Po ponad dekadzie nieobecności kot Cäsar niespodziewanie powrócił do swojej rodziny. Moment jego powrotu zbiegł się z wyjątkowo symbolicznym wydarzeniem – śmiercią kotki, z którą nie mógł się porozumieć.
To historia, która zdaje się wymykać logice. Kot Cäsar zniknął ze swojego domu w Gärtringen (powiat Böblingen) aż 13 lat temu. Przyczyną odejścia miała być trudna relacja z jego siostrą, kotką o imieniu Cleopatra, która z czasem stała się zbyt dominująca. Gdy w styczniu 2025 roku Cleopatra zmarła, wydarzyło się coś niemal nieprawdopodobnego: Cäsar wrócił. I to nie wszystko – jego powrót okazał się początkiem kolejnego, zaskakującego rozdziału w tej rodzinnej historii.
Początek: harmonijne dzieciństwo kociego rodzeństwa
Cäsar i Cleopatra trafili do rodziny Andert-Schulerów 16 lat temu, gdy byli jeszcze kociętami. Rodzice – Elke Andert i Helmut Schuler – przywieźli zwierzęta z gospodarstwa rolnego jako prezent dla swoich dzieci. Imiona – nadane na cześć słynnych postaci historycznych – miały symbolizować bliską więź. Przez pierwsze trzy lata koty żyły w idealnej zgodzie – były nierozłączne i przyjazne zarówno wobec siebie, jak i domowników.
Z czasem jednak relacja zaczęła się zmieniać. Cleopatra zdominowała domową przestrzeń, a Cäsar coraz częściej unikał jej towarzystwa. Najpierw znikał na kilka dni, potem na tygodnie. W końcu przestał wracać. Choć przez pierwsze lata po zniknięciu sąsiedzi czasem jeszcze go widywali, to od około ośmiu lat nie było po nim śladu. Rodzina pogodziła się z myślą, że kot prawdopodobnie nie żyje – jak wielu innych bezdomnych zwierząt, które nie poradziły sobie na wolności.
Ruben Andert, syn właścicieli, wspomina, że Cäsar był nieodłącznym towarzyszem jego dzieciństwa. Po jego zniknięciu długo nie potrafił przestać go wypatrywać.

Symboliczny powrót po śmierci Cleopatry
Cleopatra zmarła na początku 2025 roku w wieku prawie 16 lat. Jej odejście było dla rodziny bolesnym doświadczeniem. Po okresie żałoby domownicy postanowili nie przygarniać więcej zwierząt i rozdzielili cały sprzęt oraz akcesoria dla kota.
Niedługo potem, w drodze na wakacje, zadzwonił telefon – wiadomość brzmiała nieprawdopodobnie: Cäsar się odnalazł. Nieznane osoby znalazły go na drugim końcu Gärtringen i zawiozły do schroniska w Böblingen. Dzięki wytatuowanemu w uchu numerowi identyfikacyjnemu możliwe było szybkie odnalezienie jego właścicieli.
Dla rodziny był to nie tylko szok, ale również symboliczny moment – jakby powrót Cäsara był odpowiedzią na śmierć Cleopatry. „Jakby Cleopatra z nieba przekazała mu sygnał, że dom jest znów wolny” – mówi z uśmiechem Ruben Andert.

Schronisko potwierdza: powroty po tylu latach to rzadkość
SWR, regionalny nadawca publiczny, potwierdził autentyczność tej historii u źródła. Torsten Alzinger z Tierheim Böblingen przyznał, że choć w wielu przypadkach zagubione zwierzęta trafiają z powrotem do właścicieli dzięki chipom lub tatuażom oraz bazom danych takim jak Tasso e.V., to powrót po 13 latach jest prawdziwą rzadkością.
Cäsar dziś: chory, ale szczęśliwy
Kot nie wyglądał najlepiej, gdy ponownie przekroczył próg rodzinnego domu – był wyraźnie wychudzony, a jego sierść miejscami przerzedzona. Mimo to, niemal natychmiast rozpoznał znajome kąty i ludzi. Wbrew obawom nie był nieufny – wręcz przeciwnie, okazał się bardzo towarzyski i spragniony kontaktu z bliskimi.
Wizyta u weterynarza przyniosła jednak smutną diagnozę: Cäsar choruje na białaczkę w zaawansowanym stadium. Rokowania były złe – lekarze oceniali, że zostały mu najwyżej trzy tygodnie życia.
Rodzina Andert-Schulerów nie poddała się jednak rozpaczy. Z pełnym zaangażowaniem zaczęli otaczać Cäsara opieką – zapewnili mu leczenie, odpowiednie pożywienie i dużo czułości. Ku zaskoczeniu lekarzy i opiekunów, kot nie tylko przeżył ten przewidywany czas, ale ma się dobrze jeszcze wiele miesięcy po diagnozie.
Cäsar przybrał na wadze, jest aktywny, sprawia wrażenie zadowolonego i silnego jak na swój wiek i stan zdrowia. Ruben Andert nie traci nadziei: „Może jeszcze raz nas zaskoczy – tym razem długim życiem”.
Dar, którego nikt się nie spodziewał
Dla rodziny ta historia ma szczęśliwe zakończenie – niezależnie od dalszego przebiegu choroby. „To był dar, którego nikt już się nie spodziewał” – mówi z wdzięcznością Elke Andert.
źródło: swr.de




