spotkało się z aprobatą amerykańskiego prezydenta. Politolog Johannes Varwick z Uniwersytetu w Halle-Wittenberdze skomentował to krótko: „Trumpowi nie chodzi o partnerstwo, lecz o wasalstwo”.
Henning Hoff z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej zwrócił uwagę, że Merz – mimo wcześniejszych zapowiedzi – wrócił na „tradycyjne transatlantyckie ścieżki”. Otwarte zerwanie z USA byłoby, jego zdaniem, nie tylko ryzykowne, ale i nieodpowiedzialne, biorąc pod uwagę głęboką zależność Europy od amerykańskiego parasola bezpieczeństwa.
Europejska tarcza jądrowa? Merz tonuje nastroje
Symbolicznym przykładem tej ostrożności była reakcja Merza na propozycję przewodniczącego frakcji CDU/CSU, Jensa Spahna, dotyczącą stworzenia europejskiej tarczy nuklearnej pod niemieckim przywództwem. Kanclerz uznał to za „zadanie, które może pojawić się co najwyżej w bardzo, bardzo odległej perspektywie”. Trudno to więc uznać za realny plan w kontekście jednej kadencji rządów.
NATO i Ukraina – brak przełomu, ukłon w stronę USA
Podczas szczytu NATO w Hadze również nie doszło do przełomu. Spotkanie miało na celu przede wszystkim utrzymanie zaangażowania USA w europejskie bezpieczeństwo. Pod naciskiem Trumpa państwa członkowskie zobowiązały się do przeznaczenia 5% swojego PKB na wydatki obronne. Była to reakcja na wielokrotnie powtarzaną groźbę Trumpa: kto nie płaci, nie może liczyć na amerykańską ochronę.
Nie padły natomiast żadne konkretne deklaracje w sprawie przyszłego członkostwa Ukrainy w NATO – mimo że Niemcy opowiadają się za takim rozwiązaniem. Tymczasem USA zdają się stopniowo wycofywać ze wspierania tego celu.
Czy Europa zastąpi USA w roli obrońcy Ukrainy?
W ostatnim czasie Waszyngton zdecydował o wstrzymaniu dostaw systemów obrony powietrznej Patriot do Ukrainy – rzekomo z powodu własnych potrzeb. To decyzja, która rodzi pytanie: czy Europa, a szczególnie Niemcy, są gotowe i zdolne przejąć tę rolę?
Politolog Johannes Varwick uważa, że taki scenariusz byłby „mało realistyczny zarówno z perspektywy siły, jak i finansów”. Według niego Europa prędzej czy później będzie musiała zaakceptować amerykańską zmianę kursu.
Kanclerz Merz unika jasnych deklaracji. W programie ARD „Maischberger” powiedział jedynie, że dostawa rakiet dalekiego zasięgu Taurus „nadal pozostaje opcją”. Poprzedni kanclerz, Olaf Scholz, stanowczo odrzucał ten pomysł, tłumacząc, że mogłoby to wciągnąć Niemcy bezpośrednio w wojnę. Merz zapewnił jedynie: „Niemcy nie będą stroną konfliktu”. Jak jednak zinterpretuje to Moskwa – pozostaje niewiadomą.
Pogorszenie relacji z Polską
Merz, obejmując urząd, podjął działania mające symbolizować znaczenie relacji z najbliższymi partnerami w Europie – Francją i Polską. Wizyta w Paryżu przebiegła w dobrej atmosferze, jednak w relacjach z Warszawą szybko pojawiły się napięcia.
Powodem była decyzja kanclerza o wprowadzeniu kontroli granicznych w celu ograniczenia nielegalnej migracji. Polska odmówiła przyjmowania migrantów z powrotem, a w odpowiedzi sama zaostrzyła kontrole na granicy z Niemcami. Henning Hoff ocenił, że Merz popełnił poważny błąd, przedkładając symboliczną politykę migracyjną nad europejską solidarność i dobre stosunki sąsiedzkie.
Bliski Wschód: Niemcy tylko biernym obserwatorem
Wobec napiętej sytuacji na Bliskim Wschodzie – po atakach Izraela i USA na cele w Iranie – Europa, a w szczególności Niemcy, nie odegrały praktycznie żadnej roli. Nie przeprowadzono żadnych konsultacji, a główną reakcją niemieckiego rządu było wezwanie do deeskalacji.
Kanclerz Merz zdaje się być zadowolony z faktu, że został poinformowany o ataku: „Byłem jednym z pierwszych, jeśli nie pierwszym, który został o tym poinformowany” – powiedział w ARD. Profesor Varwick skomentował to gorzko: „To pokazuje, jak nisko upadliśmy. Europa i Niemcy nie odgrywają tu żadnej roli – i Merz tego nie zmieni”.
Polityka zagraniczna na kredyt?
Obietnice kanclerza opierają się w dużej mierze na ambitnych planach zwiększenia wydatków – przede wszystkim na obronność i infrastrukturę. Te wydatki mają być finansowane z ogromnego zadłużenia publicznego, na które Merz zgodził się w porozumieniu z Zielonymi i SPD. Wcześniejszy rząd takiej możliwości nie miał ani nie rozważał jej w podobnej skali.
Ocena społeczeństwa: pierwsze oznaki poparcia
Choć Merz przez długi czas pozostawał jednym z mniej popularnych polityków, jego notowania nieznacznie wzrosły. W najnowszym badaniu ARD Deutschlandtrend jego poparcie wzrosło o trzy punkty procentowe – do 42%. To nadal skromny wynik, ale zarazem najwyższy od czasu jego powrotu do polityki cztery lata temu.
Podsumowanie:
Nowy kanclerz Niemiec snuje ambitne plany w zakresie polityki zagranicznej, jednak na razie więcej w nich symboliki niż konkretów. Zamiast silnego przywództwa i europejskiej niezależności widzimy ostrożność, kontynuację transatlantyckiego kursu i niechęć do podejmowania ryzyka. Mimo pewnych gestów w stronę partnerów europejskich, faktyczne wpływy Niemiec na arenie międzynarodowej – zwłaszcza w kwestiach bezpieczeństwa – pozostają ograniczone.
źródło: dw.com