Duncan W. (59) z Augsburga tak bardzo podrasował swój rower elektryczny, że był w stanie osiągnąć nim prędkość maksymalną siegającą nawet 99,9 km/h. W zeszłym roku policja zatrzymała mężczyznę, który teraz musiał stanąć przed sądem. Oskarżenie o celowe prowadzenie pojazdu bez uprawnień i nieposiadanie ubezpieczenia OC.
Przebieg wydarzeń jest kuriozalny
Na początku listopada policjanci zauważyli w południe przy stacji benzynowej w Augsburgu, że mężczyzna na rowerze przemknął obok nich z zawrotną prędkością – bez szczególnie dużego wysiłku wkładanego w pedałowanie. Funkcjonariusze ruszyli za nim, licznik wskazał około 45 km/h! Patrol dał znak rowerowemu szaleńcowi, aby się zatrzymał, po czym mężczyzna został skontrolowany.
W trakcie kontroli stwierdzono, że rower elektryczny był w stanie rozpędzić się do prędkości 99,9 km/h dzięki wbudowanemu chipowi prędkości. W tej sytuacji niezbędne byłyby odpowiednie uprawnienia. Z kolei chip prędkości można kupić od producenta za około 300 euro i montuje się go w silniku roweru. Czy Duncan W. rzeczywiście jeździł z prędkością 100 km/h po ulicach? „To nie jest szczególnie realistyczne, ponieważ do tego rowerzysta musiałby zapewnić odpowiednią wydajność pedałowania”, powiedział Dominik Semsch, rzecznik sądu okręgowego w Augsburgu.
Rowerzysta zainstalował taki chip prędkości w swoim rowerze elektrycznym. Jak wyjaśnił policjant w sądzie, kosztuje on około 300 euro i według producenta pozwala na jazdę z prędkością do 99,9 km/h
Aby jeździć na tuningowanym rowerze elektrycznym, rowerzysta musiałby mieć prawo jazdy na motorower
Ponieważ skontrolowany rower był w stanie osiągnąć znacznie większą prędkość niż dozwolone 25 km/h, nie został sklasifikowany jako rower, ale motorower. Aby móc prowadzić tego rodzaju pojazd, w Niemczech wymagane jest posiadanie co najmniej prawa jazdy kategorii M (do 45 km/h) lub A1 (do 80 km/h). Ponadto wymagane jest ubezpieczenie i tablica rejestracyjna – podobnie jak w przypadku motoroweru.
Przed sądem Duncan W. tłumaczył: „Inni rowerzyści też jeżdżą z prędkością 40 km/h, a nie potrzebują do tego prawa jazdy”. Sędzie był jednak nieugięty: „Na rowerze trzeba pedałować samemu, z prędkością 40 km/h nie wytrzyma się długo. Na e-rowerze możesz jeździć z taką prędkością przez dłuższy czas!”
Duncan W. był pijany
Żeby tego było mało, podczas kontroli okazało się, że mężczyzna był również pijany. Funkcjonariusze stwierdzili u niego 0,9 promila. O 0,4 promila za dużo, ponieważ dla motorowerów w Niemczech obowiązuje granica 0,5 promila. Inaczej niż w przypadku nietrzeźwych rowerzystów – u których dopiero wskaźnik poziomu alkoholu we krwi wynoszący 1,6 promila stanowi przestępstwo.
Duncan W. został skazany przez sąd okręgowy, również z powodu swoich łącznie 21 wpisów karnych, m.in. za prowadzenie pojazdu bez uprawnień i uszkodzenie ciała, na trzy miesiące w zawieszeniu. Ponadto musi przejść odwyk alkoholowy. Swoje rower elektryczny odzyskał – ale bez chipu prędkości.
Źródło: bild.de
100 km/h to już Kamikadze a nie rowerzysta. Ja ongis z górki rozpędziłem swoją kolażówkę do 60km/h… i wszystko niemiłosiernie drgało. Ledwie kierownicę trzymałem w ryzach.
Nagrodę Nobla powinien dostać