Podczas gdy po półtoramiesięcznej blokadzie na głowie większości z nas panuje chaos, wielu czołowych polityków i piłkarzy Bundesligi bryluje idealnymi fryzurami. FOCUS Online rozmawiał z fryzjerem, który bardzo wątpi, że jest to dziełem amatorów.
Od ponad sześciu tygodni salony fryzjerskie w Niemczech są zamknięte. Mycie, strzyżenie, farbowanie i suszenie włosów może być teraz wykonywane tylko w domu. Jeśli spojrzeć na głowy niektórych czołowych polityków, trudno w to jednak uwierzyć. Zwłaszcza kanclerz Merkel wydaje się prawie nie zmieniać swojego wyglądu, mimo krótkiej fryzury. Przemówienie noworoczne, szczyt koronawirusowy, oświadczenia prasowe: fryzura kanclerz zawsze wydaje się być na swoim miejscu.
To samo dotyczy jej koleżanek ze świata polityki Julii Klöckner i Dorothee Bär: Minister Rolnictwa i Komisarz Rządu Federalnego ds. Cyfryzacji również prezentują się zazwyczaj z doskonale wystylizowanymi włosami, pomimo zamkniętych salonów fryzjerskich.
Również wielu piłkarzy z Bundesligi zdaje się wspaniale przechodzić okres lockdownu bez fryzjera. Zamiast grzywki i odrośniętych włosów, na niektórych głowach wciąż można zobaczyć dokładnie ogolone karki i idealnie przycięte przejścia.
Niemiecki fryzjer: „To jest niewłaściwy sygnał dla ludności”
W rozmowie z FOCUS Online niemiecki fryzjer Daniel H. (imię zmienione) jest wściekły z tego powodu: „To jest całkowicie niewłaściwy sygnał dla ludności. Dlaczego politycy i piłkarze mogą oczywiście nadal strzyc się u fryzjera, a zwykli obywatele nie mogą i muszą się ograniczać? Jest to całkowicie niesprawiedliwe, a także nie pomaga ludziom przestrzegać zasad, gdy widzą coś takiego.”
Fakt, że politycy i piłkarze mają w domach utalentowanych fryzjerów amatorów, a ich włosy są strzyżone przez przyjaciół lub rodzinę, nie jest czymś, w co jest w stanie uwierzyć fryzjer. „Na pewno jest to dziełem profesjonalnych fryzjerów. Nawet Markus Söder nie może mi powiedzieć, że jego żona obcina mu włosy.”
Podobną opinię wyraził ostatnio prezes Centralnego Związku Niemieckiego Fryzjerstwa Harald Esser, zwłaszcza w odniesieniu do sytuacji włosów piłkarzy w Bundeslidze. Doskonale widać, że włosy wielu zawodników zostały wystylizowane przez profesjonalistów.
Jednak nawet z dala od życia publicznego, wciąż można spotkać wyjątkowo dużo osób z profesjonalnie wystylizowanymi włosami, twierdzi fryzjer Daniel H. „Gdy rozglądam się dookoła, gdy jestem sam na zakupach, mam wrażenie, że co czwarta osoba ma profesjonalną fryzurę. Tak więc to, jak wielu ewidentnie nie przestrzega zasad – zarówno wśród fryzjerów, jak i klientów – uważam za dość żenujące.”
Wielu fryzjerów w Niemczech obawia się o swoją egzystencję
Daniel H. wie ze swojego otoczenia, że wielu jego kolegów nadal przyjmuje klientów. Często „na czarno” w domu, ale także w salonach. Niewątpliwie po części dlatego, że po ponad półtoramiesięcznym okresie całkowitego zamknięcia, wielu z nich musi się obawiać o swoją egzystencję.
Daniel H. może to zrozumieć, on i jego salon w Pfaffenhofen w Bawarii od połowy grudnia nie mają już pieniędzy. Z pieniędzy za skrócony czas pracy może opłacić czynsz i ubezpieczenie. Od listopada ubiega się o pomoc pomostową od rządu federalnego. Nie otrzymał dotąd jednak ani centa. „Kontakt między fryzjerem a klientem jest po prostu zbyt bliski i ryzykowny. Mamy teraz tego wirusa i musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby go opanować. Jeśli niektórzy nadal zostawiają salony otwarte bez pozwolenia, to tylko przedłuża lockdown”.
Osoby przyłapane u fryzjera muszą liczyć się z wysokimi grzywnami
Prezes związku fryzjerów w Niemczech Esser krytykuje również widoczną dwulicową mentalność niektórych: zwłaszcza piłkarze są wzorem do naśladowania dla wielu młodych ludzi i powinni okazywać solidarność i „pewną fryzjerską abstynencję” wobec świata zewnętrznego. Ponadto naruszenia przepisów są surowo karane. Jeśli ktoś zostanie przyłapany na nielegalnej wizycie u fryzjera, to każda ze stron będzie musiała zapłacić co najmniej 250 euro. Za powtórne przewinienie należy się liczyć z grzywnami w wysokości do 2500 euro lub 25000 euro.
Zapytania od klientów, „czy nie można obciąć włosów mimo wszystko na krótko” Daniel H. konsekwentnie odrzuca. Mimo to codziennie otrzymuje ich od pięciu do dziesięciu. Szczególnie często od ludzi, którzy nawet po roku pandemii i ponad 50.000 zgonów na koronawirusa w Niemczech uważają, że Covid-19 to nic innego jak niegroźna grypa. „Nie widzieli sensu nawet w noszeniu maski przed wprowadzeniem lockdowny”. Reakcja ze strony salonu Daniela H. była jednak już wtedy bardzo wyraźna, jak sam mówi: „Komunikat był wtedy zawsze taki sam: albo zakładają maskę jak należy, albo po prostu nie wchodzą. Kropka.”
Niemiecki fryzjer: „Lekki lockdown był największym nonsensem”
W rozmowie z FOCUS Online Daniel H. podkreślił, że życzyłby sobie równie jednoznacznych zapowiedzi ze strony polityków – nie tylko po to, by fryzjerzy i gospodarka w ogóle mogli lepiej planować, ale również po to, by ponownie wzrosła gotowość społeczeństwa do faktycznego konsekwentnego przestrzegania ustalonych zasad. „Powinniśmy byli od razu wprowadzić całkowite zamknięcie, zamiast tego lekkiego lockdownu. To była największa bzdura. A następnie ponownie otworzyć etapami. Wtedy dotarlibyśmy tam o wiele szybciej. To niezdecydowanie zniszczyło bardzo wiele”.
Daniel H. mimo wszystko optymistycznie patrzy w przyszłość. Jest pewien, że zarówno jego salon, jak i on sam przetrwają okres zamknięcia. Nie dotyczy to jednak w żadnym wypadku całej branży: „Fryzjerzy już teraz mają bardzo niskie zarobki. Mogę sobie bardzo dobrze wyobrazić, że wielu kolegów będzie musiało zamknąć teraz, a także w lecie.”
źródło: www.focus.de