Tegoroczny urlop w Niemczech będzie droższy: branża turystyczna przeżywa boom rezerwacyjny

Wzrasta liczba osób zaszczepionych, a większość ograniczeń dotyczących podróżowania w Europie została zniesiona: zarówno wczasowicze, jak i branża turystyczna mają nadzieję na poprawę sytuacji po miesiącach lockdownu spowodowanego przez pandemię koronawirusa. Touroperatorzy w Niemczech mówią o gwałtownym wzroście liczby rezerwacji. W czasie wakacji w niektórych popularnych miejscowościach może więc być tłoczno.

Potrzeba jednak czasu, aby turystyka zdołała wyjść z poważnego kryzysu wywołanego przez COVID-19. A dodatkowo niepokój budzi rozprzestrzenianie się wariantu Delta. Federalne stowarzyszenie lekarzy publicznej służby zdrowia odradza wyjazdy do kurortów, w których szerzy się ta odmiana koronawirusa. Ralph Schiller, dyrektor zarządzający biura podróży FTI, stwierdził, że od połowy maja 2021 r. rozpoczął się prawdziwy boom rezerwacyjny, a obecnie w każdym tygodniu rezerwacji jest tyle samo albo więcej niż w analogicznym okresie 2018/19 roku. Podobnie wygląda sytuacja u innych dużych touroperatorów. Popyt wzrósł przede wszystkim dzięki zniesieniu wymogów odbycia kwarantanny po powrocie z wakacji.

Ceny noclegów w Niemczech rosną

Tego lata popularnością cieszą się Hiszpania, Majorka, a także Grecja i Turcja. Ale podobnie jak w ubiegłym roku, wielu Niemców chce spędzić wakacje w kraju. Wszystko wskazuje na to, że wybrzeże i Alpy będą pełne turystów. Na topie są wyjazdy, podczas których można cieszyć się bliskim kontaktem z naturą. Panuje moda na turystykę pieszą i rowerową.

Jak wynika z analizy przeprowadzonej przez portal Check24, tego lata urlopowicze będą musieli sięgnąć głębiej do kieszeni, aby móc zatrzymać się w obiektach noclegowych w Niemczech, niż przed kryzysem koronawirusowym. „Zasadniczo w miesiącach letnich, w okresie wakacyjnym, ceny są wyższe. Pandemia koronawirusa i większa chęć spędzania urlopu w Niemczech wzmacniają ten efekt” – wyjaśnia menedżer Check24 Jan Kuklinski.

Pobyt w mieszkaniach wakacyjnych w Niemczech kosztuje w tym roku średnio około 108 euro za noc w miesiącach od czerwca do sierpnia. To o 18,6% więcej niż w trzech letnich miesiącach 2019 roku, który poprzedzał trudny rok pandemii COVID-19. Wzrost cen jest nawet bardziej zauważalny w przypadku hoteli i wynosi 24%. Tego lata turyści będą musieli zapłacić za nocleg średnio około 113 euro. Równocześnie jednak wzrosła gotowość urlopowiczów do wydawania większych pieniędzy – na przykład na ładniejsze hotele, jak ostatnio stwierdził szef TUI Deutschland Marek Andryszak. Niemcy są gotowi wydać na wakacje o około 25% więcej niż w 2019 roku.

Wciąż niewiele dalekich podróży

Na koniec maja liczba zarezerwowanych wczasów u touroperatorów i w biurach podróży przekroczyła o 33% poziom z kryzysowego lata 2020 roku. Wielu urlopowiczów podejmuje decyzję na ostatnią chwilę. „Pragnienie, aby wreszcie móc znowu podróżować, jest oczywiście ogromne, a luzowanie obostrzeń dotyczących podróżowania, jak również rosnąca liczba osób zaszczepionych, prowadzą do ożywienia w branży turystycznej” – wyjaśnia Alexandra Weigand z firmy Travel Data + Analytics GmbH (TDA). Jednak minie jeszcze trochę czasu, zanim uda się powtórzyć rekordy sprzed pandemii u touroperatorów i w biurach podróży. Mimo dużego popytu, według danych Deutscher ReiseVerband (DRV) liczba rezerwacji dokonanych w okresie do końca maja/początku czerwca stanowi tylko około jednej czwartej rezerwacji dokonanych w „normalnym” roku.

W przeliczeniu na centy i euro oznacza to, że tego lata, według TDA, osoby spragnione słońca wydały do tej pory prawie 2,3 miliarda euro na wakacje u touroperatorów. To o około 6,8 mld euro mniej niż w okresie poprzedzającym pandemię koronawirusa.

Prezes DRV Norbert Fiebig uważa, że w najlepszym wypadku uda się osiągnąć tylko około 40% obrotów z roku 2019, czyli poprzedzającego pandemię COVID-19. Uzasadnia to miedzy innymi tym, że w drugiej połowie roku nadal nie będzie można odbywać podróży do wielu odległych krajów. Dlatego firmy potrzebują jego zdaniem dalszego wsparcia ze strony rządu federalnego. Zaproponował, aby nadal mogły one korzystać ze wsparcia pomostowego w ostatnim kwartale tego roku.

Źródło: www.n-tv.de

Policjanci zaatakowani w supermarkecie: w Bonn ruszył proces przeciwko dwóm mężczyznom, którzy odmówili założenia maseczek

W czwartek w Bonn rozpoczął się proces w sprawie brutalnego zajścia, do którego doszło w supermarkecie w miejscowości Troisdorf. Dwoje z trójki oskarżonych nie pojawiło się na rozprawie i musiało zostać doprowadzonych przez policję.

Proces oskarżonej kobiety rozpocznie się w późniejszym terminie

Specjalne jednostki policji aresztowały głównego oskarżonego i jego żonę i postawiły ich przed sądem. Sprawa przeciwko kobiecie będzie rozpatrywana oddzielnie, ponieważ oskarżona niedawno została matką. W związku z tym będzie musiała ponownie stawić się w sądzie dopiero za kilka tygodni.

Ruszył natomiast proces przeciwko dwóm pozostałym oskarżonym, którzy w maju 2020 r. zaatakowali dwóch policjantów i zranili ich tak poważnie, że funkcjonariusze przez kilka dni nie mogli pełnić służby. Prokuratura zarzuca kobiecie i dwóm mężczyznom między innymi niebezpieczne uszkodzenie ciała. Twierdzi, że oskarżeni celowo sprowokowali bójkę.

W supermarkecie doszło do eskalacji sytuacji

Pewnej soboty oskarżeni weszli do Kauflandu w Troisdorfie. Nie mieli założonych maseczek. Dla prokuratury była to czysta prowokacja, przy pomocy której cała trójka celowo szukała zaczepki. Kiedy pracownicy supermarketu wezwali policję, sytuacja się zaostrzyła. Zdaniem oskarżenia także dlatego, że klienci sklepu zachowywali się coraz bardziej agresywnie.

Początkowo funkcjonariusze dyskutowali z obydwoma mężczyznami. Ale ci nadal odmawiali założenia maseczek. W końcu policjanci nakazali im opuścić supermarket.

Oskarżeni sfilmowani zajście kamerą

Jeden z oskarżonych sfilmował przebieg konfrontacji za pomocą kamery przymocowanej do górnej części ciała i opublikował ją w internecie kilka godzin po zdarzeniu. Na nagraniu widać, jak jeden z mężczyzn odmawiających założenia maseczki uderza funkcjonariusza pięścią w twarz, a następnie atakuje również jego kolegę. Film miał setki tysięcy wyświetleń.

Powiązania z grupą tzw. „Reichsbürger”

Złamania kości nosowej i żeber – obaj funkcjonariusze doznali poważnych obrażeń i przez kilka dni nie mogli pełnić służby. Jeden z napastników jest znany policji jako członek ugrupowania „Reichsbürger” („Obywatele Rzeszy”), nie uznającego państwa niemieckiego w jego obecnym kształcie. Stąd też dochodzenie prowadził Wydział Ochrony Państwa policji w Bonn.

Tam szybko zrodziło się podejrzenie, że policjanci zostali celowo zwabieni w pułapkę. Incydent ten był nawet przedmiotem dyskusji w komisji spraw wewnętrznych parlamentu krajowego w Düsseldorfie. Minister spraw wewnętrznych Herbert Reul (CDU) poinformował, że spór między przeciwnikami noszenia maseczek a policjantami został jego zdaniem „w pełni świadomie sprowokowany”.

Nalot policji na mieszkania podejrzanych

Jeden z dwóch oskarżonych mężczyzn rzekomo wrócił do supermarketu tydzień po wyżej opisanym zajściu i obraził pracownika, który brał udział w sporze.

Reakcja policji była zdecydowana: kilka dni po zdarzeniu w supermarkecie funkcjonariusze skonfiskowali podejrzanym kilka komputerów, nośniki danych, dokumenty tożsamości oraz maczetę i kij bejsbolowy.

Oskarżonym grozi kara wieloletniego więzienia

Niebezpieczne uszkodzenie ciała i napaść na funkcjonariuszy: zwykle takie zarzuty są rozpatrywane przez sąd rejonowy. Jednakże, ze względu na szczególną wagę tej sprawy, pozwani muszą odpowiadać przed sądem krajowym w Bonn.

Jeśli zostaną skazani za niebezpieczne uszkodzenie ciała, może im grozić wiele lat pozbawienia wolności.

Źródło: www1.wdr.de

Przełomowy wyrok Federalnego Sądu Pracy w Erfurcie: opiekunki z zagranicy mają prawo do płacy minimalnej

0

Opiekunki i pomoce domowe z zagranicy, które przebywają w Niemczech, aby opiekować się seniorami w ich domach, mają prawo do płacy minimalnej. Taki przełomowy wyrok zapadł w Federalnym Sądzie Pracy w Erfurcie.

Płaca minimalna przysługuje również za dyżury

Zgodnie z wydanym przez sędziów orzeczeniem, płaca minimalna przysługuje również za dyżury, podczas których kobiety, z których większość pochodzi z Europy Wschodniej, świadczą opiekę na żądanie. „Za czas dyżuru należy się również wynagrodzenie w wysokości pełnej płacy minimalnej” – powiedział na rozprawie sędzia przewodniczący Rüdiger Linck.

Osoby zajmujące się opieką nad osobami starszymi oraz związki zawodowe szacują, że w niemieckich gospodarstwach domowych jest kilkaset tysięcy zagranicznych opiekunów osób wymagających opieki. Ich warunki pracy są często niepewne.

Opiekunka z Bułgarii walczy w sądzie o 36.000 euro zaległego wynagrodzenia

Sprawa, w której Federalny Sąd Pracy wydał przełomowy wyrok, dotyczyła kobiety pochodzącej z Bułgarii, która opiekowała się ponad 90-letnią seniorką w jej mieszkaniu w Berlinie 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Jej umowa przewidywała czas pracy w wymiarze 30 godzin tygodniowo.

Powódka domaga się od swojego bułgarskiego pracodawcy wypłaty zaległego wynagrodzenia zgodnie z niemiecką ustawą o płacy minimalnej. Za siedem miesięcy pracy zażądała prawie 43.000 euro minus niecałe 7.000 euro netto, które zostały jej wypłacone.

Sędziowie federalni orzekli, że rzeczywista wysokość zaległego wynagrodzenia powinna zostać ponownie zweryfikowana przez Krajowy Sąd Pracy w Berlinie-Brandenburgii. Sprawę kobiety, która została zatrudniona jako „asystentka społeczna” w Bułgarii i wysłana do pracy w Niemczech w 2015 roku, skierowali z powrotem do Krajowego Sądu Pracy.

Źródło: www.spiegel.de

Niemcy: Oszustwo z testami na koronawirusa – szkodę szacuje się na 500 000 euro

Trzech mężczyzn z Berlina jest podejrzanych o oszustwa z testami na koronawirusa. Zarzuca się im, że nie dostarczyli zapłaconych już testów. Śledczy wyceniają szkodę na 500 000 euro. Trzej podejrzani są w wieku 26, 28 i 53 lat. Oskarża się ich o spowodowanie strat o łącznej wartości pół miliona euro na zasadach komercyjnych. Za pośrednictwem fikcyjnych firm zamawiali testy, za które nie płacili i sprzedawali je pobierając zapłatę za nie i nie dostarczając ich. Dwaj młodsi mężczyźni znajdują się już w areszcie.

Zajęto siedem palet z testami na koronawirusa

Oprócz mieszkań podejrzanych przeszukano także kilka pomieszczeń magazynowych. Policja zarekwirowała siedem palet testów na koronawirusa, które ewidentnie były częścią oszustwa. Odkryto również około 1,6 tony kawy, obrazy, ikony i porcelanę. Oprócz tego zarekwirowano najprawdopodobniej fałszywe dokumenty. Śledztwo jest kontynuowane, jak oznajmili śledczy.

źródło: www.spiegel.de

Ponad 22.000 aplikacji na stanowisko astronauty! Tylko sześć wolnych miejsc

0

Choć raz polecieć w kosmos – to marzenie wielu z nas. Ponad 22.000 osób chce zostać astronautami i zgłosiło się do Europejskiej Agencji Kosmicznej ESA. Jednak to marzenie spełni się tylko dla sześciu kandydatów.

Coraz więcej osób marzy o pracy w kosmosie

Ponad 22.000 osób chciałoby pracować w kosmosie: tyle wniosków wpłynęło do Europejskiej Agencji Kosmicznej ESA. Wśród nich jest 3.700 kandydatów z Niemiec. Do ostatniego piątku zgłosiło się 5.400 kobiet, co stanowi 24% wszystkich ubiegających się o tę posadę – to wzrost o dziewięć punktów procentowych w porównaniu do ostatniego naboru w 2008 roku.

„Ostra konkurencja” w walce o wymarzoną pracę

Ogólna liczba kandydatów również wzrosła: w 2008 r. szkoleniem w ESA zainteresowanych było około 8.400 osób, ponad połowę mniej niż obecnie. Agencja kosmiczna chce teraz wybrać do października 2022 r. od czterech do sześciu kandydatów, którzy przystąpią do szkolenia dla astronautów. Z puli wybrana zostanie także „rezerwa” – do 20 osób. Dyrektor generalny ESA, Josef Aschbacher, mówi o ostrej konkurencji. „Być astronautą to wymarzona praca”.

Proces selekcji składa się z sześciu etapów – umiejętności kandydatów badane są m.in. za pomocą testów z obszaru poznawczego i technicznego. Aplikujący muszą mieć co najmniej tytuł magistra nauk przyrodniczych, inżynierskich, matematycznych lub informatycznych. Istnieją wymagania dotyczące wzrostu, granica wieku to 50 lat. Skład nowej załogi kosmicznej będzie znany dopiero pod koniec przyszłego roku.

Po raz pierwszy także „para-astronauci”

Po raz pierwszy agencja kosmiczna chce też szkolić tak zwanych „para-astronautów” – czyli osoby z dysfunkcjami fizycznymi, takimi jak niskorosłość czy upośledzenie nóg. Wpłynęło ponad 200 tego typu zgłoszeń.

Wzorem dla wielu jest niemiecki astronauta Alexander Gerst, który stał się znany jako „Astro-Alex”. Na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS spędził około pół roku w 2014 i pół roku w 2018 roku. Podczas swojej drugiej misji był pierwszym Niemcem, który objął dowództwo stacji kosmicznej.

Źródło: www.tagesschau.de

Pociąg ICE jadący po wodzie – niecodzienna sytuacja w Badenii-Wirtembergii (WIDEO)

0

Ulewny deszcz zalał linię ICE w regionie Breisgau w Badenii-Wirtembergii. Zanim go zamknięto, przez wodę przejechały dwa pociągi. Wideo wywołało poruszenie na portalach społecznościowych.

Silne ulewy w Badenii-Wirtembergii

Silne burze z ulewnym deszczem i gradem przeszły w środę przez południowo-zachodnie Niemcy, powodując podtopienia dróg i powalone drzewa. Według policji szczególnie ucierpiało kilka rejonów na południu Stuttgartu.

Deszcz spowodował również powodzie na linii ICE Bazylea-Freiburg. Na odcinku Bad Krozingen – Heitersheim tory znalazły się całkowicie pod wodą. W sieciach społecznościowych krążyło nagranie, na którym widać, jak ICE 109 w kierunku Bazylei około 400 metrów za miastem Bad Krozingen jedzie bardzo powoli przez brunatną powódź.

Niedługo przed tym, w pociągu maszynista jadący do pracy sfilmował tę scenę. Tamtejsze tory leżą w przecince między polami, na północ od torów teren ostro opada. Masy wody wylały się na torowisko.

Kolej poinformowała o zamknięciu linii około godziny 18.20. Dobre trzy godziny później większość wody spłynęła, a tor został zbadany i mógł zostać ponownie otwarty. W takim przypadku błoto i prąd mogą również uszkodzić nadbudówkę.

Na Twitterze wywołało to pewne zdumienie, że w tych okolicznościach pociąg w ogóle jeszcze kursuje. Sama kolej również wzięła udział w akcji za pośrednictwem swojego konta na Twitterze z przymrużeniem oka: „Z głębokości wody 1,20 metra klienci mogą wyjąć wiosła spod siedzeń i samodzielnie wiosłować.”

Centrum szczepień pod wodą

W tym samym czasie w Tybindze powiatowe centrum szczepień napełniło się wieczorem wodą. Jak poinformowała rzeczniczka urzędu okręgu, wszystkie terminy szczepień przeciwko koronawirusowi na środę wieczorem i najbliższy czwartek musiały zostać odwołane. Władze okręgu zapowiedziały, że poinformują w czwartek, jak dalej potoczą się sprawy w punkcie szczepień.

W okręgu Zollernalbkreis, w powiecie Esslingen oraz w powiatach Tübingen i Reutlingen setki pracowników służb ratowniczych wypompowywały wieczorem wodę z piwnic i zabezpieczały powalone drzewa – poinformował rzecznik komendy policji w Reutlingen.

Niemiecka służba meteorologiczna ostrzegła przed silnymi burzami z ulewnym deszczem i gradem dla dużej części Badenii-Wirtembergii na wieczór i noc w czwartek.

źródło: www.t-online.de

Niemka ma zapłacić 600 euro grzywny za okazanie rzekomo nieprawidłowego zwolnienia lekarskiego z obowiązku noszenia maski

Ursula O. (58) ma zapłacić grzywnę w wysokości 600 euro, ponieważ podczas protestu sprzymierzeńców inicjatywy „Querdenken” przedstawiła policji rzekomo nieprawidłowe zaświadczenie zwalniające ją z obowiązku noszenia maski. Kobieta otrzymała pomoc adwokat Beate Bahner, która zasłynęła w Niemczech tym, że wiosną 2020 r. chciała wystąpić do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, aby obalić przepisy koronawirusowe. Po publicznym wzywaniu do prostestów, Bahner została umieszczona na oddziale pschychiatrycznym (pisaliśmy o tym tutaj). Teraz prawniczka chce udowodnić, że Urszula O. nie popełniła błędu, uzyskując od berlińskiego lekarza zaświadczenie o zwolnieniu z obowiązku noszenia maski.

Lekarz wydał zaświadczenie na odległość?

Prokuratura zakłada, że lekarz, który wystawił zaświadczenie jednak prawdopodobnie nigdy nie widział pacjenta, a zaświadczenie wysłał pocztą po rozmowie telefonicznej.

Oskarżona Ursula O. tłumaczy: „W autobusie zakręciło mi się w głowie od maski, potem straciłem przytomność. Generalnie nie mogę nosić maski. Mam niepokój, panikę, czuję się, jakby ktoś trzymał mnie za usta i nos”.

Lekarz rodzinny nie chciał wystawić jej zaświadczenia, więc poprosiła o radę znajomego, który skierował ją do swojej żony, lekarza ogólnego w Berlinie.

Adwokatka odrzuca badanie biegłego

Sędzia i prokurator uważają, że badanie przez biegłego z pewnością mogłoby wyjaśnić, czy stan zdrowia pani O. rzeczywiście wymaga zwolnienia.

Adwokata Bahner jednak tego nie chce i grozi, że zażąda przesłuchania w procesie specjalisty od aerozoli, który odkrył, że maski przynoszą więcej szkody niż pożytku.

Proces jest kontynuowany, przesłuchany ma zostać również berliński lekarz.

źródło: www.bild.de, zdjęcie Reinhard Roskaritz, Bild

Kierowca polskiej ciężarówki zdemolował stację benzynową w Niemczech i spowodował szkody na 50 000 € – 100 000 €

2

W środę rano kierowca polskiej ciężarówki zdemolował swoim pojazdem stację benzynową znajdującą się w parku przemysłowym „Im Vogelloch” w Bochingen (Badenia- Wirtembergia).

Około godziny 7:00 42-letni kierowca ciężarówki na polskich rejestracjach (podejrzwamy, że nie chodzi o obywatela Polski, skoro nie sformułowano tego w sposób jednoznaczny – przyp.red.) zatankował na stacji benzynowej swoją 40-tonową ciężarówkę i wystartował w dalszą trasę. Według policji, przyczepa przekoziołkowała z powodu nadmiernej długości ładunku i uszkodziła przy tym pompę paliwową. Kierowca zatrzymał się na krótko i pojechał dalej. Spowodowało to jeszcze większe uszkodzenie pompy paliwowej.

Szkody szacuje się na 50 000 do 100 000 euro

Nie dbając o uszkodzenia, mężczyzna pojechał dalej swoją ciężarówką. Część osób, które były świadkami wypadku, pobiegła za pojazdem. Dwóch innych kierowców pojechało swoimi ciężarówkami za uciekającym w kierunku Stuttgartu kierowcą polskiej ciężarówki.

Kilka kilometrów za węzłem Oberndorf udało im się skłonić 42-latka do zatrzymania się na parkingu. Na polecenie prokuratury prawo jazdy mężczyzny zostało skonfiskowane. Ciężaróka, która została uszkodzona na kwotę około 5000 euro, musiała pozostać na miejscu.

Policja szacuje szkody na stacji benzynowej na 50 000 do 100 000 euro.

źródło: www.schwarzwaelder-bote.de

W związku z doniesieniami o nieprawidłowościach niemiecki rząd bierze pod lupę centra testowe COVID-19

Federalne Ministerstwo Zdrowia zaostrza wymagania stawiane prywatnym centrom, w których przeprowadza się szybkie testy na koronawirusa. Tak wynika z rozporządzenia zatwierdzonego przez niemiecki rząd. Zgodnie z nowymi przepisami, prywatne centra testowe COVID-19 będą mogły w przyszłości rozpocząć pracę dopiero po przejściu procedury weryfikacji danego punktu. Ma zostać zniesiona możliwość zbiorowego rozliczania kilku centrów testowych, na przykład należących do podmiotów prowadzących działalność w kilku niemieckich landach. Dzięki temu rozliczenia będą podlegać ściślejszej kontroli.

Więcej kontroli i niższe stawki

Zrzeszenia lekarzy ubezpieczenia ustawowego w poszczególnych krajach związkowych, które są odpowiedzialne za rozliczenia, mają odtąd przeprowadzać dodatkowe kontrole – w razie potrzeby kontrole szczegółowe, również na miejscu. Podmioty prowadzące centra testowe COVID-19 będą musiały im w tym celu dostarczyć wszelkie wymagane informacje i dokumenty. Na potrzeby audytów będą też musiały przedstawić dane personalne wszystkich osób, które poddały się u nich testom na koronawirusa.

Ponadto obniżone zostaną stawki wynagrodzeń, które do tej pory wynosiły do 18 euro za test, łącznie z kosztami rzeczowymi materiału do przeprowadzania badań. Od 1 lipca za koszty rzeczowe będzie płacony ryczałt w wysokości 3,50 euro zamiast dotychczasowej stawki wynoszącej maksymalnie 6 euro. Zrezygnowano ze stosowania kwoty maksymalnej „ze względu na podatność na manipulacje rzeczywistymi kosztami”. W przyszłości za wykonanie testu będzie się płaciło osiem euro. Do tej pory stawka wynosiła 12 euro dla świadczeniodawców niemedycznych.

Nienależnie pobrane wynagrodzenia mają zostać zwrócone

Powodem zmian w przepisach są doniesienia o nadużyciach i nieprawidłowościach w prywatnych centrach testowych COVID-19. Podejrzewa się, że niektórzy usługodawcy wystawiali rachunki za znacznie więcej testów, niż faktycznie wykonano. Prokuratura prowadzi dochodzenie w tej sprawie.

Nienależnie wypłacone wynagrodzenia mają być w przyszłości odzyskiwane przez zrzeszenia lekarzy ubezpieczenia ustawowego, którzy będą mogli zwracać się w tych sprawach do prokuratury.

W całych Niemczech istnieje 15.000 centrów testowych COVID-19 prowadzonych przez różne podmioty. Od początku marca rząd federalny pokrywa koszty co najmniej jednego szybkiego testu tygodniowo. O aferze związanej z rozliczeniami tychże centrów testowych pisaliśmy jakiś czas temu tutaj: czytaj.

Źródło: www.tagesschau.de

Niemieckie media: „Ambasador RP w Berlinie broni węgierskiego rządu w sprawie ustawy o LGBT”

3

Niemieckie media informują, że Ambasador RP w Berlinie Andrzej Przyłębski broni węgierskiego rządu przed europejską krytyką węgierskiej ustawy o przeciwdziałaniu homoseksualizmowi i transpłciowości. „Prawo węgierskiego parlamentu do prawnej ochrony uczniów przed zajmowaniem się kwestiami homoseksualnymi” jest „oczywiste i niepodważalne”, powiedział Przyłębski w rozmowie z Redaktionsnetzwerk Deutschland (RND). Dodał, że nie ma to nic wspólnego z nietolerancją, a tym bardziej z prześladowaniem homoseksualistów czy ograniczaniem ich praw obywatelskich.

Ochrona dzieci przed wczesną seksualizacją

Według jego wiedzy, prawo jest ograniczone do edukacji szkolnej, więc jego celem jest ochrona dzieci przed wczesną seksualizacją, powiedział Przyłębski. „Próbę potępienia narodu węgierskiego przez planowane oświetlenie stadionu w Monachium podczas meczu piłkarskiego Niemcy-Węgry uważam za niewłaściwą i krzywdzącą” – powiedział ambasador.

Claudia Roth wzywa do podjęcia bardziej dalekosiężnych środków przez UE

Z kolei wiceprzewodnicząca Bundestagu Claudia Roth (Zieloni) wezwała do podjęcia w odpowiedzi na ustawę dalej idących środków unijnych wobec Węgier. Środek, który „zgodnie z wolą Viktora Orbána i jego kliki ma zakazać informacji i przedstawień homoseksualizmu”, jest „nowym volte face w niegodnej i wyświechtanej grze z podstawowymi wartościami Unii Europejskiej”, powiedział Roth RND.

Ustawa jest „wyraźną próbą ograniczenia wolności słowa i innych swobód obywatelskich w związku z wykluczeniem mniejszości i podsycaniem homofobii” – ostrzegł Roth. W ten sposób przyczyniłaby się „do podziału UE we współpracy z innymi autokratami i dyktaturami”.

Ustawa przeciwko reklamowaniu homoseksualizmu na Węgrzech

Ustawa przeciwko „reklamowaniu” homoseksualizmu, wprowadzona przez prawicowo-konserwatywną partię lidera Fidesz, została uchwalona przez węgierski parlament w zeszłym tygodniu. Zakazane będą programy edukacyjne na temat homoseksualizmu oraz reklamy dużych firm deklarujących solidarność z homoseksualistami, a także książki edukacyjne na ten temat. Oficjalnym celem jest ochrona nieletnich.

Polska partia rządząca PiS również aktywnie sprzeciwia się „ideologii LGBT”, którą krytykuje. Jej zdaniem niszczy ona tradycyjny model rodziny w tym ściśle katolickim kraju. W ostatnich latach wiele polskich gmin ogłosiło „strefy wolne od LGBT”. W związku z tym Komisja Europejska wstrzymała dotacje unijne dla tych obszarów.

źródło: www.spiegel.de