Niemcy znów kupują na zapas: niektóre półki w supermarketach zaczynają świecić pustkami!

8

Skutki wojny na Ukrainie są w Niemczech widoczne nie tylko na stacjach benzynowych, ale także w supermarketach. Z powodu kupowania na zapas i wąskich gardeł w dostawach w wielu miejscach niektóre półki sklepowe świecą pustkami. Dotyczy to zwłaszcza oleju rzepakowego i słonecznikowego, które to produkty są w znacznym stopniu importowane z Ukrainy.

Z powodu wojny na Ukrainie w niemieckich supermarketach zaczyna brakować niektórych produktów

Poza olejem zaczyna brakować też innych artykułów spożywczych: konsumenci coraz częściej donoszą, że w supermarketach nie ma już mąki i drożdży.

Ze względu na żyzne gleby Ukraina i Rosja nazywane są „spichlerzem Europy” – według gazety „Nordbayern” oba kraje odpowiadają za 30 procent eksportu pszenicy. Jednak od czasu agresji Putina na Ukrainę nasiliły się wąskie gardła w dostawach, a ceny wyraźnie wzrosły. Według czasopisma „Agrar heute”, ceny pszenicy na europejskim rynku kontraktów terminowych wzrosły o 100 euro za tonę w ciągu zaledwie dziesięciu dni, przebijając psychologiczny poziom 400 euro za tonę.

Politycy, tacy jak Cem Özdemir, podkreślali wprawdzie w ostatnich dniach, że dzięki własnym zbiorom zaopatrzenie w żywność jest w Niemczech niezagrożone, ale w obliczu obecnej sytuacji konsumenci są mimo to zaniepokojeni. Te obawy sprawiają, że mamy aktualnie do czynienia ze swoistą  powtórką sytuacji z wiosny 2020 roku.

Wzmożone zakupy na zapas

Pod hashtagiem #Hamsterkäufe użytkownicy Twittera dzielą się zdjęciami pustych półek sklepowych, na których kiedyś piętrzyły się mąka i drożdże. Zaczyna ich brakować zwłaszcza w dyskontach, w których można tanio nabyć podstawowe produkty spożywcze. „Byłam dziś w Aldi, Lidlu, Tegut, Netto i nie było tam ani oleju, ani drożdży, ani mąki… wszystko wyprzedane” – złościł się jeden z użytkowników.

Wiele osób krytykuje egoistyczne zachowania części kupujących. „Czy pomyśleliście kiedyś o ludziach, którzy mają mało pieniędzy? Nie mogą kupować na zapas, a nie stać ich też na drogi olej BIO w butelce o pojemności 300 ml” – napisał z oburzeniem jeden z użytkowników Twittera.

Skutki wojny na Ukrainie będą mocno odczuwalne w krajach globalnego Południa

Podczas gdy Niemcy w razie kryzysu mogą liczyć na własne plony, niektóre kraje globalnego Południa są w znacznie większym stopniu uzależnione od importu zbóż. Organizacja Germanwatch, działająca na rzecz ochrony środowiska i rozwoju, ostrzegła niedawno, że duże podwyżki cen w tych regionach mogą doprowadzić do klęski głodu i niepokojów społecznych.

Źródło: www.watson.de, www.dojczland.info

Potwierdzono pierwszy przypadek wariantu „Deltakron” w Niemczech – jak niebezpieczna jest nowa mutacja koronawirusa?

W środku dyskusji na temat szeroko zakrojonego zniesienia restrykcji koronawirusowych, pada wiadomość, że potwierdzono pierwszy przypadek „Deltakronu” w Niemczech. Pojawia się więc wiele pytań. Czy nowy wariant już się rozprzestrzenia? Czy jest niebezpieczny?

Czy nowy wariant koronawirusa zagraża złagodzeniu restrykcji?

Instytut Roberta Kocha (IRK) potwierdził gazecie „Der Spiegel”, że w Niemczech mamy do czynienia z co najmniej jednym przypadkiem „Deltakronu”. Jest to rekombinacja wariantu Delta i obecnie dominującego wariantu Omikron.

Już na początku roku doniesienie z Cypru o mieszanym wariancie pomiędzy Deltą a Omikronem wywołało poruszenie. Okazało się jednak, że najprawdopodobniej był to błąd spowodowany zanieczyszczeniem w laboratorium. Jednak teraz wariant wydaje się rozprzestrzeniać. Co to dla nas oznacza?

Nowy wariant bardziej zaraźliwy i niebezpieczny?

Według naukowców, rekombinacja to mieszany typ dwóch wariantów wirusa. Jest to stosunkowo normalne zjawisko, które występuje wtedy, gdy różne warianty wirusa rozprzestrzeniają się w tym samym czasie. Mówiąc prościej, przedstawiciele obu szczepów wirusa zarażają osobę w tym samym czasie. Informacje genetyczne z jednego typu mogą przedostać się do drugiego i tym samym generować nowy wariant.

Tak właśnie się stało w przypadku Omikrona i poprzednio dominującego wariantu Delta. Pod koniec lutego w Wielkiej Brytanii zarejestrowano 32 przypadki koronawirusa, w których wykryto mieszankę wariantów Delta i Omikron. Wariant znany jako „Deltakron” został umieszczony na liście obserwacyjnej na początku lutego po pojawieniu się pierwszych przypadków.

Nowy wariant mógłby ponownie napędzić pandemię

Ale jak niebezpieczny jest nowy wariant? Ogólnie rzecz biorąc, połączenie Delty z Omikronem może być dość niebezpieczne. Mianowicie, kiedy wyższy wskaźnik zachorowań związanych z Omikronem spotka się z ciężkim przebiegiem wariantu Delta. Na szczęście w tej chwili nic na to nie wskazuje: nowy wariant już by się bowiem o wiele bardziej rozprzestrzenił, gdyby był naprawdę tak zaraźliwy jak Omikron. Jak dotąd jednak tak się nie stało.

Niemniej jednak wirusolodzy nadal ostrzegają, że mutacje mogą ponownie napędzać pandemię. Na przykład Christian Drosten wyjaśnił na początku roku, że błędem jest założenie, iż kolejne mutacje automatycznie prowadzą do łagodniejszego przebiegu choroby. Z kolei ryzyko powstawania nowych mutacji wzrasta wraz z większą liczbą zachorowań. Jest to tym bardziej niebezpieczne, że większość obecnych restrykcji dotyczących koronawirusa wygaśnie 20 marca. W Bawarii rząd we wtorek 15 marca już obradował, jak radzić sobie z utrzymującą się wysoką liczbą zachorowań.

Źródło: www.infranken.de

Niemcy potrzebują co najmniej 300 tys. mieszkań dla uchodźców z Ukrainy

Branża nieruchomości w Niemczech spodziewa się krótkoterminowego zapotrzebowania na setki tysięcy mieszkań dla uchodźców wojennych z Ukrainy. Tak wynika z analizy przedstawionej we wtorek w Berlinie przez organizację parasolową Zentraler Immobilien-Ausschuss (ZIA). Według analizy, w najlepszym przypadku liczba uchodźców z kraju ogarniętego wojną może wynieść co najmniej 310 tys. osób, co odpowiadałoby 120 tys. dodatkowych mieszkań.

W scenariuszu średnim Niemcy musiałyby przygotować się na przyjęcie około 810 tys. uchodźców i zapotrzebowanie na 310 tys. mieszkań – wyliczył instytut badawczy Empirica na zlecenie ZIA. W scenariuszu maksymalnym przybyłoby nawet 1,29 mln osób z Ukrainy i 500 tys. dodatkowych mieszkań.

Stowarzyszenie podkreśla, że prawie połowa zapotrzebowania na mieszkania musiałaby zostać zaspokojona przez nowe budownictwo. Dla porównania: w umowie koalicyjnej rząd federalny postawił sobie za cel budowanie 400 tys. nowych mieszkań rocznie – znacznie więcej, niż oddano do użytku w 2020 roku (dobre 306 tys.). Jednak ewentualna potrzeba budowy nowych obiektów w związku z wojną na Ukrainie jest w zasadzie do opanowania – ocenia Empirica.

Można założyć, że uchodźcy z Ukrainy mają stosunkowo wysoki poziom wykształcenia i że wśród kobiet występuje wysoki wskaźnik zatrudnienia – podaje ZIA. Powinno to ułatwić integrację na rynku pracy, ale także doprowadzić do poszukiwania mieszkania.

Stowarzyszenie ponowiło swój apel o zorganizowanie szczytu na temat uchodźców z udziałem władz federalnych, stanowych i lokalnych, a także społeczności biznesowej i organizacji pomocowych. Należy jak najszybciej stworzyć wystarczające możliwości dla osób, które uciekły z Ukrainy” – powiedział prezes ZIA Andreas Mattner.

źródło: www.welt.de, www.dojczland.info

Szefowie rządów Polski, Czech i Słowenii udali się pociągiem do Kijowa

W związku z zaostrzeniem walk na Ukrainie szefowie rządów Polski, Czech i Słowenii udali się pociągiem do Kijowa. Premier Polski Mateusz Morawiecki zamieścił na Twitterze zdjęcia, na których widać go wraz z jego zastępcą Jarosławem Kaczyńskim, premierem Czech Petrem Fialą i jego słoweńskim odpowiednikiem Janezem Jansą przy stole z mapą Ukrainy.

„Tutaj, w ogarniętym wojną Kijowie, tworzy się historia” – napisał Morawiecki. Powiedział, że „UE wspiera Ukrainę, która może liczyć na pomoc swoich przyjaciół. To jest przesłanie, które przywieźliśmy dziś do Kijowa”.

Celem wizyty jest wyrażenie poparcia UE dla Ukrainy

„Celem wizyty jest wyrażenie jednoznacznego poparcia Unii Europejskiej dla Ukrainy, jej wolności i niepodległości” – napisał na Twitterze premier Czech Fiala. Fiala podkreślił, że w trakcie podróży zostanie przedstawiony szeroki pakiet wsparcia dla Ukrainy i jej obywateli.

Decyzja o takiej wizycie zapadła już w piątek na szczycie szefów państw i rządów UE w Wersalu we Francji, a rząd w Warszawie przygotował ją w ścisłej tajemnicy. Wizyta została uzgodniona z przewodniczącym Rady UE Charlesem Michelem i przewodniczącą Komisji UE Ursulą von der Leyen. Jak poinformował rzecznik polskiego rządu Piotr Müller, o wizycie poinformowano również sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga oraz rząd USA. Müller powiedział: „Delegacja de facto reprezentuje Unię Europejską, Radę Europejską”.

Źródła unijne poinformowały, że Rada Europejska nie udzieliła oficjalnego mandatu, ponieważ 27 państw członkowskich nie podjęło formalnej decyzji.

Przywódcy UE nie odważyli się wziąć udział w wizycie na Ukrainie?

„Indywidualna decyzja „Zapytany, dlaczego przywódcy UE sami nie pojechali do Kijowa, Müller odpowiedział: „To trudne pytanie, ale jest to kwestia indywidualnych decyzji każdego z europejskich przywódców”. Jeden z urzędników UE powiedział, że Michel zwrócił uwagę na zagrożenia dla bezpieczeństwa związane z taką podróżą.

Müller powiedział, że eksperci dokładnie przeanalizowali sytuację w zakresie bezpieczeństwa i doszli do wniosku, że „ta wizyta po prostu musi się odbyć”.

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz powiedział o akcji, że ważne jest okazywanie solidarności na różne sposoby. Każdy pomagaw różny sposób. „I to też jest dobre” – powiedział Scholz. Społeczność międzynarodowa realizuje jasną strategię polityczną, aby pomóc Ukrainie. Powiedział, że należy kontynuować rozmowy z Sielenskim, ale „oczywiście” także z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, aby dążyć do zawieszenia broni.

Po ponad dwóch tygodniach wojny Kijów jest prawie całkowicie otoczony przez wojska rosyjskie. Wczesnym rankiem stolicą Ukrainy wstrząsnęła seria silnych eksplozji. Od wtorkowego wieczoru burmistrz Witalij Kliczko wprowadził 35-godzinną godzinę policyjną.

źródło: www.tagesschau.de, www.dojczland.info

Niderlandy znoszą wszystkie obostrzenia covidowe – pomimo zapadalności na poziomie 2500

Niderlandy znoszą ostatnie restrykcje pandemiczne – poinformował we wtorek w Hadze minister zdrowia Ernst Kuipers. Od 23 marca w autobusach i pociągach nie trzeba już będzie nosić maseczek. Zniesiony zostanie obowiązek przeprowadzania testów przed imprezami masowymi.

W kraju liczącym 17,5 mln mieszkańców zniesiony zostanie również obowiązek kwarantanny: wszystkie osoby, które uzyskają pozytywny wynik testu na koronawirusa, powinny pozostać w domu. Będzie to już jednak tylko zalecenie.

Rosnące liczby zakażeń i duża zapadalność na COVID-19

Po zniesieniu większości ograniczeń kilka tygodni temu, liczba nowych zakażeń w Niderlandach znów gwałtownie wzrosła. Przybywa też pacjentów z COVID-19 w szpitalach. Niemniej jednak rząd uważa, że zniesienie obostrzeń jest uzasadnione. Obecnie odnotowuje się około 2500 nowych zakażeń na 100 000 mieszkańców w ciągu siedmiu dni. Dla porównania: siedmiodniowa zapadalność w Niemczech wynosi aktualnie 1585.

Komisja ekspertów doradzająca rządowi opowiedziała się za utrzymaniem wymogu noszenia maseczek w transporcie publicznym. Jednak rząd nie zastosował się do tej rekomendacji. Maseczki trzeba będzie nosić już tylko w samolotach, gdyż zostało to uzgodnione na szczeblu międzynarodowym. Ponadto osoby spoza strefy Schengen wjeżdżające do Niderlandów muszą być zaszczepione, przebadane na obecność koronawirusa lub posiadać status ozdrowieńca.

Źródło: web.de, www.dojczland.info

Niemcy: Dwa i pół roku po zabójstwie policja znalazła ciało za ścianą piwnicy

0

W Krefeld „sprawa o morderstwo bez ciała” zmieniła się w „morderstwo z ciałem”: Ciało zamurowanej kobiety, znalezione w poniedziałek w piwnicy, to rzeczywiście ofiara morderstwa, zaginiona od prawie trzech lat. Policja i prokuratura w Essen ogłosiły we wtorek, że sekcja zwłok wykazała to ponad wszelką wątpliwość. Kobieta z Gelsenkirchen prawdopodobnie została uduszona.

Morderca został skazany za sprawą zdjęć na jego komputerze

Sprawca, mężczyzna z Krefeld, został już skazany za zabójstwo kobiety przez Sąd Rejonowy w Essen w grudniu 2020 r. Federalny Sąd Najwyższy potwierdził ten wyrok we wrześniu ubiegłego roku, nadając mu moc prawną.

Odkrycie to i tak nie dałoby powodu do ponownego otwarcia sprawy: Według śledczych ustalenia medycyny sądowej pokrywały się z ustaleniami Sądu Rejonowego w Essen, który wydał wyrok w grudniu 2020 roku.

W związku z tym krewni mają pewność, że szczątki należą do Anny S. (35). Opiekunka do dzieci zaginęła w czerwcu 2019 r.

Zdjęcia znalezione później na komputerze jej byłego chłopaka pokazywały jej ciało na podłodze w jego mieszkaniu w Krefeld. Na głowę nałożoną miała plastikową torbę i była związana. Prokuratura w Essen nie chce powiedzieć, czy ciało kobiety zostało wydobyte z piwnicy w tym stanie.

Sędziowie z Essen byli przekonani, że rosły mężczyzna zabił swoją byłą dziewczynę, ponieważ nie mógł pogodzić się z faktem, że odeszła ona od niego. Został za to skazany na maksymalną karę: dożywotnie pozbawienie wolności ze szczególnym uwzględnieniem winy, a następnie zastosowanie aresztu prewencyjnego.

Niemiec w 1999 roku zabił inną kobietę

Nie była to pierwsza zabita przez niego kobieta: Niemiec został już skazany na jedenaście lat więzienia w 1999 r. za zabicie kobiety zadając jej ponad 100 ran nożem.

Po wyjściu z więzienia spotkał kobietę z Gelsenkirchen. Po około pół roku znajomości rozstała się z nim, prawdopodobnie także dlatego, że zdemaskowała niektóre z jego życiowych kłamstw. Mężczyzna nie chciał się pogodzić z tą zniewagą.

„Jest całkowicie pozbawiony empatii i nie ma poczucia winy. Dla niego to normalne, że wolno mu zabijać kobiety, które chcą się od niego odłączyć” – powiedział sędzia prowadzący sprawę w Essen podczas ogłaszania wyroku w grudniu 2020 r. „Niebezpieczeństwo, że każda kobieta, która zwiąże się z oskarżonym, prędzej czy później zostanie zabita, jest oczywiste”.

W trakcie śledztwa śledczy natrafili na wyniki badań internetowych, które sugerowały, że mężczyzna zajmował się takimi sprawami, jak duszenie i zapach zwłok. Morderstwo zostało zaplanowane „na chłodno”.

Prokuratura w Essen nie chciała we wtorek powiedzieć, dlaczego ciało zostało znalezione w domu mordercy dopiero po prawie trzech latach, pomimo szeroko zakrojonych działań poszukiwawczych. Nie chcieli potwierdzić, że to dozorca dostarczył decydującej wskazówki. Władze nie podały żadnych powodów takiej decyzji.

źródło: www.welt.de, www.dojczland.info

Uchodźcy z Ukrainy w Niemczech – gminy i powiaty proszą o pomoc

Do tej pory w Niemczech zarejestrowano około 147.000 uchodźców z Ukrainy. Powiaty i gminy proszą o wsparcie w koordynacji i opiece nad ludźmi. Liderka Partii Zielonych, Britta Haßelmann, proponuje spotkanie na szczycie w tej sprawie.

W rzeczywistości uchodźców jest więcej niż wynika to z oficjalnych statystyk

Liczba zarejestrowanych w Niemczech uchodźców z Ukrainy wzrosła do około 147 tysięcy. Do poniedziałku policja federalna zarejestrowała 146.989 osób, poinformował rzecznik Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Berlinie. Ponieważ na granicy z Polską nie ma kontroli, a osoby z ukraińskimi paszportami mogą wjechać do UE bez wizy, faktyczna liczba uchodźców jest prawdopodobnie wyższa.

Konieczne jest usprawnienie koordynacji

Liderka grupy parlamentarnej Zielonych, Britta Haßelmann, widzi potrzebę zwołania szczytu na temat postępowania z ukraińskimi uchodźcami wojennymi. „Teraz ważne jest, aby władze federalne, krajów związkowych, lokalne, organizacje opiekuńcze i organizacje pomocowe doradzały, jaką pomoc i wsparcie należy zapewnić i jakie potrzeby należy zaspokoić” – powiedziała Haßelmann w wywiadzie dla dpa.

W Niemczech organizacje pomocowe, służby ratownicze, pracownicy THW, wszelkiego rodzaju inicjatywy, koleje, agencje rządowe i społeczeństwo obywatelskie robią wszystko, co w ich mocy, aby przyjąć i wesprzeć uchodźców z Ukrainy – kontynuowała Haßelmann. „Chęć pomocy jest bardzo duża. Możemy być z tego bardzo zadowoleni.”

Powiaty chcą równego podziału

Rada okręgowa domaga się równomiernego rozmieszczenia uchodźców wojennych w całych Niemczech, aby zapobiec przeciążeniu poszczególnych regionów i miast. Liczba uchodźców znacznie wzrasta, powiedział przewodniczący rady, Reinhard Sager, w wywiadzie dla „Rheinische Post”. „Dlatego szybka pomoc powiatów to jedno, a trwała pomoc w dłuższej perspektywie to drugie”. W odpowiednim czasie temat kosztów będzie musiał zostać również przedyskutowany z rządem federalnym i rządami krajów związkowych.

Berlin prosi Bundeswehrę o pomoc

Rządząca burmistrz Berlina, Franziska Giffey, poprosiła o wsparcie podczas wizyty w schronisku dla uchodźców ukraińskich: „Potrzebujemy pomocy. Podejrzewamy, że to, co teraz widzimy, to dopiero początek”.

Dlatego w nadchodzących dniach i tygodniach wszyscy muszą być bardziej skoordynowani – tutaj pojawia się apel o pomoc do rządu federalnego. Berlińska senator ds. społecznych, Katja Kipping, powiedziała, że Berlin ma na swych barkach taki ciężar, jak wszystkie pozostałe kraje związkowe razem wzięte.

Burmistrz Giffey zwróciła się o pomoc do Bundeswehry – ale ta jak dotąd milczy. Szef Związku Bundeswehry, Andre Wüstner, powiedział w „Welt-TV”: „Co jeszcze mamy zrobić?” Rzeczywistość jest taka, że Bundeswehra zaniedbuje swoje rzeczywiste zadania ze względu na stałą pomoc administracyjną udzielaną od lat, czy to w związku z pandemią koronawirusa, powodziami czy innymi kryzysami. „To nie może tak dłużej być” – dodaje Wüstner.

Źródło: www.tagesschau.de, www.dojczland.info

Podróże, konferencje i przerwy: co zgodnie z niemieckim ustawodawstwem wlicza się do czasu pracy?

Przerwa na kawę lub na papierosa, pogawędki ze współpracownikami, wizyta u lekarza, szkolenie, podróż służbowa: zgodnie z niemieckim prawem nie wszystko to wlicza się do czasu pracy. Oto co powinniście wiedzieć na ten temat.

Czas przebierania się i przygotowania do pracy

Jeśli musicie w swojej firmie nosić odzież ochronną lub ubranie służbowe, np. kombinezon z nazwą firmy, możecie przebrać się na terenie zakładu pracy – „i jest to oczywiście czas pracy” – mówi Sigrid Britschgi, prawnik z Düsseldorfu specjalizujący się w prawie pracy.

Jeśli nie ma takiego obowiązku, sytuacja prawna jest inna: „Jeśli na przykład ktoś jedzie do pracy na rowerze w stroju sportowym i na miejscu musi się przebrać, jest to jego prywatna sprawa” – wyjaśnia Till Bender z działu prawnego Federacji Niemieckich Związków Zawodowych (niem. Deutscher Gewerkschaftsbund, DGB). Pracownicy muszą więc być w firmie na tyle wcześnie, aby zdążyli się przebrać i punktualnie rozpocząć pracę.

Faza przygotowawcza, np. uruchomienie komputera, wlicza się do czasu pracy. „Jeśli powinieneś rozpocząć pracę o 7.30, nie musisz być na miejscu przed 7.30, aby wcześniej włączyć komputer” – tłumaczy Britschgi.

Czas przerwy

Pracownicy mają prawo do przerwy. Wynika to z niemieckiej ustawy o czasie pracy. Jeśli pracują przez co najmniej sześć godzin, przysługuje im 30-minutowa przerwa. Jeśli ich wymiar czasu pracy przekracza dziewięć godzin, czas przerwy wydłuża się do 45 minut. Bender wyjaśnia, że pracownicy mogą podzielić całkowity czas przerwy na krótsze odcinki czasu, jednak nie mogą one trwać krócej niż 15 minut.

Przerwy na kawę lub papierosa poza regulaminowym czasem przerw nie są wliczane do czasu pracy. Inaczej jest w przypadku wyjścia do toalety – żaden pracodawca nie może odmówić pracownikom tak krótkiej przerwy w pracy.

Aby dać odpocząć oczom, pracownicy powinni robić przerwy trwające od pięciu do dziesięciu minut po godzinie pracy przy monitorze. By jak najlepiej wykorzystać czas pracy, powinni oni w miarę możliwości wykonywać w tym czasie inne zadania – np. uporządkować dokumenty.

Wizyty u lekarza

Zasadniczo pracownicy są zobowiązani do takiego planowania wizyt lekarskich, aby nie kolidowały one z godzinami pracy. W nagłych przypadkach lub jeśli ktoś nie może umówić się na wizytę u lekarza w czasie wolnym od pracy z powodu braku dostępnych terminów, pracodawca ma obowiązek umożliwić mu jej odbycie. „W takich przypadkach wizyta u lekarza jest wliczana do czasu pracy” – wyjaśnia Bender. Pracownik musi wówczas przedłożyć pracodawcy zaświadczenie lekarskie.

Szkolenia, podróże służbowe, dojazdy do pracy

Jeśli pracownik udaje się na szkolenie z własnej inicjatywy, nie jest ono wliczane do czasu pracy. Jeśli jednak uczestniczy w szkoleniu na polecenie szefa, to jest ono traktowane jako zadanie realizowane w ramach jego godzin pracy – wyjaśnia Britschgi.

Podróże służbowe są zazwyczaj zlecane przez pracodawcę i dlatego wliczają się do czasu pracy. Częstym problemem jest to, jak zaklasyfikować sam czas przejazdu. „Jeśli na przykład siedzę w pociągu i mogę sam decydować o tym, co robię, to zwykle jest to uznawane za czas wolny” – mówi Britschgi. Jeśli natomiast podczas jazdy pociągiem napiszecie raport dla swojego pracodawcy na temat wizyty u klienta, może to być potraktowane jako czas pracy.

Dojazdy do firmy zazwyczaj nie są wliczane do czasu pracy. „Jeśli pracownicy spóźnią się z powodu strajku ostrzegawczego, na przykład na kolei, lub z powodu nawałnicy, to odpowiedzialność za to spóźnienie spoczywa na nich samych” – wyjaśnia Bender. Może to spowodować utratę części wynagrodzenia lub – w przypadku często powtarzających się spóźnień – może skutkować upomnieniem.

Po proteście antywojennym w państwowej telewizji w Rosji: Ślad po bohaterskiej dziennikarce zaginął

W środku programu informacyjnego pierwszego kanału rosyjskiej telewizji państwowej Marina Owsiannikowa wtargnęła w poniedziałek wieczorem z transparentem protestacyjnym skandując kilkakrotnie: „Nie dla wojny, nie dla wojny, nie dla wojny!”. Na jej plakacie widniał napis: „Nie wierzcie propagandzie. Tutaj jesteście okłamywani”. A po angielsku: „No war! Rosjanie przeciwko wojnie!”

Owsiannikowa przebywa w areszcie

Teraz podobno przebywa w areszcie policyjnym – gdzieś w Rosji! Nie mogą się z nią zobaczyć prawnicy – od ponad 12 godzin ani oni, ani dziennikarze nie mają od niej wieści. Nikt nie wie, gdzie kobieta aktualnie przebywa.

Rosja ostatnio drastycznie zaostrzyła kary za demonstracje i używanie zakazanych słów „wojna” i „inwazja” – Putin ze wszystkich sił stara się zamieść prawdę pod dywan, stłumić wolność słowa i prasy.

Każdemu, kto rzekomo rozpowszechnia „fałszywe informacje” na temat wojska, grozi do 15 lat więzienia. O tym, co jest fałszywe, decyduje oczywiście Kreml.

Podstawa prawna: artykuł 20.3.3. Kodeksu Administracyjnego, „działania publiczne mające na celu zdyskredytowanie użycia sił zbrojnych”.

„Nie mogą nas wszystkich wsadzić do więzienia”

W nagranym wcześniej filmie Owsiannikowa stwierdziła: „To, co dzieje się na Ukrainie, jest zbrodnią, a Rosja jest agresorem. Odpowiedzialność za tę agresję ponosi jeden człowiek: Władimir Putin. Mój ojciec jest Ukraińcem, matka Rosjanką, i nigdy nie byli wrogami”.

Wskazuje na swój naszyjnik w kolorach obu krajów – Rosji i Ukrainy. Dla niej sprawa jest jasna: „Rosja musi zakończyć tę bratobójczą wojnę”.

Owsiannikowa kontynuuje w nagraniu: „Niestety, przez ostatnie kilka lat pracowałam dla Pierwszego Kanału. Robiłam kremlowską propagandę i bardzo się tego wstydzę – że pozwalałem kłamać ludziom z ekranów telewizorów i pozwoliłam na zombifikowanie narodu rosyjskiego.

Nie mówiliśmy nic w 2014 roku, kiedy to dopiero się zaczynało. Nie protestowaliśmy, gdy Kreml otruł Nawalnego. W milczeniu przyglądaliśmy się temu nieludzkiemu reżimowi. Teraz cały świat odwrócił się od nas, a dziesięć pokoleń naszych potomków nie będzie w stanie zmyć tej bratobójczej wojny”.

Na koniec Owsiannikowa zwróciła się bezpośrednio do wszystkich Rosjan: „Tylko my, myślący i inteligentni Rosjanie, mamy siłę, by powstrzymać to szaleństwo. Idźcie na protesty, nie bójcie się!”. Ponieważ „nie mogą nas wszystkich wsadzić do więzienia”.

Od początku wojny w Rosji aresztowano około 14 900 osób za protesty przeciwko wojnie na Ukrainie, jak podaje organizacja praw obywatelskich OWD-Info.

źródło: www.bild.de, www.dojczland.info

Nie będzie jednak „Freedom Day” w Niemczech? Wiele krajów związkowych chce utrzymać restrykcje nawet po 19 marca

W tym tygodniu Bundestag chce przyjąć projekt przyszłej ustawy o ochronie przed zakażeniami (Infektionsschutzgesetz), której obecna wersja wygaśnie 19 marca. Zgodnie z planami federalnego ministra zdrowia Karla Lauterbacha (SPD) i ministra sprawiedliwości Marco Buschmanna (FDP), od 20 marca w całym kraju mają obowiązywać jedynie „podstawowe środki ochrony”, takie jak obowiązek noszenia maseczek w domach opieki, szpitalach, pociągach i samolotach. Ponadto nadal mają być przeprowadzane obowiązkowe testy na koronawirusa w domach opieki i szkołach.

W projekcie przewidziano też regulację dotyczącą ognisk zakażeń koronawirusem, zgodnie z którą kraje związkowe mogą w określonych okolicznościach podejmować ostrzejsze środki walki z pandemią. Wzbudza to wiele kontrowersji ze względu na nieprecyzyjną definicję. Nie ma także jednomyślności wśród polityków koalicji rządowej. Lauterbach wezwał kraje związkowe do „szerokiego korzystania” z tej możliwości. Z kolei Buschmann przedstawił ocenę prawną, zgodnie z którą regulacja może być stosowana tylko pod warunkiem spełnienia ściśle określonych warunków, jak podał portal welt.de.

Bijan Djir-Sarai popiera projekt ustawy. „Wracamy do normalności” – powiedział polityk FDP w wywiadzie dla gazety „Rheinische Post”. Zaznaczył, że jednocześnie poszczególne kraje związkowe zachowają możliwość działania na wypadek ewentualnego gwałtownego pogorszenia się sytuacji pandemicznej.

Niektórzy politycy Partii Zielonych i SPD chcą natomiast utrzymania obowiązku noszenia maseczek w niektórych miejscach. Saskia Esken z SPD opowiedziała się za stosowaniem masek w sklepach, a także za zasadą 3G w środkach transportu publicznego. Polityk Partii Zielonych ds. zdrowia Janosch Dahmen wezwał do utrzymania wymogu noszenia maseczek w pomieszczeniach zamkniętych jako „podstawowego środka ochrony”.

Słychać również głosy sprzeciwu ze strony poszczególnych krajów związkowych, które już ogłosiły własne plany dotyczące obostrzeń po 19 marca. Premier Dolnej Saksonii Stephan Weil (SPD) zapowiedział „rozporządzenie przejściowe”, które ma obowiązywać do początku kwietnia. Minister zdrowia Daniela Behrens (SPD) powiedziała, że wykorzysta wszelkie instrumenty walki z pandemią, jakie rząd federalny pozostawia jeszcze do dyspozycji począwszy od 20 marca. W niektórych dziedzinach życia nadal będą obowiązywać przepisy nakazujące noszenie masek i wykonywanie testów na koronawirusa.

Także Brandenburgia chce utrzymać ograniczenia, a nawet częściowo je zaostrzyć. Zgodnie z nowym projektem, o którym jako pierwsza poinformowała gazeta Bild, w miejscach publicznych, szpitalach i środkach komunikacji (pod)miejskiej trzeba będzie nosić maski FFP2, zachować dystans społeczny (1,5 m), będą też obowiązywać ograniczenia dostępu. W szkołach nadal będzie wymagane zakrywanie ust i nosa oraz wykonywanie testów na koronawirusa, testy będą przeprowadzane także w placówkach dziennej opieki nad dziećmi. W restauracjach i instytucjach kulturalnych obowiązywać będzie zasada 3G i wymóg noszenia maseczek, usługi seksualne będą podlegać przepisom dotyczącym zasady 2G. W przypadku dużych imprez z udziałem ponad 1.000 osób minister zdrowia Partii Zielonych Ursula Nonnenmacher chce nawet wprowadzić obowiązek stosowania zasady 2G plus; ma ona również w dalszym ciągu dotyczyć dyskotek.

Także Senat Hamburga zapowiedział już, że ten kraj związkowy skorzysta z dwutygodniowego okresu przejściowego i zezwoli na poluzowanie obostrzeń dopiero od 2 kwietnia. Ma to związek z kończącymi się właśnie feriami wiosennymi. Hamburg chce ponadto utrzymać niektóre restrykcje covidowe także po 2 kwietnia – decyzja w tej sprawie ma zapaść pod koniec marca. Zdaniem Senatu nadal może zostać utrzymany na przykład wymóg noszenia maseczek w pomieszczeniach zamkniętych.

Burmistrz Bremy z ramienia SPD Andreas Bovenschulte nazwał środki przewidziane w przyszłej ustawie o ochronie przed zakażeniami „odpowiedzialnymi”. Senator ds. zdrowia Claudia Bernhard (Lewica) uważa planowane przez rząd federalny środki walki z pandemią za „absolutnie niewystarczające” i krytycznie ocenia brak możliwości podjęcia decyzji o wprowadzeniu obowiązkowych masek w pomieszczeniach zamkniętych. W Bawarii premier Markus Söder i jego minister zdrowia Klaus Holetschek są zgodni: przepisy przewidziane w projekcie ustawy są zbyt łagodne. Holetschek skrytykował fakt, że regulacja dotycząca ognisk zakażeń wymaga uchwały parlamentu.

Meklemburgia-Pomorze Przednie nadal pracuje nad nowymi przepisami. Ma się odbyć specjalna sesja parlamentu poświęcona tym regulacjom. W sektorze zdrowia i opieki ma nadal zostać utrzymany obowiązek testowania i noszenia maseczek.

Szkoły jako kość niezgody

Wciąż wiele kontrowersji budzi kwestia postępowania w szkołach i placówkach dziennej opieki nad dziećmi. Stała konferencja ministrów edukacji i kultury krajów związkowych (Kultusministerkonferenz, KMK) opowiada się za złagodzeniem przepisów. Zgodnie z uchwałą podjętą przez to gremium w piątek, ograniczenia pandemiczne dotyczące dzieci i młodzieży powinny zostać zniesione najpóźniej do maja. Ma to dotyczyć zarówno noszenia maseczek, jak i przeprowadzania testów, jeśli nie ma ku temu wyraźnego powodu – powiedziała przewodnicząca KMK, minister edukacji Szlezwiku-Holsztyna Karin Prien (CDU). Jednak w krajach związkowych nadal widoczny jest opór. Berlińscy politycy z SPD i z Partii Lewicy domagają się, aby obowiązek noszenia masek w szkołach został zapisany w ustawie o ochronie przed zakażeniami jako „środek szczególny” i mógł być wprowadzany przez kraje związkowe.

Niektóre kraje związkowe już zniosły obowiązek noszenia masek w szkołach lub planują to zrobić. W Hesji i Meklemburgii-Pomorzu Przednim uczniowie nie muszą już nosić masek na lekcjach, także w Saksonii zrezygnowano z obowiązku noszenia maseczek we wszystkich szkołach. W szkołach podstawowych i specjalnych w Nadrenii-Palatynacie jest tak od poniedziałku; we wszystkich innych szkołach obowiązek ten ma zostać zniesiony 21 marca. Uczniowie szkół podstawowych nadal będą poddawani testom na obecność koronawirusa, ale dwa razy w tygodniu zamiast trzech, jak to miało miejsce dotychczas.

Także w Bremie w poniedziałek zniesiono obowiązek noszenia maseczek w szkołach podstawowych. W przypadku starszych uczniów wymóg ten będzie obowiązywał jeszcze do ferii wielkanocnych. Obowiązek przeprowadzania testów w szkołach i placówkach dziennej opieki nad dziećmi ma być utrzymany do końca kwietnia, po czym testy mają być przeprowadzane tylko sporadycznie, gdy jest ku temu powód. Z kolei premierzy landów Bawaria, Brandenburgia i Nadrenia Północna-Westfalia nie planują zniesienia obowiązku noszenia maseczek w szkołach.

Źródło: www.welt.de, www.dojczland.info