Według niemieckiej kasy ubezpieczeń emerytalnych co roku 1,8 mln emerytur wypływa za granicę. Jedną z beneficjentek jest Marlies Müßigmann (73) ze Stuttgartu. Ponieważ wykwalifikowana opiekunka do dzieci po 45 latach pracy i z emeryturą w wysokości 900 euro nie była w stanie wiązać końca z końcem w Niemczech, wyemigrowała na tunezyjską wyspę Dżerba.
„Od momentu przejścia na emeryturę w wieku 60 lat, groziło mi zadłużenie. Po odliczeniu wszystkich kosztów i przy odrobinie szczęścia, zostawało mi 120 euro na życie. Gdy tylko pojawiał się nieplanowany rachunek, musiałem ograniczać jedzenie”.
Podczas gdy w Niemczech jednopokojowe mieszkanie pochłaniało już całą jej emeryturę, Marlies mieszka w Tunezji w bungalowie o powierzchni 90 metrów kwadratowych za 154 euro (500 dinarów) czynszu. Za prąd i wodę płaci równowartość 7,72 euro.
Marlies podkreśla jednak: „Sprawy nie mają się tak różowo, jak się wydaje”. W tej chwili jej Fiat Punto (ubezpieczenie 185 euro) jest zepsuty. Dlatego nie może sama robić zakupów. Najbliższe sklepy znajdują się w odległości pięciu kilometrów.
Do plaży jest dwa kilometry, „oczywiście, że jest tu tanio, ale ja żyję samotnie”. Kobieta ma wprawdzie córkę i wnuka, ale odwiedzają ją tylko dwa razy do roku. Z braku zajęć seniorka kładzie się spać już około godziny 20:00.
Marlies wykonuje swoje najważniejsze zadanie dnia o świcie: Karmi pięć kotów, dwa psy i inne zwierzęta o 5 rano. Potem jest już cicho, chyba że wpadnie ktoś znajomy.
Powrót do Niemiec nie wchodzi dla niej jednak w grę ze względów finansowych: „Politycy zapomnieli o nas, biednych emerytach. Płaciłam na system przez 45 lat i wychowałam córkę”. Inflacja w Niemczech wynosi obecnie 4,5 procent, ceny energii gwałtownie rosną, podobnie jak czynsze.
Marlies dodaje na zakończenie: „Drzwi do powrotu do domu są zamknięte. Nie chcę być na garnuszku mojej rodziny. Z moją emeryturą Niemcy nie są już w zasięgu ręki”.
źródło: www.bild.d

