To niestety nie żadna powieść kryminalna, a fakty: świadek miał zeznawać przed sądem w Kilonii (niem. Kiel), lecz nigdy nie dotarł na salę sądową. Znaleziony został dopiero trzy dni później – w toalecie sądu. Był martwy. To jak zapowiedź książki czy filmu z dreszczykiem, ale niestety dokładnie tak się stało. Jak to możliwe, że mężczyzny nie znaleziono wcześniej?
Służby sprzątające podejrzewały pęknięcie rury w toalecie sądu w Kilonii
70-latek, o którym mowa, miał zeznawać 29. października w procesie i został znaleziony martwy przez strażnika w łazience, w zamkniętej kabinie, dopiero 1. listopada. Jak wynika z danych prokuratury w Kilonii, wyniki obdukcji są jasne: przyczyną śmierci był zawał serca.
Beate Flatow, wiceprezydent Sądu Rejonowego, poinformowała, iż fakt, że nikt nie zauważył przez tyle czasu zamkniętych drzwi kabiny, ma banalne ale zarazem też przykre powody: w ostatnim czasie, dość często dochodziło w budynku do pęknięć rury, więc zamknięte drzwi od kabiny nie wydały się sprzątaczkom podejrzane. „Ekipa sprzątająca była przekonana, że znowu pękła rura i dlatego, ze względów bezpieczeństwa, kabina jest zamknięta.”
Z tego zdarzenia wyciągnięto już konsekwencje: ”Strażnicy będą teraz codziennie sprawdzać wszystkie ogólnie dostępne pomieszczenia w budynku, w szczególności toalety”.
Policja nie odnotowała zawiadomienia o zaginięciu mężczyzny
Jak wspomnieliśmy, mężczyzna miał zeznawać w procesie jako świadek. Rozprawa główna została przez sędziego co prawda odwołana, ponieważ oskarżony się nie pojawił. Jednak przy wywoływaniu świadków, odnotowano, że brakuje też 70-latka. Rzecznika sądu podkreśla, że w kolejnych dnia, bezskutecznie próbowano się z nim skontaktować telefonicznie. Najwyraźniej nikt nie zauważył zaginięcia mężczyzny: nie był on poszukiwany przez policję, ponieważ policja nie otrzymała żadnego zawiadomienia w sprawie jego zniknięcia.
Źródło: rtlnext