Z cyklu nieznane Niemcy…
Z pewnością większość z nas zna filmy z przewodnim motywem różnego rodzaju egzorcyzmów. Egzorcyzmów, które dla niejednego z nas są bardziej intrygującymi i mrocznymi tematami horrorów i thrillerów, aniżeli na przykład zombie. Tematy te, jako że powiązane pośrednio z religią i wierzeniami zawsze otaczała aura tajemniczości i wewnętrznego niepokoju, gdy tylko człowiek się w nie zagłębiał. Przez wiele wieków były tematami Tabu co również odcisnęło na nich piętno specyficznej i nie do końca zbadanej tajemnicy.
Jednym z filmów, który odniósł zarówno sukces komercyjny, jak i uznanie wśród publiczności jest „Egzorcyzmy Emily Rose”. Jego scenariusz został napisany na podstawie faktycznej historii, która przytrafiła się naszej (w odniesieniu do miejsca zamieszkania) „sąsiadce”, Niemce Anneliese Michel.
Film, mimo iż robi wrażenie sam w sobie, to potęgowane jest ono świadomością, że rzeczy które uchodziły za hollywoodzką fikcję, wydarzyły się naprawdę w tak bliskiej odległości. Cała historia miała miejsce w Klingenbergu nad Menem, gdzie też dziewczyna została pochowana.
Nie będziemy tu przytaczać samej historii Anneliese, gdyż na rynku, jak i w sieci dostępnych jest szereg publikacji na ten temat, filmów dokumentalnych, artykułów i książek.
Zadajmy sobie pytanie, wierzący chrześcijanie (bez podziału na odłamy), czy w tak ważnych dla nas wszystkich dniach, jak Święto Wszystkich Świętych, czy Zaduszki, odwiedzenie grobu Anneliese lub modlitwa za jej duszę jest dobrym sposobem na uczczenie tychże Świąt?