Kanclerz Niemiec Angela Merkel (CDU) i premierzy krajów związkowych nie mogą dojść do porozumienia odnośnie tego, jak dalej postępować w obliczu pandemii koronawirusa. Dlatego coraz bardziej prawdopodobne jest przesunięcie o kilka dni planowanej na przyszły poniedziałek konferencji premierów landów z Angelą Merkel. Po tym jak niemiecka kanclerz oraz szefowie rządów Nadrenii Północnej-Westfalii i Bawarii, Armin Laschet (CDU) i Markus Söder (CSU), zaapelowali niedawno o krótki i twardy lockdown, w czwartek przeciwstawiły się temu m.in. kraje związkowe kierowane przez SPD. Kwestią sporną pozostaje również to, w jakim stopniu można by zapewnić ujednolicenie przepisów w całym kraju, poprzez zapisanie ich w ustawie o ochronie przed zakażeniami (niem. Infektionsschutzgesetz).
Premier Nadrenii-Palatynatu (SPD): narzędzia do walki z pandemią już istnieją, wystarczy z nich korzystać
Premier Nadrenii-Palatynatu Malu Dreyer (SPD) opowiedziała się przeciwko żądaniom wprowadzenia nowego lockdownu i jednolitych przepisów w całych Niemczech. Jak stwierdziła, nie ma potrzeby odbywania kolejnego spotkania na szczycie, wystarczy po prostu konsekwentnie przestrzegać wcześniej ustalonych reguł.
Wcześniej także jej partyjny kolega, szef rządu Dolnej Saksonii Stephan Weil, skrytykował rozważania na temat nowego lockdownu jako mało konkretne. Jednocześnie on także zaapelował o stosowanie aktualnie obowiązujących przepisów. Jego zdaniem bardziej potrzebna jest teraz stabilność i pewność, niż nagłe, krótkotrwałe akcje, jak przed Wielkanocą.
Część posłów chce większych uprawnień dla rządu federalnego
Kontrowersje wzbudza również propozycja rozszerzenia ustawy o ochronie przed zakażeniami (niem. Infektionsschutzgesetz) w celu ujednolicenia przepisów w skali całego kraju. Jak podaje Süddeutsche Zeitung, Merkel naciska przede wszystkim na włączenie do ustawy tzw. hamulca bezpieczeństwa. Dzięki temu w całych Niemczech obowiązywałyby te same wartości wskaźnika zachorowalności wpływające na łagodzenie lub zaostrzanie restrykcji dotyczących życia publicznego. Federalny minister zdrowia Jens Spahn również opowiedział się za wprowadzeniem jednolitego podejścia w całych Niemczech. W krajach związkowych kierowanych przez SPD istnieją jednak obawy, że w ustawie znajdą się też inne zapisy, jak np. wprowadzenie godziny policyjnej, która od tygodni budzi kontrowersje.
Grupa parlamentarna CDU/CSU chce poprzez zmiany w ustawie o ochronie przed zakażeniami nadać rządowi federalnemu większe uprawnienia w zakresie przeciwdziałania pandemii. Z inicjatywą tą wystąpił wiceprzewodniczący frakcji CDU/CSU w Bundestagu Johann Wadephul, a także Norbert Röttgen i Yvonne Magwas. Według informacji podanych przez Süddeutsche Zeitung, do czwartkowego popołudnia inicjatywę poparło około 50 posłów. Słabością ustawy o ochronie przed zakażeniami jest obecnie to, że same kraje związkowe mogą decydować o tym, czy skorzystają z przewidzianych w niej narzędzi – czytamy w inicjatywie. Posłowie CDU/CSU domagają się, aby oprócz rządów krajowych również rząd federalny był upoważniony do wydawania odpowiednich rozporządzeń i uzasadniają to niepowodzeniem formuły konferencji premierów krajów związkowych. Nie ma jednak mowy o pozbawieniu landów ich władzy, zapewnia grupa parlamentarna CDU/CSU. Chodzi jedynie o to, aby dać rządowi federalnemu możliwość realizacji celów zapisanych w ustawie w na terytorium całych Niemiec.
Premier Szlezwiku-Holsztyna nie widzi uzasadnienia dla jednolitych obostrzeń w całych Niemczech
Obecnie wygląda to tak, że Hamburg ma znacznie bardziej rygorystyczne przepisy niż cały kraj związkowy Nadrenia Północna-Westfalia. Obowiązuje tu między innymi nocna godzina policyjna, a hamulec bezpieczeństwa został tutaj zaciągnięty już kilka tygodni temu.
Z kolei premier Szlezwiku-Holsztyna Daniel Günther (CDU) ogłosił w środę, jakby na przekór debacie o zaostrzeniu restrykcji, otwarcie gastronomii na świeżym powietrzu we wszystkich powiatach i miastach na prawach powiatu, w których wskaźnik zachorowalności na Covid-19 nie przekracza 100. Szlezwik-Holsztyn porusza się w ustalonych ramach, zaznaczył Günther i dodał, że rozumie żądania Bawarii, w której liczby nowych zakażeń są znacznie wyższe. „Byłoby jednak szaleństwem, gdybyśmy tylko dlatego, że premier Bawarii ma w swoich powiatach niezwykle wysokie wskaźniki infekcji, mieli teraz tłumaczyć obywatelom w powiecie Plön lub we Fryzji Północnej, gdzie wskaźnik zapadalności wynosi 15, że i tutaj trzeba teraz podjąć poważne środki zaradcze.”
Źródło: www.sueddeutsche.de