42-letni mężczyzna utonął podczas kąpieli w Morzu Północnym. Pomimo silnych prądów, poszedł popływać z synem – niestety z dramatycznymi konsekwencjami.
Śmigłowiec ratunkowy w Bergen aan Zee
Do śmiertelnego wypadku doszło podczas wakacji w Holandii. Ojciec i syn byli na plaży w Bergen aan Zee w sobotę, 13 lipca. Prąd był tego dnia silny, ale i tak weszli do wody. Ta decyzja miała poważne konsekwencje. „Niestety, mężczyzna zmarł”, mówi rzecznik policji Jan Martijn Stout w rozmowie z Streekstad Centraal.
Inni turyści szybko zdali sobie sprawę z trudnej sytuacji mężczyzny i wezwali służby ratunkowe. Na miejsce zdarzenia przybyli ratownicy, a także helikopter. Jednak cała pomoc przyszła za późno dla 42-latka. Utonął we wzburzonym Morzu Północnym, podczas gdy jego syn został uratowany. Dwóch kitesurferów sprowadziło ich z powrotem na plażę. Mówi się, że służby ratunkowe próbowały reanimować mężczyznę przez długi czas – ale mimo to umarł on na oczach swojego syna.
Policja zakłada, że był to wypadek
„Nie była to śmierć naturalna, więc sprawa jest badana. Na razie policja zakłada, że był to wypadek. Dopóki nie zostanie udowodnione inaczej”, powiedział rzecznik policji. „Chłopiec przeżył”, potwierdził Jan Martijn Stout.
Źródło: www.rtl.de