Akty przemocy są częścią codziennego życia wielu pracowników szpitali. To wynik ankiety internetowej dostępnej dla „Report Mainz” i „Zeit Online”. W związku ze skalą problemu, eksperci domagają się nowych strategii ochrony personelu.
Liczby nie kłamią
Ponad 1.000 pracowników szpitali wypełniło obszerny kwestionariusz dotyczący aktów przemocy fizycznej, dokonywanych przez pacjentów i ich krewnych. 81% twierdzi, że doświadczyło przemocy fizycznej w pracy. Na pytanie, jak zostali zaatakowani, większość odpowiedziała, że kopniakami. Ale zdarzają się również częste uderzenia pięścią, uderzenia w twarz lub atakowani są przedmiotami.
„Report Mainz” i „Zeit Online” rozmawiały z wieloma pielęgniarkami, które wzięły udział w ankiecie. Jedną z nich jest 28-letnia Chantalle z Hamburga. Podczas pracy na oddziale intensywnej terapii doświadczyła już wielu gwałtownych reakcji ze strony pacjentów: „Niektórzy są tylko werbalnie obraźliwi. Są też tacy, którzy plują, biją, drapią”.
„Poniżające”
Wielu pacjentów jest pijanych, pod wpływem narkotyków lub trafia do szpitala prosto z bójki, znajduje się w ciężkim stanie psychicznym. Agresja ze strony pacjentów jest dla pielęgniarki bardzo stresująca – jak opowiada w wywiadzie dla magazynu politycznego ARD: „To zdecydowanie upokarzające. Zwłaszcza, że chcemy im pomóc. A jeśli ktoś pluje nam w twarz w podziękowaniu, to nie jest to miłe”.
Wiele pielęgniarek czuje to samo, mówi Katrin Hüster. Pracowała w pielęgniarstwie przez około 20 lat, a teraz walczy o prawa personelu pielęgniarskiego. Wraz z funkcjonariuszką policji Ramoną Thiem stworzyła ankietę z własnej inicjatywy i rozpowszechniła ją na Twitterze.
Powodem stworzenia ankiety były opisy pielęgniarek, które zostały opublikowane na Twitterze pod hashtagiem #respectnurses. Pracownicy szpitala informują o swoich doświadczeniach z przemocą ze strony pacjentów i krewnych, opisują ataki i publikują zdjęcia swoich obrażeń – w tym siniaków i zadrapań. „Przerażało mnie to, jaka jest intensywność tych ataków – jak i zdjęcia obrażeń. Na podstawie tych tweetów domyśliłam się, że skala problemu jest ogromna” – mówi Ramona. Thiem.
Dla Kathrin Hüster wyniki pokazują, że przemoc w pielęgniarstwie nie jest zjawiskiem niszowym: „To wielka część tej pracy. Bez względu na to, z kim rozmawiasz, usłyszysz: tak, już doświadczyłem przemocy fizycznej”. A respondenci nie wymieniali wcale oddziału psychiatrii jako głównego miejsca doświadczania aktów przemocy, jak można by przypuszczać: „Najpierw wymieniali „normalne” oddziały, potem oddział ratunkowy, potem oddział intensywnej terapii, a dopiero później psychiatrię” – mówi Hüster.
Ankieta potwierdza poprzednie badania
Prywatna ankieta na Twitterze nie jest reprezentatywna. Ale wynik jest zgodny z wcześniejszymi badaniami naukowymi. Bardzo podobny wynik uzyskała Branżowa Kasa Ubezpieczeń Społecznych (niem. w skrócie BGW) w badaniu pracowników 81 przychodni. W tym badaniu 80% pielęgniarek przyznało, że doświadczyło przemocy w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, z czego 70% to przemoc fizyczna.
Psycholog Claudia Vaupel z BGW nadzorowała liczne badania dotyczące tego problemu i wyjaśniła, że codzienne doświadczenia przemocy są przyczyną wielu chorób i zaburzeń. Od depresji przez zaburzenia snu aż „do zespołu stresu pourazowego wymagającego leczenia”. Często zdarza się również, że pielęgniarki całkowicie rezygnują z pracy po doświadczeniu przemocy.
Temat tabu w wielu szpitalach
Głównym problemem jest to, że o przemocy nie mówi się otwarcie. Doświadcza tego wielu pracowników pielęgniarskich, jak np. Torsten z północnych Niemiec: „Po prostu nie lubimy o tym rozmawiać. Zgodnie z zasadą: w pewnym sensie jest to wpisane w nasz zawód”.
Potwierdza to Claudia Vaupel z Branżowej Kasy Ubezpieczeń Społecznych: „To prawda, że jest to niestety w jakiś sposób częścią pracy, ponieważ liczby przypadków są tak przerażająco wysokie. Niemniej jednak pielęgniarka nie musi akceptować przemocy w pracy. Każdy pracownik w Niemczech ma prawo do bezpiecznego i zdrowego miejsca pracy, dlatego szpitale muszą się tym zająć.”
Strategie ochrony personelu
Ale wiele szpitali tego nie robi, krytykuje prof. Martina Hasseler: „Z mojego punktu widzenia wielu pracodawców po prostu nie rozumie, że mają obowiązek dbać o personel pielęgniarski. Wiele szpitali traktuje przemoc wobec pielęgniarek jako temat tabu, bo moim zdaniem boją się o swoją reputację.” Hasseler wzywa polityków i szpitale do lepszej ochrony personelu pielęgniarskiego.
Na pytanie, czy we wszystkich szpitalach i na wszystkich oddziałach powinny istnieć obowiązkowe koncepcje prewencji i ochrony, społeczeństwo szpitalne nie widzi pilnej potrzeby działania i wyjaśnia: „Poziom przemocy w szpitalach jest bardzo różny w zależności od lokalizacji. Szpitale wprowadzają odpowiednie strategie dostosowane do sytuacji.”
Federalne Ministerstwo Zdrowia dostrzega problem, ale jak wyjaśnia to raczej szpitale, a nie polityka, są odpowiedzialne za ochronę swoich pracowników.
Źródło: www.tagesschau.de
W Polsce po miejskiej imprezie Winobraniu, trwała ona przez tydzień kiedy to Miasto gościło licznych turystów, nie stwierdzono dziś żadnego zakażenia.
Zgadzam sie z tym,sama tez juz doswiadczylam ze strony pacjentow przemocy takiej jak kopanie,plucie i obrazanie wulgarnymi slowami,chociaz musze przyznac,ze to wiaze sie raczej z chorobami,ktore czesto wywoluja u takich ludzi aggresie,ale nie zawsze.Kolezance pobil pacjent okulary i pare dni chodzila z sinym okiem .Czasami boimy sie o nasze zdrowie. Uwazam,ze powinnismy byc lepiej chronieni.