Od godziny 7.15 w środę śledczy zaczęli przeszukiwać około 150 centrów testowych koronawirusa w Berlinie. Dochodzenia w sprawie podejrzenia popełnienia oszustw księgowych skierowane są przeciwko ponad 50 podejrzanym. W akcji uczestniczyło ponad 200 funkcjonariuszy.
W proceder zaangażowane są liczne klany
Według informacji Tagesspiegel, na celowniku funkcjonariuszy znalazł się również członek klanu Remmo: mężczyzna należy do rodziny, która od lat wywołuje poruszenie w Neukölln. Kilka miesięcy temu otworzył on centrum testowe na Tempelhof. Prokuratura nie potwierdziła jednak, czy w środę również przeprowadzono tam przeszukanie.
Martin Steltner z prokuratury powiedział, że punktem wyjścia śledztwa były wcześniejsze przeszukania centrów testowych w Neukölln. Istnieją podejrzenia, że w rozliczenie testów zaangażowane były klany, prowadzące działalność przestępczą.
Steltner wyjaśnił, że od czerwca praktyki rozliczeniowe zostały skontrolowane „na całej linii”. „W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości zostanie to teraz sprawdzone przez Państwowy Urząd Policji Kryminalnej. Po przeprowadzeniu poszukiwań wyniki zostaną ocenione i podjęte zostaną „działania następcze”.
1600 punktów testowych w Berlinie
Ponieważ po drugiej fali koronawirusa sytuacja była zagmatwana, klany zwietrzyły łatwy interes. Dysponują one lokalami, które szybko można było przerobić na centra testowe. Oprócz tego klany były w stanie szybko zmobilizować personel, angażując wielu krewnych.
Darmowe testy dla mieszkańców Niemiec, finansowane przez rząd federalny, zostały wprowadzone w marcu, aby zapewnić bezpieczną drogę w kierunku rozluźnienia obostrzeń. Przykładowo aby pójść do sklepu albo restauracji należało zrobić test na koronawirusa (aktualnie w wielu niemieckich powiatach obowiązek ten został zniesiony, z powodu niskiej zachorowalności na koronawirusa).
W związku z tym w ciągu kilku tygodni w mieście powstały liczne prywatne ośrodki testowe, których liczba przekroczyła w pewnym momencie aż 1600. Zarówno certyfikacja ośrodków, jak i rozliczanie testów zostały zaprojektowane jako stosunkowo proste.
Początkowo za pośrednictwem Związku Lekarzy Ustawowego Ubezpieczenia Zdrowotnego (KV), odpowiedzialnego za opiekę ambulatoryjną, można było rozliczać ryczałt w wysokości 18 euro za test. Szybko pojawiły się podejrzenia, że oszuści prowadzą nielegalne interesy z ośrodkami testowymi. Ośrodki badawcze musiały jedynie zgłaszać do KV liczbę testów i numer działalności – teoretycznie można było „wymyślić” wiele przypadków.
Od marca do czerwca co najmniej 100 milionów euro wpłynęło do organizatorów bezpłatnych testów na koronawirusa w Berlinie. Już pod koniec czerwca mówiło się o 160 podejrzanych przypadkach. Od lipca, za test rząd Niemiec płaci jedynie 12,50 euro. W międzyczasie w Berlinie liczba centrów testowych zmalała do 1300.
Do tej pory działania kontrolne odbywały się głównie na poziomie okręgów, a ośrodki testowe były zamykane głównie z powodu niedociągnięć w zakresie higieny lub stosowania niezatwierdzonych testów.
źródło: www.tagesspiegel.de