Update. Policja wydała wprawdzie nakaz rozwiązania demonstracji i funkcjonariusze starali się rozpędzić jej uczestników. Mimo starań policji, wieku z nich pozostało jednak na miejscu w Berlinie i demonstrowało dalej.
Oto pierwotna treść artykułu (przedruk z Spiegel.de) dotyczący sytuacji:
Policja w Berlinie zakończyła demonstrację przeciw polityce restrykcji nałożonych w związku z pandemią koronawirusa. Przyczyną były naruszenia wymagań dotyczących utrzymania odpowiedniej odległości i brak maseczek na twarzach demonstrantów. „Wszystkie podjęte wcześniej działania nie doprowadziły do spełnienia wymagań przez demonstrantów” – ogłosiła berlińska policja na Twitterze.
Demonstranci nie stosowali się do zaleceń
Podczas wydarzenia uczestnicy nie utrzymywali wskazanego dystansu i tylko nieliczni nosili maski. Policja jako warunek dopuszczenia marszu wskazała obowiązek zasłaniania ust i nosa i ostrzegała, że jeśli demonstranci nie zastosują się do zasad, to zgromadzenie nie odbędzie się. Jedynie niewielka część osób uczestniczących w wydarzeniu wykonała polecenia policji.
Jeden z ostatnich komunikatów skierowanych do demonstrantów brzmiał: „Mimo wielokrotnych próśb wskazana odległość między demonstrantami nie jest utrzymywana.” Z tego powodu nie ma innego wyjścia, jak tylko rozwiązać zgromadzenie. Protestujący musieli oddalić się z terenu demonstracji.
Zakończenie wydarzenia
Na polecenie zakończenia zgromadzenia uczestnicy odpowiedzieli gwizdami i okrzykami. Popularny film udostępniany na Twitterze pokazuje ulicę, na której setki demonstrantów krzyczą „Zostajemy tutaj!” Zdarzały się też niewielkie bójki i szamotaniny demonstrantów z policjantami. Berlińska policja chce teraz uzyskać ogólny obraz sytuacji na ulicach miasta, dzięki monitoringowi z helikoptera. Ma on na żywo przekazywać obraz do dowództwa operacyjnego.
Na różnych mediach społecznościowych demonstranci za całą sytuację obwiniają policję. Według nich, policjanci nie pozwalali ludziom oddalić się, tworząc w ten sposób coraz mniejszą przestrzeń dla demonstrantów, uniemożliwiając tym samym utrzymywanie odpowiednich odległości. Jednak mimo tego, każdy miał możliwość założenia maski – czego wymagała policja.
Przebieg demonstracji
Organizatorem wydarzenia była organizacja „Initiative Querdenken 711”. Według szacunków policji w wydarzeniu wzięło udział około 18 tysięcy uczestników, w tym rodziny z dziećmi, a także prawicowi ekstremiści. Na transparentach widniały hasła, według których demonstranci domagali się dymisji rządu federalnego, a także zniesienia obostrzeń nałożonych w związku z pandemią koronawirusa. Plakaty głosiły: „powstrzymać szaleństwo pandemii” lub „zakończyć dyktaturę koronawirusa”. Tłum skandował hasła „opór” oraz „my jesteśmy narodem”.
Niektórzy demonstranci nieśli zdjęcia kanclerz Angeli Merkel (CDU), wicekanclerza Olafa Scholza (SPD), a także ministra gospodarki Petera Altmaiera (CDU) i premiera Bawarii Markusa Södera (CSU) – wszyscy w więziennych ubraniach z napisem „winni”.
Politycy Afd (Alternative für Deutschland) i inne ugrupowania prawicowe również wzywały do wzięcia udziału w demonstracji. Przy Bramie Brandenburskiej można było zobaczyć flagi z orłami cesarskimi, koszulki z gotyckim pismem i inne symbole prawicowych ekstremistów.
Próba zakazu demonstracji
Przed rozpoczęciem marszu Berlińska policja zakazała zgromadzenia ze względu na ochronę zdrowia ludności. Decyzja Wyższego Sądu Administracyjnego w Berlinie uchyliła jednak zakaz policji. 1500 osób demonstrowało już w piątek wieczorem pod Bramą Brandenburską. Według ustaleń policji wydarzenie przebiegło spokojnie, jednak policjanci musieli kilkukrotnie przypominać o przestrzeganiu przepisów dotyczących utrzymania odpowiedniej odległości.
Źródło: www.spiegel.de